Partnerem strategicznym Homodigital.pl jest
26 kwietnia 2021

Raz, dwa, trzy, Tesla patrzy. Czy czeka nas globalna wojna o kamery?

Kilka tygodni temu chiński rząd poważnie pogroził palcem Tesli na największym rynku samochodowym na świecie. Poszło o kamery zainstalowane w autonomicznych autach amerykańskiego giganta. To miłe, że Chińczycy w końcu zauważyli niezwykłe zagrożenie, jakie idzie ze strony bezprawnego czy nadmiernego wykorzystywania urządzeń monitorujących. Do tej pory widzieli same plusy tego typu działań. Niestety ten przypadek nie niesie za sobą żadnych zmian dla zwykłych obywateli.

Kilka tygodni temu chiński rząd poważnie pogroził palcem Tesli na największym rynku samochodowym na świecie. Poszło o kamery zainstalowane w autonomicznych autach amerykańskiego giganta. To miłe, że Chińczycy w końcu zauważyli niezwykłe zagrożenie, jakie idzie ze strony bezprawnego czy nadmiernego wykorzystywania urządzeń monitorujących. Do tej pory widzieli same plusy tego typu działań. Niestety ten przypadek nie niesie za sobą żadnych zmian dla zwykłych chińskich obywateli.

W marcu 2020 roku chińskie wojsko doszło do wniosku, że zainstalowane w autonomicznych samochodach TESLA kamery mogą być groźne. Zarówno te zewnętrzne jak i wewnętrzne poza zbieraniem danych potrzebnych do aktywowania funkcji autonomicznych, mogą przecież nagrać różne, interesujące elementy kompleksów wojskowych. Począwszy od liczby żołnierzy przechadzających się po bazie, a kończąc na znajdujących się tam pojazdach, ich ruchach czy położeniu. Oczywistym jest fakt, że pojawienie się „uzbrojonej Tesli” w samej jednostce, mogłoby również ujawnić jej położenie. A zapewne chiński rząd nie chciałby zdradzać wszystkich swoich tajemnic.  W związku z tym Chińczycy zakazali personelowi wojskowemu wjazdu na teren jednostek, powołując się na swoje obawy i zapowiedzieli kontrole.

Tesla odpiera zarzuty

Oczywiście chiński rynek dla amerykańskiego koncernu jest niezwykle ważny. Tylko w marcu 2021 roku Tesla sprzedała tam ponad 25 tysięcy sztuk Modelu 3 oraz ponad 10 151 sztuk Tesli Y. W całym 2020 było to 150 tysięcy aut. Stąd po chwili od chińskiego „bana” na kamery pojawiło się oświadczenie oddziału firmy z Szanghaju. Także Elon Musk oficjalnie zaprzeczył, jakoby tesle szpiegowały chińskie wojsko. Jak stwierdził, jego firma ma silną motywację do zachowania poufności wszelkich informacji.

Gdyby Tesla używała samochodów do szpiegowania, jednakowo w Chinach lub gdziekolwiek indziej, fabryka zostałaby zamknięta – powiedział Musk.

Zobacz również:
Europejskie grzechy inwigilacji. Koniec z bezprawną analizą twarzy?
Agnieszka Hyży: „Przerażający wyścig na wynalazki”
Dlaczego technologie działają wbrew człowiekowi?

Tymczasem potężna fabryka w Szanghaju to dopiero początek. Niemal w każdym wywiadzie szef Tesli podkreśla, że Chiny są dla niego kluczowym rynkiem. Z kolei w oficjalnym oświadczeniu koncern zapewnił, że kamery w samochodach Tesla nie są aktywowane poza Ameryką Północną. Ponadto nawet w USA właściciele pojazdów mogą swobodnie wybierać, czy chcą włączyć swoje kamery. Tyle oficjalnych komentarzy. Czy jest o co kruszyć kopię? Jeśli larum podnosi kraj, który za nic ma jakiekolwiek prawo do ochrony wizerunku swoich obywateli a monitoring wizyjny i analizy twarzy jest tam powszechna, to raczej problem jest poważny.

Tesla i kamery – po co to wszystko?

Nawet jeśli prawdą jest, że część uszczypliwości wobec Tesli związane jest z amerykańską krucjatą przeciwko firmie Huawei, to nie wszystko można zrzucić na cyfrową wojnę szpiegowską pomiędzy tymi krajami. Kamery w Tesli monitorują przestrzeń wokół auta, aby usprawnić nie tylko parkowanie, ale także autopilota i tryby jazdy autonomicznej. Co ważne, obraz jest nie tylko monitorowany i analizowany na bieżąco, ale także zapisywany. A to już wzbudza poważne kontrowersje, i żadne oświadczenia nie załatwią sprawy.

Dodatkowo w Teslach model 3 montowane są kamery wewnętrzne, których głównym celem jest monitoring kierowcy, aby kontrolować jego odruchy. Dzięki temu samochód „wie”, czy jest on aktywny i może przejąć kontrolę nad autem, kiedy autopilot nie będzie mógł sobie poradzić z określonymi manewrami. Tego typu urządzenia analizujące i przesyłające na serwery dane – obraz działają wyłącznie w samochodach wybranej grupy testerów.

Problem w tym, że zdaniem ekspertów wewnętrzne kamery w Tesli już dawno zerkają daleko poza twarz czy postać kierowcy, omiatając wnętrze pojazdu. Oczywiście sam Musk jak i jego koncern zapewniają, że każde dane zebrane podczas tego typu przejazdów mają na celu usprawnienie funkcji autopilota, a w przyszłości mają dać mocny impuls do włączenia tzw. 5. biegu autonomii.

Dokąd zmierzamy?

Warto dodać, że  ten „piąty bieg” to 5. poziom w sześciostopniowej skali (0-5) automatyzacji pojazdów oznaczający pełną automatyzację. Czyli bez udziału kierowcy w prowadzeniu auta. Jej rychłe przyjście zapowiada m.in. nie kto inny jak sam Elon Musk. Ale autonomia to jedno. Pozostają jeszcze rozwiązania współpracujące montowane w zwykłych autach. Zaledwie kilka lat temu szacowano, że do 2020 roku nawet 150 milionów aut będzie aktywnie połączonych z siecią. Prognozy firmy IHS Automotive okazały się nieco przesadzone, a poza tym pojawiła się pandemia. Aktualnie eksperci prognozują ok. 120 milionów aut podłączonych do internetu i współpracujących aktywnie z informatycznymi systemami do 2022 roku. Każde takie auto może dziennie wygenerować nawet 30 terabajtów danych.

To na nich właśnie także będą się uczyć działania w ruchu samochody autonomiczne. Dzięki inwestycjom m.in. w sieć 5G cyfrowa autostrada zostaje otwarta. Wystarczy tylko dodać gazu. Niestety zapominamy w tym wszystkim o ubocznych efektach analizy tak ogromnej ilości danych, a także ich ochronie.

Tymczasem niemal każdego dnia doświadczamy kradzieży danych, co skwapliwie wyłapują media. Nawet jeśli koncern Muska zapewnia o bezpieczeństwie danych z kamer, to jakie może dać na to gwarancje? Tym bardziej że firma sama padła niedawno ofiarą takich działań.

Jak donosił Bloomberg, grupa hakerów poinformowała w marcu, o włamaniu do ogromnego zbioru danych z kamer bezpieczeństwa zebranych przez firmę Verkada. Tym samym uzyskała dostęp do transmisji na żywo ze 150 tysięcy kamer monitorujących. Co ciekawe były to nagrania z urządzeń w szpitalach, firmach, posterunkach policji czy więzieniach i szkołach. Hakerzy poinformowali, że uzyskali też dostęp do 222 kamer w fabrykach i magazynach Tesli.

System naczyń połączonych

Razem z kamerami w samochodach nadchodzi jeszcze większe wyzwanie, Pojazdy autonomiczne w znikomej ilości mogą poruszać się po ulicach miast. To już się dzieje w Chinach czy Kalifornii. Natomiast ich realne wykorzystanie w dużej ilości będzie możliwe, kiedy inteligentne samochody będą poruszać się po inteligentnych miastach. Te z kolei muszą być oplecione, podobnie jak auta, siecią milionów czujników, lidarów czy inteligentnych kamer. Tylko w takim środowisku będzie można skutecznie zapanować nad wdrażanymi rozwiązaniami, usprawniając je i rozbudowywać. A także zapewnić bezpieczeństwo na drodze zarówno kierowcom jak i pieszym.

Tego typu rozwiązania w postaci inteligentnych systemów transportowych połączony z inteligentnym monitoringiem z powodzeniem działają w wielu krajach. Także w Polsce, gdzie powoli samorządy zaczynają dostrzegać wartość powszechnego monitoringu. Fakt, rozwiązania wykorzystujące m.in. sztuczną inteligencję do detekcji zagrożeń nie niosą za sobą nic złego.

W Katowicach cyfrowy monitoring zwiększył liczbę wykrywanych przestępstw, która od 2017 roku nie spada poniżej 65 proc. Stale zmniejsza się też liczba stwierdzonych przestępstw w latach 2017 – 2019. Niezwykła skuteczność tego rozwiązania zauważalna jest m.in. w przypadku kradzieży aut. Jednak są samorządy, które w imię bezpieczeństwa „okamerowałyby” całe miasto. Znany jest przypadek Krakowa, gdzie włodarze planowali instalację nawet 100 tysięcy urządzeń. Na szczęście na razie porzucono te plany.

Potrzebny rozsądek

Zarówno kamery w Tesli jak i kamery monitoringu wizyjnego są potrzebne. Bez nich nie będzie rozwoju technologii, jak również większego bezpieczeństwa. Niestety ten miecz jest obosieczny i bez odrobiny rozwagi możemy sobie zrobić ogromną krzywdę.  Rządy chcąc zapewnić bezpieczeństwo kluczowym obszarom, zapewne będą wdrażać  różnego rodzaju polityki czy obostrzenia. Tak, aby obiekty militarne czy inne strategiczne miejsca pozostały nietknięte przez oko „wielkiego brata”.

Czy w taki sam sposób pomyślą o swoich obywatelach? Tych, których dzięki kamerom będzie można kontrolować, oceniać, karać? To bardzo wątpliwe.

Tagi:
Home Strona główna Subiektywnie o finansach
Skip to content email-icon