Partner serwisu

Wojna i nowoczesne technologie. Żołnierz gwałtu się nie wyprze

Nowoczesne technologie mogą pomóc osobom w traumie. Jeśli dobrze je wykorzystamy, nie pozwolą na wyparcie zbrodni tym, którzy do traumy się przyczynili.

Po wojnie w Ukrainie nie da się już tak łatwo jak w poprzednich konfliktach zbrojnych ukryć zbrodni wojennych i traum ofiar. Zbrodnie rejestrowane poprzez nowoczesne technologie są potężnym materiałem dowodowym. A jeśli ofiary natychmiast zdobędą materiał do badań DNA, winni nie zdołają uniknąć odpowiedzialności.

Zobacz również:

Od 2008 roku gwałt w czasie wojny traktowany jest jako zbrodnia przeciwko ludzkości. Żołnierze, którzy gwałcą, dobrze o tym wiedzą. Pewni są jednak tego, że nigdy, podobnie jak Władimir Putin, nie staną przed Trybunałem w Hadze. Świadome wyparcie wymaga świadomego kłamstwa. Nieświadome wyparcie wymaga kłamstwa nieświadomego, czyli oszukania samych siebie.

Gwałcący żołnierz to zwykły człowiek, który uprzedmiatawia swoją ofiarę. Bo został do tego zachęcony, bo tak zrobił jego kolega, bo wcześniej wyprano mu mózg zbrodniczą ideologią. To nie usprawiedliwienia, a próba zrozumienia, jak to możliwe, że w XXI wieku, w czasie, gdy niemal wszyscy na świecie mają telewizję, telefony komórkowe i dostęp do Internetu, ludzie ludziom gotują taki los, jak Rosjanie cywilom w Buczy.

Widzą na własne oczy

Nagie ciała kobiet, nadpalone zwłoki, zdjęcia zgwałconych i zamordowanych dzieci. Media społecznościowe na bieżąco pokazują nam doświadczenia wojny. Nie znam nikogo, kto nie byłby przerażony skalą okrucieństwa w Ukrainie, jakby to, o czym słyszy, działo się po raz pierwszy w historii świata. A przecież gwałt to tortura wojenna stosowana od początków konfliktów zbrojnych na naszej planecie. Od tamtej pory człowiek na wojnie się nie zmienił. O gwałtach po drugiej wojnie światowej bardzo długo milczano.

Często też ofiary gwałtów karane były podwójnie, bo oskarżano je o to, że w ogóle przeżyły i w jakiś sposób musiały sprowokować wroga. W 1971 roku w Bangladeszu miała miejsce wojna o wyzwolenie spod okupacji pakistańskiej, podczas której doszło do masowych gwałtów. To co najmniej 200 tys. zniewolonych i zgwałconych kobiet oraz dziewcząt.

Nowy rząd Bangladeszu, po dojściu do władzy, zdecydował, jako pierwszy w historii całego świata, że kobiety z doświadczeniem przemocy seksualnej dostaną specjalny status. Już nie ofiary, nie winnej, tylko birangony. W języku bengali oznacza to bohaterkę wojenną. Później to samo zrobiły władze Kosowa. Tam także osoby z doświadczeniami gwałtu wojennego są bohaterkami i bohaterami. Otrzymują rentę wojenną.

Zbrodnie wojenne w Ukrainie przerażają nas tak bardzo, bo wszystko to dzieje się tuż przy granicy z Polską. Ale przecież, jak raportowało niedawno ONZ po 10 latach wojny w Syrii gwałty na dziewczynkach, chłopcach i kobietach były i są nadal na porządku dziennym.

Przemoc seksualna w Syrii, Rwandzie czy w byłej Jugosławii była daleko i nie została tak obficie udokumentowana np. poprzez telefony komórkowe. Wiele Ukrainek, które doświadczyły gwałtu potrafiły też znaleźć pomoc prawną, żeby zabezpieczyć dowody, a nawet zdołały nagrać wszystko, co przeżyły. Warto też zauważyć, że w naszej części Europy zmniejszyła się stygmatyzacja przemocy seksualnej. Ofiary raczej nie doświadczają tzw. wtórnej wiktymizacji, czyli obwiniania ich za to, że były zgwałcone, co jeszcze bardziej traumatyzuje kobietę po tak okrutnym przejściu. I ma konsekwencje w postaci traumy dziedziczonej, co przekłada się później na zaburzenia depresyjne, uzależnienia i zmiany nowotworowe narządów rodnych i piersi.

Świadomość tych konsekwencji jest coraz większa także dzięki nowoczesnym technologiom. Kiedy świat dostaje dowód w postaci nagranego filmu, nie może już przymykać oczu. Nie wyprze prawdy. Pojawia się tym samym nadzieja, że okrutna historia coraz rzadziej będzie się powtarzała, bo świadomość społeczeństw zacznie rosnąć. Rosjanin, który gwałcił nie wróci do domu spokojny, że prawda o jego czynie nie wyjdzie na jaw. Film o tym, czego „dokonał” może w każdej chwili zrujnować mu reputację „porządnego człowieka”. Nie będzie znał dnia ani godziny, kiedy taki film trafi do sieci.

A jeszcze niedawno było to nie do pomyślenia

Po wojnie żołnierz, który gwałcił, wracał do domu i był dalej ojcem i mężem. Wypierał krzywdy, które uczynił. Żona wiedziała, że na wojnie, w której uczestniczył, mogło dziać się wszystko.

– Moja babcia była bardzo nieszczęśliwa w małżeństwie – mówi Sylwia z Bydgoszczy, której rodzice przywędrowali tu ze Wschodu.

– Dziadek walczył w Armii Czerwonej. Po wojnie stał się małomówny i drażliwy. Pił i wpadał w szał. Nigdy nie było wiadomo, kiedy „złapie go coś za gardło”, jak nazywała to babcia. Budził się w nocy zlany potem, krzyczał przez sen, wyzywał. Babcia opowiadała, że z miłego chłopca, po wojnie stał się zapitym draniem i łajdakiem. Była niemal pewna, że gwałcił na wojnie, bo jak odwiedzali go koledzy, przechwalali się po pijaku swoimi „zdobyczami”. Moja mama wyszła z tego domu bardzo pokiereszowana psychicznie, niepewna siebie, życia, przyszłości, bojąca się wszystkiego. Ja, po terapii, staram się jakoś tę rodową traumę przepracować – wyznaje.

Sylwia dość wcześnie zdała sobie sprawę, że słowo „wyparcie” ma zasadnicze znaczenie w przypadku jej rodziny. I wielu rodzin w Polsce, których tajemnice krewni zabrali ze sobą do grobu. Nie inaczej jest na całym świecie. Nieświadome wyparcie nie pozwala rozwijać się całym społeczeństwom, trzyma je w szponach demagogów i populistów, utwierdza w przekonaniu, że nie ma się żadnego wpływu na swoje życie, a nawet ogranicza horyzonty myślowe. Żerują na tym wypierający świadomie, którzy uciekając się do kłamstwa, manipulują masami ludzi. 

Prezydent RPA Thabo Mbek wbrew naukowemu konsensusowi głosił, że wirus HIV nie wywołuje AIDS i nie da się go kontrolować za pomocą leczenia antyretrowirusowego. Wyparcie doprowadziło do śmierci około trzystu dwudziestu tysięcy ludzi i osierocenia milionów dzieci oraz głębokiego kryzysu gospodarczego.

Kiedy Franklin Delano Roosevelt kandydował pierwszy raz na prezydenta, wygłosił w Pittsburghu przemówienie, w którym obiecywał, że nigdy nie podniesie podatków. Kilka lat później, w obliczu potężnego deficytu finansowego, zmienił zdanie. Zapytał więc Sama Rosenmana, który był odpowiedzialny za pisanie jego przemówień, jak wybrnąć z tej sytuacji. Rosenman doradził mu rzeczowo: „Niech pan po prostu zaprzeczy, że kiedykolwiek był w Pittsburghu”.

Ta sytuacja dobrze oddaje imperatyw wyparcia – trzeba za wszelką cenę zdystansować się od błędu. Znamy to dobrze także z polskiego podwórka. Nasi politycy są mistrzami w tego rodzaju manipulacjach.

Błąd w sztuce wyparcia

Świetnie pisze o tym zjawisku Kathryn Schulz w książce „Być w błędzie”. Podając przykłady ludzkich dramatów, otwiera przestrzeń do samodzielnego myślenia, którego brak prowadzi do bestialstw tego świata.

Nowoczesne technologie mogą nam pomóc w walce z okrucieństwem, bo udoskonalają sposoby dochodzenia do prawdy. Gdyby nie coraz doskonalsze testy DNA nie złapano by wielu przestępców. Gdyby nie możliwość nagrania filmu w miejscu przestępstwa, nadużyć, zniszczeń, nie byłoby śladu po zbrodni. Zostałoby słowo przeciwko słowu, a walka o prawdę byłaby najczęściej przegrana.

I wreszcie, gdyby nie media społecznościowe, które poprzez miliony udostępnień ważnych treści podnoszą świadomość, bylibyśmy skazani na to, co wciskają nam rządy, fałszywi przyjaciele i straumatyzowani przodkowie.

Ale jak to wszystko może się przełożyć na leczenie traumy ofiar? Bo że dziedziczą ją kolejne pokolenia nie ulega już wśród neurobiologów żadnej wątpliwości. Wiele dobrego mogłyby zrobić tu media, których kardynalnym błędem jest często pokazywanie jedynie faktów bez opatrzenia ich komentarzem kompetentnych ekspertów.

Epatowanie przemocą na ekranie niszczy nasze mózgi, ale już objaśnianie, co się dzieje, może mózgowi pomóc – złapać dystans, refleksję i balans. Wskazać możliwości, pokazywać przykłady tych, którzy znaleźli rozwiązania lub wiedzą, gdzie ich szukać. Punktować kłamstwa i manipulacje, ale też nazywać te zjawiska i objaśniać ich szkodliwość społeczną. Media, jedna z najpotężniejszych technologii współczesnego świata, mają moc budować bardziej świadome społeczeństwa. Zamiast schlebiać gustom, zacząć je wreszcie kształtować. I być gotowe ponieść konsekwencje tej misji. 

Dopiero nadanie znaczenia obrazom, tego, co się wydarzyło, szukanie słów, żeby to nazwać, znaczenia dla swojej historii, pozwala ją przepracować. Może podczas terapii, gdy dojrzeje się już do tego, aby się jej podjąć? Specjaliści przewidują, że będzie rosła liczba korzystających z terapii online. Już teraz gabinety psychoterapeutów online pękają w szwach. Wojna w Ukrainie uruchomiła także polskie traumy i lęki. Być może po raz pierwszy w naszej powojennej historii naprawdę zabraliśmy się za to, co nas bolało. I mamy szansę na wyjście ze statusu narodu, który wciąż zadaje sobie cierpienie. Bo ma go już po prostu dosyć.

Subscribe
Powiadom o
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
jsc
jsc
1 rok temu

Ehh… jak zlikwidują Bucze, którą USA ma na granicy to uwierzę… https://pl.wikipedia.org/wiki/Kobietob%C3%B3jstwo_w_Ciudad_Ju%C3%A1rez

Najnowsze wpisy naszych autorów Wszyscy autorzy
Przyszłość jest tutaj

Podaj swój adres email i odbieraj najświeższe informacje o nowych technologiach i nie tylko.

email-iconfacebooktwitteryoutubelinkedin instagram whatsup
Skip to content