Mogę robić dwunastki, czternastki, a jak mnie wcześniej naładujesz, to posiedzę i dwie doby. Moje oczekiwania finansowe? Nie poproszę cię nawet o umowę o dzieło. To ja robot-sekretarka.
W ciągu ostatnich lat robot służące do obsługi gości przeszły solidny lifting. To już nie ważące kilkaset kilogramów siermiężne roboty, które potrafią odpowiedzieć jedynie na najprostszy zestaw pytań. Robo-sekretarki nowej generacji bez problemu poradzą sobie ze small-talkiem, rozpoznawaniem emocji swoich rozmówców i kierowaniem gości do odpowiednich pokojów. Część z elektronicznych sekretarek wyglądem coraz bardziej przypomina swoje ludzkie pierwowzory. Powstają też w tej dziedzinie czatboty, ale o nich piszemy w innych naszych artykułach.
Czy z sieci znikną ogłoszenia poszukujące osób do pracy w recepcj i czy tradycyjni przedstawiciele tego zawodu będą musieli się z czasem przebranżowić?
Zgrany robo-duet Olivia i Lucas
Tradycyjne recepcjonistki i tradycyjni recepcjoniści o swoje stanowiska mogli zacząć się już bać na początku 2010 roku. To wtedy podczas międzynarodowych zawodów robotów Robocup agencja A*STAR zaprezentowała swoje dwa najnowsze dzieci – roboty Olivię i Lucasa. Przez wielu są one uznawane za pierwowzory w dziedzinie robotów socjalnych, czyli takich, które idealnie sprawdzą się w pracy z ludźmi.
Rodzeństwo tworzy zgrany duet. Olivia idealnie sprawdzi się jako recepcjonistka czy asystentka. Bez problemu poprowadzi do odpowiedniego pokoju, przełoży termin spotkania i zagada gości. Jej brat to z kolei sługa – przyniesie napoje, pozamiata, będzie też w stanie pełnić funkcję lokaja.
Na czym polegała ówczesna innowacyjność robotycznego rodzeństwa? Maszyny miały wygrane reakcje, które w podstawowy sposób imitowały ludzkie emocje, takie jak radość, smutek czy podekscytowanie. Olivia i Lucas wyposażeni w osiem mikrofonów szybko uczyli się także odpowiadania na nietypowe pytania, które wykraczały poza bank pięciu tysięcy wprowadzonych fabrycznie słów i fraz kluczowych.
Czy robot będzie traktowany poważnie?
Zgrane rodzeństwo miało jednak swoje wady. Mimo umiejętności nauki nowych słów i reakcji posiadali oni liczne intelektualne deficyty. Choć bez problemu radzili sobie ze standardowymi obowiązkami, takimi jak witanie i oprowadzanie gości, niekiedy zadawane im pytanie okazywały się zbyt skomplikowane. Nieodzowna była wtedy pomoc człowieka.
Problem był też ich wygląd. Oboje bardziej przypominali bohaterów filmu WALL·E, przez co mało kto odnosił się do nich na poważnie. Każdy gość czy potencjalny klient, przekraczając próg firmy musi poczuć się zauważony, a podejście do niego musi być maksymalnie spersonalizowane. Gdy zamiast oczu i ruchu warg robot może wyświetlić na swoim ekranie jedynie uśmiechniętą buzię jest to praktycznie niemożliwe.
Trudno też nawiązać jakąkolwiek przyjacielską relację z robotem, gdy zasób jego słów nie przekracza pięciu tysięcy słów, a on sam posługuje się zaprogramowanymi schematami. Dla porównania, przeciętny Polak rozumie ok. 30 tysięcy fraz. Każdy, kto kiedykolwiek próbował zaprzyjaźnić się z asystentką głosową Apple’a – Siri potwierdzi, że w kwestii komunikacji z asystentami głosowymi jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia.
Nadine: przyszłość robo-sekretarek?
W kontrze do topornych i niewiele rozumiejących robotów powstała elektroniczna sekretarka Nadine. I to ona może się okazać dla tradycyjnych sekretarek rzeczywistą konkurencją na rynku pracy.
Robot do złudzenia przypomina człowieka. Nadine zyskała ludzką twarz, skórę i ciało. Potrafi rozmawiać w kilkunastu językach, a ponadto pamięta o wszystkim, o czym wcześniej jej mówiono. Przykładowo, jeśli gość opowie o tym, że niedawno adoptował psa, z pewnością spyta o niego przy kolejnej wizycie. To prawdziwa rewolucja. Ze świecą szukać ludzkiej sekretarki, która byłaby w stanie zapamiętać wszystkie szczegóły rozmów z klientami. Mało która recepcjonistka chciałby w ogóle takich opowieści słuchać.
Nadine wolno, bo wolno, ale potrafi przemieszczać się po wielkich przestrzeniach, a także wchodzić po schodach. Poprzednie prototypy robo-sekretarek często nie mieściły się w ciasnych pomieszczeniach z powodu swoich większych gabarytów.
Nadine wyróżnia także to, że potrafi doskonale dostosować komunikację i ewentualną pomoc do swojego rozmówcy. Robot pomoże przeczytać nam napisany niewielką czcionką dokument, wytłumaczy pojęcia, których nie znamy, a także zaprowadzi nas tam, gdzie sobie życzymy.
Życiorys robo-sekretarki? Nie byle jaki
Sounds to good to be true? Nadine ma się czym pochwalić w swoim CV. Podczas wystawy „HUMAN+: The Future of our Species” w Muzeum ArtScience w Singapurze dogadała się ze stoma tysiącami gośćmi.
Jeśli planujecie wakacje w Azji, możecie przetestować Nadię na własnej skórze i sprawdzić czy podczas rozmowy o pracę miałaby jakiekolwiek szanse w starciu z tradycyjnymi sekretarkami Nadine pracuje jako agent obsługi klienta w firmie AIA, zajmującej się sprzedażą polis. Jeśli będziecie potrzebowali ubezpieczenia na życie, to wiecie, gdzie jej szukać.
Robot – futurystyczna atrakcja na targach czy już realne rozwiązania?
Sytuacja, w której robot zastąpił człowieka na stanowisku agenta obsługi klienta zdarzyła się po raz pierwszy na świecie. Oglądając najnowsze odkrycia techniki na YouTubie trudno nie ulec wrażeniu, że wszelkie wynalazki to bardziej gadżety pokazywane na kongresach technologicznych niż już masowo wprowadzone rozwiązania.
Omawiana wcześniej Nadine kosztowała jej producenta ok. 300 tysięcy dolarów i nie jest przeznaczona do sprzedaży. Firma oferuje jednak robota Edgar, który za niebagatelne 40 tysięcy dolarów może sprawdzić się jako pomocnik podczas imprez masowych. W żadnym stopniu nie przypomina on jednak człowieka, a jego poziom zaawansowania technologicznego jest znacznie uboższy niż w przypadku Nadii.
Jedną z firm, która próbuje wprowadzić do biur elektroniczne sekretarki na masową skalę jest kanadyjska firma technologiczna Adastra. Jej flagowym produktem jest robot Pepper, którego można wykorzystać jako sekretarkę czy pomocnika podczas masowych wydarzeń.
Bez problemu porozumiewa się on po angielsku i czesku, dostosowuje reakcje emocjonalne do rozmówcy, a także potrafi się swobodnie przemieszczać. Skala produkcji robota pokazuje, że mamy do czynienia z prawdziwą rewolucją – urządzeń wyprodukowano już ponad 20 tysięcy, a na Pepper’a można trafić w 70 krajach świata
Robo-sekretarka: inwestycja, która się zwróci?
Bariera finansowa, konieczność posiadania wysokich kompetencji technologicznych i niska niezawodność robotów sprawiają jednak, że niewiele firm na miejsce tradycyjnej sekretarki decyduje się zatrudnić robota.
