Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
7 czerwca 2021

Być w lesie z technologią. Natura na wyciągnięcie smartfona

Idzie lato, lub raczej próbuje iść. Czas długich spacerów, wyjazdów do lasu, nad morze i nad jezioro, w góry i doliny. Nadchodzi czas w którym możemy odłożyć telefon i zacząć się rozkoszować naturą! No więc nie, aby lepiej zrozumieć naturę, tym razem technologia może nam pomóc! To właśnie tutaj sieci neuronowe i detekcja obrazu pracują dla nas pełną parą! Zzielenieć można ze szczęścia.

Idzie lato, lub raczej próbuje iść. Czas długich spacerów, wyjazdów do lasu, nad morze i nad jezioro, w góry i doliny. Nadchodzi czas w którym możemy odłożyć telefon i zacząć się rozkoszować tym, co nam daje natura! No więc nie, aby lepiej zrozumieć naturę, tym razem technologia może nam pomóc! To właśnie tutaj sieci neuronowe i detekcja obrazu pracują dla nas pełną parą! Zzielenieć można ze szczęścia. Natura, czeka na (cyfrowe) odkrycie!

Kwiatki podlane? To wychodzimy!

Zanim ruszymy się z domu rzut oka na kwiatki. Jeden wygląda na przelany, drugi na wysuszony. Jak tu dogodzić wszystkim! Pani w sklepie przecież mówiła, że wystarczy czasami podlać. Widać każdy postrzega „czasami” inaczej. Warto użyć jednej z wielu aplikacji, która pomagają w identyfikacji roślin i podpowiadają jak o nie dbać.

Ja osobiście sprawdzałem Blossom (iPhone, Android) i działa wyśmienicie. Jedyne co muszę zrobić, to sfotografować swojego kwiatka. Następnie algorytmy porównają zdjęcie mojej rośliny z bazą i od razu powiedzą mi co to za roślina. Genialnie! Nagle odkryłem gatunki roślin w moim domu, bo nie ukrywam, że kupowaliśmy je dość spontaniczne. Główne kryterium było czy roślina jest ładna czy nie. Od momentu rozpoznania zaczyna się chyba najważniejsza funkcjonalność aplikacji, czyli przypomnienia o pielęgnacji (care reminders).

Każda z roślin lubi inne interwały podlewania. Jedna raz na dwa dni, inna raz na tydzień. Aplikacja, widząc jaka mamy kolekcje roślin, będzie nam stale przypominać o podlewaniu wtedy, kiedy będzie ono potrzebne. Do tego przy każdej roślinie są podstawowe informacje, czyli: czy jest łatwa czy trudna w utrzymaniu,; ile lubi światła; informacje o gatunku i jego etymologii. Ponad to jak nawozić, kiedy przesadzać. Słowem wszystko!

Natura w zasięgu ręki

Genialne w swojej prostocie. Takich aplikacji jak Blossom jest kilka w sieci, inna dość często polecana przez użytkowników to Nature ID (iPhone, Android). Zasady działania te same, różnią się drobnymi opcjami oraz przede wszystkim wyglądem. Minus jest ten sam. Obie po okresie próbnym wymagają abonamentu. Koszta umiarkowane, roczny plan nieco powyżej 100 zł, co odpowiada cenie jednego kwiatka doniczkowego (średnio).

Jest też opcja pełnej kontroli nad roślinami. Mogę sobie wyobrazić, że ktoś, kto kupił orchidee o nazwie Złoto Kinabalu za ponad pięć tysięcy dolarów może mieć potrzebę bardziej precyzyjnych danych niż tylko monity. Opaski FitBita na roślinę nie założysz. Ale możesz po prostu wstawić do doniczki czujnik z bluetooth. Dostępnych jest ich wiele na rynku, ten na zdjęciu poniżej to Mi Flower Care od Xiaomi. Koszt około 90 zł.

