Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
12 listopada 2020

Po tablicach cię poznają. Aż strach wsiąść do auta

System rozpoznawania tablic rejestracyjnych samochodów, znany głównie z bramek na autostradach oraz z podziemnych parkingów w centrach handlowych, może mieć mniej przyjemne oblicze. W USA firma dostarczająca tego typu rozwiązania zajęła się… szybkim namierzaniem kierowców jeżdżących po mieście bez ubezpieczenia. Co jeszcze można o nas powiedzieć na podstawie tablic rejestracyjnych naszych aut?

System rozpoznawania tablic rejestracyjnych samochodów, znany głównie z bramek na autostradach oraz z podziemnych parkingów w centrach handlowych, może mieć mniej przyjemne oblicze. W USA firma dostarczająca tego typu rozwiązania zajęła się… szybkim namierzaniem kierowców jeżdżących po mieście bez ubezpieczenia. Co jeszcze można o nas powiedzieć na podstawie tablic rejestracyjnych naszych aut?

Rozpoznawanie samochodu po tablicach rejestracyjnych może przyspieszać obsługę posiadacza tego samochodu – i to nie tylko na bramkach autostradowych, co już znamy w ramach rozwiązań typu Autopay. Można sobie np. wyobrazić, że nasz samochód sam „płaci” za paliwo na stacji benzynowej. Albo że w restauracji fast-food typu drive-thru po prostu podjeżdżam do okienka i odbieram kanapki. Rachunek jest wówczas przypisany do samochodu i automatycznie opłacony kartą.

Podobna sytuacja jest możliwa na płatnych parkingach podziemnych, za które płacimy dziś zwykle skanując kwitek parkingowy. Choć jest i kilka aplikacji mobilnych, które pozwalają wjeżdżać i wyjeżdżać z płatnych parkingów bez płacenia. A raczej z przypisaniem płatności do karty płatniczej i automatycznym ściągnięciem kasy.

Centrum handlowe zna mnie z… tablic rejestracyjnych

W centrach handlowych z kolei od pewnego czasu bardzo kochają systemy czytające numery rejestracyjne samochodów. Nie bez powodu. To świetne narzędzie statystyczne. Pozwala określić jak często, w jakich godzinach i na jak długi czas dany samochód. przyjeżdża do galerii handlowej. A stąd już niedaleka droga do oferowania jego posiadaczowi specjalnych kuponów.

Pamiętam swój zachwyt, gdy po raz pierwszy zobaczyłem w galerii informację, iż pomogą mi w parkowaniu. Wystarczy, iż wpiszę na specjalnym ekranie numer rejestracyjny mojego auta, a zobaczę gdzie jest zaparkowane. Naiwnie sądziłem, że wprowadzono to w trosce o komfort i wygodę roztargnionych klientów. Szybko się zorientowałem, że oni dzięki temu po prostu wiedzą o mnie więcej.

Bycie przedmiotem inwigilacji w centrum handlowym to pikuś. Systemy czytające numery rejestracyjne można wykorzystywać do dużo bardziej „opresyjnych” celów.

Czytaj też: Elon Musk twierdzi, że bilet na Marsa będzie kosztował tyle, co domek na przedmieściach

Nie wyjeżdżaj z garażu bez ubezpieczenia, bo firma technologiczna przyśle ci rachunek

Amerykańska firma Rekor, która jest właścicielem tego typu systemów, zgadała się z rejestrem samochodów, których posiadacze nie opłacili obowiązkowych ubezpieczeń. A łącząc te dane może bardzo szybko ich namierzać.

Firma właśnie ogłosiła, że stan Oklahoma użyje jego oprogramowania do wykrywania nieubezpieczonych kierowców na drogach. Kierowcy natychmiast dostaną powiadomienie, że mogą uniknąć pojawiania się w sądzie poprzez wykupienie zaległego ubezpieczenia i uiszczenie opłaty karnej w wysokości 174 dolary.

Oklahoma jest stanem, w którym liczba niesfornych kierowców jest dość duża. W 2016 r. co czwarty jeździł bez ubezpieczenia (dla porównania: w Polsce najwyżej kilka procent, choć u nas nikt nie namierza takich aut po numerze rejestracyjnym, tylko Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wysyła od razu słone, kilkutysięczne rachunki).

Rekor otrzyma prowizję w wysokości 43 dolary za każde „wykryte” w ruchu, a nieubezpieczone auto (prawdopodobnie w Oklahoma auto nie musi być ubezpieczone, jeśli nie jeździ, nie wiem również, czy mają tam instytucję będącą odpowiednikiem naszego UFG). Firma poprowadzi też portal z ofertami ubezpieczeń dla kierowców, którzy zostaną namierzeni, ale postanowią się ukorzyć, zamiast iść do sądu.

Rekor ma zresztą dużo szerszy zakres „zainteresowań”: we współpracy z Mastercard, umożliwił restauracjom tworzenie profili klientów na podstawie tablic rejestracyjnych samochodów oraz innych informacji na ich temat (marki, koloru, ceny rynkowej). Firma gromadzi już dane ponad 150 milionów tablic rejestracyjnych aut – i, siłą rzeczy, również ich właścicieli.

Rekor komunikował ostatnio, że prowadzi rozmowy z czterema innymi państwami w celu wdrożenia podobnych systemów.

Czytaj też: VPN, czyli jak bezpiecznie surfować w sieci?

Co mogą ci zrobić dzięki identyfikacji tablic rejestracyjnych?

Połączenie śledzenia pojazdów za pośrednictwem systemu kamer i monitoringu na drodze z innymi problematycznymi przepisami daje pogląd na to, jak bardzo można wpaść w sidła inwigilacji.

W Polsce nie uzależnia się ceny ubezpieczenia samochodu od wiarygodności finansowej kierowcy. W Oklahoma ubezpieczyciel przy kalkulacji ceny polisy zagląda do tamtejszego odpowiednika BIK-u. I może nałożyć „domiar” za nie spłacony przed laty kredyt.

Przy cenie polisy uwzględniane są także takie parametry, jak poziom wykształcenia lub zawód ubezpieczonego. A to dane, które w Polsce nie są wykorzystywane do wyceny ubezpieczeń (podobnie jak np. płeć).

Systemy monitorowania tablic rejestracyjnych – o ile do zebranych dzięki nim danych dobiorą się ubezpieczycielela – mogą zrobić nam kuku w jeszcze inny sposób. Wielu kierowców płaci za ubezpieczenie samochodu mniej, bo rejestrują auto w „tańszym” miejscu (np. w mniejszej miejscowości, a nie w stolicy).

Monitoring tablic rejestracyjnych może dostarczyć ubezpieczycielowi cennych danych o tym, gdzie faktycznie można spotkać dany pojazd. Jeśli często porusza się po ruchliwych drogach, można obciążyć go wyższym ubezpieczeniem.

Ubezpieczyciele dążą do tego, byśmy polubili ubezpieczenia telemetryczne, czyli takie, w których cena polisy jest powiązana ze stylem jazdy. O ile jednak na taki sposób współpracy z firmą ubezpieczeniową można się nie zgodzić (telemetria to nie jest coś obowiązkowego, a jedynie opcja), o tyle wprowadzenie systemu identyfikacji tablic rejestracyjnych samochodów to coś, przed czym trudno byłoby uciec.

Identyfikacja tablic rejestracyjnych plus CEPiK i bazy danych o ubezpieczeniach i… mają nas

W Europie mamy to szczęście, że obowiązuje u nas dyrektywa RODO (o ochronie danych osobowych). Każda firma, chcąc uzyskać i wykorzystać nasze dane osobowe musi mieć na to naszą zgodę. Numer rejestracyjny samochodu nie jest co prawda daną osobową, a jego powiązanie z właścicielem teoretycznie jest trudne (system monitoringu tablic musiałby się łączyć z bazą pojazdów i kierowców CEPiK).

Tym niemniej można się już zastanawiać, czy przypadkiem nie będzie bezpieczniej – i bardziej anonimowo – poruszać się na piechotę. Z drugiej strony… są już przecież systemy monitoringu rozpoznające twarz. Więc i to jest kiepska porada.

Pozostaje tylko trzymać kciuki za organizacje walczące o utrzymanie naszego prawa do prywatności. Firmy technologiczne mają coraz większe zakusy, by z łączenia różnych danych na nasze temat, znajdujących się w różnych bazach danych, uzyskiwać wymierne korzyści „prowizyjne”.

A pod tym linkiem ciekawe informacje o tym, co „potrafią” systemy monitorowania tablic rejestracyjnych i co wpływa na ich skuteczność.

A tutaj piszą, ile to kosztuje w rozpisaniu na różne elementy. No, nie jest tanio, ale jak się chce inwigilować innych, to trzeba za to zapłacić.

zdjęcie tytułowe: Pexels

Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon