Założył ją człowiek, który dorobił się na sprzedawaniu pornografii. W ciągu 20 lat zgromadziła na swoich „stronach” ponad 55 mln artykułów w 300 językach, w tym ponad 1,5 mln haseł w języku polskim. To Wikipedia! Pierwszy ratunek w dyskusjach i przekleństwo akademików. Dziś o tym fenomenalnym projekcie rozmawiam z prof. Dariuszem Jemielniakiem z Akademii Leona Koźmińskiego, członkiem rady powierniczej Wikimedia Foundation.
Dziś Wikipedia jest nie tylko pierwszym źródłem wiedzy, ale także wzorem działalności w Internecie. Zarządzana przez społeczność, faktycznie walcząca z fake-newsami, z wielkim, pozytywnym wpływem na świat, zmieniająca dyskursy naukowe.
Ciekawe, że twórca Wikipedii Jimmy Wales nie był informatykiem. Nie był też specjalistą od technologii i innowacji. Mając do czynienia z treściami generowanymi przez użytkowników zwrócił uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze zauważył rosnące znaczenie możliwości oferowanych przez masowe uczestnictwo, zauważył siłę sieci komputerowych do realizacji dużych, wspólnych projektów. Po drugie, dostrzegał możliwości wymiany idei w ramach społeczności. To od tych refleksji zaczęła się historia Wikipedii i czas do nich wrócić, myśląc o naprawie Internetu.
***
Rafał Pikuła, Homodigital.pl: zacznijmy od tego, że jest Pan członkiem Rady Powierniczej Wikimedia Foundation od pięciu lat? Jak wyglądała pana działalność z perspektywy ostatnich lat?
Prof. Dariusz Jemielniak: Bycie członkiem Rady Powierniczej, jak każdej innej rady nadzorczej, oznacza przede wszystkim tzw. „fire&hire”, czyli mianowanie i zwalnianie prezesa, a także wyznaczanie kierunków strategicznych, sprawowanie nadzoru korporacyjnego. Tak to można ująć w skrócie.
Wikipedia stała się dla rzeszy ludzi na całym świecie pierwszym źródłem wiedzy. Jakie perspektywy rysują się Twoim zdaniem przed Wikipedią? Jak będzie wyglądała przyszłość Wikipedii w epoce fake-newsów?
To jest w ogóle mój temat badawczy, ponieważ ja zajmuję się badaniem dezinformacji w Internecie. Muszę powiedzieć, że w walce z fake-newsami Wikipedia radzi sobie znakomicie, szczególnie w porównaniu z takimi serwisami jak Facebook, YouTube czy Twitter, których budżety są stukrotnie większe. Na czym polega sukces Wikipedii? Na zaufaniu społecznym, na aktywizmie oddolnym, na ludziach, którzy chcą tworzyć Wikipedię, widzą sens i cel tej działalności.
Można powiedzieć, że Facebook powinien się uczyć od Wikipedii jak walczyć z fake-newsami i dezinformacją?
Członkowie ruchu Wikimedia sami tworzą regulacje, zasady działania. Tutaj to naprawdę użytkownicy mają głos. Zupełnie inna sytuacja jest w Facebooku, czy Twitterze, gdzie liczy się głos akcjonariuszy. Im nie zależy na tym, żeby włożyć porządne pieniądze w systemy weryfikacji. Co się stanie, gdy zablokują Pana na Facebooku i YouTube? Nie ma Pan możliwości odwołania, nie wie Pan dlaczego Pana odwołali? Jakiś anonim podjął decyzję. W przypadku zawieszenia konta na Wikipedii wie Pan, kto podjął taką decyzję, dlaczego i jak można się od niej odwołać.
Czy można taki sposób radzenia sobie z fake-newsami przenieść do Facebooka, czy Twittera, która – nie ma co ukrywać – na gwałt potrzebują takich rozwiązań?
Nie tylko można, co trzeba! To znacznie skuteczniejsze rozwiązanie, kiedy zaangażowani użytkownicy i użytkowniczki podejmują decyzję, co jest wykroczeniem, a co nie jest. To bezpieczniejsze rozwiązanie. Facebook nie chce tego, bo to jest sprzeczne z jego interesem. Fałszywa wiadomość może wygenerować większy ruch, więcej interakcji, a o to serwisom społecznościowym chodzi. One mają żywotny interes w tym, żeby propagować informacje nośne, viralowe, niekoniecznie prawdziwe. Oddanie władzy społeczności sprawiłoby, że to właśnie ona chciałaby rządzić, mieć własne zdanie i tak dalej.
Czyli wątpi pan w przemianę Facebooka na wzór Wikipedii?
Nie wierzę, żeby tak się stało. Prędzej dojdzie do zewnętrznej interwencji. Albo państwa same uregulują działalność mediów społecznościowych, albo zajmą się tym ponadnarodowe instytucje. Na przykład Unia Europejska pracuje już na takimi regulacjami. Chodzi o Digital Services Act (kodeks usług cyfrowych) oraz towarzyszący mu Digital Market Act (prawo o rynku cyfrowym). Być może wtedy giganci cyfrowi utworzą jakieś komisje, czy gremia zajmujące się wiarygodnością treści, ale wątpię, by było to tak skuteczne jak w przypadku Wikipedii.
