Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
30 września 2020

Dlaczego Facebook i Instagram potrafią uzależnić jak kokaina? I jak się bronić?

Życie w cyfrowym świecie stało się nieodłączną częścią naszej codzienności. Wciąż lajkujemy, komentujemy i udostępniamy – i choć możemy nie zdawać sobie z tego sprawy – w naszym mózgu dzieje się wtedy znacznie więcej niż nam się wydaje

Eksperci neuropsychologii porównują otrzymywanie pozytywnych reakcji pod własnymi wpisami z zażywaniem substancji psychoaktywnych, niekiedy tak silnych jak kokaina. Z kolei firmy technologiczne coraz częściej do współpracy zapraszają psychologów, którzy pomagają projektować aplikacje tak, by były jak najmocniej uzależniające.

„Wszyscy jesteśmy aktorami, codziennie gramy inne role i tylko czasem dostaniemy tę wymarzoną – siebie”, powiedział kiedyś pewien anonimowy myśliciel. Media społecznościowe stały się dla wielu sceną, na której codziennie prezentują mocno wyidealizowane wersje siebie. 

Przeglądając social-media można więc często odnieść wrażenie, że na Facebooku zawsze świeci słońce. Jesteśmy bombardowani pasem nieustającego szczęścia. Nasi znajomi w swoich materiałach prezentują najczęściej jedynie te cechy, które są społecznie pożądane, a także najpiękniejsze życiowe momenty – narodziny dziecka, wakacje czy rodzinne uroczystości.

Niepotrzebne filozofowanie, posiadanie problemów wykracza poza aprobowany wizerunek i obniża atrakcyjność danej osoby. Jak trafnie konstatuje medioznawczyni Magdalena Szpunar, na Facebooku narcyz przygląda się narcyzowi. 

Lajk jako remedium na życiowe porażki

Na Facebooku czy Instagramie porzucenie prawdziwej tożsamości nie stanowi najmniejszego problemu. W mediach społecznościowych posiadamy pełną kontrolę nad naszym wizerunkiem i możemy kształtować go tak, by spotykał się z jak największą społeczną aprobatą. 

Wielu użytkowników social-mediów konstruuje więc swoją cyfrową tożsamość tak, by zaspokoić poczucie niedosytu w prawdziwym życiu. Zbieranie pochwał, choćby tak nieistotnych jak kolejne lajki, potrafi dodać otuchy i stworzyć we własnych oczach wrażenie bycia lepszym od innych.

Kreowany w internecie wizerunek jest jednak bardzo kruchy i niestabilny, bo często składa się niemal wyłącznie z fikcyjnych elementów. Dla ludzkiej psychiki bardzo niebezpieczna jest luka, która może pojawić się między kreowanym obrazem własnego siebie a prawdziwą tożsamością.  

Fałszywy sukces i urojona publiczność

Niekiedy niektórym przestaje zależeć na osiąganiu sukcesów w prawdziwym życiu, dlatego że w mediach społecznościowych znacznie prościej je urzeczywistnić, nie posiadając nawet wielkich talentów. 

Tysiące lajków i komentarzy pod własnymi zdjęciami i materiałami potrafią także wpędzić jednostkę w syndrom tzw. urojonej publiczności. Takiej osobie wydaje się wtedy, że cała uwaga jest skupiona na niej, gdy w rzeczywistości nikt się nią właściwie nie interesuje.

Dlaczego Instagram uzależnia jak narkotyk? Odpowiedź: dopamina

Uzależniamy się nie tylko od fałszywej aprobaty innych, ale także od uczucia, które towarzyszy nam, gdy ktoś pozytywnie reaguje na nasze zdjęcie czy komentarz. Gdy telefon wibruje, by poinformować nas, że ktoś skomentował lub polubił nasz materiał w mózgu wydzielana jest dopamina – związek chemiczny uważany za neuroprzekaźnik przyjemności. Podobna reakcja organizmu występuje wtedy, gdy pijemy alkohol, uprawiamy seks lub zażywamy narkotyki.

Zresztą, sprawdźcie sami. Gdy następnym razem po wrzuceniu do sieci zdjęcia wasz telefon zawibruje, przeanalizujcie dokładnie, co wtedy czujecie. Wiele osób odczuwa w takiej sytuacji nie tylko nagły przypływ energii, szczęścia. Często pojawia się także niepokój, który wynika z faktu, iż nie mamy pojęcia, co za chwilę zobaczymy na ekranie telefonu. 

Nieprzewidywalność potencjalnej liczby reakcji na nasz wpis potęguje uzależnienie. To mechanizm doskonale znany z hazardu. Wrzucając do maszyny pieniądze nie mamy pojęcia, czy gra wzbogaci nas o kilka tysięcy czy zrobi z nas bankrutów. Identycznie doznania występują wtedy, gdy nie mamy pojęcia, jaką reakcję wywoła udostępniony przez nas materiał.

Design inspirowany hazardem

Rozwiązań zaczerpniętych z automatów do gier jest w designie aplikacji znacznie więcej. Powszechna na Facebooku i Instagramie funkcja „pull to refresh” służy do aktualizacji treści, a po jej wybraniu na ekranie wyświetlają się nowe informacje. Polega ona na przeciągnięciu palca po ekranie, tak jak pociąga się wajchę automatu do gier hazardowych. 

Aplikacje w znakomitej większości same aktualizują swoją zawartość, bez konieczności jakichkolwiek działań użytkownika. Po co więc takie rozwiązanie? Celem „pull to refresh” jest stworzenie fałszywego poczucia kontroli.

Aplikacja maksymalnie uzależniająca

To scenariusz stary jak świat. Otwieracie fejsa, żeby napisać do kolegi z pracy, a po 30 minutach przeglądacie zdjęcia słodkich piesków i nie pamiętacie już, po co w ogóle odpalaliście telefon. To nie wasza wina, tylko sytuacja, do której celowo próbują doprowadzić projektanci popularnych  aplikacji. 

Im dłużej korzystamy z danej aplikacji, tym lepiej dla jej właścicieli. Zwiększanie się średniego czas korzystania z danego programu skutkuje często wzrostem akcji danej firmy technologicznej. 

Jej twórcy mogą liczyć także na zwiększone zainteresowanie reklamodawców. Programy projektuje się więc w taki sposób, by były jak najbardziej uzależniające.

Niekończące się scrollowanie

Niezwykle łatwo wpaść w pułapkę tzw. nieskończonego przeglądania (infinite scroll). Zgodnie z nazwą, funkcja umożliwia niekończące się przeglądanie nowych treści, bez konieczności klikania w żadną z informacji. 

O tym, jak bardzo uzależniająca może być ta funkcjonalność mówi jej twórca Aza Raskin. Gdy nasz umysł nie jest w stanie przetworzyć wszystkich docierających do niego bodźców, wpadamy w pułapkę niekończącego się przewijania. Żadnej z pojawiających się informacji nie jesteśmy w stanie wówczas w  pełni zrozumieć i szybko tracimy poczucie czasu. 

Warto uważać także na popularną funkcję autoodtwarzania, zgodnie z którą po obejrzeniu filmu automatycznie wyświetla nam się następny. Mechanizm jest równie uzależniający jak w przypadku nieskończonego przeglądania. 

Po kilkudziesięciu minutach bezmyślnego przeglądania treści często dopada nas znużenie i nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć po co właściwie sięgaliśmy po telefon czy komputer. 

Gdy na ekranie wciąż pojawiają się nowe informacje podświadomie wydaje nam się, że treść strony lub aplikacji nie ma końca. Infinite scrolling i autoodtwarzanie redukują poczucie kontroli użytkownika i utrudniają zaprzestanie przeglądania. 

Decydujące w przerwaniu czytania książki czy korzystania z aplikacji są przede wszystkim bodźce wzrokowe. To dlatego często odkładamy książkę, gdy docieramy do kolejnego rozdziału. Gdy widzimy czytelny graficzny koniec danego wątku lub historii znacznie łatwiej zająć nam się czymś innym. 

W  sytuacji, w której wyświetlane w aplikacji informacje wydają się nie mieć końca jest odwrotnie – oderwanie się od nich staje się niezwykle trudne.

Wykorzystanie ludzkich zmysłów

Nie bez znaczenia są też wykorzystywane w aplikacjach kolory. Ludzkie oko jest szczególnie wrażliwe na ciepłe barwy, zwłaszcza czerwony. To dlatego powiadomienia są wyłącznie w tym kolorze. Gdyby były przykładowo w kolorze czystego błękitu – relaksującym i przynoszącym odprężenie – z pewnością nie zwracałyby takiej uwagi. 

By wykorzystać w pełni potencjał ludzkiego wzroku, wielu twórców aplikacji zdecydowało się na zmianę logotypów, tak by wykorzystać w nich jak najwięcej najcieplejsze barw. Widać to na przykładzie aplikacji Instagram, Airbnb czy Google. 

Fitness dla mózgu – jak chronić się przed uzależniającymi bodźcami?

Uzależniające aplikacje doprowadzają często do tzw. przeładowania informacyjnego, czyli sytuacji, w której czujemy się przytłoczeni nadmiarem wiadomości i nasze zdolności poznawcze znacznie się ograniczają. 

Lista skutków ubocznych jest całkiem pokaźna: problemy z koncentracją, wycieńczenie emocjonalne, pogorszenie pamięci krótkotrwałej, słabsze łączenie faktów czy trudności z oceną wiarygodności. Nie jesteśmy jednak zdani na łaskę algorytmów. Jest kilka sposób na to, by chronić się przed uzależniającymi bodźcami.

Warto zacząć od ograniczenia powiadomień telefonu do tych absolutnie koniecznych. Przeanalizujmy, które informacje są na tyle ważne, by móc przerywać nam spotkanie ze znajomymi czy lekturę książki. 

Warto zaliczyć do nich telefon od żony, ale informacja o tym, że stryj kolegi wujka ciotecznego naszego brata po raz pierwszy od 5 lat udostępnił zdjęcie na Facebooku może zdecydowanie poczekać.

Pomocne są też aplikacje, które pomagają utrzymać uwagę. Nie ma nic gorszego niż strumień powiadomień, gdy w końcu uda nam się skupić na pracy. W sieci bez problemu można znaleźć aplikacje, które po włączeniu – przez określony wcześniej czas – nie pozwolą na uruchomienie rozpraszających stron. Aplikacje o podobnym działaniu są też dostępne na telefon. 

Eksperci polecają też wszelkiego rodzaju ćwiczenia pamięciowe. Może być to zapamiętywanie wierszy, cytatów; gra na instrumencie czy nauka nowego języka.

Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon