Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
25 sierpnia 2021

Jestem interaktywna i ty też możesz! Wywiad z Olą Gościniak

Rozkręciła biznes oparty na produktach cyfrowych. Łącząc pasję z umiejętnościami technologicznymi, uciekła ze standardowej ścieżki pracy w IT i znalazła sposób na siebie. Zaczynała od tworzenia stron w Wordpressie, a teraz sprzedaje szkolenia, prowadzeni grupy na Facebooku i zmienia życie innych kobiet na lepsze. Jak to robi? I jak godzi prowadzenie własnej firmy z macierzyństwem? O tym rozmawiamy z Olą Gościniak, znaną lepiej jako Jestem Interaktywna!

Interaktywna i fenomenalna — Ola Gościniak to kobieta, która rozkręciła biznes oparty na produktach cyfrowych. Łącząc pasję z umiejętnościami technologicznymi, uciekła ze standardowej ścieżki pracy w IT i znalazła sposób na siebie. Zaczynała od tworzenia stron w CMS WordPress, a teraz sprzedaje szkolenia, prowadzeni grupy na Facebooku i zmienia życie innych kobiet na lepsze. Jak to robi? I jak godzi prowadzenie własnej firmy z macierzyństwem? O tym rozmawiamy z Olą Gościniak, znaną lepiej jako Jestem Interaktywna!

Sylwia Błach: Branża IT nie jest łatwa, zwłaszcza dla kobiet, ale potrafi przynieść wiele satysfakcji. Jak u ciebie zaczęła się przygoda z programowaniem?

Ola Gościniak: Najpierw były studia — inżynierskie, a potem magisterskie z informatyki na Politechnice Poznańskiej. Na dwieście osób zaczynało sześć dziewczyn i każda z nas została przydzielona do innej grupy. Z automatu otrzymałyśmy role starościn… To było dawno temu, ale doświadczałam podwójnych standardów: regularnie wykładowcy witali nas słowami „panowie”, a i zdarzało się, że wymagania, które nam stawiano, były wyższe niż kolegom z roku. Jednak nie żałuję tego czasu — studia dały mi wiele wiedzy o tym, kim chcę być i co robić ze swoim życiem. Miałam możliwość spróbowania różnych gałęzi informatyki, także w czasie studiów zaczęłam pracę w IT. Byłam frontendowcem, backendowcem, testowałam różne kierunki rozwoju. Pokazały mi, że nie chcę być typową programistką siedzącą w korporacji. 

Sądzisz, że studia są w ogóle potrzebne, by wejść do branży IT? Teraz popularne są bootcampy programistyczne, które trwają 3 miesiące, a nie 5 lat…

Branża IT to bardzo szerokie pojęcie. Można programować, tworzyć strony www, zarządzać zespołem… Nie w każdej z tych ról studia są potrzebne. W większości firm pracodawcy patrzą na umiejętności, choć oczywiście niektórzy patrzą na „papierek”. Czasami dyplom gwarantuje wyższą pensję. W mojej działalności — pracy w WordPressie — studia nie były mi potrzebne, ale nie żałuję, że na nich byłam. Uważam, że studia są fajne, bo jak idziemy na nie, mając te 19 lat, nie wiemy, co chcemy osiągnąć. One dają nam przekrój możliwości, pozwalają spróbować się w różnych dziedzinach. Ale z drugiej strony kursy czy bootcampy są szybsze i konkretniejsze. Jeśli wiemy, co nas interesuje, mamy pomysł i motywację do samorozwoju, są dobrą opcją.

W jakich językach pracowałaś na początku swojej kariery?

Działałam dużo w C#. W trakcie studiów, w ramach pracy inżynierskiej, brałam udział w projekcie przyuczelnianym Eskulap. Efekty mojej pracy prawdopodobnie do tej pory funkcjonują na produkcji w Wielkopolskim Centrum Onkologicznym. 

