Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
5 sierpnia 2022

Metawersum nie istnieje, ale wszyscy marketingowcy już tam byli!

Z metawersum jest jak z seksem wśród nastolatków. Każdy o tym mówi, każdy twierdzi, że to robi, nikt nie wiem jak to się robi naprawdę, każdy twierdzi, że inni to robią. Czytając doniesienia medialne i PR-owe notki można odnieść, że cały biznes i okolice przeniosły się już do nowego wspaniałego świata.

Z metawersum jest jak z seksem wśród nastolatków. Każdy o tym mówi, każdy twierdzi, że to robi, nikt nie wiem jak to się robi naprawdę, każdy twierdzi, że inni to robią. Czytając doniesienia medialne i PR-owe notki można odnieść, że cały biznes i okolice przeniosły się już do nowego wspaniałego świata.

„The buzzword can’t come before the value and quality for the audience” (Modne hasło nie może być ważniejsze od wartości i jakości dla odbiorców) – napisała na LinkedIN Wiktoria Wójcik, z którą mieliśmy okazję rozmawiać (polecam wywiad „E-sport, gaming i streamerzy. Kobieta w męskim świecie”). Wiktoria, była streamerka i współzałożycielka InSTREAMLY, laureatka konkursu 30 przed 30 Forbesa, skrytykowała marketingowe i medialne zachwyty metawersum.

Odkąd do powszechnej narracji trafiło hasło metawersum, branża marketingowa złapała się tego modnego terminu jak ostatniej deski ratunku.

„Każdy zna co najmniej jedną kampanię, która miała fatalny zwrot z inwestycji, nie miała dużego zasięgu, ale zdobyła mnóstwo nagród, ponieważ brzmiała seksownie. Najnowszą obsesją branży marketingowej jest metawersum i najczęściej nie ma ona nic wspólnego z realnym metawersum. Dlatego? Metawersum jeszcze nie istnieje” – komentowała Wójcik.

Gdy niemal rok temu, jako jeden z pierwszych dziennikarzy technologicznych w Polsce pisałem o metawersum, nie przypuszczałem, że ten termin, ale też cała idea, zrobi taką zawrotną karierę. Zawrotną, patrząc na coś, czego realnie nie ma.

Co w marketingu piszczy?

„To koniec fizycznych biur, widzimy się w metaverse” – to tytuł jedej z informacji prasowych, jaką otrzymałem w ostatnich dniach. Sugeruje, że przesiadam się do metawersum? Nikt u mnie w redakcji o tym nie słyszał. Pytam znajomych z „poważnych” korporacji, ale oni też nigdzie się nie wybierają.

Jak wynika przytoczonego w informacji prasowej raportu „Meet Me in Metaverse”, aż 7 na 10 przedstawicieli (71 proc.) kadry kierowniczej uważa, że metawersum będzie miało pozytywny wpływ na ich organizację. Jednocześnie 42 proc. jest zdania, że z perspektywy biznesu będzie to przełomowa i transformacyjna zmiana. Ba, do 2026 roku (czyli już za 4 lata) rozpocznie się globalna ekspansja uniwersytetów VR, „dzięki którym studenci nie będą musieli uczęszczać na uczelnię, co ma być lekarstwem na rosnące koszty edukacji”.

Szczerze mówiąc wątpię. Czas pandemii i pracy zdalnej wyraźnie pokazał, że fizyczny kontakt jest niezbędny do właściwej edukacji, która poza przyswajaniem wiedzy jest też szkołą relacji międzyludzkich. To samo z biznesem, póki będzie on kierowany do ludzi, musi opierać się w większym stopniu na fizycznym kontakcie. Idee powstają w garażach, nie na Zoomie.

Czym NIE jest metawersum?

Dlaczego używa się modnego hasła, jakim jest metawersum? Bo to bardzo pojemne hasło, coś jak miłość albo patriotyzm (każdy wsadzi tam coś innego i uzna, że pasuje). Metawersum brzmi mądrze, przyszłościowo i daje firmom, które używają takiego hasła pozór innowacjności.

Ale warto zrozumieć, że metawersum to wcale nie lepszy Facebook, gdzie nie jesteśmy wyłącznie biomasą albo nawet Web 3.0. To nie na nowo zorganizowana sieć, to zupełnia nowa przestrzeń, o której można myśleć, jak o „ucieleśnionym internecie, w którym zamiast tylko oglądać treści – jesteśmy w nim”.

Metawersum to coś więcej niż VR. Oczywiście wirtualna rzeczywistość jest elementem metawersum, ale VR to tylko technologia. To, że możesz odwiedzić pewne miejsca za pomocą gogli VR, głebiej doświadczyć np: cyfrowej podróży kolejką górską, nie sprawia, że jesteś w nowej przestrzeni. Kluczowy jest także aspekt kolektywny. Już nie będziemy jeden-na-jeden z cyfrową rzeczywistością, ale w metawersum mamy możliwość kontaktu z innymi.

Fortnite, Roblox czy Minecraft to nie VR, to wciąż bardzo interaktywne i społeczne, ale jednak gry. Świat możliwości i scenariuszy w grze jest zawsze ograniczony i skończony. Plastycznie rzecz ujmując to nie zabawa z piłką na boisku, ale szachy, gdzie każdy ruch jest określony.

Co wiemy o metawersum?

Dwie rzeczy. Po pierwsze: marketingowcy bardzo go lubią. To nowy rodzaj łapania gotówki w korporacji, nowy sposób budowania zasięgów, nowy modny termin.

Po drugie: czymkolwiek jest metaverse, jeszcze go nie ma. Bo metawersum, które nie jest powszechne nie istnieje. Jedno drzewo lasu nie czyni.

Owszem wiele marek modowych przenosi się do tej przestrzeni – od domów haute couture, takich jak Balenciaga, po podstawowe centra handlowe, takie jak American Eagle – i może tam być kilka ekscytujących kreatywnych możliwości. Czy to realne źródło dochodu? Być może jeśli ktoś monetyzuje rozgłos.

„Pamiętacie szczyt szumu wokół Second Life, kiedy firmy takie jak Intel, BMW i Coca-Cola starały się zaistnieć w wirtualnym świecie firmy Linden Lab? Wygląda na to, że historia powtarza się w przypadku metawersum, bo prawie nie ma tygodnia, by nie pojawiła się informacja o tym, że jakaś duża marka otworzyła sklep na rodzącej się platformie” – zauważa Janko Roettgers, dziennikarz technologicznego serwisu Protocol.

Metawersum wyskakuje nam z lodówki, ale wciąż to tylko zupka instant do zalania wrzątkiem, a nie pełnoprawne danie.

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon