– Proszę cię, zrób coś, żeby Facebook nie zalewał mnie wciąż dyskusjami na temat wojny polsko-polskiej i nie straszył powikłaniami po koronawirusie – żali się moja przyjaciółka Renata. Z domu wychodzi w masce i w gumowych rękawiczkach. Tak bardzo boi się koronawirusa. Jest wielką miłośniczką portali społecznościowych. Przyznaje jednak, że porusza się w nich intuicyjnie. A chciałaby mieć poczucie sprawczości. I zarządzać swoim czasem, ogarniać swoje media społecznościowe. Postanowiłam jej i wam, drodzy czytelnicy, pomóc w tym.
Moja przyjaciółka Renata często wisi na Messengerze. Zwłaszcza w dobie pandemii, gdy nie może spotkać się twarzą w twarz z przyjaciółmi. Informacji, które ją interesują, szuka na Facebooku. Tak czyta artykuły prasowe, poznaje nowości książkowe i muzyczne oraz obserwuje nowych znajomych. Jak sama przyznaje – tylko tych, którzy mają coś ważnego i ciekawego do powiedzenia. Martwi ją jedno – jak oddzielić ziarno od plew, czyli nie przyciągać informacji śmieciowych, które robią jej to samo co śmieciowe jedzenie. Przyprawiają o niestrawność, ból głowy, a nawet stany lękowe.
– Nie jestem odosobniona – wyznaje Nina. – Nie tylko ja mam objawy nerwicy przez zalew niechcianych treści. Każdy z kim rozmawiam dostrzega u siebie przebodźcowanie, ale nie bardzo wie, co z tym zrobić. Odciąć się całkiem od Internetu? W tych czasach to skazanie się na zapomnienie. Śmierć towarzyska i najczęściej wypadnięcie z rynku pracy.
Czytaj także:
O życiu, śmierci, seksie i przemijaniu w świecie technologii
Media społecznościowe i zwinny sztab łowców głów
W Polsce według statystyk z mediów społecznościowych korzysta prawie 26 mln osób, czyli 2/3 całej populacji w kraju. Niedawno jedna z byłych menedżerek Facebooka, Frances Haugen, przyznała, że Facebook wiedział o negatywnym wpływie jego algorytmów na ludzi w każdym wieku. I nic z tym nie robił. Dlaczego? Bo mu się to opłacało. Wall Street Journal, na podstawie materiałów wyniesionych przez Haugen z Facebooka, opublikował serię artykułów, które dowodzą, że w firmie wiedziano między innymi o tym, że algorytmy przyczyniają się do wzrostu przypadków stanów lękowych i depresji. I mają negatywny wpływ na postrzeganie swojego ciała przez nastolatki.
Czytaj także:
Koniec Facebooka? Oby jak najszybciej!
Tysiące najinteligentniejszych na świecie inżynierów, psychologów i analityków danych wyposażonych w narzędzia statystyczne robią więc wszystko, żebyśmy jak najczęściej sięgali po nasze smartfony, odświeżali tablice oraz spędzali w mediach społecznościowych jak najwięcej czasu. Te narzędzia „wiedzą”, co chcemy widzieć na podstawie naszych polubień, interakcji z naszymi znajomymi, ale również na podstawie tego, jakie strony odwiedzamy, jakie mamy zwyczaje zakupowe, a nawet jak wygląda nasz kalendarz dnia. Tysiące śladów cyfrowych, które zostawiamy w internecie, są więc wykorzystywane, aby nas profilować. Algorytmy mają nas w garści. „Wiedzą” jaka treść przytrzyma naszą uwagę na długo. Dane cyfrowe są surowcem, który firmy takie jak Facebook, za pośrednictwem algorytmów przerabiają na miliardy dolarów zysku.
Facebook twierdzi, że wśród swoich funkcjonalności posiada również taką, która pozwala na wyłączenie powiadomień związanych z kategoriami, o których nie chcemy być informowani. I jest to tylko część prawdy. Panoptykon przeprowadził eksperyment opisany przez dziennikarza SpidersWeb Marka Szymaniaka, który miał sprawdzić, czy pozbycie się niechcianych treści naprawdę działa. I okazało się, że nie za bardzo, nie zawsze albo częściowo.
Lagowanie w nowym świecie
Kiedy jeszcze media społecznościowe nie były tak rozpowszechnione, a świat poznawał zalety rozrywki, jaką są ekscytujące gry komputerowe, naukowcy zaobserwowali ciekawe zjawisko. Nie tyle długie granie w gry było przyczyną pogarszającego się stanu zdrowia młodych ludzi, ale tzw. lagowanie. Niejednego gracza zawieszanie się komputera doprowadzało do białej gorączki, rujnowało system nerwowy i przyprawiało o najgorsze myśli względem najbliższych. Podobnie na układ nerwowy działać mogą teraz treści, jakie zalewają nas w mediach społecznościowych. Nie chcemy reklam dotyczących dizajnerskich ciuchów, polityki, aukcji charytatywnych i postów o wyrobach cukierniczych wujka Stasia, a jednak wciąż nam się wyświetlają. Dość mamy jatki prawicy z lewicą, widoku nowych zębów celebrytów, ich kolejnego ekstra wozu i funkcjonalnego narożnika w salonie, ale nie wiemy, jak się pozbyć tego typu wiadomości.
Walka z algorytmami korporacji jest trudna. Ale wciąż nie niemożliwa. Trzeba jednak przygotować się na to, że jest to nigdy nie kończąca się historia. Najprostsze rozwiązanie – wskazujemy mediom społecznościowym to, co chcemy oglądać, a one chętnie się dostosowują. Przynajmniej na jakiś czas. Drugie rozwiązanie jest trochę trudniejsze. Zaczynamy współpracować z tymi, którzy walczą z dostarczaniem niechcianych przez nas wiadomości. Możemy do tego wykorzystywać różnego typu przeglądarki, które usiłują zablokować niechciane treści.
Media społecznościowe i my. Co robimy?
Niektóre przeglądarki, np. Firefox posiadają mechanizm wejścia incognito. Wchodzę, ale nie wiadomo, kto tak naprawdę wszedł, nie pobieram różnych ciasteczek. Nie pobieram niczego, co zostawili poprzednicy. Za każdym razem, gdy wchodzimy do Internetu, przeglądarka pyta nas, czy może zostawić jakąś treść, reklamę etc. Jeśli wejdę incognito, żaden z systemów nie widzi ciasteczek i innych śmieci zostawionych na moim komputerze.
Jak wejść incognito? Np. gdy otwieramy nową kartę w Firefox, w prawym górnym rogu są trzy kreski – menu. Tam pojawia się nowe okno. Wybieram: prywatne, a wówczas większość systemów widzi nas tak, jakbyśmy byli pierwszy raz w internecie. Oczywiście i tak część ”łowców głów” nas dostrzeże, ale 90 proc. śmieci się do nas nie przyklei.
Kolejną ważną sprawą jest zasada. Jeśli wchodzimy na jakąkolwiek stronę – nigdy nie zgadzajmy się na ciasteczka. Godzimy się tyko na to, aby widzieć nas mógł jedynie właściciel portalu, na jaki wchodzimy. W przeciwnym razie, gdy akceptujemy pliki ciasteczkowe, to łatwo jest handlować naszymi danymi.
A jak poradzić sobie z treściami z Facebooka, które zalewają nas pomiędzy postami? Ech, te złośliwe reklamy, całkowicie niekompatybilne z naszym gustem, kieszenią i potrzebami!
Jest na to sposób. Skasować, naciskając krzyżyk w prawym, górnym rogu. Ważne, byśmy pamiętali, że reklamodawca zawsze nas zapyta: dlaczego nie chcesz tej reklamy? Musimy wtedy zaznaczyć odpowiedź: nie interesuje mnie to.
Media społecznościowe jako arena walki
Ostatnio poznaję coraz więcej osób, które przegrały walkę z algorytmami. Dlaczego? Bo nie chciało im się walczyć. Niektórzy w pandemii podjęli heroiczną decyzję. Koniec z mediami społecznościowymi. Np. moja córka, matka 2,5- latki, na co dzień mieszkająca w Wielkiej Brytanii. „Mamo – mówi – mam już dość. Ciągle coś sprawdzam i lajkuję posty. Zauważyłam, że spędzam na fejsie nawet trzy godziny dziennie.” Zamknęła konto, a żeby pogadać z matką i koleżankami z Polski, korzysta tylko z jednego z komunikatorów sieciowych. Z messengera nie może. Tak już to zorganizował Mark Zuckerberg – nie masz fejsa, nie masz wiadomości na priv.
Kolega dziennikarz też zawiesił konto. Przeniósł się na platformę internetową, gdzie publikuje teksty za drobną opłatą. „Facebook to algorytmy, mowa nienawiści, walka prawicy z lewicą, hejt i pyskówka. Uznałem, że nie chcę być hipokrytą, nie będę w tym uczestniczył” – wyznał.
W poszukiwaniu straconego czasu
Oczywiście nie musimy postąpić tak radykalnie. Możemy narzucić sobie reżim i kontrolować czas spędzany na popularnym portalu. A później – co najtrudniejsze – trzymać się wyznaczonych limitów.
Wystarczy w aplikacji Facebook zajrzeć do sekcji „Czas spędzony na Facebooku”. Jest on mierzony od momentu uruchomienia aplikacji do jej zamknięcia lub skorzystania z innej aplikacji zainstalowanej na urządzeniu.
Zobaczysz, ile czasu dziennie średnio spędzasz, korzystając z aplikacji Facebook na swoim urządzeniu. Wyświetlone zostanie także graficzne odzwierciedlenie czasu spędzonego na korzystaniu z aplikacji w ciągu ostatnich 7 dni. Pamiętaj jednak, że są to tylko dane szacunkowe.
Aby się dowiedzieć, kiedy upłynął określony czas spędzony na Facebooku na danym urządzeniu, możesz skonfigurować odpowiednie przypomnienie. Należy wtedy w ustawieniach i prywatności wybrać „Czas spędzony na Facebooku”, później „Ustaw codzienne przypomnienie o czasie”, wybrać ilość czasu i gotowe.
Aby sprawniej zarządzać czasem spędzanym na Facebooku, możesz skorzystać z ustawień powiadomień oraz funkcji wyciszania powiadomień push. Opcja „Wycisz powiadomienia push” powoduje tymczasowe wyciszenie powiadomień push w urządzeniu. Nadal będziesz otrzymywać powiadomienia o wiadomościach e-mail i SMS-ach na swoim koncie.
Jeśli chcesz oglądać mniej reklam dotyczących kwestii społecznych, wyborów lub polityki na Facebooku, możesz dostosować preferencje tematów reklam. Kliknij w „Preferencje reklamowe”, później „Tematy reklam”. Tam znajdziesz listę tematów, w tym „Kwestie społeczne, wybory i polityka”. Tu wystarczy kliknąć „Wyświetlaj mniej”. Na Instagramie jest nieco inaczej. Aby mieć wpływ na wyświetlane reklamy, możesz zdecydować się na wyświetlanie mniejszej liczby reklam dotyczących określonych tematów. Jak to zrobić? Dotknij swojego zdjęcia profilowego w prawym dolnym rogu. Przejdź do ustawień, później do reklam i tematów reklam. Dotknij kółka na prawo od tematu reklam, które chcesz rzadziej oglądać. I zapisz.
POV: Tyle masz, ile sam sobie wywalczysz
Właściciele portali społecznościowych deklarują, że pracują nad tym, aby zwiększać interakcje między ludźmi i powrócić do pierwotnych założeń. Czyli do służby ludziom, tak by za pomocą portali nawiązywali i utrzymywali bliskie relacje. Tym samym, w News Feedach użytkowników, priorytetowe będą posty udostępniane i komentowane przez znajomych. Marki, chcąc utrzymać swoją pozycję, będą musiałby publikować naprawdę angażujące treści. To jednak przyszłość, o ile powiedzie się jej realizacja. Teraz niemal każda relacja, jaka powstaje, musi zwykle przepłynąć wysokie fale internetowych śmieci.
Całkowicie nie uchronimy się przed zalewem niechcianych treści i reklam. Możemy zablokować spamujących użytkowników, ignorować hejt i natrętów. Wciąż jednak działać będzie mechanizm, jaki znają dobrzy złodzieje i ci, którzy padli ich łupem. Oczywiście, że wymyślisz najlepszy zamek do drzwi, który nie pozwoli się włamać. Ale będzie się sprawdzał przez pierwszych pięć dni. Później znajdzie się ktoś, kto i tak się włamie, bo znajdzie sposób. Ta walka cały czas trwa. Możemy ją jedynie utrudniać. Im więcej nas będzie chciało to robić, tym większy stres złodzieja, który napotka wiele problemów, zanim zdoła nas wykorzystać.