Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
5 października 2021

Facebook padł i świat oszalał. Czego uczy nas globalna awaria Facebooka?

Zdarzyła się rzecz całkiem zwykła. Zepsuł się Facebook. I świat nagle oszalał. Pozbawieni dostępu do swoich ulubionych stron, grup, znajomych, rodziny i klientów zaczęliśmy panikować. Do tego stopnia, że ktoś zadzwonił do Centrum Zarządzania Kryzysowego. Na linię przeznaczoną do ratowania życia i zgłaszania poważnych wypadków. Co to o nas mówi? 

Zdarzyła się rzecz całkiem zwykła. Zepsuł się Facebook. I świat nagle oszalał. Pozbawieni dostępu do swoich ulubionych stron, grup, znajomych, rodziny i klientów zaczęliśmy panikować. Do tego stopnia, że ktoś zadzwonił do Centrum Zarządzania Kryzysowego. Na linię przeznaczoną do ratowania życia i zgłaszania poważnych wypadków. Co to o nas mówi?

Nie działał nawet Tinder

W poniedziałek wieczorem z naszych komputerów, telefonów i tabletów zniknął Facebook. Do spółki z Whatsappem, Instagramem, a nawet Tinderem (do którego loginy oparte są w głównej mierze na loginach Facebooka). I „cywilizowany” świat zachodni stanął w miejscu.

Większość z nas nie była w stanie po prostu pogadać, skomunikować się z najbliższymi i straciła dostęp do tablicy. Niektórzy nie mieli dostępu do swoich biznesów i klientów, co mogło wiązać się z mniejszymi lub większymi stratami. A inni nie mogli umówić się na bardziej konkretne zabawy. Jednym słowem skandal!

Z drugiej strony, w czasie gdy Facebook próbował zdiagnozować przyczynę awarii, jego akcje gwałtownie spadały tracąc prawie 5%. Co przy wartości rynkowej firmy wynoszącej około 1 biliona dolarów oznacza stratę rzędu dziesiątek miliardów dolarów.

Facebook akcje

Poza tym, biorąc pod uwagę, że Facebook zarabia na minutę 201 936,73 dolarów, 4 godziny przerwy to strata ponad 48 mln dolarów. Zaczyna boleć, prawda?

Jednak straty dotyczą też użytkowników Facebooka i Instagrama. Zapłacili przecież konkretne pieniądze za konkretne kampanie. Zainwestowali czas i środki w kanały, które nie przynosiły przez pewien upragnionego ruchu na firmowych stronach. Pytanie, czy Facebook poczuje się do odpowiedzialności i zrekompensuje te trudne do określenia kwoty? Pożyjemy zobaczymy.

A co z nami, internetowymi nomadami?

Internetowy ludek to nie gęsi i szybko znalazł inne drogi komunikacji oraz miejsca zabawy. Falę facebookowych uchodźców gościnnie przyjął Twitter, Twitch i inne portale. Całe szczęście wirtualna rzeczywistość nie zna zasieków, ani granic.

Twitter powitał nowych przybyszów tekstem:

Awaria facebooka

A na działających portalach zaczęła wylewać się fala całkiem dowcipnych komentarzy. Np. dotyczących sposobu komunikacji inżynierów spod znaku Zuckerberga, którzy stracili dostęp do serwerowni.

Awaria Facebook

Jednak to, co w tym wszystkim najciekawsze, to oczywiście nasze przyspawanie do mediów społecznościowych. I to jak się zmieniliśmy w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Do tego stopnia, że może zamiast godnego miana Człowieka Myślącego – Homo Sapiens – powinniśmy przyjąć nazwę Homo Virtual. Albo Człowiek Nieobecny.

Człowiek Nieobecny

Przez Social Media znikliśmy i znikamy. Stajemy się nieobecni w życiu własnym i życiu bliskich nam osób. Spędzamy na platformach całe godziny, szukając tam bóg wie czego. A głównie chyba chwilowej radochy, czegokolwiek, co może nakarmić nasze mózgi nieustannie głodne nowych wrażeń i bodźców.