Z czasem zrozumiałam, że nie podoba mi się to. Męczyły mnie “projekty-kolubryny”, dlatego na studiach magisterskich zrezygnowałam z tego projektu i zaczęłam szukać swojej ścieżki gdzie indziej. Wtedy zaczęła się moja przygoda ze stronami internetowymi. Zatrudniłam się w firmie, w której pracowałam w CMSie, czyli systemie zarządzania treścią. To taka aplikacja, dzięki której z łatwością można tworzyć strony www, podmieniać treści itd. Teraz pracuję w CMS WordPress, ale tamten CMS był dedykowany, czyli napisany w C# specjalnie pod konkretną firmę. Tworzyliśmy w nim własne sklepy, strony www i byłam zachwycona, że projekty trwają najwyżej kilka miesięcy! To było coś dla mnie!

A po studiach?

A po studiach zrobiłam sobie kilka miesięcy przerwy. Pracowałam w różnych firmach i wiedziałam, że tworzenie stron www mi się podoba, ale nie lubiłam pracować dla innych. Czułam, że to zabija moją kreatywność. I wtedy wpadłam na pomysł założenia własnej działalności!

To był rok 2012. Nie znałam jeszcze WordPressa, napisałam własnego CMSa w C# i tworzyłam strony www dla klientów. To było świetne doświadczenie, bo poznawałam potrzeby klientów, odkrywałam, co im się przydaje, a co nie. 

Wady? Strony na własnym systemie zarządzania treścią są bardzo drogie i pracochłonne. Najgorzej było, gdy klient wracał po kilku miesiącach, potrzebując w teorii prostej poprawki. W praktyce oznaczało to na przykład przebudowanie całej bazy danych. Wtedy właśnie odkryłam CMS WordPress i spytałam samej siebie: dlaczego wymyślałam koło na nowo?

Dlaczego CMS WordPress jest lepszy od dedykowanego CMSa?

Nie zawsze jest lepszy, ale dla moich klientów był. Strona postawiona na CMS WordPress jest zdecydowanie tańsza, a dla osób ją oglądających zwykle nie ma różnicy, na czym strona stoi. Ponadto w WordPressie dużo łatwiej nanosi się poprawki. WordPress pozwala na łatwe „wyklikiwanie” stron, ale pracując nad stronami w WordPressie, też zdarzało mi się kodować. Tworzyłam własne motywy, wdrażałam layouty. Jednak większość klientów, widząc różnicę w cenie pomiędzy rozwiązaniem dedykowanym, a WordPressem — decydowało się na WordPress.

Jakiego rzędu to są różnice?

Ciężko powiedzieć jednoznacznie, bo każdy projekt jest inny. Ale strona postawiona na CMS WordPress korzysta często z gotowych motywów, dedykowanych wtyczek, wiele elementów jest mniej czasochłonnych. Natomiast kodując stronę od zera, zatrudniałam grafika, który musiał dokładnie rozrysować każdy element, nawet takie drobiazgi jak wygląd menu rozwijalnego czy jakieś tabelki. Potem musiałam wycinać te grafiki w Photoshopie, a następnie kodować w PHP, sporo pracować w CSS. To jest ogrom pracy i czasu, więc różnica zawsze wynosiła kilka tysięcy.

Opowiem ci anegdotę: Magda Paciorek, znana specjalistka od WordPress, zrobiła kiedyś prezentację na konferencji Wordcamp. Podszyła się pod małą firmę i wysłała do wszystkich uczestników konferencji zapytanie ofertowe. Potem, w trakcie prezentacji, podzieliła się z nami wynikami. To było śmieszne i jednocześnie przerażające, gdy potem widzieliśmy nasze wyceny na ekranie… Ja byłam najdroższa w grupie freelancerów (śmiech). Ceny agencji oczywiście były wyższe, ale oni zatrudniają pracowników i często robią strony masowo. Ja zawsze stawiałam na jakość.

Ta jakość potrafi być zgubna, gdy chcesz zarabiać…

I tak narodził się pomysł na moje produkty cyfrowe: kursy wideo i e-booki będące kompendiami wiedzy z CMS WordPress, pozycjonowania, tworzenia stron i tak dalej. Miesięcznie byłam w stanie zrealizować tylko kilka projektów, każda współpraca z klientem trwała, czasami też brałam na siebie projekty charytatywne dla fundacji, gdy wiedziałam, że ich na mnie nie stać. Dostawałam też wiele wiadomości, miałam już wtedy swoją społeczność w Internecie. Kobiety otwierające małe biznesy: piekarnie, rękodzieło, chciały mieć swoje miejsce w sieci, ale nie było ich na nie stać. Chciały się rozwijać, ale nie wiedziały, od czego zacząć. I wtedy pojawił się pomysł na bloga i pierwszy produkt cyfrowy — e-book: „Jak stworzyć stronę www?”. To był strzał w dziesiątkę!

Twój produkt był odpowiedzią na potrzebę klientów.

Dokładnie. To bardzo ważne w tworzeniu produktów cyfrowych, byśmy wiedziały, dla kogo tworzymy. Każdy z moich produktów wynikał z potrzeb odbiorców, dlatego najpierw był e-book, potem kursy. Zdecydowałam się też na produkty fizyczne — książkę o tworzeniu stron www, a wkrótce wychodzi mój planner połączony z książką.

Masz też grupę na Facebooku…

Tak, założyłam ją razem z blogiem. Grupa „Jesteśmy Interaktywne WWW WordPress SEO GA” w tym momencie ma 12 tysięcy członków i żyje własnym życiem, ale na początku była dla mnie największą dźwignią marketingową. Odpowiadałam tam na pytania dotyczące WordPress, promowałam produkty i pomagałam kobietom stworzyć wizytówkę własnego biznesu online. W tym czasie prowadziłam też bloga i szkolenia, także stacjonarne i to wszystko marketingowo się nakręciło. Jestem dumna z tej grupy, ponieważ jest teraz takim „samograjem” – ludzie pomagają sobie, odpowiadają, nie ma spamu. Grupa nie ma włączonej moderacji, ale każdy, kto chce dołączyć, musi odpowiedzieć na pytania. To działa.

Od tej pory pracujesz na swoim, stajesz się coraz bardziej rozpoznawalna… I, jak opowiadałaś na swoich Instastories, pracujesz zaledwie kilka godzin dziennie, łącząc własną firmę z macierzyństwem. Jak ty to ogarniasz?

Praca na swoim ma ten plus, że mogę dostosować czas pracy do własnych potrzeb. Nienawidziłam pracy na etacie, potrafię pracować maksymalnie sześć godzin dziennie i potem jestem wykończona. A gdy pojawiła się Agusia, wiedziałam, że chcę być pełnoetatową mamą. Musiałam jakoś to pogodzić.

Dopóki Agusia była mała i często spała, mogłam pozwolić sobie na regularny tryb pracy… Ale wiadomo — wraz z rozwojem dziecka to się zmienia. Mniejsza liczba drzemek, większa potrzeba uwagi doprowadziły do tego, że mogłam pracować godzinę dziennie. Mój mąż zajmował się małą, ja siadałam do obowiązków, a po godzinie przejmowałam dziecko i Krzysztof szedł do pracy. Na szczęście teraz mamy opiekunkę i stopniowo wracam do sześciogodzinnego dnia pracy.

A jak to wygląda od strony technicznej? Pracuję w blokach. Od 8 do 10, potem od 11 do 12 i tak dalej. Zwykle wykonuję jedno zadanie, a potem muszę ochłonąć — odejść od komputera, przespacerować się. To pomaga mi zachować świeży umysł i utrzymać wysoki poziom kreatywności. Łączenie własnej firmy z macierzyństwem to nieustanne żonglowanie czasem, ale nie wyobrażam sobie innego życia.

A czym dokładnie się zajmujesz? Działasz w mediach społecznościowych, ogarniasz swoje produkty cyfrowe, a pewnie i tak, jak wiele osób działających w Internecie, czasem usłyszysz, że to nie jest „prawdziwa praca”?

Wszystko zależy od etapu, na jakim jestem, moja praca potrafi być bardzo różnorodna. Gdy tworzę e-booka, to przygotowuję nie tylko treść, ale też robię okładkę, skład, stronę sprzedażową, zajmuję się marketingiem, tworzę grafiki… Wiesz, jestem też po podyplomówce z grafiki. Gdy inni po studiach szukali dobrze płatnej pracy, ja rozwijałam się, dalej pracując za grosze. Bardzo lubię tworzyć grafiki. 

Poza tym nieustannie rozwijam swoją stronę, mam też grupy kursantów, którym udzielam konsultacji. Przygotowanie się do konsultacji pochłania czas. Dużo rzeczy, o których z nimi rozmawiam, muszę sama przetestować w WordPressie, by zagwarantować najlepsze rozwiązanie.

I nadal jestem programistką: rozwijam wtyczki, przygotowuję integrację z różnymi narzędziami. 

Nagrywasz też szkolenia.

OG: Tak, nagrywam szkolenia, nie tylko z CMS WordPress. Ponadto pamiętam o tym, że technologia idzie do przodu. Ostatnio na przykład musiałam od nowa nagrać cały kurs WordPressa, ponieważ WordPress tak szybko się rozwija, że wszystkie informacje musiałam pokazać od nowa. Ponadto każdy mój kurs ma transkrypcję, dbam o dostępność dla osób z niepełnosprawnościami. Na szczęście w tych zadaniach odciążają mnie moi pracownicy. Zatrudniam wirtualne asystentki, księgową… 

A ile zarabiasz na swoich działaniach? Pamiętam, jak na Instagramie opowiadałaś o 70 tysiącach przychodu w miesiącu.

Tak, to był kwiecień, mam wtedy urodziny. Zawsze organizuję promocję: tyle procent zniżki, ile mam lat. To była największa kwota, jaką do tej pory miesięcznie osiągnęłam! Ale pamiętajmy, że to nie jest tak, że wszystko to wpada do mojego portfela. Pracując na swoim, muszę opłacać pracowników i podatki. Mam wysokie koszty. I też nie każdy miesiąc tak wygląda. Kwiecień był wspaniały, wiosna była bardzo pracowita, dlatego potrzebowałam przerwy. Odpuściłam w czerwcu i lipcu, więc zarabiałam zdecydowanie mniej.

Zawsze chciałaś tyle zarabiać?

Nie! Pochodzę tak jak ty z Witkowa. To mała miejscowość. Moja mama jest nauczycielką. Wtedy sądziłam, że jak po studiach zarabia się 3 tysiące, to się jest bardzo bogatym. Do tej pory czasem nie wierzę, że mam swój biznes i odnoszę takie finansowe sukcesy, sprzedając produkty cyfrowe.

Mam nadzieję, że twoja historia zainspiruje kolejne osoby do rozwoju w tym kierunku. A gdybyś miała krótko podsumować, w jakim kierunku warto iść, myśląc o swoim pierwszym produkcie w sieci?

OG: Postawiłabym na e-booki. Są najtańsze, można je złożyć samodzielnie, na przykład w Wordzie i Canvie. I zaczynam też dostrzegać duży potencjał w platformach subskrypcyjnych. Zawsze jednak podstawą jest słuchać potrzeb rynku, a jeśli nie wiemy, czego potrzebują nasi odbiorcy — po prostu ich spytajmy.

Myślisz o własnej firmie? Chcesz spróbować sił w produktach cyfrowych? Przeczytaj nasz poradnik „Jak zarabiać online? Stwórz swój pierwszy produkt cyfrowy!” i przetestuj narzędzia, które Ola poleca:

Asana — do zarządzania zadaniami

Photoshop, Illustrator, Adobe Design, Canva — do grafiki komputerowej, rastrowej i wektorowej, tworzenia banerów, grafik promocyjnych itd.

FastStone Image View — proste i szybkie narzędzie do optymalizacji zdjęć do Internetu.

Audacity — montaż audio.

Loom — do nagrywania pulpitu i swoich działań.

HitFilmStudio — montaż wideo.

IFirma — zarządzanie fakturami i wydatkami.

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon