Talibowie wygrali wojnę w Afganistanie. Teraz będą próbowali przekonać zblazowane społeczeństwo Zachodu, że nie są takimi ekstremistami, za jakich ich uważają zachodnie media. Wykorzystają do tego memy i virale. Czy im się uda? Patrząc na sukces „normalizujących” filmików z Kabulu, jest to możliwe.
I nie będzie to przypadek, żadne szaleństwo social mediów. To element przemyślanej strategii talibów, którzy wiedzą, jak wykorzystać social media do walki o rząd dusz. Nawet w sytuacji, gdy oficjalnie wielkie platformy banują ich aktywność w mediach społecznościowych – o czym świetnie pisał na naszych łamach Tomasz Jurczak – ci puszczają w sieć swoją narrację. I działają nie tylko w starych kanałach, takich jak dinozaur Facebook, ale też na TikTok-u, który w ogóle nie planuje ich blokować.
Dzieci wojny w spektaklu dla generacji Z
– Czuję, że Talibowie rzetelnie odrobili lekcję z memowo-ironicznej wrażliwości zblazowanych, usieciowionych, ponowoczesnych ludzi Zachodu i te „komiczne” scenki z jedzeniem lodów-spiralek, siłownią, swawoleniem na trampolinie, czy jazdą elektrycznymi, lunaparkowymi autkami nie do końca losowo i spontanicznie idą w świat. Dodajcie do tego jakże przypadkową – i to ogłoszoną już w pierwszych godzinach urzędowania! – krytykę „cenzury” Facebooka, a ujrzycie brodatych spoko ziomków ze słabością do powłóczystych szat. Z jednej strony zatem „dzieci wojny” oszołomione wieżowcami Kabulu i rozrywkami, których to smutnym losem nie sposób się nie przejąć, z drugiej – surowiec memiczny, który będzie eksploatowany i szerzony bez końca, aż pewnego dnia nie ujrzymy tam już bezwzględnych fanatyków, ale specyficzne poczucie humorku – komentuje viralową ofensywę Łukasz Najder, pisarz, czołowy śmieszek inteligenckiego Facebooka.
W narracji nowych władców Afganistanu sprawa jest prosta. „My nie jesteśmy tacy źli, patrzcie, mamy luz w gaciach, źli to są Amerykańce i ten ich Facebook, co banuje wszystko jak leci” – mogliby powiedzieć talibowie.
Talibowie i goebbelsowska szkoła
Faktycznie, działania medialne talibów, zarówno w sferze mediów tradycyjnych i nowoczesnych, są zaskakujące i imponujące. To rewers ich zachowań sprzed lat, ale też znak nowych czasów. Rozmawiają z dziennikarzami, także z dziennikarkami, używają dyplomatycznego języka, powtarzają okrągłe formułki o pokoju i dobrobycie. Stara goebbelsowska szkoła.
„Mogli utopić Kabul we krwi niezależnie od tego, czy rządowe siły się poddały, czy nie. Woleli jednak, aby to zachodnie media same pokazały zawstydzające sceny ucieczki Amerykanów i przedstawicieli zachodnich państw z lotniska w Kabulu. Zapewne nie raz jeszcze wykorzystają w swoich materiałach promocyjnych rozpaczliwe próby chwytania się Afgańczyków za skrzydła samolotów i strzały ostrzegawcze Amerykanów. Dzięki social mediom ich klęskę widział cały świat, także ten arabski. Z drugiej strony tymczasowe władze afgańskie mówią otwarcie o wejściu kobiet do życia politycznego kraju. Wydaje się, że mogą być to jednak tylko pozory, a sami Talibowie doskonale wiedzą, ze dla świata zachodniego jakakolwiek forma szariatu jest w zasadzie kulturowo nie do przyjęcia” – wyjaśniał w swoim tekście Tomasz Jurczak.
Talibowie w przestrzeni medialnej brzmią rozsądnie. Paradoksalnie dużo poważniej i bardziej umiarkowanie, niż liczni politycy z Zachodu, którzy walą na oślep inwektywami, wielkimi słowami, plotą co im ślina na język przyniesie. W porównaniu z takim Korwinem, jawią się jako ostoja demokratycznych zasad i etyki.
20 lat temu byli nagrzanymi prymitywami, którzy na ulicach mordują ludzi, demolują muzea i wysadzają w powietrze starożytne monumenty. Dziś dalej tacy są, ale do mediów wysyłają zupełnie inny przekaz. Wiedzą, że jest prawda i prawda ekranu (smartfona).
A spora część społeczeństwa zachodniego, w tym politycy, łykają to jak młode pelikany.
Katastrofa w cieniu memów
Tak działa propagandę nowego reżimu afgańskiego. Kolejne filmiki z Afganistanu to dla nich coś na kształt nowego filmu typu „Borat”. Egzotyka. „W końcu to nie nasz świat, to jacyś inni, takie mają reguły, to ich folklor, może tradycja” – można by pomyśleć.
Ale to żadna egzotyka. Faktem jest, że Afgańczycy jeszcze całkiem niedawno żyli jak my. W sieci pełno jest zdjęć uśmiechniętych młodych Afganek w spódniczkach i sukienkach na fotografiach z lat 70. i tych sprzed kilkunastu tygodni. Afganistan nie musi być skansenem fundamentalizmu. Ogromna rzesza mieszkańców tego kraju – a to kraj młodych ludzi – chciałaby żyć w sposób zbliżony do europejskiego.
Nie byłem nigdy w Afganistanie, ale miałem okazję odwiedzić inną republikę islamską. W Iranie, bo o nim mówię, obowiązują zasady Koranu. Podstawowe z nich to zakaz picia alkoholu, publicznego okazywania uczuć płci przeciwnej i ograniczenia dotyczące stroju kobiet. Irańskie kobiety muszą mieć zakryte włosy i biodra, a mężczyźni powinni nosić długie spodnie, niezależnie od temperatury. Zablokowany jest dostęp do mediów społecznościowych, a w telewizji lecą niemal non-stop modlitwy i programy kształtujące dobrego muzułmanina. W praktyce wielu młodych ludzi stara się żyć na modłę europejską. Podczas domówek dziewczyny chodzą w obcisłych dżinsach, leje się alkohol i słucha się Lady Gagi. Na porządku dziennym jest scrollowanie Facebooka i dzielenie się memami oraz filmikami.
Talibowie i chiński stempel biznesowy
Nowy rząd afgański będzie zabiegał o międzynarodowe uznanie. Póki co Zachód sprzeciwia się fundamentalistom, ale talibowie dopną swego. W końcu chodzi o pieniądze. Wiedzą o tym doskonale Chińczycy, którzy jako pierwsi uznali nowe władze w Kabulu i dogadują się z talibami. Chiny postawiły na biznes i przybiły stempel uznania reżimowi, a to będzie będzie wywierać presję na pozostałe kraje.
– Chiny nigdy nie ingerowały w wewnętrzne sprawy Afganistanu i liczą na rozwój przyjaznych relacji sąsiedzkich z tym krajem – zapewniła już w poniedziałek rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Hua Chunying.
Warto zauważyć, że Afganistan to wciąż niezbyt rozwinięty kraj i wielu firmom może zależeć, by tam działać. Umieszczenie chińskiej technologii w Afganistanie może być wielkim sukcesem (patrząc, że spośród 35 milionów mieszkańców, dostęp do sieci ma ponad 13 procent; dane z 2019 r.). Cyfryzacja kraju leży też w interesie samych talibów. Są świadomi jak świetnym narzędziem propagandy jest sieć. Tworząc ją niemal od podstaw, na własną modłę, mogą umocnić swoją władzę bez broni.
Zacofani talibowie z jaskini gardzą Internetem? Niekoniecznie. Wkrótce może się zacząć druga rewolucja w Afganistanie.
Gratuluję pewności co do tego kim są talibowie i jakie mają plany. Eksperci raczej sugerują wstrzemięźliwość w ocenach. Moze sie okazać że Talibowie faktycznie chcą zakończyć wojnę i spróbować zyc we względnej stabilizacji. Słabo wtedy będą wygladac te porownania do Gebellsa. A nawet jesli (co jest bardziej prawdopodobne) okażą sie byc tacy sami jak 20 lat temu – to co my mozemy z tym zrobić? Probowismy ♂️
Czego oczy nie widzą tego rozum nie pojmie? Myślisz, że ktoś zauważy na odludziu tortury? Zajrzyj sobie na strony derastycznych filmików z takich krajów…
Artykuł godny jakiegoś ośrodka badań strategicznych 😉
Niestety. Zachodni genderowi chłoptasie w rurkach, niepewni swojej płci połkną tą przynentę jak młody pelikan. Patrząc na to co się wyprawia obecnie w europie i nie tylko, myślę ze w zderzeniu z zahartowanymi wojownikami jakimi są talibowie nie mamy szans. Jesteśmy zbyt miekiszonowaci.
Taaa i będzie to działać, aż do pierwszego filmiku z kamienowania ladacznicy.
a jak zrobisz ten filmik jeśli internet będzie pod kontrolą? przerzucisz na pendrive w brzuchu? wolny internet nie jest dany na zawsze.
Spytaj się Elona po co robi pociągi na niebie to się dowiesz skąd będą ciągnąć internet afgańczycy 🙂
Ale widać, że intencje Warzechy były inne- on przecież właśnie nie wierzy w realizację profeministycznych zapewnień Talibów i je wyśmiewa. Skąd pomysł, że on je łyka? Autor chyba nie wyczuł ironii.