Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe formy dostaw zakupionych w Internecie produktów. Inteligentne dostawy mają być szybkie, bezproblemowe i wygodne. Ich głównym zadaniem jest oszczędzać nasz czas (a więc pośrednio i pieniądze). Czy może być jeszcze wygodniej? Oto co nas czeka
Pandemia bardzo przyspieszyła rozwój e-commerce. W 2020 roku w Polsce sprzedaż w Internecie (wg danych PWC) odpowiadała za 14% wartości sprzedaży detalicznej. W nadchodzących sześciu latach ma dalej rosnąć w średnim tempie 12% rocznie.
Co ciekawe: większość z nas (niemal 85%) deklaruje, że po zakończeniu pandemii nie zamierza rezygnować z handlu internetowego. A to oznacza, że firmy i dostawcy musza jeszcze intensywniej pracować nad transformacją cyfrową. Co jeszcze można poprawić w dostarczaniu zamawianych produktów?
Zakupy spożywcze przez Internet?
Sklepy spożywcze dosyć sprawnie podjęły próbę dostosowania się do pandemicznych warunków. Część oferuje zakupy z dostawą, część wydaje towar na parkingach, cześć przy kasach. W zależności od sklepu możemy korzystać z gotowych koszyków zakupowych lub kompletować zamówienie samodzielnie.
Tym obiektom, które nie podjęły rękawicy, pomogły aplikacje zewnętrzne, takie jak Glovo („Dostarczymy cokolwiek”). Z dostępnością terminów wyszło średnio. W zasadzie znikały jak świeże bułeczki – szczególnie podczas pierwszej fali pandemii.
Dochodzą też wszelkiego rodzaju diety pudełkowe, których z dnia na dzień jest więcej. Koncept takiego biznesu jest prosty. Płacimy abonament i codziennie rano (lub w wybrane przez nas dni) otrzymujemy zestaw posiłków gotowych do zjedzenia/podgrzania.
Oszczędność czasu jest ogromna, bo nie musimy w ogóle robić zakupów spożywczych. Jakościowo na pewno zależy od firmy, ale te diety mogą być dostosowane specjalnie pod nas (Vege, Sport, 2000 kalorii, itd.), a więc powinniśmy osiągnąć lepszy rezultat niż podjadając w ciągu dnia.
Czy jest to korzystne cenowo? Tutaj już indywidualnie trzeba sobie policzyć, bo mamy różne nawyki. No i to nie jest tylko dla odchudzających się. Ja sobie obiecałem, że jak zachoruję na koronawirusa, to na pewno spróbuję. Na szczęście na razie nie musze próbować.
Tutaj Irek sprawdzał ceny i terminy podczas pandemicznych zakupów!
Gotowe posiłki to oczywiście żaden problem
Dania gotowe już przed pandemią przeżywały boom. Większość restauracji oferowała dostawy. Samodzielnie albo z pomocą aplikacji zewnętrznych (Pyszne, Bolt, Uber Eats, itd.). A te, które nie oferowały, to teraz już oferują, bo to jedyna możliwość prowadzenia biznesu restauracyjnego w dobie pandemii.
W zasadzie idąc ulicami dużego miasta ilość dostawców szokuje. Jeżdżą na rowerach, na hulajnogach, na skuterach i autami. Jeżeli kelnerzy potracili pracę z powodu pandemii, to na pewno część z nich znalazła nową jako dostawcy jedzenia.
Tylko, że dania gotowe trudno zamawiać codziennie. No i trzeba z wyprzedzeniem planować godzinę posiłku, bo dobrze by było go zjeść zaraz po dostawie. Rozwiązaniem może być dostawa posiłku świeżego, ale gotowego do przygotowania. Ostatnio trafiłem na reklamę zapiekanek Bolęcińskie.
To normalna restauracja z zapiekankami, która oferuje dostawy do paczkomatu. Fakt – jest drożej, bo musimy też opłacić koszt opakowania termicznego z wkładami chłodniczymi, ale jeżeli zależy Wam na zapiekance, którą przygotujecie sobie w domu – to da się zrobić. Jakość i smak na pewno lepsze niż z mrożonki.
Zresztą InPost oferuje już lodówkomaty, czyli właśnie takie paczkomaty dla jedzenia. Możemy zamawiać nawet mrożonki, czy lekarstwa, bo urządzenia te posiadają trzy strefy chłodzenia (+16 stopni, 0-4 stopnie, -18 stopni). Na razie znajdziemy je tylko w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu, ale firma rozwija się intensywnie.
A może inteligentne dostawy…. w subskrypcji?
Kolejną innowacją w dostawach są po prostu subskrypcje. W końcu większość z nas ma stałe nawyki zakupowe. Mamy swoje ulubione pasty do zębów, artykuły spożywcze, czy marki ubrań. Stworzenie stałych, regularnych list zakupów pozwoliłoby nam uniknąć bardzo drogich, spontanicznych zakupów. No i zaoszczędzilibyśmy sporo czasu.
Pewną namiastkę tego wprowadziło chociażby Allegro. Przy niektórych zakupach otrzymuję propozycję „powtórzenia tego zakupu za ileśtam dni”. Nigdy się na to jeszcze nie zdecydowałem, bo kalkulacja dniowa mi nie podpasowała. No i zamawiając do paczkomatu nie wiem, czy za 120 dni będę w ogóle w domu.
Ale gdybym miał większy wpływ na taką subskrypcję? Z podobnego założenia wyszli założycieli Subscribo. Możemy sobie tam tworzyć dowolną liczbę subskrypcji i ustalać jakie produkty i w jakiej częstotliwości będziemy otrzymywać.
Pomysł wydaje się ciekawy, ale na razie Subscribo bardziej pozwala zaoszczędzić nasz czas niż wybrać ulubione produkty. Asortyment jest dosyć wąski. Na przykład dla psów mamy tylko Pedigree, a dla kotów Whiskas. Fakt, są to najbardziej znane marki, ale nie wszyscy właściciele zwierząt uważają je za najlepsze dla ich pupilków.
Ceny też nie są najniższe. Pamiętajmy jednak, że za wyższą cenę oszczędzamy nasz czas (nie musimy ani wychodzić z domu, ani planować zakupów) i koszty dojazdu do sklepu. Jeżeli usługa będzie rozwijana, to kto wie – może się przyjąć.
Tutaj zastanawiałem się, czy abonament się w ogóle opłaca!
Prywatny „paczkomat”?
W Subscribo możemy też zakupić swoją własną, prywatną skrzynkę na paczki. Taki „BOX” pomieści maksymalnie paczkę o wymiarach 41x41x60 cm plus jakieś mniejsze paczki. Urządzenie jest rozkładane, a więc w dni, w które jest nieużywane, zajmuje mało miejsca (13x50x50 cm).
Co ważne Subscribo nie zabrania w żaden sposób korzystania z tego „BOXA” przez innych dostawców. Jeżeli nam nie pasują ceny lub asortyment firmy, to możemy kupić tylko skrzynkę, a swoje zamówienia realizować gdzie indziej.
Możemy ją zamontować na zewnątrz lub wewnątrz, a kurier do umieszczenia paczki w środku potrzebuje tylko kodu, który możemy mu podać smsem lub telefonicznie. Koszt takiego rozwiązania w Subscribo to 599 zł za „box”.
Taka prywatna skrzynka – kompatybilna z każdym dostawcą, któremu damy nasz kod – wydaje się ciekawym rozwiązaniem. Szczególnie w mniejszych miejscowościach, do których inteligentne dostawy docierają z opóźnieniem lub… wcale.
Słowa klucze: lokalizacja i ekologia!
Właśnie – inteligentne dostawy, a przynajmniej większość z nich dotyczy dużych miast. Aglomeracje rozwijają się zdecydowanie szybciej i zamieszkują je bardziej otwarte na innowacje osoby.
W mniejszych miejscowościach różnie bywa z ich dostępnością. Po prostu firmom nie opłaca się wdrażać innowacji dla kilkudziesięciu zainteresowanych mieszkańców (zwykle tylko jakiś mały procent korzysta z nowości – nawet w miastach).
Na przykład CCC oferuje usługę CCC Express, w ramach której obiecuje dostawę produktów w 90 minut (w godzinach 9:00-18:00). Problem w tym, że na razie jest ona dostępna tylko w 33 miastach w Polsce.
Inteligentne dostawy maja też w zamyśle chronić środowisko. Dzięki efektowi skali. W końcu taki kurier w jednym paczkomacie zostawia kilkadziesiąt przesyłek zamiast rozwozić je po pojedynczych domach.
Problem pojawia się, gdy przedobrzymy. Niżej opisuję między innymi dostawy za pomocą dronów. Mają one wiele zalet, ale na pewno nie są bardziej ekologiczne od standardowych dostaw. W końcu na razie biorą w powietrze… jedną paczkę.
No i dochodzi też kwestia zwrotów, które muszą być tanie (najlepiej darmowe) i wygodne, aby rynek e-commerce się rozwijał. A dużo zwrotów, to duże obciążenie dla środowiska.
Tutaj Irek Sudak szczegółowo opisał problem wpływu zwrotów na ekologię!
Prywatność kosztem wygody?
Jedna z barier rozwoju nowych form dostaw produktów jest nasze zamiłowanie do ochrony prywatności. Takie prawdziwie inteligentne dostawy powinny minimalizować nasz udział do minimum, a więc… na przykład na nas czekać w domu.
Nie jest to utopia. Amazon już kilka lat temu zapowiedział usługę Amazon Key, która umożliwia dostawy towarów bezpośrednio do naszego domu – nawet podczas naszej nieobecności. Jeżeli nikt nie otworzy drzwi, to kurier zdalnie je sobie odblokuje, a zainstalowana w domu kamera nagra całą dostawę.
Trochę mniejszą ingerencją w prywatność są na przykład dostawy do bagażnika samochodu. Maciek Samcik już w 2019 roku opisywał, że chociażby Mercedes przygotowuje swoich klientów do wdrożenia takiej usługi. Jak to ma działać? Kurier lokalizuje nasz samochód, otrzymuje jednorazową możliwość otwarcia i zamknięcia bagażnika, zostawia w nim zakupy i… gotowe.
Ostatnio coraz głośniej jest też o dostawach za pomocą wspomnianych już dronów. Jednak biorąc pod uwagę, jak szybko rozrasta się rynek e-commerce, to nie wiem, czy te drony pomieściłyby się w powietrzu w większych miastach. Taki dron ma przecież ograniczone moce przerobowe. Nie da się jednak ukryć, że jest to szybki, awangardowy i drogi sposób dostawy.
Sztuczna inteligencja wchodzi do gry?
Jeżeli jednak zgodzimy się na pewne – hmm jakby to ująć – rozstanie się z częścią naszej prywatności, to dostawy w przyszłości mogą być jeszcze wygodniejsze. W zasadzie będą się dziać same.
Pierwszym krokiem może być ułatwienie samej dostawy. Komputery, na podstawie naszej aktywności, będą nam podpowiadać idealne miejsce dostawy. Czyli nie będzie to paczkomat najbliższy naszemu adresowi zamieszkania, a paczkomat obok którego codziennie przejeżdżamy.
To niby już się dzieje i na przykład Allegro podpowiada nam punkt odbioru. Niestety na razie odbywa się to bardziej na podstawie historii („hej, ostatnio zamówiłeś paczkę w Poznaniu, nie ważne, że byłeś tam na tygodniowych wczasach – może chcesz to powtórzyć?”) lub teraźniejszości („o jesteś w Berlinie – nie, nie wiem, że korzystasz z VPNa – dostarczamy do Berlina?”) niż antycypacji przyszłości („pracujesz w godzinach 8:00-16:00 przy ulicy Jadwigi? To może o 15:59 tam podjedzie kurier?”).
Jak to w końcu zacznie poprawnie działać, to możliwe, że w ogóle zostanie pominięty etap zatwierdzania. Zamiast zastanawiania się, gdzie chcemy odebrać paczkę – dostaniemy o tym informację. Tylko to musi najpierw działać!
Przeczytaj też felieton Marcina na temat sztucznej inteligencji!
Inteligentne dostawy w dalekiej przyszłości? Nie będziemy robić kompletnie nic!
Wreszcie – poza ułatwianiem dostaw – maszyny mogą zając się całym procesem zamówień. Inteligentne lodówki, na podstawie naszych zwyczajów żywieniowych, same stwierdzą czego akurat brakuje i to zamówią (to już się dzieje). Nie będziemy dostawiać przypomnienia o przeglądzie rejestracyjnym i wymianie opon, a od razu termin. To samo w innych dziedzinach – lekarz wystawia receptę, a leki czekają na nas w drodze do domu; w piątki oglądacie filmy – telewizor zakupi odpowiedni; i tak dalej.
Najpierw będzie to średnio wychodzić (i na przykład religijnej rodzinie w piątek zaplanuje golonkę), ale z czasem powinno to być lepiej dostosowane do naszych nawyków. Ja na razie ciągle czekam, aż propozycje Netflixa będą dla mnie odpowiednie.
Musimy tylko być wystarczająco cierpliwi i przez jakiś czas godzić się na jedzenie golonki w soboty, bo ten proces nauki może trochę potrwać. Na przykład Google Now ciągle mi po tylu latach potrafi podpowiadać rozkład jazdy komunikacji miejskiej (a korzystam z niej rzadziej niż raz w roku).
Tutaj opisywałem Inteligentne miasta. Jak Warszawa prezentuje się na tle liderów smart city?
Inteligentne dostawy to przyszłość. Efekt końcowy może być zwalający z nóg. Tylko czy tego naprawdę chcemy? Czy nie będzie nam brakować swobody wyboru? Może się okazać, że mając idealnie dostosowane dostawy zatęsknimy za jakimś zwykłym problemem z kurierem z początku XXI wieku.