Tak wielkiej popularności południowokoreańskiej produkcji Netfliksa nikt się nie spodziewał. Serial stał się międzynarodowym hitem, także w Polsce. „Squid Game” to fenomen kulturowy, ale także społeczny. Dzieciaki próbują „odtwarzać” serial w realnym życiu. Dorośli mogą dostrzec w tej opowieści krytykę kapitalizmu, który bywa drapieżną rozrywką, gdzie można być tylko albo zwycięzcą albo przegranym. Jakie wnioski można wysnuć z gigantycznej popularności serialu serwowanego nam przez Netflix?
Według najnowszych danych „Squid Game” wygenerował 142 mln wyświetleń w pierwszych 28 dniach od premiery, a ponad 2/3 subskrybentów ukończyło jego oglądanie w 23 dni. To absolutny fenomen. Serial ma ogromną szansę stać się najchętniej oglądaną produkcją w historii Netfliksa. Według wyliczeń „Business Insidera” serial ma przynieść Netfliksowi blisko 900 mln dol. zysku. Dla porównania wyprodukowanie „Squid Game” kosztowało „zaledwie” 21,4 mln dol. Co więcej południowokoreańska produkcja wyreżyserowana przez Hwang Dong-hyuka okazała się najchętniej oglądanym serialem w aż 90 krajach.
Przyjemność
Fabuła dziewięcioodcinkowego serialu jest zasadniczo prosta. Mamy tutaj historię 456 zdesperowanych osób, które decydują się wziąć udział w grze o duże pieniądze. Teleturniej, w którym startują to ciąg sadystycznych wariacji na temat dziecięcych zabaw. Odziani w zielone dresy bawią się – dosłownie – na śmierć i życie w cukierkowym świecie. Jedną z konkurencji jest na przykład gra „zielone światło – czerwone światło” (w Polsce znana jako „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy”). Różnica jest taka, że że potknięcie oznacza fizyczną eliminację. Bez szansy na powtórkę.
Brutalne, dziwaczne, pornograficzne wręcz – ale prawdziwe. W tym tkwi popularność serialu. Jak zauważył na łamach Filmwebu krytyk filmowy Bartosz Czartoryski, owe nowoczesne igrzyska śmierci to reality show na miarę współczesnego widza, konsumenta.
„Sugestywnie brutalne sceny mają jednak emocjonalny ciężar i balansują na granicy szantażu. Ale szantażu jak najbardziej umyślnego, jakby chciano nam powiedzieć: wy płacicie, my dostarczamy” – podkreśla Czartoryski.
Przyznam, że miałem – podobnie jak wspominany recenzent – refleksję dlaczego akurat oglądam to, co oglądam. I czy oglądałbym prawdziwy „Squid Game”? Czy prawdziwy teleturniej na śmierć i życie by mnie zainteresował? Z przyjemnością patrzyłbym na śmierć ludzi w cukierkowym świecie? Czy fascynowałoby mnie realne spełnienie mrocznych wyobrażeń?
Fascynacja
„Squid Game” zalał umysły dzieciaków na świecie. I absolutnie nie powinno to nikogo dziwić. Okazuje się, że najmłodsi zaczęli powtarzać na boiskach zabawy z serialu. Ktoś by mógł powiedzieć, że przecież to nic strasznego – zabawa wróciła do źródeł, bawią się w „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy”. Jednak radość, która przed dekadami towarzyszyła grze w klasy czy w gumę, została zastąpiona przez brutalność.
W jednej z belgijskich szkół doszło do bójki uczniów: wygrani znęcali się nad przegranymi. Do podobnych sytuacji dochodziło także w Wielkiej Brytanii. Szkoła podstawowa im. Johna Bramstona w Ilford wystosowała nawet list do rodziców. Wyrażono w nim obawy, że dzieci, które oglądały program, udają, że strzelają do siebie na placu zabaw, aby odtworzyć fabułę serialu. Natomiast szkoła w Kent zaczęła oferować dodatkowe lekcje na temat przemocy w internecie w odpowiedzi na popularność programu wśród uczniów.
„Serial może jednak zaszkodzić rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu młodych widzów oraz zachęcać ich do działań przemocowych” – oceniała na łamach „Daily Mail” dr Sandra Wheatley, psycholożka społeczna specjalizująca się w sprawach rodzinnych.
„Same gry nie byłyby oczywiście problemem, lecz w opinii psychologów bez wątpienia jest nim zwrot akcji, który się w nich pojawia. Przegrani są bowiem zabijani i giną w często drastyczny sposób. Na ekranie pokazywane są sceny rozstrzeliwań czy wiszące lub pokiereszowane zwłoki. Nowe show Netfliksa może szkodzić rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu, jeśli jest oglądane przez widzów w zbyt młodym wieku. Albo zbyt wrażliwych. Ponadto serial może zachęcać dzieci i młodzież do niereagowania na sytuacje przemocowe, których są świadkami lub przyłączania się do agresorów, zamiast niesienia pomocy krzywdzonym rówieśnikom” – tłumaczyła Wheatley. To dodatkowy boost dla znieczulicy, która i tak dręczy nasze życie społeczne.
Popularność
Na TikToku hashtag #SquidGame pojawił się ponad 14 mld razy. Popularność serialu wywołała m.in. awarię sieci internetowej w Korei Południowej, a fanom serialu zdarzało się wdawać w bójki przed sklepami związanymi z serią.
Serial jest fenomenem w cyfrowym świecie dzieci i młodzieży. Wiele odnoszących sukcesy kanałów w YouTube Kids (przeznaczonych dla widzów poniżej 12 roku życia) czerpie korzyści z trendu #SquidGame. Chodzi o filmiki instruktażowe „Jak narysować grę Squid”, gry inspirowane serialem i oczywiście konstrukcje z uniwersum Minecraft, gdzie wiodący jest motyw z południowokoreańskiej produkcji.
Motywy z serialu są obecne w wielu cyfrowych treściach. W szczególności dotyczy to gigantycznej animatronicznej lalki, która działa jak śmiertelny czujnik ruchu. Lalka często pojawia się w miniaturach filmów, na TikTok-u, Instagramie i oczywiście na memach.
Obawy dotyczące wpływu „Squid Game” na dzieci mają swoje źródło w samej istocie dystrybucji treści w cyfrowym świecie. Uniwersum „Squid Game” puchnie i dziecko może trafić na jego elementy wszędzie. Można zakazać oglądania serialu na Netfliksie – wyłączyć dostęp do platformy – ale to nie rozwiąże problemu. Reinterpretowane motywy trafią poprzez inne kanały, często uznawane na bezpieczne.
Popularność serialu widać także w świecie fizycznym, realnym. Gdańska restauracja Masna Micha przeniosła do siebie grę ze „Squid game”. Polega ona na wycinaniu określonych kształtów z ciastek. Każdy, komu uda się wyciąć kształt bez połamania ciasteczka dostanie nagrodę. A komu się nie uda, ten obejdzie się smakiem, ale przynajmniej pozostanie przy życiu.
Śmiertelność
„Squid Game” wpisuje się nurt gier śmierci. To gamingową, cyfrowa i zarazem popkulturowa odpowiedź na czysto ludzką fascynację śmiercią. Nihil novi – wystarczy tylko pomyśleć o meksykańskim Dniu Zmarłych, francuskim danse macabre, w końcu o Halloween.
Tym razem jednak ta śmiertelność została sprzężona z dominującym systemem gospodarczo-społecznym. „Squid Game” jest jak życie w późnym kapitalizmie. Albo wygrywasz albo przegrywasz. Jeśli masz pecha to zostajesz przeżuty i wypluty przez system, który mierzy cię tylko jednym kryterium: ile masz siana w kieszeniach. Uczestnicy diabolicznego teleturnieju są „przegrywami” naszych czasów.
Mamy tutaj cały „bestiariusz XXI wieku”: hazardzistę o miękkim sercu, uciekinierkę z Korei Północnej, zatwardziałego kryminalistę, który spadł z przestępczego szczytu, śmiertelnie chorego starca czy zadłużonego inwestora obracającego cudzymi pieniędzmi. Udział w śmiertelnej zabawie jest dla nich ostatnią deską ratunku. Szansa na powrót do wcześniejszego życia bez długów, gdzie mogli spokojnie żyć, to znaczy konsumować.
Życie w późnym kapitalizmie to łut szczęścia i kombinowanie. W „Squid Game” jest jak w korpo. Albo trafisz do dobrej ekipy i wygrywasz, albo masz pecha. Albo trafia ci się Uzi albo nóż, albo masz dobre pochodzenie, kapitał finansowy i kulturowy, albo rodzisz się w wielodzietnej rodzinie gdzieś na zapomnianej prowincji.
Zwycięstwo
Mark Johnson, wykładowca kultur cyfrowych na Uniwersytecie w Sydney, zauważa na łamach „The Guardian”, że „Squid Game” można uznać, za krytykę „głównej ukrytej idei późnokapitalistycznego świata, mówiącej że do wszystkiego można dojść ciężką pracą, że liczą się umiejętności”. Ciężka praca jest gwarancją sukcesu? Guzik z pętelką. Albo masz nóż albo Uzi.
Zdaniem Johnsona serial, a dokładnie przedstawiona w niej gra, jest opowieścią o „hiperkonkurencji i wyścigu szczurów, który przemienia zwykłych ludzi w potwory”. Gdy można tylko przegrać lub wygrać miliony, nie można się cofać. Ostatecznie na sukces jednej osoby, rzekomego zwycięzcy, pracuje reszta. Ponad 400 uczestników gry ginie, jeden zdobywa finansową nagrodę. Role w tym śmiertelnym spektaklu zostały rozdzielone. Ale kto wygrywa tak naprawdę? System.
Porażka
Popularność „Squid Game” jest zastanawiająca. Ponad 10 lat po globalnym krachu finansowym, w trakcie nowego kryzysu, który wpędził miliony ludzie w gigantyczne długi, cały świat ogląda serial, którego głównym przesłaniem jest: „Czy kiedykolwiek mogę spłacić ten dług? Czy nie byłoby łatwiej zaryzykować życie i wziąć udział w śmiertelnej grze, byle wrócić do życia?”
Niesforne macki międzypokoleniowej atrakcyjności gry „Squid Game” pokazują, jak media stremingowe kwestionują nasze próby kontroli przekazu. W świecie cyfrowym nie ma bowiem kontroli nad treściami.
Tak, jak Netflix kształtuje współczesną kulturę, Uber – rynek komunikacji, AirBnB – segment hotelarski, a Facebook całą komunikację. Trochę wszyscy jesteśmy jak uczestnicy wielkiego, globalnego „Squid Game”. Może i nie chcemy brać w tym udziału, ale nie mamy wyjścia. Musimy wygrywać, a to zmusza nas często do nieludzkich zachowań, tworzy polaryzację i wojnę symboliczną. Choć sam w sobie „Squid Game” jest dystopią jakich wiele, to serial przeraża. Jego diaboliczna aktualność jest nieznośna.
Mnie poruszyło w tym serialu co innego. Bo, z całym szacunkiem, ale „Squid Game to metafora kapitalizmu” powtarza się dokładnie w każdej recenzji.
Moją uwagę zwraca to, jak niską generalną empatię dla rodzaju ludzkiego trzeba mieć, żeby z przyjemnością oglądać masowe zarzynanie ludzi (których scenarzysta wcale nie pomaga widzowi polubić).
Kiepski film z odrażającą fabułą. Madry kochający rodzic będzie chronił dzieci przed takimi treściami.Na marketing wydano krocie bo wszedzie w oczy „włażą”reklamy. Zastanówmy się co ma na celu nagrywanie takich rzeczy…wychowanie dzieci sadystów, zezwierzecenie ludzi.Jak dla mnie programowanie, próby manipulacji widzami.
no nie wiem, zadnych reklam Squid Game nie widzialem, dowiedzialem sie o nim od dziewczyny, a teraz tylko widze newsy o 'fenomenie’.
pewno obejrze jak znajde troche czasu.
BTW. jak to dzieciaki sie nim fascynuja jak serial jest od 16+ chyba w wiekszosci miejsc?? (a czasem od 18 lat)
Nie zgadzam się.Sama osobiście oglądałam z synem ten film i oboje doszliśmy do wniosku że trzeba w tych czasach uwazac na ludzi i komu się ufa ale nie wolno stać i patrzeć na czyjaś krzywdę. Nie uważam.serialu za uczenie znieczulicy. Uważam wlasnie ze mądry człowiek powinien oglądnąć ten serial i zobaczyć do czego doprowadza sam człowiek
Azjaci wąchają używana bieliznę więc czego się po nich spodziewać?:-) serial dla półgłówkow