Będziemy więcej mówić, niż pisać, korzystać z wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości, a być może teleportować. Takie będą media społecznościowe. Rewolucję – w iście rewolucyjny sposób – zapowiada sam Mark Zuckerberg. Ale ona już się dzieje. Powstają media społecznościowe, w których nie wpisuje się wiadomości na klawiaturze, tylko je wypowiada. I to do nich prawdopodobnie będzie należała przyszłość
W czasie, gdy rządowi klakierzy z gracją słonia w składzie porcelany kopiują Facebooka, gdzieś w odległej galaktyce powstają media społecznościowe jutra. Aplikacją przyszłości może być na przykład Clubhouse, dziś największa sieć społecznościowa operująca głosem i prawdziwy fenomen nowych mediów.
Tutaj zamiast uprawiania pisaniny pod postami, po prostu się rozmawia. W aplikacji mamy „pokoje” do rozmów z przyjaciółmi i dalszymi znajomymi. Spotkania organizowane są w wielu językach, ale znajomość angielskiego powinna wystarczyć. Dziennikarze testujący aplikację często podkreślają, że w Clubhouse, panuje podobna atmosfera do tej, która towarzyszy nam w trakcie słuchania audiobooków i podcastów. Czyli więcej wyciszenia i mniej jazgotu
- Meta ignoruje zalecenia CERT Polska. Nie dba o użytkowników?
- Gemini 2.5 Pro za darmo. Google na chwilę przegonił resztę?
- Co AI wie o Twojej marce? Pozycjonowanie w czasach sztucznej inteligencji
- Polski rynek e-commerce spowolni? Tak przewiduje InPost
- Obrazy prosto z GPT-4o. Koniec udręki z tekstem w grafice
Clubhouse błyskawicznie zyskała popularność i setki tysięcy użytkowników, chociaż nie każdy może tu wejść – wciąż obowiązują zaproszenia. Możemy trafić do tej „społecznościówki” tylko wtedy, jeśli ktoś inny nas zaprosi (zaproszenia można też kupić w sieci od członków z „żyłką do biznesu”). Jednak to nie elitarność (tymczasowa, twórcy planują otworzyć dostęp dla wszystkich chętnych po fazie ostatecznych testów) sprawia, że aplikacja jest wyjątkowa. Więc co?

Jedno słowo warte więcej niż tysiąc obrazów
Chodzi o głos, który daje poczucie intymności. W dobie pandemii okazało się, że to media społecznościowe są naszym oknem na świat i pierwszym narzędziem kontaktu z innymi. Jednak nawet najszczersza rozmowa za pośrednictwem Messengera jest tylko namiastką realnego kontaktu. Klikanie, pisanie – to wszystko daje tylko namiastkę bezpośredniości i autentyczności.
„Pisanie głosem” ma zapewniać w cyfrowych czasach nie tylko większą dozę bliskości. W czasach, kiedy głos staje się bardziej wiarygodny niż obraz, może stać się podstawą komunikacji.
Głos to również forma walka z botami i fałszywymi kontami. Mówił o tym na łamach MIT Technology Review, Jimi Tele, dyrektor generalny Chekmate, aplikacji randkowej opartej na głosie. Tele tłumaczył, że za pomysłem stworzenia takiego rozwiązania stały dane mówiące o tym, że blisko jedna trzecia kont na Tinderze to fałszywe profile. „Chcieliśmy odejść od anonimowości, na których oparte były tradycyjne media i zamiast tego stworzyć społeczność bazującą na autentyczności, w której użytkownicy są zachęcani do bycia sobą, bez oceniania” – tłumaczył Tele.
Użytkownicy aplikacji nagrywają notatki głosowe, które średnio trwają pięć sekund, a następnie są stopniowo wydłużane. Chekmate umożliwia nawiązywanie połączeń wideo, ale – jak twierdzi Jimi Tele – tysiące użytkowników aplikacji w zdecydowanej większości wybierają notatki głosowe, uważając, że taka forma kontaktu jest mniej onieśmielająca.
„Pisanie głosem” ma zapewniać w cyfrowych czasach nie tylko namiastkę bliskości. W czasach, kiedy głos staje się bardziej wiarygodny niż obraz i może stać się podstawą komunikacji.
Media społecznościowe po chińsku
Obok Chekmate i Clubhouse na rosnącej fali popularności znajduje się także aplikacja Cappuccino. Umożliwia ona rozmowy grupowe, z których aplikacja sama tworzy notatki. Ta aplikacja ma szanse stać się realną przeciwwagą dla masowego Zooma.
Wszystkie te aplikacje (choć podobnych jest więcej i wciąż powstają nowe) oczywiście nie powstały w próżni. To raczej zachodnia odpowiedź na wschodnie trendy. W Azji aplikacje głosowe, z chińskim WeChatem na czele (głosowe wiadomości są tu tylko opcją, ale mieszkańcy Państwa Środka głównie z nich korzystają), są dziś najpopularniejsze. Notatki głosowe w WhatsApp są natomiast domeną użytkowników z Indii.
Dużą popularnością cieszy się także aplikacja do głosowej komunikacji dla graczy, czyli Discord. Do października Discord łączył 6,7 miliona użytkowników. W zeszłym roku zanotował gigantyczny wzrost. Przed wybuchem pandemii, w lutym 2020 roku, korzystało z niego „tylko” 1,4 miliona użytkowników.
Media społecznościowe, których pożąda Mark Zuckerbeg
Wróćmy na moment do Clubhouse. To właśnie tam, pod pseudonimem „Zuck23”, w jednym z pokoi pojawił się sam Mark Zuckerberg. Obecność twórcy Facebooka w nowej aplikacji od razu otworzyła dyskusję czy nie jest to jakaś forma infiltracji wschodzącej konkurencji. Jednak nie o kopiowanie pomysły Clubhouse chodzi. Podczas swojego „wystąpienia” w Clubhouse Zuckerberg mówił o przyszłości mediów społecznościowych.

CEO Facebooka skupił się na postępach swojej firmy w technologii rzeczywistości wirtualnej (VR) i rzeczywistości rozszerzonej (AR). Wspominał o pracach, które trwają afliowanym przy Facebook Reality Labs. Nowy pomysł Zuckerberga wykracza daleko poza innowacje Clubhouse. Chodzi o możliwość… teleportacji. Na razie tylko teleportacji wirtualnej poprzez media społecznościowe.
„Jedną z rzeczy, które odblokuje [VR], jest możliwość życia w dowolnym miejscu, przebywania w innym miejscu i prawdziwego poczucia się, jakbyś tam był” – mówił Zuckerberg. Jego zdaniem wyższy poziom wirtualnej rzeczywistości „otworzy wiele możliwości ekonomicznych, ponieważ ludzie będą mogli mieszkać tam, gdzie chcą, i coraz częściej pracować, gdzie chcą, teleportując się do dowolnego miejsca wirtualnie”.
„Wszystkie grafiki i systemy wizualne sprawią, że naprawdę poczujesz się zanurzony w wybranej przestrzeni. Jest długa ścieżka technologiczna, którą trzeba zrobić, aby to było tak realistyczne, jak tego chcemy wirtualnej” – opowiadał.
Zuckerberg mówiąc o AR podkreślał, że może bardzo mocno wesprzeć VR. Rozszerzona rzeczywistość ma umożliwiać wirtualizację przedmiotów. Dzięki tej technologii możliwe będzie teleportowanie przedmiotów. Ma to być wyższy poziom przejścia do chmury. Z tej chmury – że tak się wyrażę metaforycznie – ma spaść deszcz niemal namacalnych przedmiotów.
- Meta ignoruje zalecenia CERT Polska. Nie dba o użytkowników?
- Gemini 2.5 Pro za darmo. Google na chwilę przegonił resztę?
- Co AI wie o Twojej marce? Pozycjonowanie w czasach sztucznej inteligencji
- Polski rynek e-commerce spowolni? Tak przewiduje InPost
- Obrazy prosto z GPT-4o. Koniec udręki z tekstem w grafice
Świat mniej wymiarowy
Rozwój VR/AG w kontekście mediów społecznościowych można zmienić jeden z kluczowych paradygmatów dzisiejszych sociali, czyli geo-lokalizację. Dziś to podstawa chociażby Tindera. Funkcje takie jak „Nearby friends” mogą okazać się jałowe, jeśli VR i AG pozwolą na wirtualne spotkanie bliskie tym fizycznym.
Oczywiście wciąż media społecznościowe, nawet te projektowane, nie umożliwiają uruchomienia zmysłu dotyku. Owszem, nowy Tinder bez lokalizacji może pozwoli na randkę, ale raczej nie da szansy na jej kontynuację w stopniu najbliższym.
Niemniej, w dobie pandemii nauczyliśmy się już, że lokalizacja to rzecz względna. Z powodu restrykcji, izolacji, kwarantanny niekiedy nie mogliśmy spotkać się ze znajomym mieszkającym na sąsiedniej ulicy. Mogliśmy za to pogadać na Facebooku czy poprzez Zooma.
Zapowiadane rewolucje Zuckerberga mają sprawić, że będziemy spotykać się pełniej bez względu na odległość. Przestrzeń straci na znaczeniu. Bardzo możliwe, że także pojęcie czasu będzie bardziej elastyczne. Nad wejściem do wieczności pracuje Mircosoft. Na naszych łamach Joanna Szałkowska pisała o tym, że czatować będziemy mogli także po śmierci.
Tekst się kończy
Rosnąca popularność nowych aplikacji, szumne zapowiedzi Zuckerberga i dalszy postęp w zakresie technologii VR/AG sprawia, że tradycyjne media społecznościowe oparte na tekście odchodzą do lamusa. Po co pisać Tweety, skoro można coś powiedzieć? Jest szybciej i łatwiej. Po przychodzić do biura, skoro można się do niego teleportować? Kwestia czasu, gdy wyjście do biura poprzez awatara będzie możliwa.
Nowe technologie mogą sprawić, że z epoki Gutenberga przeniesiemy się do epoki Zuckerberga. Pozostaje pytanie, czy kulturowo jesteśmy na to gotowi. Pal licho, że system emocjonalny mamy z paleolitu. Patrząc na szereg zdarzeń, wypowiedzi można odnieść wrażenie, że społecznie cofamy się do średniowiecza. I duża w tym zasługa dzielących i zamykających w bańkach mediów społecznościowych.