A przecież odcięcie od nieustannej wirtualnej gonitwy i samotność nam służą. Kiedy jesteśmy sami zaczynamy nareszcie słyszeć siebie i czuć rzeczywistość dziejącą się dookoła. Żyjemy jakby mocniej, jesteśmy jakby bardziej żywi. Bo to rzeczywistość karmi nas w prawdziwy sposób. To tu każdy z nas może zanurzyć się w noc pełną zapachów i dźwięków i poczuć, że żyje.

Mój ulubiony Charles Bukowski w Faktotum pisze: „Byłem człowiekiem, któremu świetnie służy samotność. Rozkwitałem dzięki niej, a jej brak był dla mnie czymś tak uciążliwym jak dla innych brak wody czy pożywienia. Każdy dzień w którym nie było mi dane jej zaznać, osłabiał mnie.

Czytaj też naszą serię: Vintage: Kiedy jeszcze nie było Internetu czyli Google, Facebooka i Instagrama (cz.1)

Błogi spokój

Dlatego czas bez dostępu do platform mogliśmy wykorzystać dla siebie. Wyjść na spacer, poczytać książkę, porozmawiać z rodziną. Jak za starych dobrych czasów.

Przecież nie musimy być nieustannie przyspawani do komputerów i rzeczywistości wirtualnej. Bo ta prawdziwa, w przeciwieństwie do wirtualnej, niesie ze sobą mnóstwo, dużo ciekawszych w sumie opcji. Tylko nie myślimy o nich wybierając – często bezmyślnie – wirtualny świat, który zawsze jest pod ręką. Z czystego lenistwa i wygodnictwa.

Jednak najważniejsze jest to, że ciągle mamy wybór. I mam nadzieję, że będziemy częściej z niego korzystać.

Czytaj też naszą serię: Vintage: Kiedy jeszcze nie było Internetu czyli Google, Facebooka i Instagrama (cz.2)

Ciemne strony cyfrowej rzeczywistości

Sama awaria Facebooka stawia przed nami ciekawe pytania o to, co może stać się z naszymi „inteligentnymi” domami, zakładami pracy, miastami i infrastrukturą w czasie podobnego kryzysu.

Jak pokazuje życie, odcięcie od ważnej dla nas infrastruktury potrafi nieźle namieszać. W tym roku przekonali się o tym Amerykanie, którym atak hakerski odciął dostęp do rurociągu przesyłającego paliwo i całe wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych po prostu stanęło.

W podobny sposób może nam zostać odebrany dostęp do szpitali (tu kłaniają się, na przykład, ataki hakerskie w Irlandii), dostaw żywności (w lipcu tego roku zamknięto w Stanach Zjednoczonych 800 (sic!) supermarketów szwedzkiej marki Coop w wyniku ataku ransomware), czy tak podstawowego zasobu jak woda.

Mam wrażenie, że trochę zagalopowaliśmy się w nieustającym pościgu za iluzoryczną wygodą, bo te nowe udogodnienia trzymają nas obecnie po prostu w szachu. I dlatego niegroźne awarie platform typu Facebook są cenne, ponieważ przywracają perspektywę i pozwalają postawić pytania, o to, czy naprawdę powinniśmy aż tak uzależniać nasze życie od technologii.

Moim zdaniem nie. I to przy całym zachwycie nad możliwościami, które niosą nowe technologie.

Czytaj też naszą serię: Vintage: Kiedy jeszcze nie było Internetu czyli Google, Facebooka i Instagrama (cz.3)

Jednak, gdybym miała jednym słowem podsumować czas bez Facebooka i Instagrama, tym słowem byłby „spokój”.

Oczywiście nie namawiam nikogo do usuwania kont na Social Mediach, ponieważ korzystanie z tych platform może przynieść sporo niekłamanych korzyści. Jednak awaria Facebooka podarowała każdemu z nas kilka godzin prawdziwego życia, za co – moim zdaniem – możemy być jej wdzięczni. I dlatego myślę, że warto byłoby lekko ograniczyć bezmyślną konsumpcję mniej wartościowych treści. Tym bardziej, że treści te serwują nam algorytmy zaprogramowane na kradzież uwagi i czasu. A tego ostatniego nikt z nas nie ma za dużo. Bo przecież życie to konkretna liczba godzin i sekund. I ani jednej więcej.

Zdjęcie tytułowe: Tim MossholderUnsplash

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon