10 września 2021

Nawrócenie na bitcoina w Salwadorze

Prezydent Nayib Bukele, prawicowy populista, 7 września stanął na czele rewolucji bitcoinowej w Salwadorze. Efekt? Przyjęcie bitcoina jako prawnego środka płatniczego w zubożałym kraju spowodował protesty uliczne, problemy techniczne i duży spadek wartości waluty cyfrowej. Ale to nie koniec tej historii.

Prezydent Nayib Bukele, prawicowy populista, 7 września stanął na czele rewolucji pod znakiem bitcoina w Salwadorze. Efekt? Przyjęcie kryptowaluty jako prawnego środka płatniczego w zubożałym kraju spowodowało protesty uliczne, problemy techniczne i duży spadek wartości waluty cyfrowej – tak donoszą zagraniczne media. Jednak korzystając ze słów Moryca z „Ziemi Obiecanej”: to wszystko prawda, ale jemu może pójść!

O planach wdrożenia bitcoina jako środka płatniczego pisaliśmy w HomoDigital już w czerwcu 2021 roku w tekście Republika Bitcoinowa. Prezydent Salwadoru wprowadza bitcoin do obiegu! Pojawiła się wtedy ustawa, która w ciągu trzech miesięcy miała przygotować Salwadorczyków na rewolucję bitcoinową. Czy się udało? Po kilku dniach można śmiało stwierdzić, że plan prezydenta mocno kuleje, ale to nie znaczy, że kryptowaluta nie wesprze podupadającej gospodarki. Na efekty musimy poczekać przynajmniej rok.

Bitcoin – kryzys czy zbawienie?

Na początek trzeba uczciwie przyznać, ze prezydent Bukele opowiadając o planach wprowadzenia cyfrowej waluty, jawił się nie jako środkowoamerykański Elon Musk, ale bardziej jako kolejny Chavez. Człowiek, który będzie toczył swoją małą wojenkę, jednocześnie topiąc kraj w problemach finansowych. Jako populista jest bardzo popularny wśród narodu i jemu podobnych przywódców, ale nieco mniej wśród opozycji, kół gospodarczych czy międzynarodowych organizacji finansowych.

Zobacz również:
Jak hakuje się ludzi?
Mój Internet jest lepszy niż Twój!
Hollywood szykuje produkcje o antybohaterach Doliny Krzemowej

Z pewnością Bukele nie jest też pupilem Stanów Zjednoczonych, które bardzo wnikliwie się mu przyglądają. W amerykańskiej prasie trudno o pozytywne opinie w sprawie wdrożenie bitcoina, który miałby de facto w przyszłości wyprzeć dolara z Salwadoru. Trudno ocenić, czy kraj rzeczywiście pochłonie kryzys finansowy związany z wprowadzaniem bitcoina, ale zagrożenie jest jak najbardziej realne. Pojawiają się jednak głosy, że jeśli za pomocą BTC, Salwador wyjdzie z kłopotów finansowych, może to oznaczać przełom w gospodarce i świecie kryptowalut.

Salwador nie lubi dolara

Republika Salwadoru to niewielkie państwo liczące 6,5 milionami mieszkańców. Co ciekawe, Salwador nie posiada własnej, narodowej waluty. Od 2001 salwadorski colon jest już w zasadzie pamiątką dla turystów. W zamian kraj przyjął powszechne w środkowej Ameryce dolary amerykańskie. Przedsiębiorcy mogli w końcu rozliczać się w walucie, która i tak była obowiązując w handlu a obywatele nie musieli patrzeć na galopującą inflację i spadek wartości colona. Tymczasem prezydent Bukele uznał, że głównym winowajcą problemów finansowych kraju może być właśnie dolar. Postanowił więc znaleźć dla niego realną alternatywę.

Ustawa, która weszła w życie 7 września 2021 roku, wprowadza prawo, wymuszające na podmiotach gospodarczych akceptowanie bitcoina jako formy płatności. Nie zamiast dolara, ale obok niego. Już wiemy, że pierwszy błąd, jaki popełnił Bukele to całkowite nieprzygotowanie społeczeństwa i przedsiębiorców, a także administracji na korzystanie z tego typu rozliczeń. Pojawił się chaos, a na ulice stolicy, San Salvadoru, wyszli pierwsi niezadowoleni. Jak donosi Washington Post, urzędnicy salwadorscy negatywnie odnieśli się do propozycji prezydenta, a lipcowy sondaż tylko to potwierdził.

Pierwsze tygodnie będą trudne

Co więcej, wprowadzenie do obiegu cyfrowej waluty w kraju, który trudno uznać za drugą Japonię czy Koreę Południową to pomysł mocno innowacyjny, w przeciwieństwie do samego Salwadoru. Nie należy on do grupy państw, w których Internet jest powszechny. Zatem założenie portfela pod nazwą „Chivo” nie jest takie proste i nawet zachęta w postaci 30 dolarów w bitcoinach na początek dla każdego, kto będzie posiadał konto, może nie wystarczyć.

Ponadto przedsiębiorcy obawiają się, i chyba słusznie, że dzięki rozliczeniom w bitocinach prezydent Bukele będzie chciał zajrzeć im do portfeli. A to już nie każdemu się podoba. Pamiętajmy, że rozliczenia w dolarach były bardzo często z ręki do ręki, a nie za pomocą bankowych czeków czy kart płatniczych. To pozwalało na pewną dozę kreatywnej księgowości, z czym nie radziły sobie salwadorskie służby podatkowe.

Bitcoin zareagował nerwowo

Z kolei społeczeństwo Salwadoru obawia się czegoś innego. Jak wiadomo bitcoin jest walutą, którą inflacji się nie kłania, ale z drugiej strony poddana jest bardzo dużym wahaniom. Co więcej, wahanie te nie wynikają z kryzysów finansowych czy też upadków banków, ale z tweetów Elona Muska czy choćby wprowadzenia bitcoina jako środka płatniczego w danym kraju.

Jeśli ktoś wierzył, że cyfrowa waluta zyska na wartości po osadzeniu jej przez Bukele na cyfrowym tronie w Salwadorze, to nic z tego. Bardzo szybko jej wartość spadła z 52 do 45 tysięcy dolarów. Od wtorku ten wskaźnik rośnie, ale nie wróży to dobrze portfelom Salwadorczyków. Na razie nie ma twardych danych, ile osób założyło Chivo. Być może pierwsze statystki pojawią się po weekendzie.

Cyfrowa waluta, czy Bukele oszalał? Niekoniecznie

Te wszystkie media, które negatywnie wypowiadają się o salwadorskim prezydencie wiedzą doskonale, że dolar nie ratuje tego kraju. Kryzys finansowy, szczególnie po pandemii się pogłębia. Populista czy nie, Bukele patrzy do przodu i szuka stabilnej alternatywy dla dolara. W perspektywie długofalowej Salwadorczycy będą mogli zyskać na tych rozliczeniach. Cały świat dziś zaciekawieniem patrzy na Salwador, bo jeśli prezydentowi Bukele się powiedzie, to będzie to oznaczać więcej niż tylko pomniki na każdy placu.

Groźba wyeliminowania dolara z rynku salwadorskiego dla wielu może oznaczać bardzo duży problem. Ale możliwość zamiany bitcoina na dolara, otwiera przed kryptowalutami nowe horyzonty. Salwador to niejedyne państwo, które ma problemy finansowe, a jego gospodarka opiera się na dolarze. Bliżsi i dalsi sąsiedzi będą pilnie uczyć się z salwadorskiej lekcji.

Na temat wprowadzenia bitcoina w Salwadorze postanowiłem porozmawiać z dr hab. adw. Konradem Zacharzewskim, prof. Akademii Leona Koźmińskiego, Kierownikiem Zakładu Prawa Handlowego i Rynku Kapitałowego.

Salwador wdrożył bitcoina jako prawny środek płatniczy. Jakie mogą być cele i skutki tego rozwiązania?

dr hab. Konrad Zacharzewski: Muszę obiektywnie przyznać, że nie jestem w stanie określić wszystkich motywów, które sprawiły, że Salwador zdecydował się na ten pionierski krok. Moim zdaniem decyzja ma charakter makroekonomiczny oraz polityczny. Jest ona związana z kondycją Salwadoru jako państwa, a zatem ze stanem jego budżetu, wartością pieniądza salwadorskiego oraz zmianą tych wartości i zjawiskami inflacyjnymi, a także z poziomem zatrudnienia (bezrobocia), z dynamiką PKB i z tym, czy przykładowo wymienione wskaźniki makroekonomiczne utrzymują się na poziomie akceptowalnym dla stabilnego funkcjonowania państwa.

Samo tło wprowadzenia bitcoina w Salwadorze jako prawnego środka płatniczego nie ma podłoża prywatnoprawnego. A zatem nie chodzi tutaj o to, aby uzyskać efekt akceptowania bitcoina przez strony codziennych i bieżących transakcji prywatnoprawnych. Z pewnością nadając bitcoinowi status prawnego środka płatniczego w Salwadorze pierwszoplanowym motywem nie było stworzenie obywatelom Salwadoru możliwości robienia zakupów opłacanych za pomocą bitcoina.

Co zatem może być motywem?

Kwestię pobudek związanych z wdrożeniem bitcoina sprowadziłbym na nieco szerszy, międzynarodowy kontekst. Ważne są tu relacje i oddziaływania pomiędzy samym Salwadorem, gospodarką Ameryki Północnej, a także MFW, Banku Światowego oraz ONZ. Warto też pamiętać o kontekście amerykańsko-chińskim. „Państwo Środka” ma bardzo duże obroty z USA, ten bilans wypada na korzyść Chin. Chińczycy gromadzą przecież od dawna rezerwy walutowe w dolarach, a bitcoin pozwala w pewnym stopniu uniezależnić się od tego procesu.

Czy dolar rzeczywiście ciąży Salwadorowi, a BTC może go wesprzeć?

Posiadanie alternatywnej waluty dla państwa takiego jak Salwador, jak przypuszczam o nie najlepszej kondycji finansowej, pozwala na zminimalizowanie skutków niekorzystnych zjawisk w gospodarczym otoczeniu tego państwa. Mówimy tu oczywiście o skali makro. Podjęcie takiej decyzji z perspektywy rządu oznacza, że inne możliwości poprawy kondycji finansowej państwa są zapewne na wyczerpaniu.

Przypuszczam też, że Salwador nie ma dużej produkcji, nie ma dużego eksportu, nie ma szans na uzyskanie dużej ilości dolarów w handlu zagranicznym i że bilans handlowy wypada dla tego państwa ujemnie.

Stąd skierowanie wzroku na bitcoina, czyli walutę deflacyjną, która nie traci na wartości w wyniku procesów jednostkowych odnoszących się do gospodarki danego państwa, jest pewnie jakimś sposobem ratowania sytuacji gospodarczej w tym państwie.

Czy inne państwa pójdą w ślad Salwadoru?

Na tę chwilę trudno powiedzieć, ale zazwyczaj jak pojawiają się prekursorzy i liderzy to po nich pojawiają się ich naśladowcy. Wiele państw na świecie zastanawia się na wdrożenie waluty cyfrowej, w tym bitcoina w swoich gospodarkach narodowych. Takie plany miała już wcześniej Wenezuela. Pytania o możliwość zaimplementowania walut cyfrowych, zwłaszcza tych pierwotnych i technologii blockchain stawiane są na całym świecie.

Także w Polsce NBP, Ministerstwo Finansów oraz KNF wypowiadają się na temat walut cyfrowych. W naszym przypadku jest to kierunek powściągliwo-sceptyczny, zarówno co to wykorzystania walut cyfrowych w skali jednostkowej (np. jako przedmiot indywidualnych inwestycji), jak i w skali makro-państwowej (np. na tle dyskusji nad cyfrową walutą narodową), co świadczy o tym, że w kręgach finansowych najwyższego szczebla toczy się dyskusja z walutami cyfrowymi w roli głównej. A zatem zjawisko walut cyfrowych jest dostrzegalne.

Pojawiają się głosy, że może to oznaczać problemy dla zwykłych Salwadorczyków?

Trudno uznać, aby zaakceptowanie bitcoina jako prawnego środka płatniczego miało sprowadzić w Salwadorze efekty negatywne, choć trudno mówić o wynikających z tego posunięcia braku oczekiwań na efekty pozytywne. Musimy przyjąć, że bitcoin ma spełniać w Salwadorze jakąś funkcję i że jest to funkcja pozytywna. Patrzymy więc na omawiane rozwiązanie jak na dążenie do powiększenia stanu rezerw – porównywalnych do rezerw w postaci złota. Decydenci w Salwadorze zapewne przyjęli, że BTC ma taką cechę, która jest pożądana i charakterystyczna dla złota czy innych walut o relatywnie stabilnym kursie. Rezerwa wyrażona w BTC może być taką bezpieczną poduszką budżetową. Jednak bitcoin nie jest na razie walutą rozliczeniową dla obywateli Salwadoru.

Same wahania kursu bitcoina nie będą miały na społeczeństwo Salwadoru jakiegoś szczególnie osobliwego skutku, nawet jeśli mieszkańcy tego państwa zdecydują się trzymać w bitcoinach swoje oszczędności. Są to bowiem skutki powszechne i analogiczne w skali całego świata. Rzeczywiście, kurs bitcoina zmienia się w efekcie oddziaływanie czynników, które można uznać za dość osobliwe. Chociażby w ubiegłym tygodniu doszło do wahań kursowych sięgających 10 tysięcy dolarów w krótkim okresie, co jest wynikiem wzmożonej spekulacji opierającej się na analizie technicznej oraz informacjach rynkowych. Trzeba jednak tutaj dodać, że państwa nie są zainteresowane spekulowaniem własnymi rezerwami.

Ale możliwe jest, że Salwadorczycy przekonają się do bitcoina i co wtedy?

Gdyby funkcja płatnicza BTC w Salwadorze miała uzyskać znaczenie, to trzeba byłoby przyjąć założenie, że cała gospodarka Salwadoru musiałaby przystosować się do regulowania płatności w tej walucie. Inaczej mówiąc, Salwador sprzedając swoje produkty za granicę, musiałby otrzymywać rozliczenie w BTC i tak samo płacąc za produkty importowane musiał płacić bitcoinami. Wtedy cała gospodarka mogłaby być przesunięta na tory rozliczeń za pomocą waluty cyfrowej i wtedy racjonalne byłoby stawianie pytania, czy na tym skorzystają mieszkańcy i czy wahania kursów będą miały dla nich znaczenie. Jeżeli cała gospodarka państwa będzie oparta na BTC, to wahania kursów nie będą miały znaczenia, jeśli Salwadorczycy będą płacić walutą cyfrową za produkty wyprodukowane w swoim kraju – ale tylko w gospodarce autarkicznej, czyli odciętej od oddziaływań zewnętrznych. Salwador raczej to tej kategorii nie należy.

A zatem czekamy na efekty. Jak długo?

Moim zdaniem efekty wdrożenia BTC jako oficjalnej waluty Salwadoru poznamy w momencie, kiedy zostanie wykonana pierwsza całoroczna ustawa budżetowa tym kraju uwzględniająca BTC jako jedną z pozycji budżetu. Kiedy zaplanowany na 2022 rok budżet zostanie rozliczony w 2023 roku, to wtedy będziemy mogli powiedzieć – „sprawdzam”. Będziemy mogli wtedy wyprowadzać oceny, czy realizowany pomysł spełnił zakładane funkcje.

Przede wszystkim trzeba będzie sprawdzić, w którym miejscu w budżecie te bitcoiny się znalazły – czy jako rezerwa, czy jako źródło potencjalnych dochodów finansowych z tytułu różnic kursowych itp. Czy też może bitcoiny, które Salwador kupił będą od razu wydane, czy pójdą na szkolnictwo, na służbę zdrowia, w celu zakupu jeszcze większej ilości dolarów ze względu na różnicę kursów? Ocena tego nowatorskiego pomysłu będzie możliwa dopiero po zakończeniu pełnego roku budżetowego z bitcoinem w Salwadorze, czyli gdzieś w połowie 2023 roku będzie można ustalić, jakie są tego skutki dla państwa w skali makro.

 

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon