Zapewne nieraz zastanawialiście się, czy dana oferta w internecie to nie fake albo czy udostępnione przez ciocię zdjęcie najmniejszego dziobaka na świecie nie jest efektem fotomontażu. Co w takiej sytuacji zrobić? Poznajcie kilka narzędzi, które pozwolą samodzielnie sprawdzić, czy zdjęcie jest sfałszowane!
Często jesteśmy w stanie powiedzieć bez używania zewnętrznych narzędzi, czy post w mediach społecznościowych faktycznie jest wiarygodny. W końcu dezinformujące wpisy mają nieraz tendencję do przesady i zakrzywiania rzeczywistości. Jednak nie zawsze jest to takie proste.
Główna zasada jest taka, jeżeli coś jest za dobre, żeby było prawdziwe to zapewne tak jest. Za „dobre” może w tym przypadku oznaczać zarówno zbyt pięknie wykończone mieszkanie albo nieskazitelną karoserię samochodu na portalu z ogłoszeniami, jak i informację idealnie przystającą do naszej wizji świata.
Tym sposobem oszuści lubią wyłapywać osoby, które np. szukają taniego mieszkania, są łowcami promocji, szukają miłości albo potrzebują zapewnienia, że ich domysły co do zmian na świecie są słuszne. Jak zatem wychwycić oszustwa i sprawdzić, czy zdjęcie jest sfałszowane? Jest na to parę sposobów.
Temat walki z dezinformacją w mediach (także tych społecznościowych) warty jest poświęcenia mu osobnego artykułu. I takie znajdziecie w HomoDigital: o tym jak nie dać się zamknąć w bańce informacyjnej lub o najczęściej stosowanych technikach manipulacji. W tym tekście skupię się na warstwie narzędziowej, którą można wykorzystywać zarówno do weryfikacji wiadomości, jak i ogłoszeń na platformach zakupowych.
Na co należy zwracać uwagę, oglądając zdjęcia w internecie?
Przede wszystkim na to, czy dane zdjęcie pojawiło się wcześniej na innej stronie. A jeśli tak było, to czy kontekst pozostaje ten sam dla naszego przypadku. Tutaj przykład “oferty” wynajmu mieszkania. Według ogłoszenia znajduje się ono na warszawskiej Woli, jednak w rzeczywistości… jest ono w Szczecinie:
Co jeszcze powinno zwrócić uwagę? Data i link. Czasami to odnośnik może nam zdradzić, czy zdjęcie nie było opublikowane wcześniej na stronie poświęconej innej tematyce.
Tutaj przykład innego mieszkania, które na OLX było wystawione w Warszawie. Oczywiście cena istotnie niższa niż średnia rynkowa w tej lokalizacji (za piękne, by było prawdziwe!). To samo zdjęcie można odnaleźć za pomocą wyszukiwarki Yandex. Okazuje się, że zostało ono użyte w ogłoszeniach o wynajmie… w Gdańsku oraz w cypryjskim Limassolu.
Co zatem jest prawdą? Nie wiadomo. Można byłoby analizować, w którym ogłoszeniu ta fotografia pojawiło się po raz pierwszy, jednak to też nie musi wcale dać odpowiedzi na pytanie, czy zdjęcie jest sfałszowane. Takie proste wyszukiwanie pozwoli jednak na to, by zorientować się, że coś tutaj nie gra. I po prostu ominąć szerokim łukiem tę ofertę. Ale jak to zrobić?
Narzędzia do wyszukiwania za pomocą zdjęcia
Podstawowym narzędziem, po które warto sięgać, jest wsteczne wyszukiwanie obrazu. Taką funkcjonalność ma większość współczesnych wyszukiwarek. Dzięki niemu możemy szybko sprawdzić, czy zdjęcie nie występuje w innych miejscach w internecie.
Z uwagi na specyfikę oszustw nie należy ograniczać się do tych najpopularniejszych wyszkukiwarek. Warto sprawdzać również te wschodnie jak rosyjski Yandex czy chiński Baidu. Nie jest przecież powiedziane, że naciągacze pochodzą z rodzimego podwórka. Tym bardziej w dobie tłumaczeń dokonywanych przez AI, coraz łatwiej o realistyczną komunikację w języku, którego nie znamy.
Przeczytaj też: Po co ci agencja reklamowa i copywriter? AI napisze każdy (?) tekst.
Na wyszukiwanie za pomocą zdjęcia w wyszukiwarce Google są dwa sposoby: albo przez stronę https://images.google.com/ lub – dla użytkowników przeglądarki Google Chrome – przez menu kontekstowe, tj. klikając prawym przyciskiem myszki na obrazie i wybierając odpowiednią opcję (zobaczcie ilustracje poniżej).
Zdjęcia, które chcemy zweryfikować, możemy zarówno przesyłać w formie pliku z naszego dysku lub za pomocą adresu obrazu w internecie (linku). Jak to zrobić?
Krok 1. Żeby wyszukiwać obrazem, należy kliknąć na ikonę aparatu na pasku wyszukiwania.
Wyszukiwanie obrazem można także rozpocząć za pomocą menu kontekstowego.
Krok 2. Następnie należy wybrać opcję “Znajdź źródło obrazu”. W ten sposób powinniśmy znaleźć wszystkie przypadki, w których zdjęcie wizualnie odpowiadające naszemu pojawiło się na innych stronach internetowych.
Bing
W przypadku wyszukiwarki Microsoftu również mamy dwie opcje dostępu. Poprzez stronę https://www.bing.com/images/feed lub – dla użytkowników przeglądarki Microsoft Edge – menu kontekstowe (klikając prawym przyciskiem myszki na obrazie i wybierając odpowiednią opcję). Analogicznie jak w przypadku Chrome, zdjęcia możemy zarówno przesyłać w formie pliku z naszego dysku głównego lub za pomocą adresu obrazu w internecie (linku).
Krok 1. Żeby wyszukiwać obrazem, należy kliknąć na ikonę aparatu obecną na pasku wyszukiwania…
…lub otworzyć menu kontekstowe.
Krok 2. Możemy przeglądać wyniki wyszukiwania.
Wybierając zakładkę “Strony z tym obrazem”, jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkie miejsca, które wykorzystały to zdjęcie lub wizualnie zbliżone (na przykład ze zmodyfikowaną rozdzielczością).
TinEye
TinEye jest może nieco mniej znanym szerokiej publiczności narzędziem do wstecznego wyszukiwania obrazu. Aplikację kanadyjskiej firmy możemy znaleźć na stronie https://tineye.com/, zaś instalując odpowiednią wtyczkę w Google Chrome, dodajemy funkcję korzystania z aplikacji za pomocą menu kontekstowego.
Krok 1. Kopiujemy adres obrazu (link) naszego zdjęcia i wklejamy w wyznaczone pole lub przesyłamy zdjęcie w pliku. Atutem TinEye może być to, że firma nie zapisuje wyszukiwanych przez nas obrazów, dzięki czemu nasze poszukiwania mają choć odrobinę bardziej prywatny charakter.
Krok 2. Strona automatycznie wyświetli nam wszystkie przypadki, w których pojawiło się dane zdjęcie na różnych stronach internetowych.
Yandex
Yandex jest wyszukiwarką rosyjską, dlatego nie wydaje się oczywistym wyborem. Jednak gdy istnieje podejrzenie, czy zdjęcie jest sfałszowane, dobrze jest zerknąć też tutaj. Wyszukiwanie obrazem możemy znaleźć pod linkiem https://yandex.com/images/.
Wyglądem wyszukiwarka ta nie różni się znacząco od Google czy Bing, dlatego proces wyszukiwania zdjęć też będzie wyglądał podobnie.
Krok 1. W oknie wyszukiwania należy kliknąć na małą ikonę aparatu, a następnie albo wgrać plik z komputera, albo wkleić link do wybranego przez nas zdjęcia.
Krok 2. Na dole ekranu po lewej stronie dostaniemy listę wszystkich stron, na których pojawiło się nasze zdjęcie. Natomiast po prawej stronie wyświetlają się wyniki zdjęć wizualnie podobnych.
Baidu
Nieco trudniej może być w przypadku Baidu, czyli wyszukiwarki chińskiej. Jest ona najmniej przystępna, ponieważ domyślnym językiem wyszukiwarki jest, ku zdziwieniu publiczności, chiński. Na szczęście sposób jej użycia jest analogiczny do zachodnich odpowiedników. Wyszukiwarkę możemy znaleźć pod adresem https://image.baidu.com/. Jest ona niestety najmniej dokładna ze wszystkich omawianych, jednak nie zaszkodzi profilaktycznie spróbować wyszukać również tutaj.
Krok 1. Żeby wyszukać obrazem, należy wybrać ikonę aparatu na pasku wyszukiwania. Niestety, ta wyszukiwarka nie wspiera wyszukiwania po adresie obrazu (link), więc pozostaje nam wyłącznie wgranie pliku.
Krok 2. Od razu widać, że wyszukiwarka nie dostarczyła ani jednego dokładnego wyniku. Możliwe, że zdjęcie pochodzące z Chin mogłoby przynieść bardziej dokładne wyniki.
Czy zdjęcie jest sfałszowane? Sprawdzamy!
Tutaj zaczyna się trochę trudniejsze zadanie. Wymaga to bowiem od nas przynajmniej minimalnego zrozumienia, czym jest kompresja i na co patrzeć analizując takie zdjęcie.
Do głębszego wejrzenia w specyfikacje techniczne zdjęcia przydaje się narzędzie Fotoforensics. Dzięki niemu można odczytać wiele aspektów technicznych zdjęcia, np. metadane czy jakość z jaką ostatnio zapisano zdjęcie.
Jednak dla rozpoznawania dokonanych manipulacji zdjęcia najbardziej przydatna jest ELA (Error Level Analysis), czyli analiza poziomu błędów. Jak to działa?
ELA podkreśla różnice w kompresji obrazu. Chodzi o to, że elementy zdjęcia podobne do siebie powinny zachowywać ten sam kontrast i intensywność kolorów. Łatwiej to zrozumieć na przykładzie. Oto stopklatka z filmu Heathers (1989). Tylko zaraz, chyba coś tu nie gra.
Żeby zweryfikować nasze podejrzenia, spróbujmy użyć Fotoforensics.
Krok 1. W pierwszej kolejności musimy skopiować adres interesującego nas obrazu.
Krok 2. Następnie wklejamy skopiowany adres w wyznaczone pole aplikacji.
Krok 3. Gdy zostaniemy przeniesieni do strony analizowania zdjęcia, trzeba sprawdzić, czy na pewno w menu opcji po lewej stronie oznaczona jest opcja ELA.
Krok 4. Naszym oczom powinien ukazać się ten widok.
Górny obrazek przedstawia dokładnie to, co wgraliśmy do bazy danych, natomiast dolny – ten sam obrazek poddany analizie poziomu błędów. Od razu można zauważyć wyraźne kontury postaci psa Snoopiego po prawej stronie.
Ta informacja nie mówi nam wprost, że ten element został do zdjęcia dodany, natomiast z całą pewnością możemy powiedzieć, że ten fragment zdjęcia został zmodyfikowany w jakiś sposób, bo jego kontury zachowują jednolity kolor i kontrast. Czy zdjęcie jest sfałszowane? Dzięki tej analizie mamy solidne podstawy, by tak podejrzewać.
Poza samą analizą poziomu błędów warto też przyjrzeć się metadanym, które mogą dostarczyć kluczowych informacji do identyfikacji zdjęć. Na przykład w sytuacji, w której ktoś upiera się, że zrobił zdjęcie telefonem, a metadane zdradzają, że był to profesjonalny aparat.
Przezorny zawsze ubezpieczony
Po przeczytaniu tego poradnika może wydawać Wam się, że strasznie dużo roboty z tą weryfikacją. To nie jest jednak prawda. Jeśli kilka razy przećwiczycie, to potem wyszukiwanie wsteczne zdjęcia, a nawet analizę ELA będziecie w stanie wykonywać niemal odruchowo.
Internet to podejrzane miejsce. Dla pewności powinno się stosować wszystkie te narzędzia na raz i nie polegać wyłącznie na wyniku jednego z nich. Czasami metadane obrazów są zwyczajnie źle przypisane i nawet zdjęcia nie będące efektem oszustwa mogą być przez nas tak interpretowane.
Nie należy zatem oczekiwać, że jedna aplikacja odpowie nam jednoznacznie na pytanie, czy zdjęcie jest sfałszowane, bo jeszcze taka aplikacja nie powstała. Ale póki co mimo wszystko dobrze uzbroić się przynajmniej w takie narzędzia niż gołymi rękami i „na chłopski rozum” walczyć z dezinformacją.
Przeczytaj też: Deepfake w spotach wyborczych? Google zaostrza regulamin, ale trzeba być czujnym
Źródło zdjęcia głównego: Patryk Koch/Australian Geographic