Cyfrowa technologia zdominowała naszą rzeczywistość, kształtuje nasz sposób myślenia i działania, nasze relacje i stosunki z innymi. Czy zdajecie sobie sprawę w jak znaczących czasach dla dziejów świata zdarza wam się żyć?
„Świat jest pełen różnych historii, lecz zbyt wiele spośród nich ginie we mgle. Każdy żywot to wielkie dzieło i każdy musi przeżyć swoją historię. Spytałem dziadka Björna, w jakim czasie od jego narodzin zaszły najistotniejsze zmiany na świecie. Bez wahania odpowiedział: w ciągu ostatnich dziesięciu lat.” – pisał w eseju „O wodzie o czasie” Andri Snaer Magnason – islandzki pisarz.
Dziadek Björn, 94-letni senior rodu przeżył II wojnę światową, rewolucję 68’, upadek komunizmu i bankructwo swojego kraju, narodziny dzieci i wnuków. Jako świadek historii nie ma wątpliwości, że to galopujący rozwój technologii ostatniej dekady zmienił ludzkość najbardziej za jego życia, a możliwe, że najbardziej od czasów pojawienia się człowieka na świecie. Wszyscy, czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy świadkami i uczestnikami wielkiej rewolucji gatunku ludzkiego.
Rewolucji powszechnej, dotykającej w różnym stopniu wszystkich i dogłębnej. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które będzie pamiętać świat sprzed technologicznej zmiany. Dlatego o tym piszemy, dlatego też powstał ten tekst i cały ten serwis. By opowiadać o tej zmianie, tłumaczyć ją sobie i innym.
Czas magii
„Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”– brzmi słynne Prawo Clarke’a. Dzisiejszy stan zaawansowania technologicznego sprawia, że coraz częściej możemy myśleć, że mamy do czynienia właśnie z magią. Bo jeśli to serwis społecznościowy wie dużo więcej o nas niż nasi najbliżsi albo jeśli dział ryzyka w banku prędzej zaprognozuje twój rozwód niż ksiądz, to czy nie można mówić o alchemii?
A tej magii, to znaczy technologii będzie jeszcze więcej. Czy tego chcemy, czy nie, od zmiany nie ma odwrotu. Wiele z tego, o czym pisali autorzy Sci-Fi, tacy jak Lem, Asimov czy Dick, stało się rzeczywistością. A to jeszcze nie koniec tych fantazji.
„Całe popołudnie spędziłem w księgarni. Nie było w niej książek. Nie drukowano ich już od pół wieku bez mała. A tak się na nie cieszyłem, po mikrofilmach, z których składała się biblioteka „Prometeusza”. Nic z tego. Nie można już było szperać po półkach, ważyć w ręce tomów, czuć ich ciężaru, zapowiadającego rozmiar lektury. Księgarnia przypominała raczej elektronowe laboratorium. Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu”
– pisał Stanisław Lem w 1961 roku w powieści „Powrót z gwiazd”.
W ten sposób Lem, autor „Solaris” powieści o obcej inteligencji, na około 40 lat przed pierwszymi próbami wykorzystania e-papieru wyobrażał sobie e-booki.
Ostatnie pokolenie
Najmłodsze pokolenia nie pamiętają świata bez Internetu, nawet dla mojego pokolenia, dzisiejszych 30-latków wyjście z domu bez telefonu wydaje się czymś ekstremalnym, brak dostępu do Internetu wywołuje u wielu osób lęk. Cyfrowa rzeczywistość stała się dla nas tak powszechna, że jej nie dostrzegamy. Internet nie jest kolejnym dziełem człowieka, ale czymś równie naturalnym, jak powietrze. Doszliśmy do momentu, że nie chcemy rozumieć technologii, chcemy, żeby była.
Żądamy szybkiego internetu, bezawaryjnych rozmów na Zoomie, Facebooka i Instagrama, możliwości odpisania na maila w dowolnym momencie i zamówienia Ubera z każdej chwili i z każdego miejsca. Chcemy, żeby było to oczywiste, jak powietrze, nie podlegało dyskusji.
A o oczywistości się nie opowiada. Nie prowadzimy przecież rozmów o tym, że po nocy przychodzi dzień, a wschód słońca jest zapowiedzią zachodu, nie zajmuje nas błękit nieba i zieleń drzew. Tak było, odkąd pamiętamy, i tak przecież będzie. Tak dziś zaczynamy myśleć o technologii.
Jako HomoDigital nie będziemy kolejnym serwisem dla geeków, portalem dla fanatyków gier video, miejscem, gdzie będziemy szybko recenzować telefony. Mamy świadomość, że smartfony, telewizory, samojezdne roboty to tylko artefakty cyfrowej zmiany. W tym miejscu mówimy o procesach, ideach i trendach, chcemy tłumaczyć Wam zaklęcia technologicznej magii. Jesteśmy dalecy od narracji jajogłowych z korporacji IT, będziemy raczej objaśniać żargonowe wyrażenia i technologiczny slang.
Tchnienie zmiany
„Nie używamy technologii, ale raczej przeżywamy ją”
– miał powiedzieć Langdon Winner, badacz technologii i polityki. Przeżywając technologię stajemy się jej elementem, częścią systemu. Od nas zależy czy będziemy elementem świadomym, działającym.
Ostatnia dekada zmieniła nasze otoczenie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy ja przychodziłem na świat w 1988 roku, rzeczywistość była bliższa tej z 1888 roku niż tej z 2018. W swojej dziennikarskiej drodze pisałem o filmie i literaturze, byłem autorem reportażu o dziewicach konsekrowanych i ultrasach, jeździłem za materiałem na dożynki na Lubelszczyznę i przywoziłem impresje z Kirgizji. W pewnym momencie skupiłem się na pisaniu o technologii. To to właśnie ona ma wpływ na sztukę, na życie religijne i zwyczaje nawet najbardziej odległych społeczności.
Widziałem jak technologia pomaga organizować się grupom kibicowskim i wspólnotom religijnym, w Birmie obserwowałem buddyjskich mnichów ze smartfonami, pod Lubartowem widziałem traktory z Wi-fi; śniady Kirgiz opowiadał mi o dziewczynie poznanej przez internet, zaś w czasie pandemii COVID-19 – dzięki technologii VR – zwiedzałem najważniejsze muzea świata. Myślę, że doświadczyłem tchnienia technologii. Wierzę, że jest nas wielu. Tych, którzy coraz bardziej zdają sobie sprawę z potęgi i znaczenia technologii.
Dlaczego piszemy o technologii
Piszemy z perspektywy użytkowników, konsumentów, cyfrowych obywateli. Subiektywnie, ale nie tendencyjnie; odważnie, ale nie siląc się na sensacje. Stoimy po stronie konsumenta, walczymy o to, żeby wycisnął z cyfrowej technologii jak najwięcej korzyści dla siebie, a jednocześnie o to, żeby nie płacił za korzystanie z niej zbyt wysokiej ceny.
A przede wszystkim: żeby miał świadomość wartości cyfrowej technologii, bo ona coraz rzadziej jest wyrażona w pieniądzu. Nie boimy się kontrowersyjnych myśli i śmiałych tez, nie powtarzamy cudzych opinii, ale kreujemy własne. W epoce fake newsów stawiamy na głęboki research i sprawdzanie źródeł, nie zadowalamy się półprawdami i plotkami. Korzystamy z możliwości jakie daje nam technologia, by tworzyć najlepsze teksty. Czasy, w których żyjemy są zbyt ciekawe, by pisać o nich powtarzalnie, banalnie, byle jak.
Ilustracja: Travus dla homodigital.
Tak, trzeba tłumaczyć głębiej technologię.
HomoDigital w pierwszej chwili mi się brzydko skojarzyło. Bo wiecie taki klimat dziwaczny w Polsce panuje 😉
Idziemy pod prąd 😉