Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
2 minuty temu

OpenAI pokazuje własną przeglądarkę. Co potrafi Atlas? I czy zagrozi Google’owi?

Co potrafi Atlas, przeglądarka internetowa zaprezentowana przez OpenAI? Jak się okazuje, całkiem sporo i w zamyśle firmy ma zmienić sposób, w jaki korzystamy z tego typu programów. Czy Atlas zagrozi pozycji Chrome’a, który od lat dominuje na rynku przeglądarek i w ten sposób podkopie pozycję Google? Zobaczymy. Na razie ma szanse poważnie podgryźć konkurencję od Google przede wszystkim w USA, bo tam jest największa baza użytkowników macOS – jedynego systemu operacyjnego, na którym w tym momencie dostępna jest przeglądarka OpenAI.

Na tę chwilę czekaliśmy dość długo – już w pierwszej połowie lipca pisaliśmy, że OpenAI planuje wydać własną przeglądarkę i że stanie się to za „kilka tygodni”. Kilka tygodni zmieniło się w kilkanaście, ale w końcu jest – firma zaprezentowała nam Atlasa. Co oferuje nam nowa przeglądarka? Sprawdzamy.

Co potrafi Atlas? ChatGPT będzie zawsze pod ręką…

Jak mówił podczas prezentacji przeglądarki Adam Fry, lider produktu, Atlas zbudowany jest wokół trzech podstawowych koncepcji. Po pierwsze jest to stała dostępność ChatGPT podczas używania przeglądarki.

Gdy otwieramy Atlasa lub otwieramy nową kartę, pojawia nam się ekran ChatGPT a z lewej strony paska narzędzi mamy specjalną ikonkę do otwierania panelu bocznego (po lewej stronie ekranu), zawierającego historię naszych konwersacji z ChatGPT.

Źródło: OpenAI

Jeśli wyjdziemy ze środowiska ChatGPT do jakiejś zewnętrznej strony internetowej, to natychmiast po prawej górnej stronie ekranu pojawia się przycisk „Ask ChatGPT”, tak by chatbot był zawsze dostępny za jednym kliknięciem myszy – pojawia się wtedy w panelu po prawej stronie ekranu. Nie jest to funkcja nowa – podobną funkcjonalność od dość dawna oferowały od dość dawna przeglądarki takie jak Edge (dostęp do Copilota) czy Brave.

ChatGPT możemy też uruchomić jeśli piszemy coś w przeglądarce – na przykład e-mail. Jeśli zaznaczymy fragment napisanego tekstu, pokaże nam się ikonka, po której kliknięciu będziemy mogli poprosić chatbota na przykład o poprawienie tekstu pod względem językowym czy dostosowanie stylu wypowiedzi do konkretnych wymagań.

OpenAI w wiązaniu nas z ChatGPT idzie trochę dalej – jeśli ze strony wyników chatbota klikniemy na jakiś oferowany przez nie link, to strona z wynikami zwinie się do panelu bocznego, by zrobić miejsce stronie zewnętrznej, ale tak, by sama nie znikła zupełnie. Bo, jak się wydaje, ChatGPT ma być w Atlasie wszechobecny. Co widać po drugiej podstawowej koncepcji leżącej u podstaw Atlasa.

… i będzie wszystko pamiętał – jeśli tak zechcemy

A drugą z tych koncepcji jest pamięć. Sztuczna inteligencja od OpenAI może pamiętać wszystkie nasze działania w internecie, jeśli włączymy funkcję pamięci. Nawet jeśli ją włączymy, to możemy ją wyłączyć dla konkretnych witryn, jak również usunąć już odwiedzone strony z pamięci przy pomocy pamięci przeglądarki.

Pierwszym istotnym aspektem pamięci jest to, że pozwala ona bez trudu, w języku naturalnym, przeszukać naszą historię przeglądania, w tym otwarte karty, w celu znalezienia informacji. ChatGPT znajdzie dla nas daną stronę, nawet jeśli nie pamiętamy tytułu strony czy dokładnych sformułowań. Jak niedawno pisałem, dostępna w Polsce wersja Google Chrome wciąż nie ma podobnej funkcjonalności – choć jest ona dostępna w anglojęzycznym Chrome dostępnym dla użytkowników w USA.

Pamięć pozwoli chatbotowi dostosować odpowiedzi do naszych preferencji – zainteresowań, rodzaju pracy, itp.

Źródło: OpenAI

Pamięć jest również wykorzystywana do tworzenia przez ChatGPT spersonalizowanych sugestii – jeśli otworzymy nową kartę Atlasa, to pod okienkiem do wpisywania zapytań pojawia nam się kilka sugestii poleceń. Im więcej o nas wie Atlas – dzięki pamięci – tym z założenie trafniejsze będą te sugestie. Jest to w swej proaktywności funkcja nieco podobna do wprowadzonej niedawno do mobilnych wersji ChatGPT funkcji Pulse.

No i zrobi za nas robotę – jeśli zapłacimy

Trzecią podstawą Atlasa jest tryb agentowy. Tryb, w którym zlecamy przeglądarce, by wykonała za nas pewne czynności w internecie – na przykład zakupy. To znaczy zlecamy, jeśli wcześnie opłaciliśmy OpenAI subskrypcję – tryb agentowy nie jest dostępny dla użytkowników planu darmowego (czyli większości z nas).

Tryb agentowy Atlasa to tak naprawdę implementacja agenta ChatGPT, czyli systemu AI, który jest w stanie sterować programami na komputerze. A ponieważ jest wbudowany w Atlasa, to może działać sporo szybciej. Widać to na prezentacji OpenAI – o ile agent ChatGPT i inne podobne funkcjonalności, takie jak „computer use” Anthropica muszą zrobić zrzuty ekranu, by zinterpretować treść strony, agent Atlasa ma bezpośredni dostęp do całej treści.

Jest też znacznie bezpieczniejszy – nie może uruchamiać kodu w przeglądarce, pobrać plików czy zainstalować rozszerzeń. No i oczywiście nie uruchomi żadnych programów poza przeglądarką ani nie ma dostępu do systemu plików na komputerze.

Ponadto, w momencie gdy agent dojdzie do wrażliwej czynności – na przykład płatności – to poczeka na nasze potwierdzenie, że faktycznie chcemy taką czynność wykonać.

Jednym z podstawowych obecnie problemów z agentami operującymi na komputerach a w szczególności na przeglądarkach jest to, że mogą być podatne na tzw. prompt injection – stronę internetową tak spreparowaną, by agent zinterpretował jej treść nie jako tekst do analizy ale jako polecenie do wykonania. Nie inaczej jest w przypadku agenta w Atlasie – i OpenAI otwarcie to przyznaje.

Kiedy Atlas dla (prawie) wszystkich?

Jak wspomniałem, Atlas jak na razie jest dostępny na komputery Apple’a z systemem macOS. Na szczęście, jak zapewnia OpenAI, wersje dla Windows, Androida i iOS ukażą się „wkrótce”. O wersji dla Linuksa ani widu ani słychu.

Przeglądarka będzie dostępna dla wszystkich zarejestrowanych użytkowników ChatGPT, włącznie z tymi korzystającymi z planu darmowego. Tylko funkcjonalność agentowa ma być, jak wspomniałem, ograniczona, przynajmniej na razie, do klientów płacących.

Czy to, co potrafi Atlas, zagrozi Google’owi?

Debiutowi Atlasa z całą pewnością z dużą uwagą przygląda się internetowy gigant – Google. Dla firmy, która od ponad dwóch dekad jest synonimem wyszukiwania internetowego, która zdominowała rynek reklamy internetowej i której przeglądarka lata temu zostawiła konkurencję daleko w tyle, już samo pojawienie się chatbotów AI stało się zagrożeniem, bo ludzie zaczęli zmieniać sposób w jaki szukają informacji. Teraz pojawienie się Atlasa (a wcześniej Cometa od Perplexity) zagraża pozycji Chrome’a, jednego z podstawowych wehikułów napędzających ruch dla wyszukiwarki firmy.

Oczywiście musimy wziąć pod uwagę proporcje. Użytkownicy Google to zapewne około 4 mld spośród 5,5 mld internautów na świecie (byłoby być może więcej, ale firma z Mountain View jest de facto odcięta od użytkowników z takich krajów jak Chiny czy Rosja). Użytkowników zapewne korzystających z wyszukiwarki co najmniej parę razy dziennie.

Tymczasem, według ostatnich danych, ChatGPT ma około 800 mln aktywnych użytkowników tygodniowo. Raczej trudno się spodziewać, że wszyscy użytkownicy ChatGPT przeniosą się na Atlasa z dotychczasowych przeglądarek – nawet kiedy ukażą się wersje na wszystkie najważniejsze systemy operacyjne. Więc potencjalne straty Google to – na razie – raptem ułamek obecnej bazy klienckiej. Tyle, że popularność ChatGPT szybko rośnie…

Google ma się czym martwić – wprowadzenie Atlasa wydaje się być częścią przemyślanej strategii OpenAI, by stawać się dla nas podstawową bramą do informacji w internecie. Stąd rekomendacje zakupowe, zakupy prosto z chatbota, ostatnio zaś aplikacje w ChatGPT. Do tego teraz dochodzi Atlas, który, jeśli spodoba się użytkownikom, ma szansę podgryźć pozycję Chrome’a.

W poszukiwaniu – bardzo – dojnej krowy

Jest to egzystencjalne zagrożenie dla Google, ale dla OpenAI odebranie części, i to znacznej, klientów Google’owi też ma znaczenie egzystencjalne. Firma Sama Altmana pozyskała od inwestorów miliardy dolarów a jej potrzeby inwestycyjne idą w setki miliardów dolarów, jeśli nie więcej.

Jednak inwestorzy nie będą w nieskończoność finansować wieloma miliardami inwestycji firmę, która nie potrafi zarobić na swoich produktach. Tymczasem OpenAI osiągnął w połowie roku sprzedaż na poziomie 1 mld dolarów miesięcznie, co zapewne przełoży się na przychody rzędu 12 mld dolarów, może nieco więcej, za cały 2025 rok. Na dodatek cały czas przepala gotówkę – czyli jego koszty są wyższe niż przychody.

A o wysokie przychody w AI nie jest łatwo. Klienci korporacyjni wcale nie są w większości tak entuzjastyczni w stosunku do AI, jak by się mogło wydawać, a jak pokazało niedawne badanie MIT, 95% projektów wdrożenia AI w firmach kończy się na fazie pilotażu. Dodatkowo wśród firm OpenAI jest wyprzedzany przez Anthropica.

Niekoniecznie wiele lepiej jest wśród klientów indywidualnych. Tu klienci płacący to niewielka mniejszość. Przed firmą staje więc podstawowe wyzwanie – jak zarobić na klientach niepłacących? A odpowiedź wydaje się prosta – tak jak od lat robi to Google, czyli sprzedając reklamy, które towarzyszą pokazywanym treściom.

W samym II kwartale tego roku tylko z reklam związanych z wyszukiwaniem Google uzyskał przychód ponad 54 mld dolarów, mówimy więc o przychodach około 200 mld rocznie. Gdyby więc OpenAI udało się uszczknąć od Google choćby 10% tego przychodu, to jego sprzedaż roczna niemal by się potroiła. Pokusa niewątpliwie jest duża.

Czas na – radykalne – przebudzenie giganta?

Zobaczymy, co zrobi z tym Google. AI w Chromie pojawiła się tylko w USA, ostatnie modele Gemini, choć w momencie premiery chwalone, są już nieco leciwe w stosunku do konkurencji, a Google nawet nie jest w stanie się zdecydować, jak w jego serwisach użytkownicy powinni szukać informacji – przez Gemini czy przez bardziej tradycyjne wyszukiwanie i który tryb wyszukiwania bardziej tradycyjnego ma być domyślny.

Czas na ruch Google. Zobaczymy, czy, kiedy i jak gigant się obudzi.

Źródło zdjęcia: Sztuczna inteligencja, model Dall-E 3

Newsy
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon