Największa platforma społecznościowa na świecie ściga ekstremistów i ostrzega przed nimi w sieci. Niektórzy użytkownicy Facebooka w USA otrzymali już dziwne powiadomienia. Pytania dotyczą dziwnych, w domyśle ekstremistycznych zachowań. Firma Zuckerberga także ostrzega internautów przed zgubnymi treściami. To chwalebne, że Facebook postanowił rzucić rękawicę ekstremistycznym poglądom, niestety „usługa” ta może mieć ekstremalnie obosieczne ostrze. Straci na tym sam gigant?
Facebook służy i chroni
Od kilku dni niektórzy użytkownicy Facebooka w Stanach Zjednoczonych otrzymują specjalny monit z pytaniem, czy obawiają się kogoś, kto może charakteryzować się ekstremistycznymi poglądami. Facebook nie precyzuje, o jakie ekstremizmy chodzi, licząc zapewne na czujność internautów (co może być zgubne w dobie polaryzacji społecznej).
Zobacz również:
Inteligentny dom (nie tylko) dla niepełnosprawnych i seniorów
Pakiet e-commerce. To koniec tanich przesyłek z AliExpress?
Odszedł król, niech żyje król. On przejmie stery w Amazonie po odejściu Bezosa
Komunikaty pytają wprost: „Czy obawiasz się, że ktoś, kogo znasz, staje się ekstremistą”? Ponadto użytkownicy Facebooka dostają monity w stylu: „byłeś ostatnio narażony na szkodliwe treści ekstremistyczne – uzyskaj wsparcie”. Następnie firma kieruje użytkowników do różnych zasobów, w tym grup takich jak Life After Hate. Jest to grupa wsparcia, która pomaga ludziom uciec od ruchów skrajnie prawicowych.
Facebook i zwalczanie ekstremizmu w pakiecie
O sprawie pisały największe media na świecie w tym CNN, BBC czy Reuters. Facebook potwierdził z rozmowach z nimi, że faktycznie tego typu interakcje mają miejsce. Wszystko jest częścią prowadzonego właśnie pilotażu projektu mające na celu przekierowywanie czytelników z niewłaściwych treści na tego typu komunikaty. Rzecznik Facebooka poinformował, ze projekt ma na celu zwalczanie brutalnego ekstremizmu w linkach i treściach, jakie mogą pojawić się lub być udostępnione poprzez Facebooka.
Warto wspomnieć w tym miejscu, ze nie jest to prywatna inicjatywa Facebooka, ale szerszy projekt przygotowany wraz z organizacjami pozarządowymi. Wszystko zaczęło się od zamieszek na Kapitolu i wykorzystaniu do wzniecenia i podtrzymania tych niepokojów m.in. przez Donalda Trampa. To właśnie w styczniu 2021 roku zarówno Facebook jak i Twitter zablokowały konta społecznościowe ówczesnego prezydenta USA. Zarzuciły mu, że zarówno poprzez przekaz wideo, jak i posty oraz twity uaktywnił ekstremistów, którzy zaatakowali Kapitol na oczach całego świata. Zamieszki miały na celu powstrzymać Kongres przed potwierdzeniem zwycięstwa Joe Bidena, w jesiennych wyborach prezydenckich.
To Facebook i Twitter „roznieciły płomień” na Kapitolu”
Trzeba też przyznać, że sam atak na budynek siedziby Kongresu poprzedzony był interakcjami protestujących na serwisach społecznościowych. W tym nawoływaniem do obrony prezydenta Trumpa. W końcu sam atak na budynek i wtargnięcie do najbardziej niedostępnych do tej pory korytarzy i gabinetów przedstawicieli Kongresu był relacjonowany oraz udokumentowany na serwisach Facebook i Twitter. O tym, że właśnie Facebook posłużył do rzucenia iskry na proch dla manifestantów, już przedstawiciele serwisu nie wspominają przy okazji promocji swoich antyekstremistycznych monitów. Może dlatego, że później te relacje i posty posłużyły do ujęcia najbardziej krewkich i niebezpiecznych uczestników manifestacji.
Oczywiście ochrona użytkownika przed każdą ekstremistyczną treścią jest jak najbardziej potrzebna i przynosi Facebookowi chwałę. Jeśli korzystający z Facebooka internauci będą pozbawieni dostępu do treści nawołujących do hejtu, nienawiści rasowej czy homofobii to oczywiście świetnie. Każda próba wykorzystania serwisów społecznościowych do obalania demokratycznych rządów czy polityków powinna mieć tamę w postacie nowoczesnych rozwiązań na samej platformie.
Facebook był na cenzurowanym. Chce to zmienić
To Facebook czy Twitter w ciągu ostatnich lat były masowo atakowane przez różne środowiska, że nic nie robią w kwestii ochrony społeczności przed niebezpiecznymi treściami. Mowa tu o informacjach podejrzanych, wskazujących na zagrożenie pedofilią, rasizmem, homofobią. Platformom zarzucano, że każdy może udostępniać na nich fake newsy czy teorie spiskowe.
Wiele dostało się serwisom społecznościowym podczas pandemii Covid-19. Pojawiały się bowiem na nich nazbyt często informacje dotyczące spisku światowego pod wodzą Billa Gatesa, czy też sztucznego wywołania pandemii przez koncerny. Na koniec teorie spiskowe wypłynęły w trakcie szczepień. To wtedy tak naprawdę „wylały się” największe pokłady fake newsów, oczywiście w imię walki z przymusem szczepień. W wielu przypadkach skutecznie zablokowały one możliwości wysokiego „wyszczepienia społeczeństw w poszczególnych krajach. Zagroziło to bezpośrednio zdrowiu publicznemu, nie mówiąc już os sytuacji politycznej czy gospodarczej w danym kraju.
Chodzi też o informacje mogące być wykorzystywane przez światowe organizacje przestępcze, zajmujące się praniem brudnych pieniędzy, przemytem czy nawet terroryzmem. Stąd pojawiły się inicjatywy, mogące blokować tego typu treści, ale także uczulać użytkowników na ewentualne zagrożenia. Blokowanie nawet najbardziej popularnych kont polityków czy gwiazd show-biznesu miało pokazać, że na FB nie ma „świętych krów”.
Facebook idzie na współpracę
Dlatego Facebook zdecydował się wspomnianymi już monitami wprowadzić w życie ustalenia z kampanii Christchurch Call to Action. To swoiste porozumienie przedstawicieli rządów, organizacji pozarządowych, platform internetowych. Ma na celu współpracę ze społeczeństwem obywatelskim, promując podejmowane przez społeczność wysiłki na rzecz zwalczania brutalnego ekstremizmu we wszystkich jego formach.
Kampania ma za zadanie też przyspieszyć badania i opracowywanie rozwiązań technicznych w celu zapobiegania przesyłania szkodliwych treści. Tego typu informacją mają być wykrywane i natychmiastowego usuwania z serwisów. Celem akcji jest również zapewnienie odpowiedniej współpracy z organami ścigania między innymi w celu prowadzenia i ścigania nielegalnej działalności. Platformy mają też współpracować z rządami w taki sposób, aby użytkownicy mieli prawo i skuteczne możliwości odwoływanie się i składania skarg na widoczne tego typu treści.
Facebook gasi gniew? Oby nie zgasił nic więcej
Te niezwykle potrzebne i ważne dla procesu bezpiecznego korzystania z serwisów społecznościowych mechanizmy mogą jednak okazać bardzo niebezpieczne. Facebook bez ogródek tłumaczy w swoich monitach, o co dokładnie chodzi firmie. „Grupy przemocowe próbują manipulować twoim gniewem i rozczarowaniem” – czytamy w ostrzeżeniu. „Możesz teraz podjąć działania, aby chronić siebie i innych”. O ile „grupy przemocowe” mogą starać się kontrolować czy też wyzwalać nasz gniew, to już nie wiadomo dokładnie kto i na jakiej podstawie będzie te grupy oceniał.
Innymi słowy, warto w tym miejscu zapytać o pewnego rodzaju cenzurę prewencyjną. Dziś Facebook śle monity, ale jutro może nie pokazać nam treści, którą uzna za ekstremalną. Kilka miesięcy temu firma wprost informowała, że będzie blokować fake newsy i teorie spiskowe związane z Covid-19. Także te związane z „zagrożeniem” szczepionkami. I to zostało przyjęte z ogromnym zadowoleniem ze strony większości użytkowników. Pojawiły się jednak głosy o potencjalnych zagrożeniach związanych z tak radykalnym podejściem.
Facebook: Pokaż mi ekstremistę, a paragraf się znajdzie
Teraz pytanie pozostaje otwarte – kto według Facebooka będzie ekstremistą. I czy informacje przesyłane przez użytkowników, wskazujące, że John Smith czy Jan Kowalski może nim być, będą sensownie i skutecznie weryfikowane. Spójrzmy choćby na sytuację w Rosji czy na Białorusi. Po której stronie stanęłaby platforma społecznościowa, w momencie gdy za jej pośrednictwem manifestanci próbowaliby obalić władzę w Mińsku czy w Moskwie. Oczywiście abstrahując od blokady tych serwisów choćby podczas ostatnich wystąpień opozycji na Białorusi.
Czy w Facebook, współpracując z danym rządem uzna, że jego prawo do sprawowania władzy jest ważne i aktualne. A może wesprze manifestantów? Które informacje będą blokowane, które konta polityków zostaną zbanowane? Wydaje się, że na te pytania Facebook nie ma odpowiedzi. Trudno bowiem za odpowiedź uznać powtarzany slogan, że będzie stał na straży demokratycznych wartości.
Inicjatywa Facebooka wydaje się słuszna, ale ekstremizm ma różne twarze. Także platforma społecznościowa może zachowywać się w sposób ekstremistyczny. I kto wtedy zbanuje Facebooka?
fot. Annie Spratt, unsplash.com