Problemem jest model biznesowy, jaki wybrali cyfrowi giganci. Zupełnie inaczej jest z Wikipedią, bo tutaj mamy amatorów, którzy działają pro bono. Ta amatorszczyzna ma jednak swoje minusy. Historia Wikipedii to też historia wielkich błędów. W latach 2004-2006 działała na niej grupa osób nazywająca się Armią Batuty. Ludzie ci zdołali stworzyć hasło opisujące fikcyjną postać Henryka Batuty, który przez piętnaście miesięcy żył własnym życiem na łamach encyklopedii. Miał on być jednym z głównych działaczy Komunistycznej Partii Polski, współzałożycielem Związku Patriotów Polskich i „jedynym polskim akcentem” w twórczości Ernesta Hemingwaya.
Takich przypadków jednak nie ma wiele. Niemniej historia z Henrykiem Batutą jest ciekawa – tutaj na rzecz uwiarygodnienia wpisu działało to, że na warszawskim Służewie jest ulica Batuty (tak naprawdę chodzi o pałeczkę używaną przez dyrygenta; na Służewie jest ciąg ulic muzycznych). Ale zastanówmy się – przecież nikt nie szukał informacji o jakimś Henryku Batucie!
Owszem, na Wikipedii da się wprowadzić takie hasło, ale taka ingerencja jest możliwa w przypadku mało znaczącego hasła. Im hasło jest ważniejsze, popularniejsze, tym większa kontrola. W mediach społecznościowych wygląda to inaczej: fałszowane są najczęściej pojęcia najpopularniejsze, wokół najbardziej znanych zjawisk jest najwięcej fake-newsów.
Dziś już nikt nie dyskutuje, czy Wikipedia jest rzetelnym źródłem informacji. To już w 2005 roku zostało rozstrzygnięte. Wówczas w prestiżowym czasopiśmie Nature pojawiało się badanie porównujące wiarygodność Britannicy i Wikipedii. Okazało się, że obie encyklopedie idą „łeb w łeb”. Dziś Britannicy nie ma, a Wikipedia się rozwija i jest pierwszym źródłem wiedzy dla ludzi z całego świata. To ogromna demokratyzacja wiedzy! Dlatego Wikipedia jest tak ważna.
Zaryzykowałbym twierdzeniem, że każda osoba, która ma dostęp do sieci, choć raz odwiedziła Wikipedię.
Tak, to chyba jedyna strona, która łączy wszystkich internautów. Tej siły nie ma nawet Facebook czy Google. O znaczeniu Wikipedii świadczy to, że w zeszłym miesiącu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) poinformowała, że będzie odsyłać do Wikipedii w razie pytań o epidemię. Do korzystania z Wikipedii zachęca też m.in. Amerykańskie Towarzystwo Socjologiczne. Opublikowano niedawno badania pokazujące, że studenci, którzy ucząc się do egzaminów korzystali z Wikipedii i innych źródeł, mieli lepsze wyniki niż ci, którzy nie posiłkowali się wiedzą z Wikipedii.
Oczekiwania wobec Wikipedii są ogromne, ale świat akademicki wciąż patrzy sceptycznie na ten projekt.
W liceum spotkałem się z twierdzeniem, że wypracowania trzeba pisać ręcznie, nie za pomocą komputera. Kazano nam pisać ręcznie dla samej idei pisania ręcznego. Podobnie jest z Wikipedią. Zdarzały się i wciąż zdarzają się – choć coraz rzadziej – że Wikipedia jest traktowana jako pseudo encyklopedia przez kadrę akademicką. Wynika to raczej ze strachu środowiska niż samej Wikipedii. W świecie nauki i świecie akademickim nastąpiła prawdziwa rewolucja hierarchii źródeł. Od średniowiecza obowiązywała zasada, że głos z katedry jest głosem rozstrzygającym. Dziś wiemy, że informacje można weryfikować inaczej. Akademicy czują, że tracą autorytet, stąd właśnie sprzeciw wobec Wikipedii, którą utożsamia się często z całym Internetem, w którym faktycznie pełno jest błędów.
Dziś hasła na Wikipedii mają dużo większą publikę niż jakakolwiek praca naukowa. Badaczom powinno więc zależeć, żeby znaleźli się na Wikipedii.
Tak, Wikipedia to świetne narzędzie do promocji badań i dokonań naukowych. Nie jest tak, że Wikipedia zastąpi naukowców – jej siłą jest to, że wiele osób, specjalistów w wąskiej dziedzinie pracuje nad hasłem. Ale specjaliści wciąż będą potrzebni.
Skoro Wikipedia jest tak ważna, jest pierwszym źródłem, to może być bardziej narażona na ataki propagandowe i próby pisania historii na nowo?
Tak jak już mówiłem: siłą Wikipedii jest to co jest słabością mediów społecznościowych. Im dana ingerencja jest poważniejsza, bym szybciej jest naprawiania. Jeżeli ktoś manipuluje hasłem, które jest popularne, to szybko społeczność to zauważy. Taki mechanizm weryfikacji i walki z propagandą, fake-newsami jest najskuteczniejszy. Siła tkwi w użytkownikach.
„studenci, którzy ucząc się do egzaminów korzystali z Wikipedii i innych źródeł, mieli lepsze wyniki niż ci, którzy się posiłkowali się wiedzą z Wikipedii” – to zdanie chyba wymaga korekty.
Pozdrowienia!
Tak, dziękuję za bystre oko 🙂 Autor