Na blogu Homodigital piszemy jak technologia zmienia (czasem na lepsze, czasem na gorsze) świat. Rozwój technologii i związana z nią cyfrowa rewolucja wpływa także na media. Przykładem jest ten blog, ale kolejnymi ilustracjami już zjawisko fake newsów i szeroko pojęty infotainment.
Kto czyta dziś w papierze? Mało kto. Nawet szacowne tytuły takie jak „Tygodnik Powszechny” czytane są chętniej w sieci niż w sposób tradycyjny. Do tego najczęściej za pomocą smartfona. Poczciwa i utożsamiana z tradycyjnym czytelnikiem „Gazeta Wyborcza” ma dziś prawie 300 tys. prenumeratorów online wobec dziennego nakładu ok. 50 tys. (z czego prawie 80 proc. to czytelnicy smartfonowi).
Internet first. Jouralism last
To, co widzi czytelnik, czy to stale abonujący dany tytuł, czy skaczący po serwisach i portalach, to zmieniający się interfejs, układ czytania. Szybkość podawania newsa i żywotność informacji. Rozwój internetu sprawił, że karuzela medialna nabrała kosmicznej prędkości. Dziś produkuje się newsy, narracje non stop. Nawet teksty, które są wynikiem tygodniowej, ba miesięcznej pracy, żyją raptem chwilę, na stronie głównej dużego portalu „wiszą” parę godzin.
Galaktyczne przyśpieszenie sprawiło, że media, dziś w 90 proc. media cyfrowe, cierpią na liczne choroby. Część z nich wymieniłem już wyżej, teraz pozwolę sobie kilka z nich opisać. Na szczęście blog jest takim miejscem, gdzie można (jeszcze) o tym pisać. W bardzo telegraficznym skrócie o 4 jeźdźcach medialnej apokalipsy.
Infotainments
Encyklopedycznie jest to gatunek dziennikarstwa, określany zbitką wyrazową łączącą w sobie informację (ang. information) i rozrywkę (ang. entertainment). W praktyce jest to także trend, wskazujący, że żeby sprzedać newsa, trzeba robić show. Trzeba przekazywać informację w formie ciekawej, ale częściej po prostu rozrywkowej. Misją mediów jest więcej nie tyle informowanie, ile zabawianie.
Przykładem z polskiego podwórka jest portal donald.pl. Tytuły są zabawne, a ilustracje to memy.
Jeśli o memach mowa, to charakterystyczne, że to właśnie one są dziś formą i narzędziem informowania. Wystarczy spojrzeć na popularność profili takich jak „Make Life Harder”. Admin popularnego fanpejdża Tygodnika NIE planuje uruchomić mix: portal, w którym opowieści są jak memy. Czy to źle? Pogoń za rozrywkową formą wpływa na dobór informacji i sposób ich przedstawienia. Siłą rzeczy memowa narracja jest szalenie wybiórcza. Dążąc do najintensywniejszego, „soczystego” ruchu, twórcy tego typu przedsięwzięć stają się niewolnikami algorytmów.
Twitteroza albo pogoń za newsem
Szybko, szybko. Coraz częściej ważniejsza niż autentyczność jest szybkość podania newsa. Trudno zliczyć przypadki, gdy media podały niesprawdzoną informację. Wyborcza.pl uśmierciła Milana Kunderę, a Onet Benedykta XIV.
Często opierając się na Tweetach tworzy się dziś artykuły. Dziś to Twitter, to straszne bagno monologów i „orania”, jest miejscem, gdzie szuka się newsów. W ten sposób powiela się fake newsy bądź narracje grup interesu. Tak było, chociażby z niezwykle popularnym kanałem Visegrád 24. Na „rewelacje” publikowane przez to konto powołują się media od prawa do lewa, od TVN24, Onetu i Interii, po media narodowe i jawnie prorządowe, takie jak TVP Info czy TV Republika. Okazało się, że za kontem (jak pisał np: Wprost) nie stoi Grupa Wyszehradzka, ale „dziennikarze” (a raczej funkcjonariusze) związani z PiS i Donaldem Trumpem.
Churnalism, czyli media na usługach PR-owców
Media zawsze były na pasku, albo polityki, albo kapitału. Niezależne media to margines marginesu. Największe firmy medialne to po prostu „dostarczyciele contentu pod reklamy”. Dziennikarstwo często jest tutaj na ostatnim miejscu. Siłą rzeczy w mediach pracują dziś raczej media workerzy, a dziennikarzy z pasji i powołania jest niewielu. Redaktorzy głośnych (i wydawałoby się prestiżowych) tytułów zarabiają dziś niewiele więcej niż pracownicy Żabki czy Lidla. Wielu więc porzuca ten zawód i przechodzi na drugą stronę mocy, czyli do PR.
Doszło więc po pewnego absurdu: dziś PR-owców jest nawet 5-6 razy więcej niż dziennikarzy. PR-owcy są mocno skupieni na realizowaniu celów klientów, dziennikarze nie wyrabiają. Dochodzi do sytuacji, że dziennikarze (w niektórych portalach piszący po kilka tekstów dziennie!) publikują materiały napisane przez PR-owców jako materiały dziennikarskie. Bez oznaczania.
Zjawisko takie nazywa się churnalism. To, idąc na Wikipedią, „określenie formy dziennikarstwa, w której do tworzenia artykułów w gazetach i innych mediach używa się komunikatów prasowych, historii dostarczanych przez agencje informacyjne i innych form gotowych materiałów, zamiast relacjonowanych wiadomości”.
Dyktatura Google, SEO i pisanie pod trendy
Dziś to Google jest głównym czytelnikiem mediów i wydawcą zarazem. Dziś media piszą tak, żeby spodobać się „wujkowi Google”. Dla wielu mediów źródłem ruchu jest wyszukiwanie w Google. Dlatego też teksty pisane są według zasad SEO (Search Engine Optimization to inaczej optymalizacja pod wyszukiwarki internetowe). Dlatego czasem można odnieść wrażenia, że teksty napisane są „nie po polsku”. W niektórych redakcjach pracują nawet osoby, które po dziennikarzach „poprawiają” teksty pod właściwe frazy.
Z SEO związane jest pisanie pod trendy. Chodzi o podpowiedzi od Google, „co się akurat klika”. W praktyce wygląda to tak, że o tym co jest „ważne” decyduje Google. Czasem śmiesznie i strasznie: wszystkie media mają te same tematy.
Mija dzień i powtórka z rozrywki.
Postscriptum
Według czerwcowych danych prawie cztery osoby na dziesięć (38 proc.) na świecie twierdzą, że często lub czasem unika czytania i oglądania wiadomości, co oznacza wzrost osób, które nie są zainteresowane informacjami o niemal 10 proc. od 2017 roku.
Jedni twierdzą, że wpływają na nich negatywnie (wszak to złe wiadomości lepiej się sprzedają, a klasyką gatunku jest 3xS, czyli Śmierć, Seks, Skandal), kolejni zauważają, że są przeciążeni nadmiarem informacji. Papka, którą generują media, produkowana taśmowo, promowana przez clikcbajtowe tytuły na stronach i w mediach społecznych, jest coraz bardziej nieznośna. Czterej jeźdźcy medialnej apokalipsy karmieni przez „model biznesowy” mediów cyfrowych mają się dobrze.
W drugiej odsłonie tego tematu przedstawimy cztery jaskółki pozytywnych zmian w mediach cyfrowych.