Po uchwaleniu przez Sejm nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, którą powszechnie nazywa się „#LexTVN” w Polsce wybuchała awantura. Od inwektyw po racjonalne pomysły. W sieci pojawiły się całkiem serio pytania: a czy TVN nie może po prostu przenieść się do Internetu? Czy telewizje w tradycyjnym formacie są jeszcze potrzebne? Czy nie byłaby to szansa na uratowanie stacji i zarazem ucieczka do przodu?
Zacznijmy może od uspokajających tonów. Po pierwsze ustawa #LexTVN nie weszła w życie i nie jest powiedziane, że się to uda – przed nowelizacją Senat, który pewnie zgłosi poprawki bądź odrzuci ustawę. Po drugie, o czym mówił w rozmowie z Ireneuszem Sudakiem w Subiektywnie o Finansach prof. Tadeusz Kowalski z UW (ekspert od ekonomiki mediów, który m.in. doradzał KRRiT oraz Radzie Europy) sprawa #LexTVN” może trafić do sądu, najpierw polskiego, potem unijnego, a być może amerykańskiego. Zdaniem prof. Kowalskiego jest to sprawa przez Polskę jest przegrana. „Albo TVN będzie nadawać albo zapłacimy za uchwalenie „Lex TVN” duże odszkodowania” – wyjaśnia ekspert.
Telewizja bez telewizora
Wracając do tytułowego pytania: czy stacja TVN nie powinna przenieść się do sieci i mieć spokój? Oczywiście, że nie. W Polsce ciągle jeszcze 37% gospodarstw domowych korzysta wyłącznie z naziemnej telewizji cyfrowej. Do nich nie da się inaczej dotrzeć, będąc stacją telewizyjną. Chociaż dla Milenialsów oglądanie telewizji, czy to TVN czy TVP to przeżytek, to ogrom naszego społeczeństwa wciąż „wiedzę” o świecie czerepie z telewizji. Najczęściej oglądanej za pomocą telewizora. Kanały VOD popularnych stacji to ledwie dodatek.
Według szacunku firmy Nielsen z 2020 roku ok. 5,1 mln gospodarstw domowych w kraju ogląda telewizję dzięki sygnałowi z satelity. 4,9 mln zadowala się skromniejszą, ale za to bezpłatną ofertą naziemnej telewizji – czyli właśnie ogląda stacje, które mają koncesję, a 3,9 mln korzysta z telewizji kablowej.
Telewizja z telewizorem, ale bez anteny
Dziś wiemy, że Internet „nie zabił” tradycyjnej telewizji. Jednak dużą zmianą było pojawienie się usług over-the-top (OTT), opartych na sieci. W ramach OTT uzyskuje się dostęp do telewizji nadawcy przy wykorzystaniu dowolnego łącza internetowego. Patrząc na rozwój infrastruktury internetowej migracja telewizji tradycyjnej do usług OTT wydaje się nieunikniona. Dziś najprostszy SmartTV, który umożliwia dostęp do Internetu to wydatek rzędu 1000 zł. Można przypuszczać, że tak jak smartfony „wykosiły” z rynku tradycyjne telefony komórkowe, tak „inteligentne” telewizory zastąpią tradycyjne pudła. Jest to tylko kwestia czasu. Przy telewizji z sieci znika problem koncesji i bójka wokół #LexTVN nie miałaby takiego znaczenia. Pojawia się pytanie: czy nie przyśpieszyć takiej transformacji? Czy nie byłaby to forma ucieczki do przodu?
Radio bez częstotliwości
Niekiedy pójście w sieć jest jedynym wyjściem. Tak było w sytuacji dziennikarzy radiowej Trójki, którzy po politycznych czystkach w radiu, założyli radio internetowe 357. Stacja poszła w ślady Nowy Świat- również założonej przez dziennikarzy wyrzuconych z publicznych mediów. Obie stacje wpisały się w dwa trendy. Pierwszy to powstanie i rozwój radia internetowego, kompletnie niezależnego od koncesji na częstotliwość. Po sukcesie Newonce radio, które zdobyło rzesze sympatyków, powstały kolejne projekty rozgłośni internetowych np: Radiospacja czy Radio Kapitał. Drugi trend to oparcie finansowania niezależnych mediów przez crowdfunding. To czysta forma finansowania – po prostu użytkownicy, utożsamiający się z marką, etosem, programem medium, finansują jego istnienie.
Tak działają też podcasty np: Raport o Stanie Świata Dariusza Rosiaka, byłego dziennikarza radia publicznego. Format – finansowany przez słuchaczy – odniósł ogromny sukces, a jego autor zdobył Grand Pressa. Pokazuje to wielką zmianę funkcjonowania mediów, szansę na wyjście z zależności – albo politycznej, albo ekonomicznej od reklamodawców. Niemniej taka ucieczka do sieci, albo też ucieczka do sieci z modelem crowdfunding udaje się nielicznym.
Dieta medialna
Przy okazji pandemii dużo mówiło się o tym, że życie przenosi się do sieci. Praca, życie towarzyskie, rodzinne. W tekście „Otyłość cyfrowa. Jak przytyliśmy przez rok pandemii” pisałem o tym, że w zeszłym roku spędziliśmy w sieci ponad dwa razy więcej czasu niż w 2019 r. Z pewnością w tym roku też nie wyjdziemy z sieci.
Przez ostatnie półtora roku obrośliśmy w „tłuszcz danych”, przytyliśmy cyfrowo. W dużej mierze dlatego, że konsumowaliśmy media bez właściwego jadłospisu. Z jednej kuchni – Internetu. Taka dieta medialna – czerpanie informacji wyłącznie z sieci – nie jest zdrowa. Dla właściwego oglądu coraz bardziej skomplikowanego świata, lepszego zrozumienia złożonych mechanizmów, potrzeba jest zróżnicowana dieta informacyjna, także jeżeli chodzi o formę i źródła informacji. Obok telewizji i przekazów wizualnych, także lektura prasy, książek, debata „na żywo”.
To medium kształtuje przekaz. Treści w sieci i sposób ich prezentacji są dostosowane pod interesy właścicieli platform. Już teraz to biznesowe cele Facebooka, Twittera kształtują debatę publiczną, a zyski Instagrama chorobliwe kanony piękna i życia. Telewizja wyłącznie w sieci musiałaby w jakiś sposób być zależna od „promocji” w mediach społecznościowych i w sieci w ogóle, a zatem byłaby na smyczy Big Tech-u.
#LexTVN i Rezerwaty Starego Świata
Potrzebujemy analogowych mediów. Telewizji bez sieci, książki, która nie jest powtórzeniem bloga, drukowanej prasy, w której znajdziemy teksty dłuższe niż internetowe newsy. W świecie, który coraz bardziej jest cyfrowy, z jeszcze większą troską trzeba podchodzić do tego co wciąż jest fizyczne, analogowe, niedigitalizowane.
Potrzebujemy rezerwatów starego świata – tak jak w świecie dotkniętym ręką człowieka, zachowaliśmy dziewicze puszcze, stepy, lodowce. Dziś widzimy jak ważna jest natura, coraz popularniejsze stają się miejskie łąki (efekt zaprzestania koszenia traw), umieszczamy artefakty dzikości w urbanizowanej przestrzeni (np: ule miejskie), kwestionujemy wizje ciągłego rozwoju (np: ekonomia pączka, o której pisałem tutaj).
W pandemii dostrzegliśmy, że nie da się przenieść życia do sieci, to świat fizyczny jest sexy, cyfrowa rewolucja może nieco przystopować. Brońmy starego, by w nowym czuć się jak u siebie, nie być wyłącznie biomasą dla krzemowych gigantów.