Jeśli chodzi o kompetencje cyfrowe, to jesteśmy w ogonie Europy. W roku 2023, ostatnim dla którego mamy porównywalne dane, podstawowe kompetencje cyfrowy posiadało raptem 44,3% Polaków w wieku 16-74 lat. Był to trzeci najniższy poziom podstawowych kompetencji cyfrowych w całej Unii – gorzej było tylko w Rumunii i Bułgarii. Daleko nam nie tylko do przodującej bogatej Holandii z 83%, ale i do sąsiadujących z nami Czech z 79%. Średnia unijna wynosiła 56%.
Według danych Ministerstwa Cyfryzacji w 2024 poziom kompetencji cyfrowych wzrósł do 48,8%. Wciąż jesteśmy jednak bardzo daleko do 80%, które powinniśmy, według Programu Rozwoju Kompetencji Cyfrowych osiągnąć w 2030 roku.
Rozwój kompetencji cyfrowych – dzięki KPO
Pomóc mają środki z KPO. Ministerstwo Cyfryzacji chce, by organizacje pozarządowe, różnego typu instytucje publiczne czy szkoły wyższe przygotowały szkolenia dla kilku grup osób:
- nauczycieli wychowania przedszkolnego
- nauczycieli szkolnych
- obywateli
- urzędników
- osób wykluczonych cyfrowo
Jak się wydaje, najistotniejsze są szkolenia dla osób wykluczonych cyfrowo – seniorów, mieszkańców wsi, osób bezrobotnych i grup społecznie marginalizowanych. Osoby te mają często ograniczony dostęp do infrastruktury i jest im niezwykle trudno nauczyć się czegoś samemu. Niestety, do tej grupy kierowany jest tylko niewielki ułamek pieniędzy przeznaczanych na rozwój kompetencji cyfrowych – raptem 144 mln złotych.
Za to na szkolenia urzędników, a więc grupy, która jest wykształcona i nie powinna mieć problemów z dostępem do infrastruktury, pójdzie niemal 100 mln zł. A ta grupa, szczerze powiedziawszy, już powinna być przeszkolona cyfrowo. Jak tłumaczy ministerstwo, dodatkowe środki pozwolą na „zwiększenie efektywności obsługi obywateli w administracji publicznej i wzmocnienie cyberbezpieczeństwa w instytucjach państwowych”.
Ministerstwo Cyfryzacji chce, by w sumie ze szkoleń skorzystało 254 tysiące osób.
Tylko, czy to efektywnie wydane pieniądze?
Choć fakt, że nasze państwo chce dołożyć się do rozwoju kompetencji cyfrowych obywateli należy uznać za chwalebny, to może trzeba zadać pytanie, czy będą to dobrze wydane pieniądze.
Policzmy sobie – państwo wyda 626 mln zł na przeszkolenie – przypomnijmy, że w podstawowym zakresie – 254 tysięcy osób. To niemal 2,5 tysiąca złotych na osobę. Cena kursu e-learningowego na powiedzmy Udemy? Od 35 do 50 zł, w zależności jak trafimy (ceny na Udemy fluktuują, czasem do absurdalnie wysokich poziomów, ale wystarczy kilka dni poczekać, by uzyskać niezłą cenę za większość kursów).
Za 2,5 tysiące złotych można w Polsce wykupić doskonały, absolutnie komercyjny kurs sztucznej inteligencji zwany AI_DEVS. Oferujący umiejętności o lata świetlne wykraczające poza podstawowe umiejętności cyfrowe.
Mamy w Polsce ok. 28-29 mln osób w grupie wiekowej 16-74, a więc objętej Programem Rozwoju Umiejętności Cyfrowych. Z tej grupy przeszło połowa, a więc ponad 14 mln musi nauczyć się podstawowych umiejętności cyfrowych. Jeśli nawet państwo ograniczyłoby swoje ambicje do wskaźnika na poziomie 80% populacji, a demografia trochę pomoże, to i tak mamy do przeszkolenia pewnie z 7-8 milionów obywateli. Jeśli będziemy to robić za 2,5 tysiąca złotych od głowy, to wydamy na to 20 mld złotych. Trochę dużo.
Więc może zamiast rozdawać pieniądze na szkolenia stacjonarne, państwo zajęłoby się platformą e-learningową dla obywateli, z darmowym dostępem dla wszystkich? Nie trzeba wszystkiego budować od zera, istnieje coś takiego jak Open Edx, platforma dla kursów online, dostępna zupełnie za darmo. Może lepiej jest budować kursy dla wszystkich a nie tylko dla niektórych? No i… wyjdzie taniej.
Źródło grafiki: Sztuczna inteligencja, model Dall-E 3