„Państwa członkowskie mogą nałożyć na dostawców dostępu do internetu obowiązek uogólnionego
i niezróżnicowanego przechowywania adresów IP do celów zwalczania ogółu czynów zabronionych” – orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Oznacza to, że krajowe organy publiczne uzyskały dodatkowe narzędzia do przeciwdziałania piractwu. Jednocześnie TSUE przestrzega! Zbieranie tych danych jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy „nie pozwala na wyciągnięcie precyzyjnych wniosków na temat życia prywatnego osoby, której dane dotyczą”.
Pirat ma prawo do prywatności
Chodzi więc o to, by policja czy prokuratura mogły, w razie uzasadnionej prowadzonym śledztwem potrzeby, zwrócić się do dostawców internetu o informacje na temat IP użytkowników, którzy mogą być podejrzewani o nielegalną aktywność w internecie.
Co więcej, prawo unijne – stwierdził TSUE – pozwala na przekazanie przez dostawców internetu danych osobowych użytkownika (tzw. „tożsamości cywilnej odpowiadających adresowi IP”). Ale także z zastrzeżeniem: „wyłącznie w celu zidentyfikowania osoby podejrzewanej o popełnienie czynu zabronionego”.
Do takich wniosków doprowadziła sprawa, która trafiła do TSUE z Francji. Dotyczyła ona zachowania równowagi pomiędzy ściganiem przestępców kradnących treści audiowizualne w sieci a zachowaniem prawa do prywatności obywateli.
Organy ścigania i inne instytucje państwowe nie powinny – zgodnie z prawem unijnym – mieć dostępu do innych danych użytkownika internetu, które dostawca usług zbiera. Obywatel nie powinien się więc obawiać, że przy okazji jakiegoś śledztwa, ktoś dowie się o prywatnych, być może nawet kompromitujących aktywnościach w internecie.
Nawet pirat ma prawo do prywatności.
Polacy lubią kraść wideo w sieci
Statystycznie z roku na rok piractwo spada. Polacy nadal jednak masowo korzystają z serwisów oferujących dostęp do treści wideo nielegalnie – tak wynika z raportu Deloitte „Kradzież treści wideo w internecie w 2023”. Liczba osób kradnących treści audiowizualne w sieci zmniejsza się, ale ich aktywność – rośnie. Roczną konsumpcję nielegalnych treści autorzy raportu szacują na 7,36 mld zł.
Z tego samego badania wynika, że 4 na 10 Polaków odwiedza nielegalne platformy. Co ciekawe, 5% z tej grupy jest nawet skłonna płacić za dostęp do nielegalnych treści. Pokuszę się tu o podejrzenie, że ta dana może wskazywać, że popularność nielegalnych platform wzrasta wraz ze spadkiem dostępności do danego tytułu filmowego na platformach legalnych.
Z moich obserwacji wynika, że nawet osoby krytykujące piractwo są skłonne skorzystać z nielegalnej platformy, gdy film, który chcą obejrzeć, nie jest nigdzie indziej dostępny – mowa szczególnie o starych tytułach.
Przeczytaj więcej o dylematach między ochroną prywatności a ściganiem przestępstw: Jak walczyć z wykorzystywaniem seksualnym dzieci? Zdjęcia i filmy trafiają do sieci. UE chce z tym skończyć. A co z prywatnością?
Autor zdjęcia: Tanawit