Xiaomi Mi Flower Care

Czujnik zapewnia odczyta wilgotność gleby, nasłonecznienie, żyzność oraz temperaturę pomieszczenia. O podlewaniu może poinformować mrugającą diodą. Natomiast wszystkie informacje dostępne są w dedykowanej aplikacji. Aplikacja pozwala wyszukać ręcznie naszą roślinę w obszernej bazie i tyle. Wszystko gotowe. No prawie, bo jednak podlewać trzeba samemu? Niekoniecznie. Automatyczne systemy nawadniania, w których można ustawić ilość wody oraz interwały też są dostępne w sprzedaży. Ale za chwilę nasz kwiatek zamiast zdobić będzie przypominał koparkę do Bitcoinów. Więc tutaj stop:)

Cóż za piękna paproć! Dokładnie jeden z 11 tysięcy gatunków paproci

Kwiatki zadbane i podlane. Nasza noga może już spokojnie stanąć na leśnym mchu. Aplikacje dotyczące opieki kwiatów doniczkowych nie będą najlepszym kompanem do dalszego poznawania świata. Pomoże za to iNaturalist (iPhone, Android) To bardziej zautomatyzowana społeczność ludzi kochających naturę, którzy zapisują swoje obserwacje i dzielą się wykrytymi gatunkami fany i flory.

Geolokalizacja określa region, a co za tym idzie, występowanie poszczególnych gatunków. iNaturalist to miejsce przede wszystkim robienia własnej kolekcji, kolekcjonowania własnych odkryć. Dla tych, którzy bardziej w sumie szukają niż oglądają, jest wersja Seek by iNaturalist (iPhone, Android). Coś jak Pokemon GO dla miłośników natury.

Tutaj od początku wiemy co może wystąpić na danej szerokości geograficznej. Działa nadzwyczaj dobrze. Okazało się, że występowanie Robiny Akacjowej w Wielkopolskim jest dość powszechne. Sukces znalezienia gwarantowany dzięki czytelnym mapom, chociaż brak kopiowania destynacji irytuje.

Kolejnym rozwiązaniem jest Flora Incognita (iPhone, Android). Ta dedykowana jest dzikiej roślinności oraz drzewom. Posiada bardzo intuicyjny interfejs detekcji.

Jesteśmy prowadzeni przez proces robienia zdjęcia tak, aby później mogły zadziałać swobodnie automatyczne systemy detekcji. Działa szybko, sprawnie i dokładnie. Koniec więc odwiecznych dyskusji dotyczących gatunków świerków!

Wróbel w garści może i lepszy, ale czy to na pewno wróbel?

Jaki to ptak? BirdNet (aplikacja płatna, iPhone, Android) rozpozna nam za to bez problemu. Twórcy chwalą się użyciem sztucznej inteligencji oraz sieci neuronowych do rozpoznania danego gatunku ptaków po głosie. Wystarczy krótkie nagranie i próbka automatycznie jest rozpoznawana.

Zaletą BirdNetu jest fakt posiadania w bazie ptaków występujących również w Europie. Aplikacji tego typu można znaleźć więcej, część z nich ma lepszy interfejs, ale przeszkodą są bazy ptaków ograniczone zazwyczaj do Ameryki Północnej. Sam BirdNet to właściwie większy projekt badawczy, w który zaangażowana jest całkiem spora społeczność naukowców. Aplikacja na telefony jest jednym z wielu interfejsów samego programu. Testowałem i działa sprawnie!

Sztuczna inteligencja uratuje nas przed katastrofą klimatyczną?

Natura grzybiarza

Zawsze zastanawiałem się nad tym powiedzeniem, które absolutnie źle traktuje rydze. Przecież to wyborne grzyby i stosunkowe łatwe do rozpoznania. Ale z kanią bywa już trudniej.

Po tym jak zrobiliśmy zdjęcia roślin, drzew oraz rozpoznaliśmy wszystkie ptaki w okolicy czas się schylić. Kto wie, może to jednak kania? Jednak dobrze by było mieć pewność, że chwilę później nie będzie to nasza ostatnia wieczerza. I tutaj pojawiły się aplikacje działające dokładnie tak samo, jak poprzednie.

Czyli określenie szerokości geograficznej (automatyczne) w celu wykluczenia nie istniejących gatunków. Następnie zdjęcie i porównanie wyniki z bazą. Wszystko w kilka sekund. Dzięki rozwiązaniom typu Masroom Indetyficator (iPhone, Android) możemy dowiedzieć się, czy grzyb jest jadalny czy toksyczny. Oczywiście też dowiedzieć się wszystkiego o nim zaraz po detekcji.

Finalna decyzja o zjedzeniu należy do nas. Nikt nie weźmie odpowiedzialności w przypadku wątpliwości detekcji, czy zjeść grzyba czy nie. Jak zawsze, poleca się zdrowy rozsądek. Na to aplikacji nie ma.

Na bezrybiu i rak ryba?

Dostępnych jest multum aplikacji, które nie dość że na bazie zdjęcia odkryją jaką rybę wyłowiliśmy, to dodatkowo poinformują nas o regulacjach połowy. Bo nie każdą rybę można łowić w każdym okresie. Poza tym w większości miejsc do łowienia ryb potrzebne są uprawniania wędkarskie.

W przypadku aplikacji identyfikujących ryby pojawia się ten sam problem, jak w przypadku ptaków. Większość popularnych dotyczy Ameryki Północnej, zalecana jest więc ważność w momencie pobierania, aby zbiory dotyczyły naszego zakresu geograficznego.

Dla wytrawnych wędkarzy są aplikacje, które nie pomogą w rozpoznaniu gatunku ryby, ale wskażą miejsca, w których połowy są najskuteczniejsze. Dzięki sporym społecznościom w około aplikacji, dane są aktualizowane stale. Dobrym przykładem takiej aplikacji jest Fishbrain (iPhone, Android).

Natura gwiezdna

Podczas naszego wypadu na łono natury ruszaliśmy głową w każdym kierunku, oprócz nieba. Czas spojrzeć prosto na gwiazdy. Względnie na przelatujące satelity od Eleona Muska, które zapewnią jeszcze powszechniejszy dostęp do internetu.

Wątpliwości wiele, na szczęście nawigacja po gwiazdach dopóki nie jesteśmy rozbitkami na łajbie nie będzie nam potrzebna. Jednak chcąc zrozumieć otaczającą nas naturę, zwyczajnie fajnie jest popatrzeć w niebo i wiedzieć na co się patrzy. Od lat używam SkyGuide (tylko iPhone) i mam wrażenie, że przez cały ten czas, tą aplikację doprowadzono do perfekcji.

Aplikacja reaguje na nasze przesuwanie smartfona po niebie wskazując nam w kilku możliwych trybach gwiazdy, gwiazdozbiory na jakie patrzymy. Możemy włączyć tryb obrazu z kamery i nakładki aplikacji. Możemy użyć samego trybu ilustracji, czy nawet trybu nocnego na bardzo rozgwieżdżone niebo. Możliwe jest też przenoszenie się w czasie poprze zmianę daty oraz godziny sięgając tysięcy lat wstecz.

Do wyboru są aktualne lokalizacje w jakich przebywamy albo dowolne z mapy. Widoki na gwiazdy dostępne są jako odwzorowanie z całego świata. Ciał niebieskich, na które możemy być naprowadzeni jest aż nadto. Same kategorie powodują zawrót głowy: konstelacje, gwiazdy, planety układu słonecznego, komety, satelity, meteory. Do tego dostępne są nadchodzące wydarzenia. Zachwyca jakość wykonania, opis, zachwyca użytkowanie.

Natura i szczęście

Mając wszystko za sobą możemy odłożyć telefon do kieszeni i po prostu być. Może mniej świadomie, a może właśnie bardziej. Pamiętając o tym, że przebywanie w naturze, jak donoszą badania, ma bezpośredni wpływ na poprawę kondycji naszej psychiki. Nawet jeśli nie do końca wiemy co nas otocza i zachwyca.

Udanych łowów. Natura na wyciągnięcie smartfona – to możliwe!

„Zielony” Internet jest możliwy! – przeczytaj wywiad z ekolożką cyfrową

Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon