Po upiornym 2020 roku pozostaje na osłodę coś, z czego zadowoleni będą introwertycy i ludzie, których drażni korporacyjna sztuczność. Nie będzie w tym roku zwyczajowych spotkań przedświątecznych, a przynajmniej nie powinno ich być, jeśli ktoś poważnie traktuje rządowe obostrzenia. Wszystko jednak przenosi się do sieci, więc także tego typu spotkanie można tam zorganizować.Da się zrobić niemal wszystko, oczywiście przy odrobinie dobrych chęci ze strony załogi. A jak to zrobić? Można na wiele sposobów, o czym świadczy choćby lista 32 propozycji przygotowana przez firmę TeamBuilding.
Masz dosyć hipokryzji?
„Śledzik”, „impreza świąteczna”, „wigilijka firmowa” – zwał jak zwał, ale zawsze chodzi o to samo. Przed świętami wszyscy chcą sobie poprawić samopoczucie i wrzucić na luz. Nie bez znaczenia jest też zbliżająca się końcówka roku, z jej wszystkimi podsumowaniami, rachunkami itd. Szefostwo chce więc pokazać, że myśli o swoich pracownikach i potrafi im dogodzić. Korzysta z okazji, żeby rzucić kilka frazesów w stylu: „jesteśmy cudownym zespołem, który zawsze może na siebie liczyć” i „cieszymy się, że mamy taką załogę, takich ludzi, naprawdę was doceniamy”. To także dobra okazja do zaserwowania pseudomotywacyjnych zdań o „wyzwaniach, a nie problemach”, którym „tak sprawnie udaje nam się sprostać”. Wszystko fajnie, jeśli znajduje to potwierdzenie w całorocznej praktyce dnia codziennego. Gorzej, jeśli rzeczywistość jest zupełnie inna. Wtedy takie okrągłe zdania potęgują jedynie wkurzenie i frustrację ludzi.
Później zaczyna się festiwal szczerych i nieszczerych życzeń. W urzędach państwowych dodatkowo przyjmuje się jeszcze hierarchów kościelnych z gestem godnym wizyty „trzech króli”, żeby zaznaczyć dobitnie na czym polega rozdział Kościoła i państwa w specyficznej polskiej wersji. Tak, jakby powodzenie świątecznej misji zależało od jakiegokolwiek biskupa. Na szczęście nie zależy.
Wykorzystaj szansę na zmianę
Jasne, na pewno istnieją firmy i organizacje, które dobrze i ciekawie potrafią zorganizować świąteczne spotkanie. Ludzie cieszą się na przedświąteczną imprezę już we wrześniu, gdy nawet w sklepach nie ma jeszcze świątecznych produktów. Umówmy się jednak, że są to wyjątki.
Czy więc to, co jest trudne w realu, jest w ogóle możliwe w internecie?
Poszperałem w sieci i okazuje się, że wybór odpowiedniego hosta jest w tym przypadku jeszcze istotniejszy niż podczas codziennych konferencji służbowych. Host może wszystko uratować, albo wszystko… no sami wiecie.
Po całym roku pracy zdalnej mamy już na ogół dosyć ekranów, więc kolejne spotkanie musi wywoływać efekt „WOW”, żeby zakończyło się powodzeniem. W przeciwnym razie szybko zaczną się u uczestników pojawiać „nagłe kłopoty z internetem”. Firmy eventowe zaczęły się w czasie pandemii wykrwawiać, więc szukały sposobów na przeniesienie przynajmniej części swoich usług do sieci. Pojawiły się więc oferty organizacji różnego rodzaju imprez świątecznych na takich platformach, jak Zoom, Microsoft Teams, Skype, Google Meet, czy Webex. Może być zabawnie i na luzie, albo poważnie i nostalgicznie. W zasadzie, to do wyboru, do koloru. Poniżej kilka pomysłów.
1. Ulubione jedzenie pod drzwi
Pierwszą rzeczą, nad którą ludzie często się zastanawiają, to sprawa jedzenia. Do tej pory firma cateringowa przyjeżdżała, rozstawiała sprzęt, a po zbiorowej konsumpcji wszystko zwijała. Teraz to niemożliwe, choć dla kreatywnego nic trudnego. Jeśli masz szefa, który jako tako zna ludzi w firmie, albo mniej więcej orientuje się co trzymają w firmowej lodówce, to zadanie jest jeszcze prostsze.
Podobno restauracje i firmy cateringowe z chęcią organizują dostawę posiłków do domów pracowników według przygotowanej wcześniej mapy i sprecyzowanego menu. Wyobraźcie sobie, gdyby udało się komuś zsynchronizować to w taki sposób, że punktualnie o godz. 19:00 do drzwi mieszkania każdej osoby z zespołu zapuka dostawca przywożąc ulubioną pizzę, znakomicie przyrządzone krewetki, zdrową sałatkę lub – jak kto woli – solidnego schabowego. Po takiej niespodziance spotkanie może toczyć się dalej bez wodzireja.
2. Warsztaty i kolędowanie
Skoro jesteśmy już przy jedzeniu, to popularną propozycją na świąteczne spotkanie są warsztaty kulinarne, podczas których każdy z pracowników może wykorzystać jako rekwizyt swoją kuchnię. Prowadzącym może być ktoś z zespołu, kto znany jest z kulinarnego zacięcia, albo zaproszony szef kuchni. Nie musi to być gwiazda programów telewizyjnych, ale ktoś z okolicy, pracownik restauracji, w której „w dawnych, lepszych czasach” spotykaliście się ze współpracownikami od czasu do czasu.
To okazja do tego, żeby wspólnie pobawić się jedzeniem, powygłupiać, poznać nowe przepisy i sposoby przyrządzania potraw, a dla tych, którzy zwykle nie robią w kuchni nic, szansa na przełamanie lodów. Po gotowaniu, albo w czasie przerwy, można zorganizować świąteczne karaoke i trochę pośpiewać. W sieci to bezpiecznie, bo w realu nie byłoby to takie łatwe w czasie pandemii.
3. Wspólna gra i zabawa, albo impreza tematyczna
Jeśli wspólne (choć jednocześnie oddzielne) gotowanie to dla Was nuda, to można zorganizować sesje gier i zabaw, a dla najbardziej ambitnych imprezę tematyczną. Kto wie, co się w kimś ujawni, gdy będzie sam na sam z komputerem.
Pomysłów na gry jest bez liku. Można skorzystać z gier internetowych, można stworzyć sesje dedykowane konkretnym tytułom i rywalizować ze sobą w sieci. Dla najlepszych warto przygotować nagrody, jakieś konkretne bonusy.
4. Impreza charytatywna lub kiermasz
Niektóre firmy organizują kiermasze i akcje charytatywne. Wtedy podczas świątecznej imprezy wypełnionej atrakcjami, można zrobić coś dobrego i pomóc potrzebującym. Wymaga to wcześniejszego przygotowania narzędzi do licytacji i zorganizowania zbiórki fantów.
Ciekawym pomysłem jest też przekazanie przez firmę jakiejś puli pieniędzy na szczytny cel i zorganizowanie konkursu dla zespołów. Najlepsza drużyna zdecyduje gdzie trafi datek.
5. Spotkanie ze znanym gościem
Biznes związany z wykładami znanych ludzi kręcił się w najlepsze na długo przed pandemią, a wykłady motywacyjne zawsze miały wzięcie podczas różnego rodzaju kongresów, czy spotkań firmowych. Koronawirus zastopował wszystko, ale otworzył też nowe możliwości. Na platformie telekonferencyjnej powinno to być łatwiejsze do zorganizowania i tańsze, bo przecież odpadają koszty logistyczne itp.
Nie chodzi o to, żeby zapraszać Edytę Górniak do pogawędki o COVID-19, ale na pewno nie brakuje bardziej lub mniej znanych artystów, muzyków i aktorów, których można byłoby zaprosić do zagrania specjalnego koncertu albo opowiedzenia o tajnikach ich profesji. Przy okazji jest to wsparcie dla branży, o której często się zapomina. A nie wszyscy w teatrach, czy na estradach zarabiają krocie.
6. Klub książki z lampką wina
Wcześniejsze pomysły wymagają zaangażowania, przygotowania i – nie ma co ukrywać – nakładów finansowych. Sam abonament na Zoomie nie wystarczy. Na koniec propozycja dla tych, którzy z trudem dopinają budżet w końcówce paskudnego roku. Nie trzeba sporego wysiłku, żeby powiedzieć koleżankom i kolegom, że w tym roku nie będzie tysiąca różnych potraw i eventowych fajerwerków, bo jest naprawdę ciężko i nie wiadomo jak będzie za kilka tygodni.
Wspólna godzinka lub dwie nic jednak nie kosztują. Można spotkać się przy lampce wina i podzielić się swoimi książkowymi odkryciami roku, zainspirować innych ciekawą lekturą. Po prostu pogadać z ludźmi po drugiej stronie ekranu.
Zdjęcie główne: Zdjęcie autorstwa Nataliya Vaitkevich z Pexels
bzdura na resorach, myślenie rodem z działów HR samozadowolonego swoimi pseudopomysłami. Ludzie obudźcie się, społeczny fun factor w korpo nie żyje i jakoś zarządzający jeszcze tego nie zauważyli. Umarł a wszyscy nazwali to zmianą. Frustracje ludzi przesadzonych do domowych biur rosną jak statystyki zmarłych na covid, a HR oferuje im taki pierd…. a to tak nie działa i nie zadziała póki pracują urodzeni w „normalnych czasach”.
Może obiecać ludziom coś na co będą mogli czekać, coś realnego nawet jeśli perspektywa tego wydarzenia będzie uzależniona od normalności czasu, rywalizację w fizycznym dbaniu o siebie popartą realnymi nagrodami (realnymi nie korpo gównem ze sklepu za 3zł). Może zamiast wspólnych kolend przy znienawidzonym komputerze (swoją drogą co za chory pomysł) zaproponować wspólne szczepienia i uwolnienie od dnia świstaka. To że jesteśmy w dupie nie znaczy, że mamy się w niej radośnie urządzać.
Ciekawe spojrzenie, zwłaszcza ostatnie zdanie do mnie przemawia 😉