W Polsce też będzie „cyfrowy paszport”, którym będą mogli legitymować się ci z Was, którzy zostaną zaszczepieni na COVID-19. Ministerstwo Zdrowia pracuje już nad aplikacją na smartfony, która będzie wyświetlała takie poświadczenie. Czy powinniśmy się bać? Czy to kolejny poziom inwigilacji? Zapowiedź dzielenia ludzi na lepszych i gorszych? A może sposób na szybsze odblokowanie gospodarki?
Podczas konferencji poświęconej kolejnym etapom cyfryzacji polskich urzędów Marek Zagórski, wciąż odpowiadający w rządzie za cyfryzację (choć niedawno zlikwidowano to ministerstwo), powiedział dwa słowa o tym, w jaki sposób będą „oznaczane” osoby, które przyjęły szczepienie na Covid-19 i tym samym są wolne od niektórych restrykcji.
Wygląda na to, że w Polsce również będzie zastosowany tzw. „cyfrowy paszport”. A więc informacja o zaszczepieniu danej osoby będzie wyświetlana przez specjalną aplikację zainstalowaną w naszych smartfonach.
Czytaj też: Ta szczepionka to cud nowoczesnych technologii, po raz pierwszy nie zawiera wirusa, a jedynie jego kod genetyczny
„Cyfrowy paszport”, ale nie w aplikacji StopCovid
Minister Zagórski powiedział, że nie przewiduje, żeby tę funkcję miała pełnić aplikacja StopCovid ProteGO Safe, którą – mimo wysokiego poziomu bezpieczeństwa i prywatności – zainstalowało raptem półtora miliona Polaków. Służy ona do poinformowania, że w ostatnim czasie znaleźliśmy się blisko osoby zakażonej koronawirusem.
Nie będzie rozbudowywana o funkcję cyfrowego paszportu. Dlaczego? Nie wiadomo. Ministerstwo Zdrowia przygotowuje nową aplikację, która jednak nie będzie obowiązkowa. Marek Zagórski powiedział tak:
„Planujemy, że zaświadczenie o wykonanym szczepieniu na COVID-19 będzie mogło być „wpisywane” do wielu różnych aplikacji – m.in. do specjalnej aplikacji, którą przygotowuje obecnie Ministerstwo Zdrowia. Natomiast już teraz mamy praktycznie zakończone prace nad tym, aby zaświadczenie o odbytym szczepieniu mogło być wyświetlane również w aplikacji mObywatel”
Nie wiemy kiedy „cyfrowy paszport” będzie gotowy do wdrożenia, ani jakie dokładnie będzie dawał możliwości. Wiadomo, że rząd chce łagodzić lub znosić niektóre obostrzenia dla osób, które zostały zaszczepione, ale szczegółów jeszcze nie znamy.
Linie lotnicze wskazały drogę
„Nową normalność” pokazują już duże linie lotnicze – Singapore Airlines, Emirates oraz Etihad. Więcej na temat planów tej pierwszej linii lotniczej pisałem obficie na „Subiektywnie o finansach”.
Rozpoczęły one pilotażowo cyfrową weryfikację wyników testów na Covid-19 i informacji o szczepieniach pasażerów. Testy nowego procesu cyfrowej weryfikacji zdrowia są oparte na standardzie „Travel Pass”, opracowanym przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Transportu Lotniczego (IATA).
„Zapewni to klientom możliwość bezpiecznego przechowywania i prezentowania informacji związanych z testami Covid-19, a także ich status szczepień w przyszłości”
– napisał Singapore Airlines w komunikacie. Usługa ta jest na razie oferowana klientom na wybranych trasach. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to będzie tym rozwiązaniem objęta cała siatka połączeń.
Jak to wygląda? Otóż linie lotnicze sporządziły listę klinik medycznych, współpracujących z nimi w miastach „wylotowych”. W tych klinikach każdy nabywca biletu może przetestować się na Covid-19 (nie wiem czy linie lotnicze pokrywają koszt takiego testu), zaś wynik testu będzie „wbijany” do specjalnej aplikacji w smartfonie lub – jeśli ktoś nie będzie chciał mieć aplikacji albo nie ma smartfona – na papierowy dokument.
Samo potwierdzenie wyniku testu ma postać QR kodu. Podobnie, jak przy odprawie prezentujemy pracownikowi linii lotniczej cyfrowy lub papierowy bilet (z QR kodem), tak będziemy też pokazywać QR kod z wynikiem testu.
Czytaj też: Jakie jest ryzyko, że się zakazisz COVID-19 wsiadając do pociągu albo samolotu? I gdzie najlepiej usiąść?
Niektóre amerykańskie stany testują już podobne rozwiązanie. Np. Los Angeles Wallet Pass County pozwala ludziom, którzy otrzymali szczepionkę na COVID-19 „załadować” dowód zaszczepienia do Apple Wallet (czyli aplikacji na iPhonie, która zwykle jest używana do przechowawania biletów na różne wydarzenia albo wejściówek do samolotu), albo do Google Wallet.
Zaszczepiona osoba dostaje na smartfona, którego numer podała podczas szczepienia, SMS-a z linkiem, który zawiera wszystkie niezbędne informacje. Z linka można także pobrać plik PDF, przetransferować go do komputera, wydrukować oraz używać jako „papierowego paszportu”.
Czytaj też: VPN, czyli jak bezpiecznie surfować w sieci? Jakie możliwości daje porządny VPN? Warto przeczytać!
Mnóstwo pytań o „cyfrowy paszport” po polsku
Czy taka przyszłość czeka polskich obywateli? Jest w tej sprawie mnóstwo pytań, na które do tej pory nie poznaliśmy odpowiedzi. Nie wiemy na przykład w jaki sposób będą wyświetlane informacje o szczepieniu.
Czy będzie to QR kod zawierający informacje identyfikujące posiadacza „cyfrowego zaświadczenia”, czy też jedynie pisemna informacja o fakcie, że dana osoba tego a tego dnia tutaj i tutaj została zaszczepiona i że numer identyfikacyjny tego szczepienia jest taki i taki.
Nie wiemy też czy do aplikacji będzie się wbijało tylko szczepienie, czy też będzie można umieścić w niej również negatywny wynik testu na COVID-19 (ten ostatni, z oczywistych względów, byłby „ważny” np. przez 48 godzin).
Gdyby system działał poprzez wyświetlanie QR kodów to od razu rodzi się kolejne pytanie: gdzie będzie można takiego QR kodu użyć? Komu go wyświetlić? Gdzie będą czytniki pozwalające odczytać informacje z QR kodu? Czy to będzie otwarty ekosystem, czy też będzie zamknięty i kontrolowany przez władzę katalog użycia tych kodów?
A więc: czy będzie tak, że restaurator będzie mógł postawić przed knajpą kelnera z czytnikiem QR kodów i wpuszczać wszystkich, którzy mają wbite szczepienie? Czy hotelarz będzie mógł bez ograniczeń obsłużyć posiadacza QR kodu, o ile czytnik w recepcji potwierdzi, że gość jest „czysty”? Czy z QR kodem będzie można – hipotetycznie – wejść do kina, do teatru, na mecz piłkarski, czy na koncert?
Kolejna rządowa aplikacja. Czy trzeba się bać?
Kolejny katalog pytań dotyczy kwestii bezpieczeństwa. Nie tylko chodzi o możliwość „kopiowania”, czy „klonowania” cyfrowego poświadczenia, które będzie przecież miało wymierną wartość rynkową. Chodzi też o kwestie związane z inwigilacją.
Pamiętamy, jak gigantyczną kompromitacją zakończył się pierwszy debiut aplikacji ProteGO Safe. Pojawiły się zarzuty, że aplikacja ingeruje w naszą prywatność i przekazuje jakieś dane na centralne serwery rządowe.
Co prawda druga wersja aplikacji, już pod nazwą StopCovid ProteGO Safe była wolna od tych wad, ale jej reputacja została zniszczona na zawsze (nota bene niewykluczone, że właśnie dlatego rząd rzeźbi teraz nową aplikację).
Bardzo ciekawe będzie to, jakie uprawnienia przyzna sobie aplikacja Ministerstwa Zdrowia, do której będziemy wbijali nasze cyfrowe poświadczenie szczepienia. Być może będzie to bez większego znaczenia, bo z zapowiedzi ministra Zagórskiego wynika, że „cyfrowy paszport” będzie można wbić także do innych aplikacji (których? nie wiadomo).
To wszystko są pytania, które zdefiniują sukces lub porażkę kolejnego pomysłu speców od cyfryzacji. Są dwie ogromne szanse związane z tym pomysłem i jedno – równie ogromne – zagrożenie.
Czytaj też: Jakie są jeszcze pomysły na „cyfrowy paszport”? Zapraszam do poczytania felietonu na temat innych koncepcji weryfikowania naszego zdrowia przez prywatnych usługodawców.
Czytaj również: Czy walcząc z Covid-19 musimy poświęcić naszą prywatność? Zapraszam do poczytania bardzo ciekawej rozmowy z Katarzyną Szymielewicz z fundacji Panoptykon. A także do posłuchania jej w wersji podcastowej.
„Cyfrowy paszport” to tlen dla gospodarki?
Pierwsza szansa to możliwość szybszego otwarcia gospodarki, o ile „cyfrowy paszport” działałby w otwartym ekosystemie. To jest możliwe. W aplikacji mObywatel już dziś jest funkcja „okazywania” oraz „odczytywania” cyfrowej wersji dowodu rejestracyjnego, czy prawa jazdy.
Po dodaniu do mObywatela „cyfrowego paszportu” można byłoby dopuścić do odczytywania go firmy komercyjne – hotelarzy, restauratorów, kolejarzy, właścicieli kin (dziś mObywatel jest honorowany m.in. w placówkach PZU).
Czytaj więcej o nowych funkcjach mObywatel: Wychodząc z domu możesz już nie brać ze sobą portfela, ani dokumentów. Wystarczy smartfon
Czytaj też: Próbowałem przeżyć kilka dni bez plastikowego dowodu osobistego. To było wyzwanie!
O nowych możliwościach aplikacji mObywatel oraz o tym, jak ją ściągnąć na swojego smartfona i jak się w niej zweryfikować – pisałem również bardziej poradnikowo na Homodigital.pl. Zapraszam do lektury i do wypróbowania aplikacji mObywatel.
Otwarty ekosystem mógłby być wielką zaletą w sytuacji, gdy program szczepień kuleje i są coraz mniejsze szanse na to, że uda sie szybko odblokować gospodarkę. Gdyby wszystkie branże mogły obsługiwać choćby kilkumilionową rzeszę osób posiadających „cyfrowy paszport” – być może niektóre firmy zdołałyby uniknąć bankructwa.
Druga wielka szansa to możliwość upowszechnienia w Polsce QR kodów jako sposobu cyfrowej komunikacji. W Azji większość płatności odbywa się poprzez QR kody.
To, co w Polsce się nie przyjęło, czyli umieszczanie na plakatach i reklamach QR kodów prowadzących do strony, na której można od razu kupić poprzez smartfona reklamowany towar, w Azji jest normą.
Inwestycja w czytniki QR kodów nie jest droga, a ich upowszechnienie mogłoby dać kopa hybrydowym zakupom, czyli przechodzącym łagodnie między światem realnym, a wirtualnym.
QR kod jako „wejściówka”? Oby nie skończyło się „modelem chińskim”
A zagrożenie? Cóż, nie da się ukryć, że „cyfrowy paszport” oznacza dyskryminację tych, którzy jeszcze nie mogli się zaszczepić, albo nigdy nie będą mieli tej możliwości (np. z powodu jakiejś choroby). To jest pytanie: czy zrezygnować z możliwości otwarcia gospodarki, by nie dzielić ludzi na „lepszych” i „gorszych”, czy też postawić na pierwszym miejscu sprawy ekonomiczne.
Ale jest coś znacznie gorszego. Wprowadzenie zasady, że na podstawie jakiegoś cyfrowego poświadczenia gdzieś będziemy mogli wejść, a gdzieś indziej nie, rodzi ryzyko, że rząd – który w większym lub mniejszym stopniu będzie miał wpływ na wydawanie tych poświadczeń – uzyska nowy instrument wpływania na wolności i prawa obywateli.
Na końcu tej całej „zabawy” jest model chiński, gdzie aplikacja tego typu jest obowiązkowa, zaś rząd posiada możliwość ograniczenia konkretnemu użytkownikowi – właśnie w oparciu o system QR kodów – dostępu do całej infrastruktury miejskiej. Czyli np. mając „zły” QR kod nie wyjdziemy z osiedla, nie wejdziemy do metra, nie mówiąc już o wsiadaniu do pociągu, czy samolotu.
Oczywiście nie ma na razie podstaw, by rozpatrywać taki scenariusz nad Wisłą, ale nie da się ukryć, że system „wejściówek” na QR kod może mieć ciemne strony.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Kibicujecie Ministerstwu Zdrowia i nie możecie się już doczekać cyfrowych paszportów? A może zamierzacie bojkotować ten system i nie będziecie używać żadnych QR kodów nawet po przyjęciu szczepionki? Zapraszam do komentowania.
ilustracja tytułowa: Inkredo Designer
Kalkulator szczepień wskazł, że w wariancie optymistycznym będe zaszczepiony w lato roku 2022 (a jak będę miał pecha to w dopiero 2024) czyli przez cały ten czas będę obywatelem drugiej kategorii. No brawo.
Współczuję, ale na pocieszenie napiszę, że u mnie nie lepiej
Mam dokładnie tak samo. I tak samo mocno mieszane uczucia.
Pocieszam się tylko, że wyliczenia oparte są na obecnej prędkości szczepień, a ta być może wzrośnie. Bo zmaleć to chyba bardziej już nie może :-/
Ja po prostu poproszę o wpis do żółtej książeczki szczepień.
W roku 2024 kiedy przyjdzie ma kolej.
To prawdopodobnie nie przekracza możliwości rządu 😉
Używam KaiOS. Znając rząd nie zostaną uwzględnione inne systemy na urządzeniach mobilnych niż Android i (może) Apple iOS. Czy to już podstawa do skargi na Państwo Polskie do UE o dyskryminację cyfrową lub innych kroków prawnych?