Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
19 sierpnia 2021

Afgańskie virale. Jak talibowie robią z nas głupków

Talibowie wygrali wojnę w Afganistanie. Teraz będą próbowali przekonać zblazowane społeczeństwo Zachodu, że nie są takimi ekstremistami, za jakich ich uważają zachodnie media. Wykorzystają do tego memy i virale. Czy im się uda? Patrząc na sukces „normalizujących” filmików z Kabulu, jest to możliwe.

Talibowie wygrali wojnę w Afganistanie. Teraz będą próbowali przekonać zblazowane społeczeństwo Zachodu, że nie są takimi ekstremistami, za jakich ich uważają zachodnie media. Wykorzystają do tego memy i virale. Czy im się uda? Patrząc na sukces „normalizujących” filmików z Kabulu, jest to możliwe.

I nie będzie to przypadek, żadne szaleństwo social mediów. To element przemyślanej strategii talibów, którzy wiedzą, jak wykorzystać social media do walki o rząd dusz. Nawet w sytuacji, gdy oficjalnie wielkie platformy banują ich aktywność w mediach społecznościowych – o czym świetnie pisał na naszych łamach Tomasz Jurczak – ci puszczają w sieć swoją narrację. I działają nie tylko w starych kanałach, takich jak dinozaur Facebook, ale też na TikTok-u, który w ogóle nie planuje ich blokować.

Dzieci wojny w spektaklu dla generacji Z

– Czuję, że Talibowie rzetelnie odrobili lekcję z memowo-ironicznej wrażliwości zblazowanych, usieciowionych, ponowoczesnych ludzi Zachodu i te „komiczne” scenki z jedzeniem lodów-spiralek, siłownią, swawoleniem na trampolinie, czy jazdą elektrycznymi, lunaparkowymi autkami nie do końca losowo i spontanicznie idą w świat. Dodajcie do tego jakże przypadkową – i to ogłoszoną już w pierwszych godzinach urzędowania! – krytykę „cenzury” Facebooka, a ujrzycie brodatych spoko ziomków ze słabością do powłóczystych szat. Z jednej strony zatem „dzieci wojny” oszołomione wieżowcami Kabulu i rozrywkami, których to smutnym losem nie sposób się nie przejąć, z drugiej – surowiec memiczny, który będzie eksploatowany i szerzony bez końca, aż pewnego dnia nie ujrzymy tam już bezwzględnych fanatyków, ale specyficzne poczucie humorku – komentuje viralową ofensywę Łukasz Najder, pisarz, czołowy śmieszek inteligenckiego Facebooka.

W narracji nowych władców Afganistanu sprawa jest prosta. „My nie jesteśmy tacy źli, patrzcie, mamy luz w gaciach, źli to są Amerykańce i ten ich Facebook, co banuje wszystko jak leci” – mogliby powiedzieć talibowie.

Talibowie i goebbelsowska szkoła

Faktycznie, działania medialne talibów, zarówno w sferze mediów tradycyjnych i nowoczesnych, są zaskakujące i imponujące. To rewers ich zachowań sprzed lat, ale też znak nowych czasów. Rozmawiają z dziennikarzami, także z dziennikarkami, używają dyplomatycznego języka, powtarzają okrągłe formułki o pokoju i dobrobycie. Stara goebbelsowska szkoła.

„Mogli utopić Kabul we krwi niezależnie od tego, czy rządowe siły się poddały, czy nie. Woleli jednak, aby to zachodnie media same pokazały zawstydzające sceny ucieczki Amerykanów i przedstawicieli zachodnich państw z lotniska w Kabulu. Zapewne nie raz jeszcze wykorzystają w swoich materiałach promocyjnych rozpaczliwe próby chwytania się Afgańczyków za skrzydła samolotów i strzały ostrzegawcze Amerykanów. Dzięki social mediom ich klęskę widział cały świat, także ten arabski. Z drugiej strony tymczasowe władze afgańskie mówią otwarcie o wejściu kobiet do życia politycznego kraju. Wydaje się, że mogą być to jednak tylko pozory, a sami Talibowie doskonale wiedzą, ze dla świata zachodniego jakakolwiek forma szariatu jest w zasadzie kulturowo nie do przyjęcia” – wyjaśniał w swoim tekście Tomasz Jurczak.

Talibowie w przestrzeni medialnej brzmią rozsądnie. Paradoksalnie dużo poważniej i bardziej umiarkowanie, niż liczni politycy z Zachodu, którzy walą na oślep inwektywami, wielkimi słowami, plotą co im ślina na język przyniesie. W porównaniu z takim Korwinem, jawią się jako ostoja demokratycznych zasad i etyki.

20 lat temu byli nagrzanymi prymitywami, którzy na ulicach mordują ludzi, demolują muzea i wysadzają w powietrze starożytne monumenty. Dziś dalej tacy są, ale do mediów wysyłają zupełnie inny przekaz. Wiedzą, że jest prawda i prawda ekranu (smartfona).

A spora część społeczeństwa zachodniego, w tym politycy, łykają to jak młode pelikany.

Katastrofa w cieniu memów

Tak działa propagandę nowego reżimu afgańskiego. Kolejne filmiki z Afganistanu to dla nich coś na kształt nowego filmu typu „Borat”. Egzotyka. „W końcu to nie nasz świat, to jacyś inni, takie mają reguły, to ich folklor, może tradycja” – można by pomyśleć.

Ale to żadna egzotyka. Faktem jest, że Afgańczycy jeszcze całkiem niedawno żyli jak my. W sieci pełno jest zdjęć uśmiechniętych młodych Afganek w spódniczkach i sukienkach na fotografiach z lat 70. i tych sprzed kilkunastu tygodni. Afganistan nie musi być skansenem fundamentalizmu. Ogromna rzesza mieszkańców tego kraju – a to kraj młodych ludzi – chciałaby żyć w sposób zbliżony do europejskiego.

(Zdjęcie opublikowane na łamach portalu Quartz)

Nie byłem nigdy w Afganistanie, ale miałem okazję odwiedzić inną republikę islamską. W Iranie, bo o nim mówię, obowiązują zasady Koranu. Podstawowe z nich to zakaz picia alkoholu, publicznego okazywania uczuć płci przeciwnej i ograniczenia dotyczące stroju kobiet. Irańskie kobiety muszą mieć zakryte włosy i biodra, a mężczyźni powinni nosić długie spodnie, niezależnie od temperatury. Zablokowany jest dostęp do mediów społecznościowych, a w telewizji lecą niemal non-stop modlitwy i programy kształtujące dobrego muzułmanina. W praktyce wielu młodych ludzi stara się żyć na modłę europejską. Podczas domówek dziewczyny chodzą w obcisłych dżinsach, leje się alkohol i słucha się Lady Gagi. Na porządku dziennym jest scrollowanie Facebooka i dzielenie się memami oraz filmikami.

Talibowie i chiński stempel biznesowy

Nowy rząd afgański będzie zabiegał o międzynarodowe uznanie. Póki co Zachód sprzeciwia się fundamentalistom, ale talibowie dopną swego. W końcu chodzi o pieniądze. Wiedzą o tym doskonale Chińczycy, którzy jako pierwsi uznali nowe władze w Kabulu i dogadują się z talibami. Chiny postawiły na biznes i przybiły stempel uznania reżimowi, a to będzie będzie wywierać presję na pozostałe kraje.

–  Chiny nigdy nie ingerowały w wewnętrzne sprawy Afganistanu i liczą na rozwój przyjaznych relacji sąsiedzkich z tym krajem – zapewniła już w poniedziałek rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Hua Chunying.

Warto zauważyć, że Afganistan to wciąż niezbyt rozwinięty kraj i wielu firmom może zależeć, by tam działać. Umieszczenie chińskiej technologii w Afganistanie może być wielkim sukcesem (patrząc, że spośród 35 milionów mieszkańców, dostęp do sieci ma ponad 13 procent; dane z 2019 r.). Cyfryzacja kraju leży też w interesie samych talibów. Są świadomi jak świetnym narzędziem propagandy jest sieć. Tworząc ją niemal od podstaw, na własną modłę, mogą umocnić swoją władzę bez broni.

Zacofani talibowie z jaskini gardzą Internetem? Niekoniecznie. Wkrótce może się zacząć druga rewolucja w Afganistanie.

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon