Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
23 czerwca 2021

Internet pod młotek. Sotheby’s sprzedaje NFT z kodem źródłowym WWW

Słynny dom aukcyjny rozpocznie dziś licytację kodu protokołu WWW, będącego swoistą podstawą znanego nam dziś Internetu. Kod, w postaci NFT, czyli niezbywalnego tokena cyfrowego wystawił na aukcję jego twórca, sir Tim Berners-Lee.

Słynny dom aukcyjny rozpocznie dziś licytację kodu protokołu WWW, będącego swoistą podstawą znanego nam dziś Internetu. Kod, w postaci NFT, czyli niezbywalnego tokena cyfrowego wystawił na aukcję jego twórca, sir Tim Berners-Lee.

Dom aukcyjny ogłosił, że wystawia na sprzedaż jedyną, podpisaną kopię kodu pierwszej istniejącej przeglądarki internetowej. Na aukcji Sotheby’s cena wywoławcza kodu WWW to tylko tysiąc dolarów, ale spodziewać się należy wielokrotności tej sumy na koniec licytacji. Ostateczna kwota może wynosić kilka milionów dolarów.

Po co komu znany wszystkim kod w wersji cyfrowej z certyfikatem autentyczności i ile naprawdę może być wart ten artefakt? Wyjaśniam.

NFT z kodem WWW, czyli o co chodzi z cyfrowymi artefaktami

Na początek warto wyjaśnić, czym jest właściwie ten token NFT.
NFT czyli inaczej non-fungible token, to tzw. niezbywalny token kryptograficzny oparty o architekturę blockchain. Służy m.in. do autentykacji cyfrowych produktów, których nie da się fizycznie zmaterializować.

NFT pozwala zabezpieczyć cyfrowe materiały, dzięki czemu osoba kupująca chroniony tokenem twitt, mail, mem, notatkę czy kod źródłowy może stać się jego jedynym, niepodważalnym posiadaczem. Wykorzystując technologię blockchain, NFT nadają plikom cyfrowym możliwość sprawdzenia unikatowości dzieła. Podczas gdy każdy cyfrowy plik może być powielany w nieskończoność, NFT nie. Jest bowiem tylko jeden token i jeden odpowiadający mu właściciel. 

Jest to o tyle ważne, że w przypadku książek, zdjęć, obrazów malarskich czy rzeźb łatwo udowodnić rzadkość tychże. Pierwsze wydanie danej książki będzie dużo więcej warte niż kolejne. Łatwo też sprawdzić autentyczność obrazu czy pisma. Wystarczy wprawne oko eksperta i charakterystyczne cechy, aby potwierdzić lub wykluczyć autentyczność.

Niestety w przypadku cyfrowych produktów jest to trudne, ponieważ są one powielona milionami. Nawet jeśli twórca mema chciałbym udowodnić, że to on pierwszy go stworzył i wykorzystał, to mogłoby być to bardzo trudne. Dlatego do niedawna sprzedaż artefaktu powstałego cyfrowo nie była możliwa. Pojawienie się technologii NFT umożliwiło to, pozwalając nabywcy udowodnić, że oferowane tu pliki są oryginalnym, stworzonym cyfrowo rękopisem. Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej na temat samego NFT oraz dlaczego wiążą się z nim spore kontrowersje, to zapraszam do przeczytania świetnego tekstu Piotra Dominika „Fenomen NFT. Własność w sprzeczności z troską o środowisko”.

Po co nam artefakty NFT?

Co do zasady, poza pewnego rodzaju certyfikatem autentyczności kod NFT nie daje właścicielowi właściwie nic. Można być dumnym z jego posiadania. Oczywiście, aby ktoś chciał kupić tego typu produkt, musi on być niepowtarzalny. Powinien nieść za sobą ogromną wagę historyczną czy naukową, ewentualnie być powszechnie pożądany. W przeciwnym razie trudno oczekiwać, by ktoś chciałby kupić go nawet za dolara. Oczywiście sam artefakt można odsprzedać dalej, choć na razie trudno mówić o drugim obiegu czy rynku wtórnym artefaktów NFT.  Być może się to zmieni i właśnie tym tropem poszedł Tim Berners-Lee.

Kod źródłowy WWW, czym jest i skąd się wziął?

Pewnie nazwisko Berners-Lee dla zwykłemu użytkownikowi sieci niewiele mówi. Miłośnicy technologii czy też studenci informatyki musieli jednak o nim słyszeć. To brytyjski fizyk i programista, współtwórca i jeden z pionierów usługi WWW, jednej z najpopularniejszych usług internetowych. Historia internetu sięga lat 60. XX wieku, ale dopiero powstanie systemu hipertekstowego zwanego „World Wide Web” obsługiwanego przy pomocy przeglądarki internetowej, zmieniło całkowicie sieć. Dotychczasowe protokoły umożliwiały tworzenia informacji tekstowej, a następnie jej  przesyłanie i odbieranie.

Stworzona przez sir Tima Bernersa-Lee w 1989 roku aplikacja „World Wide Web” była pierwszą hipermedialną (wykorzystującą różne treści, np. tekst plus zdjęcie) przeglądarką z możliwością edycji danych. Umożliwiała użytkownikom tworzenie i poruszanie się między plikami w sieci komputerów.  Ciekawostką jest, że program WWW został napisany w języku programowania ObjectiveC, przy użyciu m.in.  komputera NeXT. Przypomnę tylko, że to komputer zaprojektowany przez Steve’a Jobsa, kiedy ten miał przerwę w pracy dla Apple. Wkrótce po stworzeniu kodu źródłowego WWW, Berners-Lee stworzył na jego bazie pierwszą stronę internetową. Była to strona CERN-u, w którym zresztą pracował. Kod WWW okazał się rewolucją, która popchnęła internat naprzód,

Co jeszcze sprzedaje Sothebys’?

Jak można przeczytać na stronie domu aukcyjnego, przedmiotem aukcji są oryginalne pliki ze znacznikami czasu kodu źródłowego napisanego dla projektu, animowana wizualizacja pisania kodu trwająca ponad 30 minut, a także list w pliku README.md od Tima Berners-Lee na temat powstawania WWW oraz cyfrowy plakat kodu. Zawarte w artefakcie pliki zawierają łącznie blisko 10 tys. linijek napisanego kodu.

W liście do kupującego twórca wskazał, iż świetną sprawą było wrócić i przejrzeć kod na nowo.  – Wspaniale jest widzieć rzeczy, w których te stosunkowo niewiele linijek kodu utrzymało się na tyle, by stać się tym, czym jest teraz sieć. Oczywiście WWW to nie jest najlepszy system, jaki może być.  Nigdy nie czułem, że mogę się zrelaksować i usiąść wygodnie – zawsze jest praca do wykonania! – stwierdził Barners-Lee.

Dlaczego NFT? Cóż, to naturalna rzecz, gdy jesteś informatykiem i kiedy piszesz kod od wielu lat. Czuję się świetnie, podpisując cyfrowo swój autograf na całkowicie cyfrowym artefakcie – dodał.

Kod WWW jako artefakt NFT – czy da się na tym zarobić?

Z pewnością nie każdy produkt cyfrowy zabezpieczony tokenem może być równie wartościowy. Jednak w ostatnich miesiącach ceny artefaktów NFT osiągają niewyobrażalne wręcz sumy. Artwork artysty Mike’a „Beeple’a” Winkelmanna złożony z jego 500 wcześniejszych prac wystawiony w domu aukcyjnym Christie’s przez Mike’a „poszedł” za 69,3 miliony dolarów. Pierwszy tweet współzałożyciela Twittera Jacka Dorsey’a, który brzmiał: „właśnie ustawiam swojego twitta” został sprzedany za 2,9 miliona dolarów.

Czy Berners-Lee może liczyć na podobne pieniądze? Trudno stwierdzić. Na razie w mediach zachodnich trudno o spekulacje w tej kwestii. Pewne jest, że twórcy WWW nigdy specjalnie na pieniądzach nie zależało. Nigdy tez nie opatentował swojego dzieła a CERN, w którym powstał system, zrzekł się wszystkich praw do technologii swojego autorstwa i umieścił ją w otwartej domenie w 1993 roku. Wiemy tylko, że zarobione pieniądze zostaną przeznaczone na cele wybrane przez sir Tima Berners-Lee i jego żonę – poinformował dom aukcyjny Sotheby’s.

Cyfrowe artefakty – to dopiero początek

Myślę, że tego typu artefakty będą z chęcią zbierane przez bogatych kolekcjonerów czy też firmy z obszaru tech, które będą sobie tego typu trofea wieszać w hall of fame czy firmowych muzeach. Pokazuje to trend, jaki widać od kiedy upowszechniła się technologia NFT. Możemy sobie wyobrazić, że za kilka lat ktoś kupi pierwszy wpis Marka Zuckerberga na FB. Albo notatki prezes Apple, czy komentarze znanych osób na Twitterze.

Nie dziwią też kwoty wyrażone w milionach dolarów. Kilka dni temu dwie skórki do CS:GO zostały sprzedane za trzy miliony złotych. Wydaje się, że kod źródłowy, który był podwaliną pod nowoczesny internet, powinien zostać sprzedany dużo drożej.

Na razie boom NFT nabiera na sile, ale może też darzyć się sytuacja odwrotna. Artefakty są drogie, jeśli są rzadkie. Jeśli na rynku pojawi się sporo tego typu „produktów”, a każdy znany ekspert czy wynalazca będzie je w ten sposób sprzedawał, to zainteresowanie może zdecydowanie być mniejsze. Dziś jednak jeden z ojców nowoczesnego internetu i twórca WWW zrobił sobie jedne z najlepszych prezentów.

Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon