Już zaczęliśmy odliczać dni do końca roku, mając nadzieję, że w jakiś cudowny sposób wszystko, co związane z 2020 zostanie za nami. Wejdziemy w nowy 2021 rok piękni, młodzi i odporni na COVID-19. Tymczasem rząd dokręca śrubę obostrzeń, a z Wielkiej Brytanii płyną niepokojące informacje o nowej mutacji wirusa. Dla wielu rodzin będą to więc święta na odległość.
Twój ekran już nie jest taki zły
To trochę ironia losu. Do tej pory słyszeliśmy od babć i dziadków, że to młode pokolenie nawet w święta nie potrafi się oderwać od ekranów, a tym razem to wyświetlacze mogą być jedyną namiastką czyjejś obecności. Zalecenia w różnych krajach w gruncie rzeczy sprowadzają się do tego samego – ludzie powinni ograniczyć w tym roku świąteczne wizyty i nie narażać na zakażenie starszych osób.
Warto więc zaznajomić seniorów z aplikacjami takimi, jak Zoom, Google Meet, czy ClicMeeting, albo pokazać jak działają połączenia wideo w smartfonach, np. FaceTime. Oczywiście, jeśli jeszcze tego zrobili, bo przecież pandemia nie zaskoczyła nas tuż przed świętami. Lepiej jednak wszystko przetestować, ustawić dwa razy, skontrolować.
Więcej pisze o tym Joanna Szałkowska, która przetestowała aplikacje i narzędzia pod kątem użytkowników-seniorów. Koniecznie przeczytajcie i przekażcie swoim bliskim.
Wyobrażam więc sobie, że w tym roku zgodnie ze zwyczajem przy stołach jedno miejsce pozostanie wolne, ale wbrew długiej tradycji nie pozostanie puste na całą kolację. Przyznajcie: czy kiedykolwiek jakiś zagubiony przybysz zapukał do waszych drzwi? A jeśli słyszeliście, że gdzieś zapukał, to w ilu przypadkach został wpuszczony do środka? Tradycje mają to do siebie, że często nie przechodzą próby autentyczności. Pandemia sprawi jednak, że przy stole będzie się musiał znaleźć jakiś ekran, bo za jego pośrednictwem ludziom uda się połączyć z bliskimi.
Chcesz pomóc innym? Nie gotuj wszystkiego
Jeśli w okresie świąt też przechodzicie przemianę niczym Ebenezer Scrooge z „Opowieści wigilijnej”, to w tym roku macie o wiele więcej okazji, żeby być dobrymi dla innych. Pandemia przewalcowała wiele biznesów, ale w czołówce rankingu przedstawiającego tych, którzy oberwali szczególnie mocno, są bez wątpienia restauratorzy. Na pewno macie w okolicy ulubione knajpki, które przędą ledwo, ledwo.
Wesprzyjcie ich i zamówcie coś do jedzenia specjalnie na święta, albo w przerwie między świętami i sylwestrem. Niech to będzie taki dodatkowy posiłek na wigilijnym stole, znak solidarności i jedności. Nie zapomnijcie też o wsparciu innych i wykonajcie jakiś szybki przelew na organizację zajmującą się na przykład pomocą psychologiczną dla dzieci, albo prowadzącą telefon zaufania.
Jakoś tak się wszystkim wydaje, że dzieci zamknięte w domach na kwarantannie zawsze mają tam sielankę. Przecież to polskie domy, a polskie domy są lepsze, mlekiem i miodem oblane… To hipokryzja i zakłamywanie rzeczywistości.
Uważaj na szarlatanów
Niby restrykcje jakimś cudem nie uderzają w kościoły tak, jak np. w hotele, czy siłownie, ale jednak wszystko wskazuje na to, że ludzi w świątyniach będzie w tym roku mniej. I to nie tylko ze względu na koronawirusa, ale także – a może przede wszystkim – zgorszenie zasiane przez tych, którzy te kościoły zamienili w miejsca, gdzie już nie słychać Ewangelii i trudno spotkać Jezusa Chrystusa.
Tak naprawdę jednak nigdy nie było lepszego czasu do uprawiania tzw. churchingu. Właśnie teraz, gdy wielu kaznodziejów różnych wyznań odważyło się mówić przed kamerą. Jeśli nie wyobrażacie sobie świąt bez kościoła, to wystarczy poszukać, a na pewno znajdziecie, mówiąc biblijnym językiem.
Jedna uwaga: szukając bądźcie ostrożni, bo internet jak każdy kij ma dwa końce. Można trafić na wilka w owczej skórze lub zawodowego faryzeusza, których dziś nie brakuje w różnych Kościołach i wyznaniach, ba, w świątyniach różnych religii. Trzeba włączyć myślenie, uruchomić samodzielność, korzystać z dobrodziejstw tego, że w sieci nic nie ginie i sprawdzać kogo się słucha. Bóg dał nam internet, żebyśmy z niego mądrze korzystali. Koniec kropka.
Zrób sobie detoks
Kolejny paradoks wiąże się z tym, że mogą to być pierwsze święta w życiu wielu ludzi, podczas których zamiast lgnąć do ekranów – telewizorów, komórek, laptopów, raczej będą czuli potrzebę oddalenia się od nich. W wyniku pracy zdalnej przenieśliśmy nasze biura do mieszkań. Zatarła się granica pomiędzy tym, co zawodowe, a co prywatne.
Oczywiście wielu z nas miało z wyznaczaniem tej granicy problem już wcześniej, ale teraz praktycznie niemożliwe jest rozdzielenie tych dwóch stref, choćbyśmy bardzo tego chcieli. Całkiem możliwe, że zrobimy więc wszystko co w naszych siłach, żeby choćby przez kilka dni odpocząć od patrzenia w domu w ekran – obojętnie, czy zawodowo, czy prywatnie. Niech dom znowu stanie się domem.
Nie wiem jak wy, ale ja pragnę cyfrowego detoksu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Już nawet nie chcę nadrabiać serialowych i filmowych zaległości. Chcę przejść w tryb offline, pójść na spacer, wyspać się, pobawić i pobyć z bliskimi. Bez Wi-Fi, zasięgu, logowań, powiadomień o callach, rzeki maili, nieotwartych załączników, wersji roboczych wiadomości i tego wszystkiego, czego zawsze było sporo, a w czasie pandemii jeszcze przybyło.
Wystarczy mi komputer na stole wigilijnym, żeby zobaczyć tych, którzy nie dojechali. Polecam taki detoks. Po takim roku nic lepszego nie można sobie zaserwować. Spoko, nie bójcie się. Świat bez was i beze mnie nie zginie.
Wyłączmy internet. Oczywiście po spędzeniu kilku chwil z bliskimi ludźmi po drugiej stronie ekranu i obejrzeniu – jeśli chcemy – jakiejś solidnej pasterki lub nabożeństwa świątecznego – bez jadu, tuszowania zła, wymysłów, fobii i polityki. Wylogujmy się tak na poważnie. Niechciane prezenty sprzedamy w serwisie aukcyjnym już po świętach, gdy znowu zalogujemy się do życia. Powodzenia.
Zdjęcie główne autorstwa Jonathan Borba z Pexels