Znam ten problem: egzotyczny wyjazd i gigantyczny rachunek telekomunikacyjny do zapłacenia po powrocie do kraju. A po tej nauczce asceza na kolejnych wyjazdach, czyli wyłączony transfer danych w telefonie. Albo kupowanie prepaidowych kart SIM u lokalnych operatorów. Ceny roamingu potrafią zabijać i każdy wyjazd poza Europę jest z punktu widzenia kosztów transferu danych ryzykowny (w Unii Europejskiej działa zasada roam-like-in-home, więc jest bezpiecznie).
Jak działa karta e-SIM?
Technicznie wygląda to tak: w środku smartfona znajduje się maleńki chip, który działa jak sejf na profile różnych sieci. Kiedy kupujesz plan w aplikacji albo na stronie operatora, jego serwer wysyła zaszyfrowany profil – z kluczem do sieci i wszystkimi ustawieniami. Telefon pobiera go przez internet, zapisuje w tym chipie i natychmiast wciela się w urządzenie zalogowane do nowej sieci.
Jeśli potrzebujesz wrócić do starej wersji, w ustawieniach po prostu przełączasz aktywny profil. Plastikowy kluczyk staje się oprogramowaniem, a Ty możesz mieć w pamięci telefonu kilka różnych „kluczy” jednocześnie. Czy są minusy? Stare modele telefonów nie obsługują e‑SIMów, więc nie zrobisz takiej sztuczki na każdej słuchawce.
Czytaj też: Obawy się potwierdziły – Intel rezygnuje z inwestycji w Polsce
Kiedy e-SIM może się przydać?
Karty e‑SIM najlepiej sprawdzają się w sytuacjach, w których tradycyjna plastikowa karta SIM staje się niewygodna, kosztowna albo po prostu zbyt powolna w obsłudze. Ich największa zaleta to możliwość błyskawicznej zmiany operatora lub taryfy bez otwierania telefonu i czekania na przesyłkę z nową kartą. Praktyczna korzyść ujawnia się przede wszystkim podczas podróży poza Unię Europejską, gdzie zwykły roaming jest drogi.
W Stanach Zjednoczonych, Szwajcarii czy Japonii megabajt danych w polskim abonamencie potrafi kosztować kilkadziesiąt złotych! Pobranie lokalnego profilu e‑SIM z aplikacji – na przykład Airalo, Nomad czy samego Revoluta – zajmuje nie więcej niż parę minut, a dziesięciogigabajtowy pakiet danych kosztuje najczęściej kilkadziesiąt złotych i działa od razu po instalacji. W takim scenariuszu e‑SIM eliminuje konieczność poszukiwania kiosku z kartami prepaid, wymiany plastiku w lotniskowym chaosie oraz ryzyko, że sklep będzie zamknięty, gdy samolot wyląduje w środku nocy.
Czy potrzebuję kartę e-SIM? Zalety i wady
Warto też rozważyć e‑SIM, gdy priorytetem jest szybka zmiana zasięgu w miejscach o trudnych warunkach sieciowych. Turysta w górach, żeglarz na morzu i kierowca podróżujący przez kilka krajów może zainstalować w pamięci telefonu trzy czy nawet cztery profile różnych operatorów! Telefon automatycznie przełączy się na ten, który ma w danym momencie najmocniejszy sygnał. Przy tradycyjnych kartach SIM wiązałoby się to z fizyczną zamianą plastiku i restartem urządzenia, co byłoby uciążliwe lub niewykonalne w rękawiczkach czy w trudnych warunkach.
Z punktu widzenia użytkownika ważną cechą jest także łatwość kontroli wydatków. Profile kupowane w aplikacjach są zwykle dostępne w postaci stosunkowo niedrogich pakietów danych o z góry określonym limicie i dacie ważności. Wartość zużycia można na bieżąco sprawdzić w ustawieniach telefonu lub w aplikacji dostawcy, co chroni przed nieprzyjemnym rachunkiem po powrocie. Taki model rozliczeń przydaje się rodzinom wyjeżdżającym na urlop – każdy z członków rodziny może mieć swój mały pakiet danych, a kluczowa karta bankowa czy komunikaty z bankowości elektronicznej pozostają przypisane do krajowego numeru.
W razie potrzeby limit można uzupełnić od ręki za pomocą karty podpiętej do sklepu, bez szukania lokalnego sprzedawcy. Oczywiście e‑SIM nie rozwiązuje wszystkich problemów. Jeśli ktoś często dzwoni do polskich instytucji z zagranicy albo przyjmuje rozmowy w roamingu, może potrzebować taryfy obejmującej minuty i SMS‑y, a wielu zagranicznych dostawców sprzedaje wyłącznie pakiety danych.
Czytaj też: Zakupy bez koszyka? Czy sztuczna inteligencja zakończy erę porzucanych koszyków w e-commerce?
Krótkie podsumowanie, czy warto korzystać z karty e-SIM
Kto nie musi się spieszyć z przeprowadzką na e‑SIM? Osoby, które dzwonią tradycyjnie – większość omawianych planów to plany data‑only. Jeśli pracujesz sezonowo w Hiszpanii, taniej będzie kupić lokalną kartę prepaid. Pamiętaj też, że telefony starsze niż pięć lat często nie mają wbudowanego modułu, a nie każdy chce wymieniać telefon tylko po to, by mieć internet za granicą.
Reasumując: e‑SIM to dziś najprostsza recepta na roamingową migrenę. Ubigi i Nomad wygrywają, gdy liczysz każdy grosz i dzielisz internet z komputerem. Airalo to solidny przeciętniak z programem lojalnościowym, Holafly zwalnia z liczenia gigabajtów, a Revolut dopina wszystko jedną aplikacją – idealny tandem z ich wielowalutową kartą. Nasz portfel w wakacje może odetchnąć, bo zamiast stówki za kilka megabajtów, zapłacimy kilkadziesiąt złotych za 10 gigabajtów.
Źródło zdjęcia: Kelly
Kartę eSIM z pakietem danych za granicą można także kupić od lipca w aplikacji Banku Millennium
Karty eSIM oferują również krajowi operatorzy zamiast zwykłych kart SIM. To nie jest rozwiązanie służące tylko do roamingu jak sugeruje artykuł. Karty eSIM mają swoje wady i zalety.
Emulatory (?) eSIMa wkładane do gniazda SIM jak najbardziej istnieją (nie korzystałem)