Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
16 listopada 2020

Czy giganci technologiczni powinni płacić podatek cyfrowy?

W dobie pandemii – gdy kryzys pogrąża budżety firm i państw – największe firmy technologiczne mnożą zyski. Siłą rzeczy wraca więc dyskusja o tym, że warto opodatkować cyfrowych gigantów.

W dobie pandemii – gdy kryzys pogrąża budżety firm i państw – największe firmy technologiczne mnożą zyski. Siłą rzeczy wraca więc dyskusja o tym, że warto opodatkować cyfrowych gigantów. Cyfrowy podatek: czy to możliwe?

–  Uważamy, że cyfrowi giganci powinni się podzielić zyskami ze społeczeństwem; płaciliby 7 proc. od działalności na terenie Polski. Dziś niestety jest tak, że giganci odprowadzają śmiesznie niskie podatki, a małe firmy płacą więcej niż najwięksi gracze – mówił Adrian Zandberg, który firmuje projekt ustawy, która ma zamiar wprowadzić podatek cyfrowy dla takich gigantów sieci, jak Facebook, Google czy Uber.

Podatek miałby dotyczyć firm, które przekraczają przychód na poziomie 750 mln euro i do tego grona łapią się wcześniej wspomniane firmy. Oczywiście siedem procent dotyczy ich działalności na terenie Polski.

Lewica uważa, że to niesprawiedliwym jest, że kosmicznie bogate firmy nie płacą na wykorzystywanie danych Europejczyków.

– Chcemy, żeby ci, którzy mają olbrzymie zyski, uczciwie płacili więcej. Podatek cyfrowy wprowadziłby elementarną sprawiedliwość. Objąłby międzynarodowe korporacje, które mają dominującą pozycję w polskiej gospodarce  – wyjaśniał lider partii Razem.

Pomysł, żeby cyfrowi giganci płacili daninę społeczną nie jest nowy. Początkowo podatek cyfrowy miał zostać uregulowany już na poziomie Unii Europejskiej. Zaprotestowała tu Irlandia i w ten sposób każde z państw rozpoczęło prace we własnym zakresie. Bunt Irlandii nie powinien dziwić. Tam swoje europejskie siedziby mają tacy giganci jak Apple czy Google. Polski epizod zaczyna się w 2018 roku. Wówczas premier Mateusz Morawiecki przestraszył się ambasador Georgette Mosbacher i nie zdecydował się wprowadzić opłaty dla bogaczy.

Irlandzki przekręt

Jak to wygląda teraz? Znów wracamy do Irlandii. Obecnie globalne koncerny cyfrowe korzystają z unijnej swobody świadczenia usług: rejestrują się w rajach podatkowych. W przypadku Facebooka jest to Irlandia, w której oficjalna stawka podatku korporacyjnego wynosi 12,5 proc., efektywnie jednak globalne spółki płacą w tym kraju od 2 do 5 proc. CIT. Świadczą usługi w całej Europie, uiszczając niskie należności jedynie w kraju, w którym mają siedzibę. To bardzo sprytne rozwiązanie. Czy uczciwe. Można mieć wątpliwości.

Teraz gdy budżety państw wyschły na pień, rządy szukają pieniędzy wszędzie.  Wyciąganie ich z bajecznie bogatych korporacji chyba nie jest najgorszym pomysłem. Tym bardziej że zamknięci w domach pracowaliśmy na rzecz cyfrowych gigantów jeszcze solidniej. Media społecznościowe w dobie pandemii są jedynym z nielicznych sposobów na kontakt ze znajomymi. Facebook na tym zarabia, czemu więc nie miałby podzielić się z zyskiem?

Czy faktycznie opodatkowanie gigantów jest możliwe i czy zyskamy na tym coś?

Zacznijmy od tego, że chodzi tu w znacznej mierze o finansowe obciążenie firm ze Stanów Zjednoczonych. Czyli wchodzimy na grunt polityczny.

USA ostrzegły już nie raz – nie tylko swoich „sojuszników”, takich jak Polska – że ich odpowiedzią na ewentualne egzekwowanie podatku od działalności koncernów internetowych będą karne cła.

Francuski odwet

Tak to wyglądało w przypadku Francji. W 2019 rząd francuski zapowiedział dodatkowe opodatkowanie technologicznych gigantów,  argumentując, że firmy takie jak Google czy Facebook wykorzystują luki podatkowe, przez co unikają płacenia należnej daniny do budżetu. Wówczas Donald Trump, ówczesny prezydent USA zapowiedział cła odwetowe wobec Francji.

W związku z groźbą amerykańskich ceł Paryż zawarł ugodę porozumienie z Waszyngtonem, na mocy którego Francja zawiesiła do końca 2020 r. wdrażanie swojego cyfrowego podatku, a w zamian USA odstąpiły od nakładania karnych ceł na francuskie produkty. Negocjacje na temat wprowadzenia podatku wciąż trwają.

Można przypuszczać, że w przypadku Polski byłoby podobnie. Działanie w pojedynkę nie ma sensu. Tylko wspólny front ma sens.

Bardzo prawdopodobne, że jedynie razem możliwe jest wywalczenie porozumienia z cyfrowymi gigantami. Tylko jako jeden podmiot, Unia Europejska jesteśmy w stanie zmierzyć się cyfrowymi gigantami, które mają wsparcie mocarstwa, jakimi są Stany Zjednoczone.

Europejska ofensywa

„Musimy mieć wstępne warunki prawne dla uczciwego opodatkowania, również sektora cyfrowego. Musimy to zrobić w Europie razem. Unikanie opodatkowania przez platformy cyfrowe musi się skończyć. Chcemy uczciwej konkurencji” –  mówił podczas listopadowej konferencji prasowej minister finansów sprawujących prezydencję Niemiec Olaf Scholz.

Warto zaznaczyć, że dyskusje nad rozwiązaniami dotyczącymi opodatkowania sektora cyfrowego toczą się nie tylko na forum UE, ale też w ramach G20 i OECD. Ministrowie finansów najbogatszych państw świata uzgodnili projekt dotyczący dystrybucji dochodów z podatków od gigantów internetowych, ale w ramach Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju są dalej różnice zdań. Niemiecki minister finansów podkreślił, że chciałby, aby na podstawie projektu G20 do połowy 2021 r. osiągnięty został międzynarodowy konsensus. Zdaniem Scholza UE wpiera ten proces i będzie się opowiadała za globalnym porozumieniem w tej sprawie.

Na początku października OECD ogłosiła, że z powodu pandemii koronawirusa i rozbieżności politycznych rozmowy w sprawie zasad opodatkowania globalnej działalności wielkich spółek internetowych przedłużyły się. Nową datą na odpowiednie porozumienie jest połowa przyszłego roku.

Polska perspektywa

Według wyliczeń Lewicy nowy podatek miały generować podatek w wysokości 2 mld zł rocznie. Teraz kiedy cyfryzacja gospodarki i życia społecznego przyspiesza, dochody korporacji cyfrowych oczywiście rosną. Zdaniem Adriana Zandberga takie pieniądze mogłyby pomóc  finansować jakiś ważny cel społeczny i badania naukowe. Bez dodatkowych pieniędzy Polska, ale także Europa będzie przegrywać wyścig technologiczny. Bez opodatkowania cyfrowych gigantów może być tylko co najwyżej kolejną kolonią danych Stanów Zjednoczonych czy Chin. To wcale nie scenariusz sience-fiction. Mówił o tym podczas konferencji Master&Robots Yuval Harari,  izraelski historyk i autor bestsellerów „Sapiens”.

Inna rzecz, że przeciętny Kowalski tego podatku raczej nie odczuje. Dyskusyjne jest też, na ile faktycznie zadziała. Zazwyczaj akcja rodzi reakcję, więc próby opodatkowania wywołują sprzeciw i wzmagają kreatywność księgowość.

Globalna zmiana

Google, Facebook, Uber korzystają z naszej darmowej pracy, z tego, że jesteśmy ich klientami, użytkownikami. To piękny model biznesowy. Gdy do tego doda się jeszcze kreatywną księgowość to mamy prosty przepis na kurę znoszącą złote jaja.

Dziś czas, by zmienić gospodarkę danych. Czas, by odejść od jedynie słusznego dziś modelu, w którym wielka korporacja zbiera dane, przechwytuje i wykorzystuje, jak jej się podoba, dla maksymalizacji zysku. Rynek sam tego nie zmieni. Jedynie na poziomie państw, współpracy międzynarodowej, międzyrządowej jest to możliwe.  Pandemia – czas, gdy widzimy jak bardzo nasze życie jest zależne od cyfrowych gigantów – to ostatni moment.

Warto powiedzieć sprawdzam cyfrowym gigantom. Oczywiście wróży to wojnę ze Stanami Zjednoczonymi. Czy jednak trudno sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek cyfrowy gigant powiedział, że wynosi się z Polski, gdy ta wprowadzi podatek. Czy Facebook zrezygnowałby z blisko 20 milionów darmowych pracowników? Raczej wątpię.

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon