Statystyki pokazują, że cyberprzemoc to nie margines. Doznaje jej już ponad połowa młodych ludzi. Nie można się przed nią ukryć, nie zostawia śladów na ciele, ale rany w psychice po jej doświadczeniu goją się często latami. Czasem nigdy. Czy i jak możemy przed nią chronić nasze dzieci?
Kasia nigdy nie zapomni dnia, w którym znalazła w łazience swojego nieprzytomnego 15-letniego syna Kacpra. Obok niego butelka po alkoholu i opakowanie po dopalaczach.
– Byłam wstrząśnięta – opowiada Kasia.
– Syn nigdy wcześniej nie pił, nie palił i był spokojnym chłopcem. Miesiąc wcześniej, zanim znalazłam go na tych nieszczęsnych kafelkach przy wannie, zaczął się jednak dziwnie zachowywać. Mówił, że życie jest bez sensu, że osiągnięcia szkolne nic mu nie dają. Leżał i rozmyślał przy muzyce, oddzielony od świata słuchawkami na uszach. Nie rozumiałam tego zwrotu w jego zachowaniu. Dopiero po tym, jak odratowano go w szpitalu, po wielu rozmowach z psychologiem, dowiedziałam się prawdy.
Kacper nieszczęśliwie się zakochał
W tym sensie nieszczęśliwie, że jego „wybranka” czerpała satysfakcję z umieszczania złośliwych wpisów w grupie Facebookowej, którą utworzyła wraz ze swoimi koleżankami. Dziewczyny opisywały tam chłopców, którzy – ich zdaniem – mają problemy z męskością, wyglądem i ogólnie pojętą atrakcyjnością stadną. Kacper padł ofiarą jednego z takich wpisów, a jego konsekwencje przeniosły się do murów szkoły. Został odsunięty od grupy rówieśniczej z powodu pomówień, w które uwierzyli inni, ale co gorsza – on sam również zaczął wierzyć w to, co o nim mówiono.
Z chłopca, który dotąd normalnie się rozwijał, stał się w przeciągu kilku tygodni potężnie zaburzonym nastolatkiem, zdominowanym przez wstyd i poczucie bezwartościowości, które zostało mu wmówione.
– Wiele razy chciałam z nim rozmawiać, ale wyrzucał mnie z pokoju – wspomina matka. – Psycholog radziła czekać, aż sam zechce mówić, nie naciskać. Ale z tego czekania doszło do tragedii.
Dopiero zgłoszenie sprawy na policję spowodowało zmianę. Kacper po wyjściu ze szpitala został publicznie, podczas szkolnego spotkania przeproszony przez koleżanki, które przyznały, że postąpiły niewłaściwie, ale „one tylko żartowały”.
Cyberbullying, bo tak nazywa się przemoc stosowana za pomocą narzędzi internetowych staje się z roku na rok coraz poważniejszym problemem na całym świcie. Media wielokrotnie nagłaśniały już przypadki samobójstw nastolatków, po tym, jak ktoś umieścił w sieci kompromitujące ich filmy czy wpisy. W dużej mierze internetowa przemoc dotyka osoby LGBT+, którym jeszcze trudniej jest się bronić z uwagi na sytuację rodzinną.
W Polsce często jeszcze rodzice nie akceptują tożsamości swoich dzieci, które odkrywają, że ich orientacja jest inna niż ogólnie przyjęta tzw. norma. Nastolatki niebinarne zostają często same ze swoim problemem, a to najkrótsza droga to tragedii.
„Przecież nie zostawia śladów na ciele„
– Mój syn grał w grę komputerową online z kolegą – opowiada Anna, mama Patryka, 14-latka.
– Raz wyszedł do toalety, a ja weszłam po coś do jego pokoju. Rzuciłam okiem na jego monitor, a tam zobaczyłam, że podszywa się pod dziewczynę. Przedstawił się swojemu partnerowi w grze jako Sylwia. Pisał mu właśnie, że „jest ciężko chora i nie wie, czy z tego wyjdzie”. Pisał też, że tęskni i „chciałaby go zobaczyć”.
Byłam w szoku. Chciałam natychmiast porozmawiać. Pokojowo, ze współczuciem, bez nerwów. A wtedy syn na moich oczach wpadł w szał i pociął się po rękach szklanką, którą roztrzaskał na podłodze. Kocham syna, nie chciałam go stracić. Przeszliśmy długą drogę podczas terapii. Najpierw online, bo na taką się zgodził, a później w gabinecie. Po trzech latach oswajania inności jesteśmy w wielkiej przyjaźni. Zaakceptowałam, że jest, jaki jest. Przestał się okaleczać. Ja nadal korzystam z terapii indywidualnej raz w miesiącu, aby nie popełnić więcej błędu w komunikacji z synem. Poznałam jego kolegów i koleżanki.
Wszyscy mają problem z rodzicami, którzy ich nie akceptują. Po terapii dziwię się temu. Mamy XXI wiek, teoretycznie wyższą świadomość, ale jak się okazuje, mentalnie wielu z nas tkwi w czasach, gdzie wykluczano innych od nas.
A w ten sposób nieodwracalnie możemy stracić nasze dziecko i szansę na poukładanie swojego własnego życia, które po takiej stracie jest nie do zniesienia.
Anna w synu zyskała przyjaciela. Syn mówi o niej to samo. To wszystko jednak nie stało się bez ciężkiej pracy ze strony ich obojga. Pomagają też innym młodym ludziom, którzy mają problem z odnalezieniem się w świecie. I z przemocą internetową.
– Młodzież często nie jest świadoma, że prześladowanie kogoś za pośrednictwem mediów elektronicznych to cyberbullying – tłumaczy Anna.
– Nie identyfikują takich zachowań z przemocą. Mają je za żart, który wprawdzie boli, ale „przecież nie zostawia śladów na ciele”.
Ból psychiczny to kategoria mało znana wśród młodych ludzi. Często zdaje im się, że życie jest jak film – coś trwa jakiś czas i po prostu się kończy. Dopóki trwa, wszyscy uczestnicy fajnie się bawią, a później idą do domów i zapominają. Nękanie za pośrednictwem internetu jest z perspektywy sprawcy o wiele prostsze – nie wymaga konfrontacji twarzą w twarz, zapewnia pozorną anonimowość, a także dużą publiczność.
Z badań wynika również, że wielu rodziców wciąż jeszcze nie ma świadomości, że popularny Facebook czy Youtube mogą być przyczyną zmian w zachowaniu ich dziecka. Cieszą się, że dziecko ma znajomych, ale tracą czujność, gdy zanurzony w sieci nastolatek znika na kilka godzin.
Kiedy się z niej wyłania, rodzic często nie rozmawia z nim o tym, co tam widział i przeżył, nie zadaje pytań, tylko znów wkracza w rolę opiekuna, który wydaje polecenia „dla dobra dziecka”. W tym czasie jednak młody człowiek mógł zostać w sieci wielokrotnie obrażony albo sam przyczyniać się do hejtu kolegów, co uznał za dobrą zabawę. Nie dowiemy się tego bez zadawania pytań o to, jak teraz wygląda spędzanie czasu wolnego w sieci.
Cyberprzemoc może doprowadzić do śmierci
Nastolatki często nie mają też świadomości, że ich działania są przemocą i mogą powodować konsekwencje prawne na mocy art. 190 Kodeksu Karnego §1 „Kto grozi innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Wielu młodych ludzi w odpowiedzi na pytanie: Czym jest przemoc? Wymienia: kopanie, bicie, szarpanie, wyzwiska. Nie zastanawia się nad obmawianiem, hejtowaniem, obraźliwymi wpisami w Internecie. Statystyki jednak alarmują – internetowy żart może nawet zabić. Wciąż za mało mówi się o tym w szkołach, dlatego wielu młodych nie kształtuje swojej wrażliwości w oparciu o rozmowy o uczuciach innych. To bardzo mocny argument, by właśnie rodzice domagali się w szkołach lekcji psychologii, gdzie na konkretnych przykładach ofiar przemocy można omawiać problemy wykluczania w Internecie.
Doświadczenie większości rodziców pokazuje też, że nakazy, zakazy, szlaban na komputer, nie zmniejszają przemocy w sieci. Dziecko i tak znajdzie sposób na to, aby dostać się do Internetu. Zresztą, nakazowy dom zawsze będzie wzbudzał w dziecku sprzeciw. O wiele lepiej zawierać z młodym człowiekiem umowy, które dają satysfakcję obu stronom i przede wszystkim rozmawiać, nie tracić czujności.
Jak rozmawiać?
W taki sposób, by dzieci uczyły się dystansu do otaczającej ich rzeczywistości. Także tej wirtualnej, która w wielu przypadkach dominuje nad realnym życiem. Uruchamiajmy młodą wyobraźnię, która posłuży także do tego, aby radzić sobie z napięciami psychicznymi. Dobra może okazać się koncepcja Demokryta (gdy nie wiesz, jak się zachować, wróć do początku). Ta koncepcja jest bardzo prosta. Świetnie wykłada ją Carlo Rovelli w książce „Rzeczywistość nie jest tym, czym się wydaje”.
To książka antidotum na przeciążenie, przebodźcowanie i nadmierne pochłonięcie wirtualnym światem. Otóż Demokryt jako jeden z pierwszych zauważył: wszechświat to nieskończona przestrzeń, w której poruszają się niezliczone atomy. Zamiast słowa „atomy” wstawmy teraz słowo „ludzie”. Przestrzeń nie ma granic. Nie ma niczego ani pod nią, ani ponad nią, nie istnieje środek ani brzegi. Atomy nie mają żadnych własności poza kształtem – ani ciężaru, ani koloru, ani smaku.
Cybeprzemoc. Jakie zadanie stoi przed rodzicami?
„Coś umownie jest słodkie, coś umownie gorzkie, coś gorące, coś kolorowe – ale naprawdę są tylko atomy i pustka”. Wszystko jest zbudowane z atomów. Taka jest tkanka świata. Tym jest rzeczywistość. Bezkresna różnorodność substancji, z których składa się świat, to wyłącznie efekt łączenia się atomów. Gdy atomy się gromadzą, jedynym istotnym czynnikiem, jedyną rzeczą istniejącą na poziomie elementarnym jest ich kształt, ustawienie oraz kolejność, w jakiej łączą się ze sobą. Tak jak układają się litery alfabetu na różne sposoby, możemy napisać komedie lub tragedie, zabawne anegdoty lub epickie poematy, tak z połączenia atomów powstaje świat ze swą nieskończoną różnorodnością.
Ta metafora – podana przez samego Demokryta – może mieć zdolność ocalenia młodego człowieka przed wiarą we wszystko, co mówią i piszą w świecie wirtualnym inni ludzie, zwłaszcza jego rówieśnicy, którzy w wieku dojrzewania mają na niego największy wpływ.
My, dorośli, możemy nauczyć nasze dzieci, że nawet jeśli nie mają wpływu na to, co o nich mówią i piszą inni, mają wpływ na wybór swojej postawy wobec takich pomówień. I na pewno nie zostaną sami z tak bolesnym problemem. Na poziomie unowocześniania nowoczesnych technologii, tak by były przyjazne człowiekowi, pozostaje mieć nadzieję, że pewnego dnia internetowi spece wymyślą skuteczną zaporę dla hejterów, która będzie standardem na całym świecie. I nie przebije się przez nią żaden nieokrzesany troll, bo natychmiast zostanie zbanowany. Jest tylko jeden problem. Różnorodnemu światu, w którym zło nieustannie miesza się z dobrem, musiałoby na tym zależeć jednomyślnie, a na to z kolei szanse są mikroskopijnie małe.