– Można żartobliwie powiedzieć, że samochody elektryczne, będą przypominać smartfony. Dostępu do samochodu będzie strzegła kamera z systemem rozpoznawania twarzy, a kamery i ekrany zastąpią zarówno lusterka zewnętrzne, jak i lusterko w kabinie – wyjaśnia Paweł Bednarz, specjalista ds. elektromobilności, twórca portalu AutoElectroMoto.pl. Czy elektryczny samochód zmieni nasze ulice i miasta?
Rafał Pikuła: Elektromobilność elektryzuje branże motoryzacyjną od kilku ostatnich lat, a odpowiedzią jest gama pojazdów elektrycznych, które coraz częściej poruszają się po naszych drogach. Czy już mowa o zielonej rewolucji?
Paweł Bednarz: To prawda. Elektromobilność jest kierunkiem, który jest przyszłością motoryzacji. Mimo wszystko należy mówić o pewnej ewolucji, a nie rewolucji. Nabrała ona konkretnych kształtów w lipcu bieżącego roku, kiedy to Komisja Europejska opublikowała pakiet regulacyjny Fit for 55. Jest to niezwykle ważny krok w kierunku bardzo ambitnej dekarbonizacji gospodarki i dążenia do neutralności emisyjnej. Komisja ambitnie przyjmuje osiągnięcie tejże neutralności już w 2050 roku. Elementem tej układanki jest także transport. Bruksela chce, by rok 2035, stał się graniczną datą, jeśli chodzi o wycofanie ze sprzedaży nowych samochodów spalinowych; rejestrowane byłyby wyłącznie samochody elektryczne, czyli bateryjne i wodorowe. Przepisy zakładają także rozwój infrastruktury. Jeśli chodzi o punkty ładowania wodorem, to do 31 grudnia 2030 r. powinny być dostępne one minimum co 150 kilometrów.
- Spotkania z klientami na zoomie już nie wystarczą. Jak cyfryzować firmę, żeby klient cię pokochał? Impresje Samcika i nie tylko [BIZNES BEZ PAPIERU]
- Hosting, czyli za co tak naprawdę płacisz? Jak wybrać firmę, z którą nie grozi ci "blackout" strony, e-sklepu lub bloga?
- Prywatność w sieci. Jak ją chronić przed oszustami, szpiegami, złodziejami i... rządem? Wystarczy zrobić tych kilka rzeczy
Warto podkreślić, że w Polsce obecnie nie ma ani jednego punktu.
Od kilku lat słyszymy tylko zapowiedzi, że być może w kolejnym roku coś powstanie, ale póki co jesteśmy białą plamą między niemieckim Poczdamem, czy Prenzlau, a łotewską Ryga. „Fit for 55” zakłada także rozbudowanie sieci ładowania. Z tym mamy wciąż problem, szczególnie w Polsce. Kontrast między Holandią – krajem z największą liczbą ładowarek, gdzie zdaniem ACEA przypada 47,5 stacji na każde 100 km drogi – a Polską – ośmiokrotnie większym od Holandii krajem – jest uderzający. W Polsce zdaniem ACEA na 250 km przypada tylko jeden punkt ładowania. Tutaj jest problem, bo cóż z tego, że na rynku będą dostępne samochody elektryczne, ale będzie słabo rozwinięte sieć ładowania. Nikt tych samochodów nie kupi, ani nie sprzeda, bo trudno będzie przekonać klienta, że podróżowanie nim będzie komfortowe. W tym zakresie musi się dużo zmienić. Same koncerny podejmują inicjatywę i przestawiają się na elektromobilność. Na przykład Mercedes zapowiedział, że od 2030 roku w ofercie marki zostaną tylko elektryki. Volkswagen chce zakończyć produkcję aut z silnikiem spalinowym między 2033-2035 rokiem. W branży dużo się dzieje.
Dynamicznie rozwijająca się grupą są elektryczne samochody dostawcze, które obok autobusów stanowią największy odsetek sprzedaży pojazdów o napędzie alternatywnym. Czy szybko rozwijający się sektor logistyki miejskiej będzie determinował rozwój sektora elektrycznych aut? Czy firmy logistyczne będą szukać optymalizacji poprzez wdrażanie zielonej floty?
Segment samochodów dostawczych jest objęty takimi samymi zmianami jak aut osobowych. Nie jest on jakoś specjalnie wyłączony z planów odchodzenia od silników spalinowych. Nacisk na elektryfikację floty zwiększa się we wszystkich segmentach, także lekkich samochodów dostawczych. Zmiany podatkowe wywołują wzrost zainteresowania samochodami elektrycznymi, ponieważ kierowcy wykorzystują okazję do obniżenia miesięcznych kosztów. Coraz więcej menedżerów myśli o transporcie zeroemisyjnym, a często nawet tego wymagają ich zleceniodawcy, którzy chcą dążyć do minimalizacji śladu węglowego w całym łańcuchu dostaw. Dochodzą do tego coraz większe restrykcje jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza w miastach, jakie nakładają włodarze zachodnioeuropejskich miast.
Rozwój handlu elektronicznego w pandemii znacznie zwiększył popyt na usługi np. firm kurierskich. Jak te regulacje mają się do rozwijającego się segmentu e-commerce?
Trudno sobie wyobrazić, że ktoś nie otrzyma paczki mieszkając np. w zielonej strefie miasta, do której mają zakaz wjazdu starsze auta z silnikami diesla. Warto też wspomnieć, że znakomita większość nowych rejestracji samochodów to auta dla firm. Na Zachodzie już od dłuższego czasu funkcjonuje system dopłat. Na przykład w Belgi przedsiębiorcy mogą skorzystać z możliwość 100 procentowego odliczenia, jeśli chodzi o opodatkowanie wydatków na pojazdy emitujące nie więcej niż 42g CO2/km. W Austrii obowiązuje całkowite zwolnienie podatkowe dla samochodów bezemisyjnych dla firm. W Polsce, dopiero kolejna, najnowsza odsłona programu „Mój Elektryk” obejmuje przedsiębiorców. A jak już mówiłem odpowiadają oni za ok. 3/4 nowych rejestracji samochodów w kraju.
Ok, porozmawiajmy o „prywatnych” elektrykach. Jak wygląda sytuacja osobowych aut elektrycznych?
W Polsce jest dziś zarejestrowanych ponad 29 820 samochodów elektrycznych. Z tego 15,5 tysiąca to hybrydy plug-in, a 14,2 tys. samochody elektryczne bateryjne. Od kilku miesięcy widać, że tendencja lekko się odwróciła i jest więcej rejestracji hybryd plug-in niż aut typowo elektrycznych. Bierze się to z tego, że ten rodzaj hybryd daje znacznie większy komfort podróżowania, niż samochód czysto elektryczny. W mieście hybrydą plug-in można swobodnie pokonywać dystans 40-50, a czasem nawet więcej kilometrów. Poza miastem dają one pełną swobodę dalekiego podróżowania. Nie trzeba planować podróży z uwzględnieniem sieci stacji ładowania, bo można zatankować samochód na zwykłej stacji. Po naładowaniu można z kolei spokojnie w mieście podróżować na silniku elektrycznym.

Co stymuluje rozwój tego segmentu?
Czynników jest kilka. Przede wszystkim trend przechodzenia na samochody nisko, bądź całkowicie zeroemisyjne. Nie można także pominąć rozwoju świadomości i chęci dbania o środowisko. Coraz więcej osób w Polsce, szczególnie w tym roku montuje na swoich dachach panele fotowoltaiczne. Pełna instalacja wraz z magazynem energii jest dobrym sposobem na obniżenie kosztów podróżowania, bowiem swój własny samochód elektryczny można naładować w nocy w domu i rano pojechać kilkanaście kilometrów do pracy, czy na zakupy. Firmy, które jak już wspomnieliśmy są głównym kupującym nowe samochody w Polsce także znacznie chętniej myślą o transporcie zeroemisyjnym. Często wpisany jest on w ich politykę zrównoważonego rozwoju. Rośnie także sam komfort podróżowania bo w Polsce przybywa stacji ładowania. Obecnie jest ich ponad 1600. Nie bez znaczenia jest także program dopłat „Mój elektryk”.
Czy kierowcy, którzy zdecydują się na zielone samochody mogą liczyć na jakieś korzyści, dopłaty?
Tak. 12 lipca ruszyła edycja programu dopłat do samochodów elektrycznych „Mój elektryk”. Wnioski o dofinansowanie można składać w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki. Ostatnie dane wskazują, że wpłynęło ich ok. 600, jeśli chodzi o klientów indywidualnych. Kwota dotacji w ramach programu sięga 18 750 zł, a w przypadku rodzin wielodzietnych 27 000 zł. Istotne jest to, że cena (koszt nabycia) nie może przekraczać 225 000 zł. Ostatnio program został poszerzony o przedsiębiorców, co wydaje się kluczowe. Obecnie nie ma jednak danych dotyczących liczby złożonych przez firmy wniosków.
Przez lata samochody elektryczne były utożsamiane z luksusem dla najbogatszych. Czy możemy mówić już o zmianie na technologię codziennego użytku?
Sama technologia jest już dziś technologią codziennego użytku. Wciąż jednak nie jest dla każdego. Cena samochodów elektrycznych jest wciąż stosunkowo wysoka dla zwykłego Kowalskiego. I to pomimo dopłat. To dziś wydatek ok. 100 tys. złotych za samochód. Ale nie tylko to jest barierą. Z powodu stosunkowo słabo rozwiniętej sieci ładowania Polacy nie rzucają się tłumnie na elektryki. Za te same, bądź często mniejsze pieniądze mają oni dziś samochód w podobnym standardzie, który może tankować w pięć minut, niemal wszędzie, bo stacja paliw jest niemal w każdej gminie. W Polsce wciąż jest wiele miejsc, w których potencjalny klient nie ma szans na skorzystanie z szybkiej stacji ładowania. Oczywiście pozostaje ładowanie w domu, które wciąż jest najtańszą opcją ładowania samochodu, ale w przypadku osób mieszkających w blokach mieszkalnych, jest to problem. Żeby auta elektryczne stały się naprawdę popularne, i trafiły „pod strzechy” należy stworzyć odpowiedni ekosystem, który sprawi, że klient przekona się, że samochód elektryczny da mu komfort podróży. Dla wielu osób niezwykle istotne jest dbanie o środowisko, ale nie jest to główny czynnik, który rządzi jego portfelem. Na rynku azjatyckim pojawia się coraz więcej tanich samochodów elektrycznych. Ostatnio pojawił się nowy SUV elektryczny za 7900 euro, czyli de facto 35 tysięcy złotych. W Europie nie jest on dostępny, a poza tym pozostaje jeszcze pytanie, czy nowi producenci przebiją się na tutejszym rynku wyłącznie ceną.
Co z zasięgiem aut elektrycznych? Możemy się spodziewać rozwoju „zasięgu” elektryków?
Z pewnością. Czasy, kiedy auta elektryczne pokonywały 50 kilometrów na jednym ładowaniu są już za nami. Dziś elektryki średnio są w stanie pokonać zasięg 400 kilometrów. Producenci samochodów i wiele innych firm, ścigają się w technologii opracowywania samych baterii. Dla przykładu kalifornijski startup Lucid ze swoim Lucid Air chwalą się, że ten samochód może pokonać nawet 800 kilometrów na jednym ładowaniu, a w trybie mieszanym ponad 700 km. Oczywiście to wszystko na papierze, bo w rzeczywistości kierowca jadący w trasę może znacznie szybciej zużyć energię. Tak czy inaczej, samochody elektryczne będą podróżowały dalej, a same baterie będą lżejsze.
Pewnie wszystko zależy od infrastruktury. Jakich zmian potrzeba, np. w kwestii legislacji, żeby infrastruktura mogła się rozwijać?
W zasadzie legislacja już jest. 5-go października Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o zmianie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Uregulowano w nim między innymi procedury dotyczące instalacji punktów poboru energii w budynkach wielorodzinnych, a także przepisy mające na celu ułatwienie montażu punktów ładowania samochodów elektrycznych na wniosek mieszkańców danego budynku. Przepisy to jedno, a działania to drugie. Dla porównania przez ostatnie lata trwała dyskusja na temat punktu tankowania wodoru. Decydenci uważali, że najpierw powinna być dostępna flota, dopiero potem powinno się budować punkty ładowania, żeby przypadkiem nie wybudować go na próżno. Trudno jednak kupować samochód za kilkaset tysięcy złotych w sytuacji, kiedy w Polsce nie ma ani jednego punktu tankowania wodoru. Jeśli zaś chodzi o stacje ładowania, sytuacja ma się poprawić za sprawą programu dopłat do ich budowy. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej planuje uruchomienia nowego programu. Do firm ma trafić ok. 800 mln zł, a preferowane będą stacje szybkiego ładowania znajdujące się poza terenami zurbanizowanymi i wielkomiejskimi. To może pchnąć rozwój elektromobilności naprzód.
Sieć energetyczna, która „zna” odbiorców i przewiduje ich potrzeby. Jak działa Smart Grid?
Wracając do kwestii floty miejskiej. Jak elektryczne auta wpisują się w projekt inteligentnych miast?
Warto podkreślić, że nie będzie inteligentnych miast bez sieci 5G. Podobnie przedstawia się to w przypadku samochodów elektrycznych i ich udziału w tym projekcie. Połączony i zautomatyzowany transport jest jedną z nowych, rewolucyjnych usług, możliwych dzięki zastosowaniu łączności mobilnej nowej generacji – 5G. Celem jest zapewnienie bezpieczeństwa drogowego i miejskiego transportu kolejowego. Dająca znacznie większą przepustowość sieć 5G, a także znaczenie mniejszy stopień opóźnień w porównaniu z poprzednimi standardami łączności zrewolucjonizuje transport. W tym przypadku najczęściej mówi się o transporcie autonomicznym. Do tego jednak daleka droga. Obecnie na rynku są już samochody na trzecim poziomie autonomiczności, w pięciostopniowej skali. Poziom ten pozwala autom na obserwowanie otoczenia i samodzielne podejmowanie decyzji, np. w przypadku zagrożenia, kiedy kierowca nie zdążył zareagować, ale mimo wszystko wymagają ludzkiej kontroli. Nie są one jednak w stanie samodzielnie jechać. Nie ma też przygotowanego odpowiedniego ustawodawstwa. Nieodłącznym jednak elementem inteligentnych miast jest ich zeroemisyjność. A w to auta elektryczne wpisują się idealnie.
Inteligentne miasta komunikują się z uczestnikami ruchu. Dlatego tak bardzo ważne jest stworzenie sieci o bardzo dużej przepustowości. Carnegie Mellon University przetestował użycie inteligentnych świateł drogowych, a efekt testu był taki, że czas oczekiwania samochodu na czerwonych światłach skrócił się o 40 proc, zaś sam dojazd pod sygnalizator świetlny był szybszy o 26 proc., a to wszystko przełożyło się na 21 proc. spadek emisji spalin w tym czasie. Taką sygnalizację można także zaprojektować z korzyścią dla przejeżdżających karetek. Podobnie jest z testowanymi już dziś inteligentnymi systemami parkowania. Potrzebny jest ekosystem. Wgranie odpowiedniego oprogramowania do samochodu elektrycznego, który de facto jest komputerem na kołach nie jest już problemem.
Jakie technologie są/będą kluczowe w autach elektrycznych? Czy takie auto może stać się elementem szeroko pojętego Internetu Rzeczy?
Zacznijmy od tego, że przemysł motoryzacyjny jest z natury innowacyjny. Sam rynek jest bardzo mocno nastawiony na inteligentne samochody, które już dziś zbierają i gromadzą dane. Już dziś cały proces produkcyjny – od projektowania, testowania, aż po określenie cyklu życia samego produktu – jest opracowywany przy użyciu najnowszych technologii. Same samochody potrafią zadziwić dostępną technologią, co pokazało wiele konceptów zaprezentowanych na ostatnich targach w Monachium. Można żartobliwie powiedzieć, że samochody elektryczne, będą przypominać smartfony. Dostępu do samochodu będzie strzegła kamera z systemem rozpoznawania twarzy, a kamery i ekrany zastąpią zarówno lusterka zewnętrzne, jak i lusterko w kabinie. Samochody coraz częściej będą wyposażane w systemy kina, a nawet będzie można podłączyć konsolę do gier. Samo Porsche w swoim ośrodku w Weissach zbudowało jedną z najszybszych w Europie sieci 5G, by móc przeprowadzać zaawansowane testy samochód w czasie rzeczywistym, co oczywiście wpłynie na samą jakość produktu, a także skróci czas opracowania technologii. Z kolei zaprezentowane przez Bawarczyków najnowsze iX jest w pełny samochodem wyposażonych w sieć 5G. Istotne jest także to, że poligonem doświadczalnym dla producentów samochodów od dziesiątek lat są wyścigi. Podobnie jest w przypadku elektryków i Formuły E. Nissan w swoim programie „Brain to Performance” jest skoncentrowany na badaniu funkcji mózgu i badaniach anatomicznych oraz treningu i rozwoju swoich kierowców. Dane w samochodach elektrycznych i motoryzacji są wszędzie. To dane są przyszłością.
Kolejny wywiad z oszołomem.
Czy tak naprawdę trudno zrobić research i poczytać chociażby na temat wydajności sieci, możliwości energetycznych, bak prądu z powodu zamykania elektrowni ?
Wgranie odpowiedniego oprogramowania do samochodu elektrycznego, który de facto jest komputerem na kołach nie jest już problemem.
Czy autor ma 12 lat ??
Te samochody mają zabezpieczenia. Ale w mokrych snach domorosłego hakera to może być łatwe 😉