U góry koszula, na dole dres. Strój biznesowy w czasie pandemii uległ przemianie, o jakiej nie śnili najwybitniejsi dyktatorzy mody!
Kto z nas przynajmniej raz nie wymigał się od włączenia kamerki na biznesowym spotkaniu? Kiepska fryzura i powyciągana koszulka to częsty powód użycia zwrotu „mam problemy techniczne”. O ile w kwestii uczesania technologia nam (jeszcze?) nie pomoże, to wkrótce w biznesowy strój przebierzemy się jednym kliknięciem myszki. Nadchodzi era cyfrowej mody!
Początki cyfrowej mody
Choć koszula, której nie ma, brzmi innowacyjnie, to cyfrowa moda ma już kilka lat. Po raz pierwszy zrobiło się o niej głośno w 2019 roku, gdy startup The Fabricant, specjalizujący się w cyfrowych ubraniach, sprzedał sukienkę Iridescence za 9,5 tysiąca dolarów. Szczęśliwym nabywcą był CEO of Quantstamp Richard Ma, a właściwie jego żona, która dzięki hojności męża mogła pochwalić się zjawiskowo kreacją na Instagramie i Facebooku. Może też na innych portalach społecznościowych, ale na pewno nie w restauracji czy na firmowej imprezie. Powód? Sukienka istniała tylko na zdjęciu.
Choć to startup The Fabricant sprzedał swój towar za zawrotną kwotę prawie dziesięciu tysięcy dolarów, to wcale nie oni byli pierwsi. Rok wcześniej Carlings wypuścił limitowaną kolekcję odzieży cyfrowej. Ceny zaczynały się od 11 dolarów, a eksperymentalny projekt cieszył się tak wielkim powodzeniem, że kolekcja została błyskawicznie wyprzedana, jednocześnie wyznaczając drogę kolejnym cyfrowym produktom.
Od tej pory kolejne marki zaoferowały cyfrową odzież. Na stronie Tribute Brand znajdziesz futurystyczne spodnie, szalone kurtki i pomysłowe koszule. W kolorach, wzorach i tkaninach, o których projektanci pracujący z fizycznym produktem jeszcze długo będą mogli tylko pomarzyć. Hot Second prezentuje projekty przypominające bardziej kostiumy z filmu science-fiction, niż modę użytkową. Wszystko w ramach ekologicznego wydarzenia: za jedno oddane ubranie fizyczne umożliwiono przymierzanie cyfrowych ubrań. A do gry dołącza polska marka Nueno, zapowiadając swoją całkowicie cyfrową kolekcję.

Ubranie, którego nie ma
By zrozumieć fenomen cyfrowej mody, musimy pojąć, jak wielką popularność zdobywają rzeczy, które nie istnieją w fizycznym świecie. Na Instagramie rządzą cyfrowe modelki – stworzone przez grafików avatary, mające swoje historie, marzenia i fanów (pisaliśmy o nich w artykule Wirtualni influencerzy przejmują social media). Niedawno głośno było o sprzedaży dzieła sztuki – grafiki komputerowej – wyłącznie w wersji cyfrowej. Praca Mike’a Winkelmanna poszła za nie bagatela – 69 milionów dolarów! Nawet coraz popularniejsze kryptowaluty są tak naprawdę towarem, którego nie możemy dotknąć, a mimo to mają swoją wartość.
W czasach, w których kilka godzin dziennie spędzamy przed ekranem telefonu, przeglądając media społecznościowe, coraz mniej oddzielamy świat fizyczny od wirtualnego. Młodsze pokolenia wsiąkają w cyfrową rzeczywistość – czy tego chcemy, czy nie. Moda cyfrowa staje się odpowiedzią na ich potrzebę świetnego wyglądu na Instagramie.
Moda cyfrowa – przyszłość planety Ziemia
Kupowanie ubrań, które istnieją tylko w cyfrowej wersji, na pierwszy rzut oka może wydawać się szaleństwem. Jednak to rozwiązanie już teraz ma swoich zwolenników. Cyfrową modę traktuje się jako odpowiedź na fast fashion, czyli kupowanie w sieciówkach. Już teraz szacuje się, że przemysł modowy jest jednym z najbardziej nieekologicznych, a co roku w Polsce na śmieci trafia 2,5 miliona ton odzieży. I nie zawsze jest to odzież zniszczona – często mowa o ubraniach, które się znudziły odbiorcom lub wręcz nie sprzedały (więcej na ten temat przeczytasz w raporcie TVN24 „Kupowanie nowych ciuchów nie jest modne”).
Największe luksusowe domy mody jeszcze do niedawna nie pozwalały, by ich produkty trafiały na wyprzedaże czy do outletów, dlatego, by utrzymać prestiż marki, rok w rok niszczyły tony odzieży.
Na szczęście świadomość ekologiczna społeczeństwa rośnie. Ciągle jednak dbałość o dobro planety walczy z trendem na pokazywanie się w mediach społecznościowych od jak najlepszej strony. Sklepy coraz częściej zwracają uwagę na to, że ubrania są zamawiane tylko po to, by ktoś mógł sobie zrobić w nich zdjęcie, a następnie odesłać. Praktyka dotyczy nie tylko „zwykłych obywateli”, ale jest też powtarzana przez celebrytów, a nawet profesjonalne stylistki. Ślad węglowy związany z dostarczeniem przesyłki, a następnie jej odesłaniem jest ogromny. To kolejny z powodów, dla których wbrew opiniom sceptyków, moda cyfrowa ma szansę się przyjąć.
Rzeczywistość rozszerzona
Ale co właściwie znaczy, że ubranie jest cyfrowe? Czy to koszula, którą za pomocą rozszerzonej rzeczywistości założymy na plecy i świetnie zaprezentujemy się na wideokonferencji? Niestety, jeszcze nie.
Na tę chwilę cyfrowe ubrania to tak naprawdę… zaawansowane usługi obróbki graficznej. Większość wymienionych firm proponuje ubranie, które grafik „zakłada” na zdjęcie. Oznacza to, że klient decyduje się na futurystyczną sukienkę, a następnie wysyła fotografię, na której chce ją mieć na sobie. Po kilku dniach otrzymuje gotowy produkt – obrobione zdjęcie, na którym za pomocą programu graficznego ubranie zostało na niego „założone”. Może wrzucić je na media społecznościowe albo zachować tylko dla siebie. Czasem w parze ze zdjęciem idzie certyfikat autentyczności cyfrowego produktu. Niektórzy wprowadzają modelowanie 3D i nakładanie ubrania na wirtualną sylwetkę, po to, by w efekcie końcowym wygenerować ładną grafikę do mediów społecznościowych.
Wirtualna koszula na Zooming to odległa przyszłość
Coraz więcej firm eksperymentuje z wirtualnym przymierzaniem odzieży, a właściciele polskiej marki Nueno w wywiadzie dla Vogue Polska mówią, że „Pracując zdalnie, na przykład z plaży, za pomocą jednego kliknięcia czy swipe’a będzie można na spotkanie założyć wirtualną koszulę”.
Brzmi to jak spełnienie marzeń o pracy zdalnej – możesz leżeć na leżaku w bikini (albo bez), a gdy zadzwoni szef – wirtualnie narzucić na siebie ubranie. Jednak taka rozszerzona rzeczywistość nadal jest w powijakach. Problemem jest, chociażby takie modelowanie tkanin, by zachowywały się możliwie naturalnie. Inaczej układa się jedwab, a inaczej skóra. Poza tym każdy z nas ma ciało o innej budowie i inną ekspresję ruchów.
Ubrania w rozszerzonej rzeczywistości, reklamowane jako idealne na biznesowe spotkanie, muszą działać bezbłędnie. Nie wyobrażam sobie, że nagle, gdy algorytm przestanie mnie wykrywać albo słońce skryje się za palmami, rozmówcy po drugiej stronie zamiast pięknej koszuli w pasy ukazałby się mój biust w bikini.
Ubierz swój avatar!
Ubrania nakładane na filmy i zdjęcia to jedno, ale cyfrowa moda ma inne, powszechniejsze oblicze. Znają je w szczególności fani gier, ale każdy, kto choć raz w życiu zetknął się z projektami typu „Second life” albo kultowym filmem Jamesa Camerona o niebieskich bohaterach, wie, że przyszłość ludzkości to awatary.
Awatar to wirtualna wersja naszej osoby. Branża gier jest jedną z najbardziej dochodowych wśród branż rozrywkowych, a wielka moda kocha wielkie pieniądze. Dlatego nikogo nie dziwią kooperacje luksusowych domów mody z producentami najpopularniejszych gier wideo. Gracze na całym świecie wydają pieniądze na ubrania dla swoich postaci, by wyróżnić się w wirtualnym świecie. Czasem dla własnej satysfakcji, a czasem dla tak zwanego „fejmu”, czyli staropolskiego „zastaw się, a postaw się”. Właśnie z tego drugiego powodu fani „The Sims” mogli zakupić specjalną kolekcję ubrań – cyfrowych, oczywiście. I to nie byle jakich, bo prosto od projektantów Moschino. Podobną możliwość otrzymali fani „League of Legends”, których awatary mogły nosić kolekcję od Louis Vuitton.
Cyfrowe czy prawdziwe?
Chcemy tego czy nie – nasze życie staje się coraz bardziej cyfrowe. Pracując zdalnie, spotykając się ze znajomymi online, a nawet grając w gry komputerowe – chcemy wyglądać świetnie. Z drugiej strony ci z nas, którzy uwielbiają przywozić piękne zdjęcia z wakacji, wiedzą, że każdy kilogram w walizce ma znaczenie. A po co wozić torbę ubrań, skoro można na zdjęcia nałożyć wirtualne kreacje? Do rosnącej liczby pytań o sens cyfrowej mody dochodzi zagadnienie ekologiczne. Czy mamy jeszcze prawo do posiadania szafy pełnej pięknych ubrań, skoro w wielu współczesnych sytuacjach ich nie potrzebujemy?
Jedno jest pewne: moda cyfrowa jeszcze nie pokazała pełni swoich możliwości.
Czy cyfrowa sukienka za kilka tysięcy dolarów to powiew luksusu, czy zwykły snobizm – niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie.