Twitter stanie się płatną platformą. Zmieni to dotychczasowe oblicze mediów społecznościowych. Elon Musk zapewni nam wolność wypowiedzi za 8 dolarów. Forma demokracji nieznana greckim filozofom. Płacąc będziemy mieć wpływ na kształtowanie rzeczywistości? „Za darmo umarło”, ale, czy jednocześnie narodził się Wielki Brat, który w zamian za subskrypcje pozwoli nam wyrażać własną opinię wedle jego światopoglądu?
Musk stawia nas nie przed dylematem obowiązkowych opłat za uczestniczenie w mediach społecznościowych, lecz za wybór ram naszej wolności. Świat pieniądzem stoi i to On rządzić będzie każdym obszarem naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie.
Płacąc otrzymamy coś w zamian. Tylko za jaką cenę?
Elon Musk, ekscentryczny miliarder jest wierny sobie. Zarówno kapryśny, jak i nieprzewidywalny. Mąci wody, więc nie jest jasne, czy kupił Twittera dla kaprysu, czy ma jakiś pomysł. Prawdopodobnie jedno i drugie.
Grupowe zwolnienia w Facebooku. Czy czeka nas efekt domina? Czy branża IT zaczyna się sypać?
„Za darmo umarło” wieszczą niektórzy publicyści. Tak naprawdę pytanie nie brzmi, czy powinniśmy płacić i czy będziemy, lecz czy płacąc będziemy to czynić w imię wolności słowa. Jeśli tak, to gwarantem owej wolności będzie Musk? I to jest właściwe pytanie, na które powinniśmy udzielić odpowiedzi.
Po co Muskowi ekscentrykowi Twitter?
Musk jest często przedstawiany w mediach jako fascynująca, a nawet heroiczna postać. Czasami opisywany jako celebryta za swoje eskapady, czasami jako genialny przedsiębiorca w odniesieniu do swoich odnoszących sukcesy firm (SpaceX, Tesla ), stał się niemal żywym mitem. Człowiekiem sukcesu. Przykład domniemanej ingerencji Moskwy w wybory w USA jest tego symbolem. Bawi się wszystkim i wszystkimi i wygląda trochę jak ktoś, kto regularnie kładzie rękę na kuchence, aby sprawdzić, czy jest gorąca.
Za tym wizerunkiem kryje się przede wszystkim umiejętność poruszania się w rzeczywistości ekonomicznej. Każda, nawet najbardziej romantyczna wizja wymaga bowiem środków do jej urzeczywistnienia. W świecie biznesu idzie mu całkiem dobrze. Zakup Twittera jest tego dowodem. Kolejna inwestycja, która budzi zainteresowanie, ale także pytania.
Kwestie związane z wolnością wypowiedzi, jakością informacji i moderacją treści stają się coraz bardziej palące. Zapewnienie przejrzystości funkcjonowania sieci społecznościowych należy do tych priorytetów. Przejmując Twittera, Musk kreuje się na jego reformatora. Czy jest to krucjata na rzecz prawdziwej wolności słowa? A może chce zamienić go w narzędzie propagandy, narzędzie geopolityczne zdolne do tworzenia i niszczenia? Jak użytkownicy odnajdą się w jej nowej wersji? Czy możemy utrzymać cnotliwą sieć społecznościową pomimo jej nowego właściciela?
„Rycerz wolności słowa i równości” za jakiego chce uchodzić, Musk ma dla nas następujący przekaz: dotychczasowe konta nie są wiarygodne a Twitter nic z tym nie robił. Przyszła pora na zmianę tego stanu rzeczy. Liczy się Twój prawdziwy wizerunek i dane. Bez możliwości ingerowania w nie przez osoby trzecie. Wyeliminowanie fałszywych kont. Reputacja wszak opiera się na wiarygodności, zwłaszcza gdy Twitter jest narzędziem upowszechniania wiedzy o Tobie i twoich osiągnięciach zawodowych. Dla wielu z nas jest to pierwsza sieć społecznościowa, którą otwieramy, aby nadrobić zaległości w wiadomościach, kontaktować się ze znajomymi, w prywatnych wiadomościach. Jest jedno, ale… wiarygodność będzie kosztować.
Wielki Brat patrzy
Historycznie Twitter zawsze był siecią społecznościową, w której każdy może wyrazić siebie i wchodzić w interakcje z największymi celebrytami. Sam Elon Musk regularnie odpowiada swoim fanom. Jak wielu czytających te słowa używam sieci społecznościowej do informowania, rozrywki, komunikowania się i promowania mojej pracy. Zawsze doceniałem bezpłatną usługę, ale płacenie za korzystanie z niej nie przeszkadzałoby mi… pod warunkiem że Elon Musk nie stanie się Wielkim Bratem, który w imię wolności słowa będzie decydował, na czym ta wolność ma polegać. I w całym tym „zamieszaniu” chodzi właśnie o to, a nie o 8 USD, które musiałbym płacić.
Musk zapewnił, że darmowa wersja Twittera pozostanie dostępna. Fakt, że tylko płacący użytkownicy byliby wyróżniani przez przyszły algorytm dbający o ich prywatność, wystarczy, aby mnie przekonać. Biorąc pod uwagę czas, który spędzam codziennie na Twitterze i profesjonalne wykorzystanie go, wolę przelewać pieniądze sieci społecznościowej niż usłudze przesyłania strumieniowego, takiej jak Netflix (lub Starbucks, cytując Elona Muska).
Musk jest biznesmenem. Trudno uwierzyć, że jego troska o wolność słowa wynika wyłącznie z altruistycznych pobudek. Nie jest to wcielenie w życie Ideału (cokolwiek on znaczy), lecz decyzja przede wszystkim natury kapitalistycznej (bez wnikania w meandry „Kapitału” Marksa), a jej celem jest zarobienie pieniędzy na spłatę długu Twittera.
Wielkie wizje mają często bardzo pragmatyczny wymiar. Aby stać się „obrońcą wolności słowa”, Twitter musiałby kontrolować tożsamość wszystkich swoich płatnych obserwujących, zakazać im zmiany nazwisk, nieodwołalnie wykluczyć ich z najmniejszych toksycznych działań i ostatecznie ograniczyć ich wolność słowa.
– Wolność słowa jest podstawą funkcjonującej demokracji – powiedział Musk, który jest zdeterminowany, aby „uczynić Twittera lepszym niż kiedykolwiek”. Dlatego jego zdaniem należy go wzbogacić „o nowe funkcje, algorytmy open source w celu zwiększenia zaufania, pokonując spamboty i uwierzytelniając wszystkich ludzi”.
Demokracja za opłatą
Pierwsza duża zmiana na Twitterze dotyczyć zatem będzie procesu certyfikacji. Musk chce zintegrować niebieską plakietkę z płatną formułą, zwielokrotniając również widoczność odnośnych kont. Ma to wymiar ideologiczny. Byłaby to prawdziwa metamorfoza tej sieci pod hasłem „Władza dla ludzi! Niebieski za 8 dolarów miesięcznie„. Demokracja za opłatą? Wolność Muska dotyczy tych, którzy będą mogli sobie na nią pozwolić.
– System musi być tak użyteczny i zabawny, jak to tylko możliwe. Wtedy jak najwięcej osób będzie z niego korzystać” – powiedział Musk.
– Jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to moja wina. Jeśli podejmę decyzje, które nie podobają się ludziom, użytkownicy odejdą, a my poniesiemy porażkę – dodał.
Twitter dwóch prędkości? Przy paywallu w wysokości 8 euro miesięcznie, należy się zastanowić, ile osób zostanie wykluczonych z największego czatu na świecie. Czy naprawdę chcemy czytać tylko opinie płatnych użytkowników Twittera, kiedy szukamy na przykład meczu piłki nożnej lub interesującego nas filmu? Dylemat, na który nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ograniczenia płatnego modelu proponowanego przez miliardera budzą wątpliwości.
Wbrew głoszonym przez nabywcę hasłom rzetelnego informowania nieoficjalnie mówi się o możliwości sprzedaży tweetów przez indywidualnych użytkowników. I tak na przykład film pornograficzny mógłby ukryć się za płatnością w wysokości 1 lub 2 euro, od której Elon Musk pobierałby prowizję. To także możliwość wysłania prywatnej wiadomości do celebryty za pieniądze. Wizja Twittera jako bankomatu, który cały czas żąda pieniędzy i nie umożliwia już debaty? Jakie granice wyznaczy Musk?
Twitter. Między szantażem a propozycją
Są też i dobre strony. Oprócz certyfikacji i lepszej promocji zakładane zmiany pozwolą zmniejszyć liczbę reklam (ale nie usunąć ich całkowicie), publikować dłuższe filmy i wiadomości audio (długość tweetów nie wydaje się mieć wpływu), a także uzyskać dostęp do kilku funkcji, takich jak edycja tweetów. Procedura certyfikacja kont użytkowników krytykowana jest jednak za jej nieprzejrzystość.
Propozycje zmian nie są tylko propozycjami. To jednocześnie szantaż. Musk ogłosił, że tylko obserwujący na Twitterze zostaną wyróżnieni przez nowy algorytm sieci społecznościowej. Jeśli nie zapłacą, zapewne ich wpisów, publikacji nikt już nie zobaczy. Darmowa wersja dawałaby jedynie możliwość zapoznawania się z tweedami innych. Mało satysfakcjonujące użytkowników rozwiązanie.
Światopogląd Muska w dużej mierze opiera się na politycznej filozofii libertarianizmu. Ideałem w tym podejściu jest totalny wolny rynek, bez najmniejszych przeszkód (nawet państwa). Jego tweet twierdzący, że „władza dla ludu„ (skądś znamy to hasło) jest zdobywana finansowo, nie jest zatem prowokacją, żartem, ani nieporozumieniem: jest po prostu jego politycznym ideałem. Jego wpływ na jedną z największych sieci społecznościowych na świecie stanie się rynkowy – zarezerwowany dla tych, których stać na zapłacenie i potrzebę wpływu. Nasze postrzeganie rzeczywistości sprzedane temu, kto zaoferuje najwięcej? Za 8 dolarów będziemy mieli wpływ na jej kształtowanie? Płacąc staniesz się wiarygodny?
Dziennikarstwo obywatelskie
Swoiście pojmowana swoboda wypowiedzi. Monetyzacja platformy jako proces jej demokratyzacji. Idea godna greckich filozofów. Monetyzacja ma swoje pragmatyczne uzasadnienie. Według ostatnich obliczeń firma miała straty w wysokości 270 miliardów dolarów. Miliarder musi poradzić sobie z upadkiem rynku reklamowego, który dotyka wszystkie sieci społecznościowe w kontekście inflacji. Stawka jest wysoka. W tym kontekście nie jest zaskakujące, że kiedy Elon Musk został szefem Twittera, pierwszą decyzją było wprowadzenie miesięcznej subskrypcji w wysokości 8 USD miesięcznie. Twitter Blue, której deklarowanym celem jest postawienie dziennikarstwa instytucjonalnego na równi z tym, co Musk nazywa „dziennikarstwem obywatelskim” ma dostarczyć niezbędne środki na pokrycie deficytu. Twitter Blue to rodzaj Twittera w ramach Twittera, który będzie stopniowo odchodzić od darmowej wersji. Czy dołączą do niego miliony użytkowników sieci społecznościowej?
Śledzony przez ponad 83 miliony osób na Twitterze, Elon Musk stał się w ostatnich latach jedną z najbardziej krytycznie nastawionych postaci sposobów wyrażania opinii w sieciach społecznościowych. Biznesmen uważa, że Twitter posunął za daleko w moderowaniu treści publikowanych przez jego członków. Jednocześnie opowiada się za większą wolnością wypowiedzi w Internecie, zgodnie z amerykańską koncepcją tego terminu, która łączy się z krytyką Donalda Trumpa i Republikanów wobec sieci społecznościowych w ogóle. Większa wolność, ale na jego zasadach. Nowe funkcje, które chce wdrożyć to „pozwolenie tweetowi na istnienie w przypadku wątpliwości” dotyczących treści. Chodzi o to, aby uwolnić platformę od wszystkiego, co może być podobne do cenzury przy jednoczesnej ochronie wiarygodności jej użytkowników. Wedle tej koncepcji cenzorami treści staliby się użytkownicy płacący 8 dolarów. „Najwyższym Moderatorem” byłby jednak „Wielki Brat”, Elon Musk.
Monopol niezgodny z demokracją
Przejęcie Twittera przez Muska oznacza, że „dwóch miliarderów wkrótce będzie kontrolować cztery główne platformy społecznościowe na świecie”, wyjaśnił na Twitterze amerykański profesor Ethan Zuckerman, specjalista od sieci społecznościowych. Mark Zuckerberg ma funkcjonalne weto wobec większości decyzji Facebooka, WhatsAppa i Instagrama. Prywatny Twitter prawdopodobnie da Elonowi Muskowi podobną moc” – powiedział. Socjolożka Shoshana Zuboff, autorka książki „The Golden Age of Surveillance Capitalism”, widzi w tym przejęciu Twittera przez osobowość taką jak Elon Musk „monopol niezgodnym z demokracją„. Według niej nie byłoby wewnętrznej ani zewnętrznej przeciwwagi, która mogłaby ograniczyć ogromną władzę wynikającą z posiadania mediów społecznościowych zdolnych do wpływania na opinię publiczną i zachowania w świecie rzeczywistym.
Planowana odpłatność za usługi zmieni oblicze mediów społecznościowych. To nie ulega wątpliwości. W przejęciu Twittera przez Muska nie chodzi jednak o 8 dolarów. Chodzi o naszą wolność wypowiedzi.