Gdy we wrześniu należąca do Elona Muska firma Neuralink ogłosiła rozpoczęcie rekrutacji do badania klinicznego PRIME, najnowszego interfejsu mózg-komputer (BCI), światy medycyny i technologii wstrzymały oddech. Smaczku temu wydarzeniu dodaje fakt, że do badania PRIME zostaną przyjęte wyłącznie osoby z niepełnosprawnościami, z porażeniem czterokończynowym.
Musk, znany z pogardliwego odnoszenia się do tej części społeczeństwa, którą uzna za gorszą (wystarczy wspomnieć moment przejęcia Twittera i żałosny żart polegający na wniesieniu do siedziby firmy w dniu przejęcia kontroli nad nią zlewozmywaka albo aferę, gdy Elon wyśmiewał pracownika z niepełnosprawnością), teraz szuka wśród niej chętnych do eksperymentów polegających na ingerencji w mózg.
Z jednej strony oferta od Neuralink jest niezwykle kusząca – na początku implant ma umożliwić sterowanie komputerem za pomocą mózgu, ale ostatecznie też – rozwinąć umiejętności człowieka (Musk pół-żartem, pół-serio wspomniał o przywoływaniu Tesli myślami). Dla osób trwale sparaliżowanych, możliwość sterowania myślami wózkiem, porozumiewania się z otoczeniem za pomocą awatarów, a może nawet uruchomienie tych mięśni, które nie działają, brzmi jak spełnienie marzeń. Wiemy jednak, że gdy miliarderzy biorą się za – dosłownie! – grzebanie w naszych głowach, musimy zaprzęgnąć do działania nie tylko inżynierów, ale – etyków, filozofów, może też psychologów.
Jak to się zaczęło?
Czy o Neuralink byłoby równie głośno, gdyby u sterów firmy nie zasiadał kontrowersyjny milioner? Ciężko powiedzieć, ponieważ zdaniem wielu naukowców to, co zaprezentował Elon Musk, nie jest aż tak innowacyjne, jak brzmi marketingowo.
Badania dotyczące aktywności mózgu zaczęły się już w 1924 roku, gdy Hans Berger odkrył elektroencefalografie – popularnie znaną jako badanie EEG. Sto lat temu po raz pierwszy zarejestrowano aktywność mózgu i fale Alfa, a także ich związek z funkcjonowaniem organizmu! Choć badania Bergera skupiały się w dużej mierze na chorobach psychicznych, to wynalezione przez niego urządzenie zainspirowało badaczy do sprawdzania, które obszary mózgu, za jaką aktywność człowieka odpowiadają.
W latach 60. i 70. odbywały się pierwsze eksperymenty, w trakcie których małpy opanowywały obsługiwanie robotycznych ramion za pomocą myśli. Już w 1973 roku naukowiec z Uniwersytetu w Kalifornii – Jacques Vidal – stworzył pierwszy interfejs mózg-komputer, czyli urządzenie, które za pomocą odczytywania aktywności fal mózgowych umożliwia komunikację z komputerem.
Kolejne dekady przynosiły nowe odkrycia. I tak jak w przypadku wszystkich badań, które są ograniczane przez możliwości istniejących technologii, do prawdziwych przełomów zaczęło dochodzić w XXI wieku. A jednym z ważniejszych wynalazków okazał się internet.
Uwierzyć w niemożliwe
Czy telepatia istnieje? Do niedawna odpowiedź na to pytanie wydawała się dość oczywista, jednak w 2013 roku naukowcy z Duke University podali ją w wątpliwość. Za pomocą interfejsów mózg-komputer połączyli ze sobą dwa szczury. Jeden z nich był w Brazylii, a drugi… w Karolinie Południowej! W ramach eksperymentu jeden ze szczurów został wyuczony naciskania dźwigni w momencie pojawienia się sygnału – zapalenia się światła. Oddalony o tysiące kilometrów kolega za pomocą przekazywanego mu przez sieć internet impulsu elektrycznego naciskał dźwignię w prawidłowym momencie.
Nie tylko szczury udało się połączyć naukowcom telepatycznie. Na poniższych filmach widać eksperymenty, w których sygnał przesyłany przez człowieka porusza szczurzym ogonem (2013) i mężczyzna przesyła drugiemu mężczyźnie sygnały do obsługi gry komputerowej (również 2013).
Neuralink także obiecuje nam telepatię. Elon Musk rysuje wizję przyszłości, w której wykrzyczane w złości: „Domyśl się, o co mi chodzi!” nabiera nowego znaczenia. W tej wizji ludzie komunikują się w myślach nie tylko między sobą, ale też z całą otaczającą ich infrastrukturą – komputerami, smartfonami, inteligentnymi domami. Brzmi jak marzenie?
Na pewno! Do momentu, gdy przesyłane przez nas dane nie zostaną zhackowane. Podmiana wysłanego do żony miłosnego komunikatu na stek wyzwisk skończy się dużym nieporozumieniem, ale doświadczymy prawdziwej grozy, gdy ktoś zacznie wykradać nasze myśli, by nam zaszkodzić albo zmusi nasze ciało do zachowań, na które nie mamy ochoty. Publiczne odtańczenie kankana to małe zagrożenie, co jednak się stanie, gdy ktoś użyje naszego ciała do złamania prawa?
Zaraz, zaraz… Czy w ogóle musimy bać się tak skrajnych przypadków?
Mózg przeszkolony do zadań specjalnych
Jak zawsze, gdy dyskusja dotyczy jeszcze nieistniejących technologii, odpowiedź nie jest jednoznaczna. Trochę uspokaja fakt, że dotychczas wszystkie interfejsy mózg-komputer wymagały intensywnego szkolenia z ich użycia. Żadnemu z naukowców nie udało się odczytać wszystkich myśli z ludzkiego mózgu, a jedynie konkretne polecenia wysyłane za pomocą głębokiego skupienia.
— Kiedy użytkownik wyobraża sobie, że wypowiada słowa w swojej głowie, mózg uruchamia podobne wzorce aktywności, jakby rzeczywiście słowa były wypowiadane na głos — wyjaśnia Jose Antonio Garrido, koordynator projektu BrainCom, badający interfejsy mózg-komputer.
Głębokie skupienie wykorzystano także w badaniach opisanych przez Nature nad całkowicie sparaliżowaną Ann Johnson. Jej silny umysł i samozaparcie naukowców doprowadziły do odkrycia, które może zmienić życie tysięcy ludzi.
Naukowcy oddają głos kobiecie
Ann Johnson była pełną życia nauczycielką matematyki w Kanadzie w szkole średniej. Pewnego dnia w 2005 roku, z powodu do tej pory nieznanego lekarzom, Ann dostała udaru. I to bardzo poważnego – udar pnia mózgu sprawił, że Ann straciła kontrolę nad całym ciałem, tracąc nie tylko możliwość poruszania, ale też mowy. Sprawny pozostał tylko mózg. Ann mogła godzinami krzyczeć w swojej głowie, prosząc o pomoc, ale paraliż nie ustępował.
Lata fizjoterapii sprawiły, że Ann odzyskała szczątkową sprawność – teraz, osiemnaście lat od udaru, jest w stanie poruszać mięśniami twarzy i wydawać pojedyncze dźwięki. A latem tego roku Ann po raz pierwszy od dawna przemówiła własnym głosem! A właściwie to jej głosem przemówił awatar.
Jak to możliwe?
Naukowcy z UC San Francisco i UC Berkeley stworzyli dla Ann interfejs mózg-komputer. Interfejs składa się z implantu zawierającego 253 elektrody. Implant przechwytuje sygnały z neuronów, algorytmów sztucznej inteligencji, które rozpoznają słowa, o jakich Ann intensywnie myśli, a także aplikacji wyświetlającej awatara Ann, który mówi jej prawdziwym głosem (odtworzonym z archiwalnych nagrań ślubnych).
Choć wielu badaczy eksperymentowało z odczytywaniem słów za pomocą BCI, to opisany w Nature eksperyment z Ann Johnson jest przełomowy. Po raz pierwszy udało się nie tylko odczytać całe zdania, ale też zsynchronizować ruchy i głos awatara z falami mózgowymi człowieka. Przełomowa jest też prędkość tego interfejsu – rozpoznaje ok. 80 słów na minutę, co umożliwia swobodną, choć powolną, komunikację (ludzka mowa naturalna to ponad dwukrotności tej liczby).
Interfejsy mózg-komputer coraz bliżej
Czy tego chcemy, czy nie – interfejsy BCI są coraz bliżej. W przypadku Ann BCI sprawiło, że kobieta odzyskała głos. BCI wykorzystywane w celach medycznych zmieniło życie Ann na lepsze, nie ma przeszkód, żeby zmieniało jakość życia innych osób. Czy jednak to, co proponuje Neuralink, to kierunek, w jakim chcemy zmierzać?
Zastanawiając się nad tym, czy chcielibyśmy usprawnić nasz mózg łącząc się z komputerem, musimy wziąć pod uwagę wiele implikacji. Nawet jeśli teraz odpowiadamy negatywnie, to co w sytuacji, gdy wszyscy nasi znajomi zechcą się udoskonalić? Czy ulegniemy presji? A może modyfikacje staną się normalnym elementem życia?
Łączenie mózgu z komputerem wiąże się z jeszcze jednym zagadnieniem – naszą gotowością, żeby zaufać sztucznej inteligencji. W końcu to ona będzie analizować nasze myśli i wzmacniać procesy myślowe. Ta sama sztuczna inteligencja, przed którą Elon Musk przestrzega. Ale, jak z kolei twierdzi, reklamując Neuralink, połączenie mózgu z AI jest jedyną szansą, by uchronić się przed potencjalnym buntem sztucznej inteligencji. A że przy okazji będziemy mogli za pomocą myśli wrzucać posty na platformie X… to tylko drobny skutek uboczny, prawda?
Czy będziemy płacić za X? Przeczytaj artykuł Płatne media społecznościowe? Już niedługo? (homodigital.pl)
Źródło zdjęcia: Growtika/Unsplash