Nadchodzi wyszukiwanie z AI
Google właśnie ogłosił, że zaczyna wprowadzać wyszukiwanie z AI dla wszystkich użytkowników, nie zaś tylko tych, którzy zgłosili się do SGE (Search Generative Experience) – programu, w którym ochotnicy mogli testować wyszukiwanie AI przez ostatni niemal rok. Na początek zmiana będzie dotyczyć użytkowników w USA, ale później będzie obejmować kolejne kraje i pod koniec roku do nowej funkcji będzie miało dostęp około 1 mld ludzi. To zaś oznacza, że AI wchodzi szerokim frontem do naszego życia.
Na czym będzie polegać nowa funkcja? Kiedy wpiszemy w wyszukiwarce zapytanie, algorytmy Google’a zdecydują, czy sztuczna inteligencja ma szanse być dla nas pomocna w odpowiedzi na nasze pytanie, czy nie. Jeśli nie, to zobaczymy wyniki wyszukiwania takie jak dotychczas. Jeśli tak, to na górze strony z wynikami zobaczymy wygenerowaną przez sztuczną inteligencję – ale na podstawie wyników wyszukiwania – odpowiedź na nasze pytanie, tak zwany AI Overview.
Co to jest AI Overview?
Odpowiedź wygenerowana przez AI ma, według Google’a, zawierać linki do kilku stron, na których podstawie powstała, ale jak twierdzi portal 9to5Google, który już ma możliwość testowania tej funkcjonalności, linki pokazują się dopiero po rozwinięciu pełnego podsumowania AI.
Same wyniki wyszukiwania będą pokazywać się poniżej treści stworzonej przez AI od Google’a. Użytkownik więc tak naprawdę nie będzie miał wpływu na to, które odpowiedzi na zapytania będą zawierały treści generowane przez AI, a które nie – tutaj będzie decydować algorytm.
Jak wyłączyć AI Overview? I czy warto?
Jak się chronić przed AI Overview? Użytkownik może włączyć filtr „Web”, by wyłączyć pokazywanie treści generowanych przez AI. Jest jeszcze jeden sposób, by wymusić filtr „web” – dodanie do adresu zapytania &udm=14 w okienku adresowym. W ten sposób użytkownik wymusi wyświetlenie wyników wyszukiwania w niemal takiej formie, w jakiej ukazywały się 10 lat temu. Ot, taka nieudokumentowana opcja wyszukiwarki…
Jak już pisaliśmy w tekście o inteligentnych przeglądarkach, zaprzęgnięcie AI do generowania odpowiedzi ma oczywiste zalety dla użytkowników – nie trzeba wchodzić na kolejne strony w poszukiwaniu odpowiedzi, AI podaje ją nam na talerzu. A jeśli chcemy pogłębioną odpowiedź, to sobie klikniemy w jeden z dostarczonych z odpowiedzią linków.
Tyle, jeśli chodzi o użytkowników. Dla twórców treści jest dużo gorzej – jeśli internauta zadowoli się odpowiedzią wygenerowaną przez AI, to nie wejdzie na stronę twórcy, nie obejrzy na tej stronie reklam, a twórca nie uzyska dochodu reklamowego – nawet jeśli odpowiedź została stworzona dzięki ciężkiej pracy twórcy, którą sztuczna inteligencja tylko przetworzyła. A twórca straci jeszcze bardziej, jeśli Google umieści link do jego strony tylko w wynikach wyszukiwania poniżej odpowiedzi AI – tam wielu internautów po prostu nigdy nie dotrze, bo nawet nie przewinie w dół strony.
Co gorsza, zmiana ta nadchodzi w momencie, gdy sytuacja wielu małych niezależnych serwisów istotnie się ostatnio pogorszyła w wyniku zmian wprowadzonych, a jakże, przez Google’a, w algorytmach wyszukiwarki!
Małym wydawcom wiatr wieje w oczy…
Internet już od dość dawna nie był zbyt przyjaznym miejscem dla niewielkich serwisów internetowych, zwłaszcza jeśli ich twórcy woleli się skupiać na tworzeniu treści niż na optymalizacji tych treści pod wyszukiwarki (ang. Search Engine Optimization, SEO). O tym, jak duże znaczenie ma SEO, świadczyć może krótki przegląd wymagań dla dziennikarzy serwisów internetowych w ogłoszeniach na portalach rekrutacyjnych. Umiejętności SEO występują na praktycznie każdym takim ogłoszeniu, za to zdolność do klarownego formułowania myśli w języku polskim – już niekoniecznie.
Co gorsza, to, co działało rok temu, może już teraz nie działać. Google stale modyfikuje swoje algorytmy i niektóre z tych aktualizacji powodują, że mniejsze strony nagle spadają w rankingach. Tak na przykład się stało po opisywanej przez nas aktualizacji Helpful Content Update, która, w założeniu, miała promować rzetelne treści oraz redukować tzw. SEO spam. Pojęcie SEO spam oznacza strony konstruowane specjalnie pod SEO, których użyteczność dla internautów jest dla twórców bez znaczenia.
Takie były założenia. A rzeczywistość? Rzeczywistość była taka, że wiele rzetelnych serwisów gwałtownie straciło pozycję w rankingach wyszukiwania. Taki los spotkał na przykład HouseFresh, serwis z recenzjami oczyszczaczy powietrza. Rzetelnymi recenzjami. Liczba odwiedzin wygenerowanych przez wyszukiwarki po marcowej aktualizacji przez Google’a spadła o 91%. Wcześniejsza aktualizacja od Google’a, z września 2023 roku, zmniejszyła ruch na stronie Retro DoDo, serwisu zajmującego się grami wideo „retro” o 85%.
Skąd taki ubytek ruchu? Jak wyjaśnia Giselle Navarro z HouseFresh, jej serwis nagle spadł w rankingach, i to dość brutalnie. Rolę tu odgrywało kilka czynników: Google zaczął preferować treści z Reddit i Quora, w rankingach do góry poszły duże firmy medialne, a w wynikach pokazało się bardzo dużo reklam z Google Shopping. O spadkach zasięgów w ostatnich miesiącach dyskutowano również na polskich grupach dla blogerów i influencerów, nie jest więc to tylko amerykański problem.
Jak szybko pozyskać ruch z wyszukiwania?
Oczywiście Google to niejedyny problem takich serwisów. Internet to obecnie ocean pełen agresywnych rekinów – czy to dużych serwisów wchodzących w obszary, na których się nie znają, ale gdzie dzięki „wadze” ich domen szybko uzyskują silną pozycję, czy to wręcz firm wykupujących istniejące, szanowane serwisy, zwalniające cały zespół dziennikarski, by na szanowanej domenie rozpowszechniać spam. Navarro opisuje kilka przykładów takich taktyk:
- Dotdash Meredith, wydawca m.in. People i Investopedii, wyszukuje małe serwisy internetowe o ugruntowanej pozycji w lukratywnych niszach i zaczyna na potęgę tworzyć zawartość w tych niszach, by samą ilością treści zepchnąć mniejszy serwis w dół w rankingach.
- Serwis finansowy Forbes zaczął publikować artykuły o… rasach psów. Bo chciał sprzedać ogłoszenia o ubezpieczeniach dla czworonożnych pupili. Oczywiście przy okazji spychając w rankingach wyszukiwań strony o ugruntowanej reputacji.
- Blog sportowy Dogspin został przejęty przez firmę, która następnie zwolniła cały zespół i przekształciła blog w serwis naganiający ruch sieciowy do stron hazardowych.
Wyszukiwarka z AI – ratunek czy… gwóźdź do trumny?
Przed rozpoczęciem konferencji Google I/O, największej imprezy firmy dla deweloperów, serwis 9to5Google zadał pytanie, czy Google I/O da jakąkolwiek nadzieję stronom internetowym umierającym z powodu zmian w wyszukiwarce. Biorąc pod uwagę to, że jedyną ogłoszoną większą zmianą w wyszukiwarce jest wprowadzenie sztucznej inteligencji, wygląda na to, że wręcz przeciwnie.
Po pierwsze, jak szacowała firma analityczna Gartner, przesunięcie wyszukiwań z tradycyjnych wyszukiwarek do generatywnej sztucznej inteligencji spowoduje spadek ruchu z wyszukiwarek do stron internetowych o 25%. A to oznacza mniejsze przychody właścicieli stron.
Po drugie, jak wskazuje w swoim artykule Navarro, testowa wersja wyszukiwarki ze sztuczną inteligencją, czyli SGE, wydawała się preferować w swoich podsumowaniach… linki do Google Shopping, czyli zakładki zakupowej wyszukiwarki Google.
Oczywiście HomeFresh to bardzo specyficzna witryna – strony z recenzjami produktów to jednak mniejszość tego, co można znaleźć w internecie. Jednak łatwość, z jaką duże firmy mediowe mogą wyprzeć z wyników wyszukiwania mniejsze, niezależne serwisy i jak niewiele Google robi, by to zmienić, budzi istotne obawy. W sieci pojawiły się nawet podejrzenia, że przy pomocy zmian w wyszukiwarce, Google usiłuje napędzić sobie klientów do innych usług.
I raczej nie zmienią tego ogólnikowe zapewnienia Google’a, że „pozostanie skupiona” na wysyłaniu ruchu do stron wydawców i twórców. Podobno tych kilka linków, które pokazują się w podsumowaniu od AI, dostaje więcej kliknięć niż linki w tradycyjnym wyszukiwaniu. Prawdopodobnie jednak kosztem tych, które się na podsumowanie nie załapią. Więc albo jesteś na górze, albo… cię nie ma.
Instagram, czyli jak pomóc małym
Duży może więcej nie tylko w wyszukiwaniu. Dotyczy to również mediów społecznościowych. Profil celebryty czy celebrytki z milionami śledzących jest jak samonapędzająca maszyna – im bardziej jest popularny, tym bardziej promowany, im bardziej promowany, tym bardziej popularny. Tymczasem profilom z ciekawymi treściami często trudno dotrzeć do odbiorców. Problem ten pogłębiają profile agregujące treści stworzone przez innych i w ten sposób budujące swoją popularność.
To ma się zmienić. Meta, a konkretnie jej serwis Instagram, chce promować wszystkie konta spełniające odpowiednie kryteria – zawartość musi być oryginalna i spełniać zalecenia serwisu co do treści.
Jak ma to działać? Każda rolka będzie rekomendowana małej grupie użytkowników. Jeśli w tej małej grupie przyciągnie wystarczającą uwagę (znajdzie się w grupie najpopularniejszych rolek), to będzie następnie promowany w szerszym kręgu itd.
Instagram przestanie też promować profile agregujące, oznaczać zawartość nieoryginalną i dostarczać linki do treści oryginalnych. Zmiany będą stopniowo wprowadzane w życie w następnych miesiącach.
Zmiany te pewnie nie zmienią układu sił w mediach społecznościowych – celebryci i influencerzy nadal będą się mieli bardzo dobrze. Ale może częściej przebiją się ciekawe lub wartościowe treści. W czasach, gdy wartościowe strony znikają, bo wyszukiwanie nie działa tak, jak powinno, jest to jednak promyk nadziei.
Źródło grafiki: Sztuczna inteligencja, model Dall-E 3