Ofensywa Talibów w Afganistanie po wycofaniu się wojsk amerykańskich spowodowała upadek rządu i tragedię setek tysięcy obywateli. W wojnie o władzę Talibowie śmiało sięgali po zdobycze zachodniej technologii, w tym social media. Od niedawna międzynarodowe koncerny technologiczne mówią Talibom głośne i wyraźne „nie!”. Czy naprawdę szykuje się ban dla fundamentalistów?
Facebook powołuje zespół ds. Talibów
Tuż po zdobyciu przez Talibów Kabulu kierownictwo Facebooka zapowiedziało, że nadal będzie zakazywać treści publikowanych przez przedstawicieli oraz zwolenników reżimu na swoich platformach, ponieważ uważa tę grupę za organizację terrorystyczną.
„Talibowie są sankcjonowani jako organizacja terrorystyczna na mocy prawa USA i zakazaliśmy im korzystania z naszych usług zgodnie z naszymi zasadami dotyczącymi niebezpiecznych organizacji. Oznacza to, że usuwamy konta prowadzone przez lub w imieniu talibów i zakazujemy ich wychwalania, wsparcia i reprezentacji – poinformował rzecznik Facebooka w komunikacie, o czym donosiły zachodnie media, w tym CNBC czy BBC.
Zobacz również:
Nie bój się nauki! Technologia i badania kliniczne
Jak zhakować samochód sąsiada? Poradnik!
#LexTVN. Czy telewizja nie powinna przenieść się do Internetu?
Co więcej, Facebook stworzył też odpowiedni zespół skompletowany z afgańskich ekspertów, mówiących w dari i paszto, posiadających wiedzę o afgańskiej kulturze i potrafiących wychwytywać pewien kontekst kulturowy przekazywanych informacji poprzez media społecznościowe. Ma to pomóc Facebookowi identyfikować ewentualne zagrożenia i problemy oraz ostrzegać przed niewłaściwymi treściami na platformie. Dodatkowo swoisty ban na Talibów ma wprowadzić również WhatsApp. Na razie nie wiadomo czy tym tropem pójdzie YouTube, czy Google.
Wirtualny Emirat Talibów
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że od momentu upadku Talibów w 2001 roku, „uczniowie” (ṭālib – student, uczeń) wiele się nauczyli przez ostatnie 20 lat. Media społecznościowe stały się dla nich tak jak dla wszystkich użytkowników sieci oknem na świat, elementem wpływu, tubą propagandową i szansą na zdobycie nowych zwolenników. Szczególnie Państwo Islamskie pokazało, jak można skutecznie werbować zwolenników czy siać terror na okupowanych terenach, informując o swoich postępach wojskowych w kanałach social media.
Według dr Neila Aggarwala, psychiatry kulturowego z Uniwersytetu Columbia i autora książki naukowej Wirtualny Emirat Talibów, talibowie uruchomili swoją pierwszą stronę internetową w 1998 roku. Co więcej, stosowali swoją propagandę nie tylko wewnątrz, ale i na zewnątrz. – Publikacje Talibów były umieszczane w sieci zarówno w językach używanych a Afganistanie (np. dari, paszto czy urdu) jak również po angielsku – poinformował skyNews.
Ponadto Aggarwal ocenia, że komunikacja talibów w internecie, zwłaszcza skierowana do ich odbiorców krajowych, została zaprojektowana przede wszystkim po to, by „konkurować z rządem afgańskim”. Talibowie pokazali Afgańczykom, że mogą być realną alternatywą dla słabych, chwiejnych polityków wyniesionych do władzy na „amerykańskich bagnetach”.
Ofensywa Talibów na lądzie i w social mediach
Dziś cały świat z przerażeniem w oczach patrzy na to, jak Talibom udało się w zasadzie w kilka tygodni od ogłoszenia wyjścia Amerykanów z Afganistanu przejąć cały kraj. Należy jednak pamiętać, że Talibowie od swojego upadku nie zajmowali się niczym innym, jak próbą przetrwania, a potem odzyskania władzy w kraju. Wielu ekspertów zauważa, że siły Talibów wcale nie były większe od tych rządowych. Były gorzej uzbrojone i wyćwiczone, choć zapewne bardziej zdeterminowane. Jednak aby porwać cały kraj do rewolty, potrzebowały odpowiedniego wpływu na lokalnych watażków czy urzędników. Kluczem do kontaktów pomiędzy Talibami a lokalnymi przywódcami miał być m in WhatsApp, wykorzystywany także podczas ofensywy. Oczywiście nie bez znaczenie przy rozsyłaniu informacji miały też odpowiednie łapówki dla afgańskiej starszyzny i kluczowych urzędników państwowych.
Afganistan nie należy może do państw, gdzie odsetek osób korzystających z internetu jest bardzo wysoki, ale nie można bagatelizować faktu wykorzystania kanałów social media czy nowych technologii ogólnie przez Taliban. W samym Afganistanie dostęp do sieci ma ponad 13 procent mieszkańców według danych z 2019 roku. Z kolei dane dot. użytkowników korzystających z Facebooka wskazują na liczbę ok. 3,8 mln osób. Czyli de facto nawet 100 proc. użytkowników sieci w Afganistanie korzysta z tejże platformy. Jeśli uznamy, że zapewne są to osoby wpływowe i bardziej zamożne niż „zwykły Afgańczyk”, to zobaczymy jak ogromny wpływ na decyzje tych osób, może mieć cyfrowa propaganda.
Facebook mówi – nie, a Twitter…
Dlatego Facebook tak mocno zareagował na możliwość wykorzystywania jego platform do walki z rządem przez Talibów. Problem w tym, że wkrótce to „uczniowie z Kandaharu” będą legalną władzą oficjalnie, a wtedy Facebook będzie musiała zmienić politykę lub przynajmniej ją uściślić. Bowiem jak twierdzi w komunikacie rzecznik, gigant nie podejmuje decyzji o uznaniu rządów krajowych, ale kieruje się „autorytetami społeczności międzynarodowej”. Facebook podkreślił też, że polityka ta dotyczy wszystkich jego platform, w tym flagowej sieci mediów społecznościowych, Instagrama i WhatsApp.
O ile Facebook stara się zachować twarz i rzucą swoistą „fatwę na Talibów”, to już inne firmy tak bardzo ostre w swoich działaniach nie są. Rzecznik Talibanu ma swój profil na Twitterze, co więcej komunikuje się tam w języku angielskim z dziennikarzami. Wysłał już ponad 1110 Tweetów a obserwuje go ponad 350 tysięcy osób.
Reżim oświecony?
Nie wolno zapominać, że Talibowie, odrabiając lekcję sprzed lat, stali się jednak reżimem oświeconym. Mogli utopić Kabul we krwi niezależnie tego czy rządowe siły się poddały, czy nie. Woleli jednak aby to zachodnie media same pokazały zawstydzające sceny ucieczki Amerykanów i przedstawicieli zachodnich państw z lotniska w Kabulu. Zapewne nie raz jeszcze wykorzystają w swoich materiałach promocyjnych rozpaczliwe próby chwytania się Afgańczyków za skrzydła samolotów i strzały ostrzegawcze Amerykanów. Ich klęskę dzięki social mediom widział cały świat, także ten arabski. Z drugiej strony tymczasowe władze afgańskie mówią otwarcie o wejściu kobiet do życia politycznego kraju. Wydaje się, że mogą być to jednak tylko pozory, a sami Talibowie doskonale wiedzą, ze dla świata zachodnie jakakolwiek forma szariatu jest w zasadzie kulturowo nie do przyjęcia.
Tego Talibowie nam nie pokażą
Trzeba też pamiętać o drugiej, ciemniejszej stronie reżimu. Tego już Talibowie w mediach społecznościowych nie pokazują, a świata nie obiegają informacje z prowincji poza Kabulem. To tam następuje właściwa zmiana władzy. Likwidowani są najwięksi opozycjoniści wobec Talibów i osoby niewygodne dla reżimu. Mordowani są mężczyźni a kobiety siłą poślubiane przez nowych watażków. O tym Talibowie w swoich kanałach społecznościowych będą milczeć, nawet jeśli w pokazowych procesach okażą łaskę garstce współpracowników amerykańskich służb i skażą ich na dożywocie.
W Afganistanie działa ogromna liczba zwolenników powiązanych z Al Kaidą czy Państwem Islamskim. Wielu z nich zostało oswobodzonych z rządowych więzień. Warto zaznaczyć, że te grupy też śmiało poczynały sobie w mediach, publikując tam zarówno programy czy manifesty polityczne. A także egzekucje.
Walka o wolny Afganistan dopiero się zaczyna
Przed Facebookiem, Twiitterem, YouTube’em i wieloma innymi platformami jest kolejny poważny test do zaliczenia. Czy postawią tamę reżimowi, czy w momencie kiedy rząd amerykański ułoży się z Talibami, przypieczętują tę współpracę? Oczywiście nie znamy przyszłości, a możemy opierać się wyłącznie na politykach firm, zawartych w ich regulaminach. Te są proste i jasne. Z drugiej strony być może nawet szczątkowy obraz Afganistanu z social mediów pozwoli na pozyskanie odpowiedniej wiedzy o tym kraju oraz jego sytuacji wewnętrznej. Największym niebezpieczeństwem będzie sytuacja, kiedy Talibowie jednak „powrócą do korzeni”, a na swoim terytorium urządzą bazy i obozy treningowe dla grup terrorystycznych. Wtedy kanały social media będą idealnym sposobem na pozyskanie nowych zwolenników.