Wordle to niewinna gra, która dziwnym trafem odniosła ogromny sukces w Internecie. Skąd się wzięła jej popularność? O co chodzi z udostępnianymi kwadracikami w mediach społecznościowych? Jakie są inne aplikacje pobudzające umysł?
Jeżeli korzystacie z mediów społecznościowych lub z komunikatorów, to prawdopodobnie natknęliście się ostatnio na wiadomość o poniższej (lub podobnej) treści. Zastanawialiście się o co chodzi z tymi kolorowymi kwadracikami?
To Wordle (link): nowa, darmowa i bardzo prosta gra, która odniosła spory sukces w Internecie. Gra zyskała taką popularność, że niedawno spółka New York Times Co. poinformowała, że nabyła do niej prawa. O co dokładnie chodzi?
Co to jest Wordle?
Starsi czytelnicy pewnie pamiętają grę planszową o nazwie Mastermind, w której próbowaliśmy odgadnąć kod, który ustalił nasz rywal. Wordle działa na podobnej zasadzie, z tą różnicą, że odgadujemy 5-literowe słowa.
Codziennie pojawia się nowe słowo, które musimy odszyfrować w sześciu próbach. Musimy oczywiście podawać istniejące, angielskie słowa.
Otrzymujemy też wskazówki: zielony kolor oznacza, że dana litera jest w dobrym miejscu, żółty kolor oznacza, że litera jest poprawna, ale umieszczona w złym miejscu, a szary kwadrat oznacza, że tej litery nie ma w haśle.
Jakie są największe zalety tej zabawy? Po pierwsze, wciąga. I to bardzo. Po drugie, nie uzależnia. Codziennie możemy odgadnąć tylko jedno słowo, a więc nie ukradnie nam za dużo czasu wolnego. Po trzecie, ma niezwykłą łatwość i przystępność udostępniania wyników wśród znajomych – po kliknięciu „udostępnij” w naszym schowku ląduje od razu obrazek:
Literalnie i inne klony Wordle
Największą przeszkodą w zabawie z Wordle był nasz ograniczony zasób słów po angielsku. Osobiście znam osoby, które naprawdę dobrze znają ten język (ukończona filologia angielska, praca naukowa po angielsku, studia za granicą itd.), a które i tak nie znały niektórych haseł.
Nie przeszkadzało to w grze, bo dzięki wskazówkom można dosyć prosto odgadnąć słowo, którego nie znamy, ale zmniejszało czerpaną przyjemność. W odpowiedzi na zapotrzebowanie powstała polska wersja gry – Literalnie. Działa ona w ten sam sposób, ale musimy używać polskich słów.
Odnoszę wrażenie, że to pozwoliło zabawie nabrać dużo większej popularności w Polsce, bo tą wersje udostępnia na różnych grupach dużo więcej osób (a raczej mam wśród znajomych osoby znające angielski).
Oczywiście nie tylko Polacy zapragnęli mieć swoje Wordle. Jeżeli znacie dobrze niemiecki, to możecie poćwiczyć z niemiecką wersją (link). Znajdziemy też Wordle po hiszpańsku (link), po francusku (tutaj) i w wielu innych językach.
Jeżeli komuś przeszkadza ograniczenie do jednego słowa dziennie, to można pobrać na swój telefon aplikację PuzzWord (lub inne podobne), które pozwalają na odgadywanie nieskończonej liczby słów. Mają też inne funkcje (różne języki, różne długości słów, blokada nietrafionych liter itd.).
Czytaj też: Metadane: dane o danych, dzięki którym każdy z nas może być Sherlockiem Holmesem Internetu
Kitty Letter, Nerdle, Kurnik – czyli Wordle na sterydach
Całkiem osobną grą słowną jest Kitty Letter (od twórców świetnej karcianki „Eksplodujące Kotki”). W tym wypadku musimy tworzyć jak najwięcej słów (niestety po angielsku) z dostępnego zestawu liter. Za poprawne słowa strzelamy w rywala minionami (głównie kotami) i musimy zniszczyć jego bazę.
Oprócz tego wprowadzono dodatkowe funkcjonalności zwiększając grywalność (możemy zwiększyć siłę swoich kotków, zablokować rywalowi jakąś literę, zniszczyć miniony wroga itd.). Gra ma tryb fabularny (dosyć krótki, to bardziej tutorial, ale całkiem zabawny), grę na punkty oraz tryb wieloosobowy.
Natomiast, jeżeli jednak skłaniacie się ku językowi polskiemu, to polecam odświeżyć sobie stronę Kurnika, który oczywiście nie mógł wprowadzić do oferty najnowszego trendu. W tym wypadku możemy tworzyć swoje słowa i wysyłać je znajomym jako wyzwanie.
Słowa mogą być dwa i nawet 6-literowe. To zdecydowanie zwiększa rywalizację. Tutaj znajdziecie moją propozycję dla Was – podzielcie się wynikami w komentarzach.
Dla osób, które nigdy nie czuły się humanistami przygotowano wersję… matematyczną. W tym wypadku hasłem jest równanie matematyczne, które musi być oczywiście prawidłowe (zgodne z kolejnością działań).
Zasady są identyczne: podajemy jakieś działanie, zielony kolor oznacza dobry znak na dobrym miejscu, czarny kolor oznacza, że nie ma takiego znaku w rozwiązaniu, a purpurowy kolor oznacza, że znak jest poprawny, ale umieszczony w złym miejscu.
Czytaj też (SubiektywnieoFInansach.pl): mBank pokazał specjalny pakiet usług dla graczy. To nie lada wyzwanie. Czy uda mu się chwycić za serce fanów gier? Prześwietlam ofertę gamingową mBanku
Lumosity pomoże trenować mózg
Jedną z najbardziej popularnych aplikacji rozwijających umysł jest Lumosity. To aplikacja, której twórcy połączyli zadania poznawcze z rozrywką w formie gry. Dzięki temu możemy ćwiczyć swoje umiejętności w przystępny sposób.
W przeciwieństwie do wyżej opisywanych aplikacji, Lumosity jest płatne. W wersji darmowej codziennie możemy zagrać w trzy gry, a po zakupie ( 55,99 zł miesięcznie lub 274,99 zł rocznie) w ponad 40 gier. Wersja płatna to też dodatkowe narzędzia do analizy własnego postępu.
Lumosity oferuje bardzo dużo gier, dzięki którym możemy rozwijać swoją: pamięć, uwagę, podzielność uwagi, zdolność rozwiązywania problemów, szybkość przetwarzania informacji, zdolności językowe oraz zdolności matematyczne.
Gier jest bardzo dużo, a więc nie będę wszystkich opisywał. Podam tylko jeden przykład. Gra rozwijająca naszą podzielność uwagi, która polega na doprowadzaniu pociągów do odpowiedniej stacji.
Musimy tak manewrować rozgałęzieniami torowisk, aby pociągi w odpowiednich kolorach trafiły do stacji w tym samym kolorze. Wraz z kolejnymi próbami rośnie też oczywiście poziom trudności.
Aplikacja Lumosity to też bardzo rozbudowane statystyki i wgląd w postęp naszego treningu (szczególnie w wersji płatnej). Możemy się dowiedzieć chociażby, jak prezentują się nasze wyniki na tle innych, podobnych do nas, użytkowników.
Trenowanie umysłu z Elevate i innymi apkami
W sklepach mobilnych jest oczywiście bardzo dużo aplikacji, dzięki którym potrenujemy swój umysł przez zabawę. Kolejnym przykładem takiej aplikacji jest „Elevate – Brain Training Games”, które ma za zadanie rozwijać nasz umysł w: pisaniu, mówieniu, czytaniu, liczeniu i zapamiętywaniu.
Przykładem gry rozwijającej pisanie jest Brevity. Zasady są proste: musimy przeczytać zdanie i wybrać zbędne słowo. Natomiast gra mająca na celu zwiększenie naszego zasobu słów i ograniczenie pauz w mówieniu polega na szukaniu synonimów poprzez uzupełnianiu słowa literami.
Po ukończeniu gry otrzymujemy statystyki dotyczące naszego rozwoju i możemy się porównać z innymi użytkownikami. To w naturalny sposób wzmaga rywalizację i naszą motywację.
Również ta aplikacja jest podzielona na wersję darmową (3 gry dziennie, proste statystyki, ograniczona biblioteka gier) oraz płatną subskrypcję. W tym wypadku kosztuje ona 16,25 zł miesięcznie.
Kilka innych przykładów podobnych aplikacji to: Peak – Brain Games & Training, MindPal oraz Train your Brain. Są też oczywiście aplikacje po polsku, jeżeli nie znamy wystarczająco dobrze języków obcych. Na przykład Memorado lub NeuroNation.
Czytaj też: Nowa gra dla seniorów już wkrótce! Ma poprawić pracę ich mózgów
Aplikacje rozwojowe zamiast gier
Aplikacje rozwijające umysł są dobre dla dorosłych, ale jeszcze lepsze dla dzieci, które w naturalny sposób będą ciągnąć do gier (ktoś zna dziecko, które nigdy nie grało w żadną grę?). Jeżeli uda nam się wzbudzić zainteresowanie grami rozwojowymi, to możemy połączyć przyjemne z pożytecznym.
W sklepie Google jest nawet cały dział aplikacji „do nauki lub zabawy” poświęcony dzieciom. Są tam aplikacje, które zostały zrecenzowane i zatwierdzone przez nauczycieli i ekspertów jako „ciekawe, inspirujące, dokładnie przemyślane i dostosowane do wieku odbiorcy”.
Wśród najmłodszych trendy rozprzestrzeniają się błyskawicznie. Jeżeli jakieś dziecko zarazi inne osobniki w klasie jakąś aplikacją, to zaraz wszystkie dzieci będą w nią grać. Dlatego postarajmy się, aby to była jakaś rozwojowa gra, a nie zwykła strzelanka. Wbrew pozorom sporo od nas zależy.
Aplikacji łączących zabawę z rozwojem jest bardzo dużo. W tym tekście podałem tylko kilkanaście przykładów, ale polecam zgłębić temat i wybrać coś dla siebie (i/lub dla naszych dzieci). W moim odczuciu są one lepsze niż zwykłe gry, bo poza zabawą pozwalają też rozwijać nasze umiejętności.
Zdjęcie główne: Paige Cody / unsplash
Polecamy też Coderdle, czyli Wordle dla programistów 🙂
https://nofluffjobs.com/coderdle/