Utwory są już od zeszłego roku dostępne przez platformę www.closermusic.com oraz aplikacje Closer Music na Androida i iOS. Jak dotąd IMS promował platformę głównie przez media społecznościowe. W III kwartale tego roku uruchomi również kampanię prosprzedażową, „aby rozpocząć konwersję biernych obserwatorów w czynnych klientów”.
Komu IMS chce sprzedawać swoje utwory? Przede wszystkim tym, którzy chcą synchronizować muzykę z własnymi utworami. Chodzi np. o klipy wideo, gry itp. Firma celuje zwłaszcza w twórców obecnych na mediach społecznościowych.
„Naszą główną grupą docelową są twórcy treści (kontent kreatorzy) w mediach społecznościowych. Rynek ten składa się z nie mniej niż 200 milionów indywidualnych twórców” – napisała spółka w najnowszym raporcie finansowym.
Muzyka do wynajęcia. Jak duży to rynek?
Jak duży to rynek? Spółka szacuje wartość swojego klienta docelowego na poziomie 15 do 60 mld dolarów. Oczywiście IMS i jej serwis Closer Music nie są jedynymi graczami na tym rynku. Jak przyznaje sama spółka, głównym graczem na rynku synchronizacji i punktem odniesienia dla Closer Music jest szwedzki Epidemic Sounds, obecnie wyceniany na 1,4 mld dolarów. Wycena Closer Music w ostatniej rundzie finansowania wyniosła około 70 mln złotych, a więc ok. 80 razy mniej.
Spółka ma nadzieję, że do jej oferty przyciągnie klientów cena oraz prostota . W tradycyjnej firmie muzycznej umowa o synchronizację wymaga zgody autora, kompozytora, artysty, wykonawcy i producenta. W Closer Music jest to o wiele prostsze.
IMS chce również sprzedawać swoją muzykę do odtwarzania w miejscach publicznych. Tu wielkość rynku szacowana jest na 2,7 mld dolarów.
Jak Closer Music tworzy swoje utwory? Kompozycje, aranżacje i beaty do piosenek w dużej mierze powstają w Polsce, pisanie tekstów jest bardziej rozproszone a nagrania wokali odbywają się w czterech studiach współpracujących z IMS.
IMS specjalizuje się w marketingu sensorycznym, a więc opartym na dźwięku, wideo oraz zapachach.
Niedawno pisaliśmy o przewidywaniach IMS co do rynku reklamy na 2024.
Źródło zdjęcia: Marius Masalar/Unsplash