Mark Zuckerberg zaoferował nam właśnie dystopijny, cyfrowy świat w postaci Metawersum. I trudno zauważyć powszechny zachwyt z tego powodu. Pojawiają się wątpliwości i wiele pytań czy nowy biznes nie powtórzy wyłącznie obecnych problemów. Nowy Facebook raczej świata nie zbawi.
Na przestrzeni ostatnich lat okazało się, że sam Facebook jest nudny, sztuczny i niebezpieczny. Potwierdzają to rewelacje „Facebook papers”. Z kolei Metawersum, to wizja przyszłości Internetu, którego będziemy częścią (więcej o niej pisał na naszych łamach Rafał Pikuła). To dopiero brzmi pięknie, prawda? Jednak coś w tym wszystkim nie gra. W tle toczy się walka o suwerenność cyfrową, o prawdę, o to jak działają i jak powinny działać serwisy społecznościowe.
Facebook, jakiego nie znamy
Trudno oprzeć się wrażeniu – biorąc pod uwagę ostatnie wpisy szefa Facebooka na temat metawersum – że mamy do czynienia ze spójną całością tego przedsięwzięcia. Idea jest niejasna, technologia bliżej nieznana lub trudna na razie do wdrożenia. Cała wizja raczej odległa w czasie. Mówi o tym wprost sam Zuckerberg, wskazując na 10-15 lat, zanim dotkniemy nowej rzeczywistości, tej wirtualnej. Z kolei przyszli użytkownicy są raczej bierni wobec tych zapowiedzi. W zasadzie nie chcemy tego nowego świata, nie oczekujemy go, ale zapewne będziemy za niego dziękować, tak jak dziś cieszymy się z dostępu do popularnego serwisu społecznościowego wraz z jego wadami i zaletami. I jesteśmy smutni, jak tego dostępu nie ma, co można było zaobserwować podczas ostatniej awarii.
Szkoda, że w tych pięknych słowach o przyszłości Zuck nie wspomina już o roli, jaka przypadnie firmom tworzącym ten świat. Nie wspomina, czy na rynku pojawi się nowa zmowa reklamowa, taka jak w przypadku zarzutów postawionych wobec Google i właśnie Facebooka. Nie mówi, czy nowe algorytmy mogą być bardziej zabójcze, niż te uderzające dziś w społeczność Rohinja w Mjanmie, co skrzętnie opisują amerykańskie media. W końcu nie tłumaczy, jaki wpływ nowe rozwiązania będą miały na nasze dzieci, relacje, a także pozyskiwane od nas dane. Nie słyszymy wcale o większej transparentności. Jednak musimy ślepo wierzyć, że nowy świat będzie pozbawiony tych problemów, prawda? Przecież tak mówią wszyscy rewolucjoniści.
Zuckerberg i prawda objawiona
Mark rzeczywiście szykuje nam rewolucję. To pewne. Być może dlatego, że użytkownicy potrzebują zmian. Ponieważ dla wielu Facebook stał się tablicą do publikowania slajdów z życia, których nikt nie chce oglądać. Dla innych to narzędzie do promocji i reklam, których użytkownicy już dawno mają dosyć. Niestety przywykliśmy do tego marazmu, niejako automatycznie już przeglądaj tablicę i rozdając bezwartościowe dla nas lajki na lewo i prawo. Może dlatego na ponad tydzień cały świat technologiczny wstrzymał oddech zanim założyciel serwisu podał nową nazwę dla Facebooka. Pojawiła się potrzeba świeżości, bo do Facebooka już trudno się nam przekonać. Natomiast po szumnej zmianie nazwy, wszystko przycichło. „Meta – ok, fajnie. Można było się tego spodziewać. Bez rewelacji”. To prawda, ponieważ sam Facebook rewelacją już nie jest. Opasły w nowy algorytm i 2,8 miliarda użytkowników toczy się po równi pochyłej. Korzystamy z niego, ale powoli przestajemy wierzyć, że to wszystko ma sens.
Na szczęście w odpowiedzi dostajemy coś, czego jeszcze nie było. Czego nie doświadczyliśmy. Prawdziwe novum i odskocznię od bieżącego spoglądania na serwisy społecznościowe. Jak pisze w swoim liście do całego świata Zuckerberg: w metawersum będziesz w stanie zrobić prawie wszystko, co tylko możesz sobie wyobrazić — spotykać się z przyjaciółmi i rodziną, pracować, uczyć się, bawić, robić zakupy, tworzyć — a także zdobywać zupełnie nowe doświadczenia, całkiem odmienne od dzisiejszej wizji korzystania ze smartfona czy komputera.”
Jak zapewnia dodatkowo Zuckerberg snując wizję metawersum, w przyszłości będzie można m.in. się teleportować natychmiast jako hologram, aby być w biurze bez dojeżdżania do pracy, na koncercie z przyjaciółmi lub w salonie swoich rodziców. „To otworzy więcej możliwości bez względu na to, gdzie mieszkasz. Będziesz mógł wykorzystać więcej czasu na to, co dla Ciebie ważne” – pisze Mark. To słowa równie ciekawe, jak i pozbawione realnej wartości. Ciekawy gadżet do naszego dotychczasowego życia. Niejasne jest tylko po co Zuckerberg chce przeprowadzić tę rewolucję?
Meta odpowiedzią na „Facebook papers”? Poniekąd
A co jeśli to wszystko, co pisze Zuckerberg to tylko próba odwrócenia uwagi od potwora, którego sam stworzył. W ostatnich dniach o aferze „Facebook papers” napisano już bardzo wiele. Pozwolę sobie tylko w skrócie przytoczyć najważniejsze fakty. Serwis pomimo wiedzy o zgubnym wpływie nowego algorytmu na kwestie publikowanych treści, kompletnie nic z tym nie zrobił. Dopiero sygnaliści, byli pracownicy firmy zaczęli głośno o tym mówić. A pisali w swoich sprawozdaniach wprost o dezinformacji, fakenewsach, polaryzacji społeczeństw, zagrożeniach dla mniejszości etnicznych. Jest wysoce prawdopodobne, że Facebook ma krew na rękach, choć bezpośrednio nie przyczynił się do śmierci i exodusu tysięcy Rohinjów w Mjanmie.
Do tego warto dodać, że prokurator generalna USA skierowała przeciwko Facebookowi oraz Google zarzuty zmowy na rynku reklamowym. Sprawa sięga 2017 roku, ale ma wpływ na to, co się działo w ostatnich latach. Możliwe, że firmy uzgadniały udział i wyniki aukcji reklam. Osobom odpowiedzialnym za stworzenie tej zmowy grozi nawet 10 lat pozbawienia wolności. Czy taki świat w nowym metawersum szykuje nam Facebook? A może świat pozbawiony takiej zmowy? Tego nie wiemy.
Facebook szykuje odpowiedź na regulacje?
Na ciekawą kwestię zwraca uwagę Jan Zygmuntowski w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz, w ramach podcastu Tok FM „Polski wątek Facebook Papers i dystopijne plany firmy”. W Unii Europejskiej tworzone jest prawo, które ma w końcu ukrócić praktyki wielkich firm technologicznych tworząc ich działania bardziej transparentnymi. To kodeks usług cyfrowych czyi Digital Services Act ‒ DSA. Dzięki niemu cyfrowi giganci zostaną w końcu zmuszeni do wyjaśnienia, jak działają ich algorytmy, i do większego zaangażowania w walkę z mową nienawiści. Czy to oznacza koniec GAFA? Z pewnością koniec nieograniczonego działania bez żadnych reguł.
Metawersum może być więc ucieczką gigantów technologicznych od tych regulacji. To zapowiedź stworzenia świata, w którym odpowiedzialność za wszystkie błędy scedowana zostanie na nowych twórców, to znaczy na użytkowników tej rzeczywistości. Nie wątpię jednak, że technologiczne koncerny zapewnią sobie narzędzie czerpania zysków z tej rzeczywistości, choćby z reklam czy produktów cyfrowych.
Facebook cyfrowym trupem. Czy rzeczywiście to takie nierealne?
Pod tekstem „Koniec Facebooka? Oby jak najszybciej!” jedna z czytelniczek podsumowała kreowaną tam przeze mnie wizję. Pozwolę sobie przytoczyć część tego komentarza:
„FB ma ogromne zyski, ma ogromną siłę, bo pieniądze to władza, według moich luźnych szacunków w zeszłym roku tylko w Polsce zarobił 500 mln zł jak nie więcej, poza tym to najlepsze narzędzie szpiegowskie i dopóki nie pojawi się ktoś jak w przypadku FB, który wygryzł NK, dopóty będzie ogromnym narzędziem bo ludzie tego potrzebuję, a tak naprawdę nie mają alternatyw”.
Tak, to prawda, że Facebook ma ogromne zyski i dużą liczbę użytkowników. Natomiast co do alternatywy, ta właśnie się tworzy, a przejście z jednego do drugiego świata może nastąpić dosyć płynnie. Być może właśnie Facebook osiągnął szklany sufit, dlatego trzeba ludzkości czegoś nowego.
Wiktor i światełko w tunelu
Przygotowujące ten tekst miałem okazję podróżować BlaBlaCarem z Wiktorem, bardzo przyjemnym rozmówcą i towarzyszem drogi. Poza aktualnymi tematami politycznym rozmowa zeszła na kwestie prywatne. Wiktor pracuje na kierowniczym stanowisku w jednym z zachodnich koncernów w Polsce. Zaciekawiło mnie, że nie korzysta z Facebooka uznając ze nie jest mu do niczego w życiu potrzebny. W żadne sposób nie rozwija wiedzy, nie sprzyja jej pozyskiwaniu, natomiast jest generatorem spamu i niesprawdzonych informacji. A to Wiktorowi nie jest potrzebne.
Ze znajomymi i rodziną komunikuje się za pomocą Signala, odrzucając WhatsAppa, ale najczęściej korzysta z telefonu, co miałem okazję zaobserwować wielokrotnie podczas jazdy. Co ciekawe Wiktor nie stroni od wszystkich serwisów społecznościowych, czasem bowiem zerka na Twittera. Mój towarzysz drogi jest bowiem zapalonym inwestorem w kryptowaluty i Twitter pomaga mu w ocenie aktualnych trendów, czy też informuje go o najważniejszych wydarzenia na rynku bitcoina, czy Ethereum. Zastanawiam się, czy Wiktor nie jest przypadkiem przedstawicielem wizji powolnego odchodzenia od Facebooka.
W obronie Zuckerberga
Na koniec warto powiedzieć kilka słów pozytywnych na temat metawersum. To nowy, ciekawy świat, w którym będziemy w stanie zrobić prawie wszystko, co tylko można sobie wyobrazić — spotykać się z przyjaciółmi i rodziną, pracować, uczyć się, bawić, robić zakupy, tworzyć — a także zdobywać zupełnie nowe doświadczenia. Da nam szansą na porzucenie dotychczasowego marazmu i przełożenia go na nową energię serwisu i internetu przyszłości. Być może to właśnie odpowiedź na te problemy Facebooka, które dziś go toczą.
Jest jedna rzecz, która w zasadzie może bronić założyciela Facebooka. Załóżmy, że przez moment wierzymy Markowi. On zna Facebooka od podstaw, wie o nim wszystko. I jest to wiedza ogromna, znacznie większa niż sam oficjalnie pisze i co piszą „Wall Street Journal” albo „Washington Post”. Więcej niż jest mówią „Facebook papers”. Skoro potrafił stworzyć chorobę, jaka jest udziałem Facebooka, to może zna i antidotum na jego budzące się demony.
„Skoro potrafił stworzyć chorobę, jaka jest udziałem Facebooka, to może zna i antidotum”
Tak – najpierw stworzył cholerę, potem wyleczył ją przy pomocy dżumy a obecne powikłania chce wyleczyć rakiem.
Niestety – od 14 lat obietnice Zuckerberga są tak samo wiarygodne jak Fausta. Biedny Maruś – same najlepsze intencje – a efekty te same. Faustus normalnie 😀