Na pierwszy rzut oka taka decyzja to same korzyści. Pracodawcy odpada comiesięczny koszt zatrudnienia, nie martwi się on także, że jego pracownik zachoruje albo zajdzie w ciąże.
Choć taka inwestycja mogłaby się faktycznie po czasie zwrócić, z dzisiejszego punktu widzenia robo-sekretarka jeszcze przed długo będzie potrzebowała nadzoru człowieka i należy ją postrzegać bardziej jako technologiczny bajer lub ułatwienie w pracy człowieka. Gdy do robota trafia pytanie spoza wgranej puli może on odpowiedzieć w sposób zdawkowy i kompletnie niezgodny z oczekiwaniami swojego rozmówcy. Konieczność nadzoru człowieka nad technologią widać też w innych branżach.
Czy technologia nie obejdzie się bez nadzoru człowieka?
Od kilku lat zarządca ogólnopolskiej infrastruktury kolejowej PKP PLK sukcesywnie zastępuje tradycyjne panie megafonistki syntezatorami mowy. Okazuje się, że choć kolej dosłownie przestała mówić ludzkim głosem, człowiek nadal jest niezbędny.
Pracownicy, którzy do tej pory czytali komunikaty o zbliżających się pociągach zostali dodatkowo przeszkoleni i obecnie zajmują się nadzorowaniem pracy automatycznego systemu informacji. W wyjątkowych sytuacjach, kiedy dochodzi do awarii i komunikat trzeba przekazać jak najszybciej, dawni megafoniści przejmują rolę syntezatora i tak, jak dawniej zapowiadają pociągi.
Także Sophia, uznawana za najbardziej zaawansowanego ludzkiego robota świata, nie jest w stanie funkcjonować bez człowieka. Potwierdza to dziennikarz Deutsche Welle, który miał okazję z nią porozmawiać. Przed rozmową producenci robota poprosili o listę pytań, aby Sophia była w stanie się do nich ustosunkować. Część z nich została odrzucona, dlatego że byłaby dla sztucznej inteligencji zbyt trudna.
Roboty, choć rozwijają się w nieprawdopodobnym tempie ciągle się uczą i należy podchodzić do nich z ogromną dozą cierpliwości. Nie każdy, szczególnie w biegu, ma na to czas i ochotę.
Sekretarki i sekretarze? Mogą spać spokojnie
Zniknięcia z rynku pracy powinny obawiać się zupełnie inne branże, przede wszystkim te związane ze sprzedażą. Jeszcze kilka lat temu konieczność interakcji z kasjerem była nieodłącznym elementem wizyty w każdej restauracji typu fast-food. Dziś do kasy podchodzą przede wszystkim osoby starsze, które nie rozumieją nowych technologii albo ci, którzy akurat nie mają przy sobie karty i muszą zapłacić gotówką.
Choć praca sekretarki czy recepcjonisy na pierwszy rzut oka wydaje się prosta, bardzo trudno będzie ją w pełni zautomatyzować. Czynności, takie jak umówienie spotkania, poprowadzenie do odpowiedniego pokoju czy prosta, zdawkowa rozmowa rzeczywiście może wziąć na swoje barki sztuczna inteligencja.
Z pewnością minie jednak jeszcze mnóstwo czasu, zanim robo-sekretarki będą dekodować komunikaty tak dobrze, że nie będzie konieczne wsparcie człowieka. AI polegnie też, gdy do klienta trzeba będzie podejść w sposób szczególnie indywidualny – uśmiechnąć się do niego, zmienić ton głosu czy wytłumaczyć dla klienta jakąś niedogodność.
Nie można też zapominać o ograniczeniach robotów, które nazwałbym gabarytowymi. Obecnie roboty są zbyt ciężkie, by bez problemu przeciskać się przez ciasne powierzchnie czy szybko biegać po schodach. Nawet, gdyby potrafiły pomóc choćby kurierowi w noszeniu paczek, wykonałyby to zdecydowanie wolniej.
Wszystko wskazuje więc na to, że póki co sekretarki i recepcjoniści mogą spać spokojnie.