Do 2002 r. większość lotów w przestrzeń kosmiczną miała tą samą cenę. Od 1970 do 2002 r. cena wysłania jednego kilograma ładunku w kosmos wynosiła średnio 18.500 $. Nic się nie zmieniało i za wszystkie loty była odpowiedzialna NASA. Za to w 2002 r. na kosmicznym rynku zaistniała rewolucja. Pojawił się wielki wizjoner Elon Musk i zapoczątkował działalność SpaceX. To miała być prywatna alternatywa dla NASA,
Musk chciał przybliżyć podróże kosmiczne zwykłym ludziom, a co za tym idzie – zmniejszyć również ich cenę. Dlatego, gdy Musk wysłał po raz pierwszy rakietę Falcon 9 w stronę międzynarodowej stacji kosmicznej, to za każdy kilogram ładunku zapłacił jedyne 2.720 $, co pokazało, że konkurencja w kosmosie działa tak samo, jak na Ziemi.
W samym 2018 r. Muskowi udało się wystrzelić 21 rakiet. Poza tym usprawniona wersja Falcon 9, czyli rakieta Falcon Heavy jest w stanie unieść do niskiej orbity okołoziemskiej ładunek 63.800 kg. Całkiem konkretny ładunek, ważący 16 800 kg, doleciał aż do Marsa za jedyne 90 mln $. Niby nie „jedyne” a jednak jest taniej, bo przed rewolucją Muska wystrzelenie rakiety z ładunkiem o wadze 27 500 kg kosztowało aż 1.5 mld $.
Podróże w kosmos (na razie głównie ładunków) tanieją, ale tylko te bliskie. Podbój Marsa wciąż nie jest tani. Misja Curiosity, czyli łazika, który od 2011 r. bez przerwy bada powierzchnię Marsa, kosztowała 2,5 mld $. To „dość” duża kwota, jednak jeśli rozłożymy ją na długie lata tej podróży, to wychodzi średnio 250 mln $ rocznie.
Elon Musk w akcji, czyli szaleństwo napędza kosmiczny wyścig
Na jednym z wystąpień na Space Pitch Day Elon Musk powiedział, że chce, aby jego statek kosmiczny, który ma pomieścić ponad 100 pasażerów, wystartował za skromną sumę 2 mln dolarów. Co jak co, ale zakładając nawet najniższy już osiągnięty przez Muska koszt wycieczki kosmicznej, czyli 2 720 $ za kilogram ładunku, jest to plan godny podziwu.
Weźmy sobie na warsztat taki statek kosmiczny – 100 pasażerów, każdy ważący średnio 60 kg. 6000 kg pomnożone przez 2 720 $ daje nam piękną sumę 16,3 mln $ nie wliczając w to samego startu rakiety, jedynie cenę za każdy kilogram ładunku. Koszt, który przedstawia Musk stanowi jedynie 12% tego, co oficjalnie powinien zapłacić teraz. Porównując to jednak do sumy, którą płaci NASA, jest to jeszcze mniejszy procent.
NASA przeznacza teraz średnio 153 mln $ na start wahadłowca. Przy tej cenie Musk wydaje się być mocną i dosyć pewną siebie konkurencją jak na to, że oferuje nam podróż za jedyne 1,3% kwoty, którą wydałaby Narodowa Agencja Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej.
A co z Marsem? W wywiadzie z 2017 r, dla journal New Space Musk powiedział, że chce, aby koszt wysłania jednej tony ładunku na Marsa zmalał z 140 000 $ do 100 000 $. Dzięki temu koszt przeniesienia się na pełnego niebezpieczeństw Marsa wyniesie jedyne 500 000 $. A może jednego dnia nawet mniej niż 100 000 $, czyli tyle, ile stanowi średni koszt większego domu lub mieszkania w dobrej dzielnicy w dużym mieście w Ameryce.
Musk twierdzi, że zbudowanie całego miasta na Marsie to koszt między 100 mld, a 10 bilionów $. Za taką kwotę jedynie Jeff Bezos mógłby sobie pozwolić na prywatną posiadłość na czerwonej planecie. Ale z drugiej strony… 100 mld $ to suma potrzebna na produkcję szczepionki na Covid-19 – tak szef WHO podał w sierpniu 2020 r.
Podczas rozmowy, w sierpniu 2019 r. z Chińskim biznesmenem Jack Ma, Musk stwierdził, że koszt przedsięwzięcia wyniesie między 0,5% a 1% światowego PKB. Czyli mniej więcej tyle, ile ludzkość wydaje rocznie na kosmetyki, albo na służbę zdrowia.
A skąd Musk miałby w ogóle wziąć takie pieniądze? Po części od prywatnych inwestorów, ale również z przychodu z własnych dzieci i nie mówię tutaj o X Æ A-12 Musk, ale o SpaceX albo Starlink. SpaceX na razie nie przynosi zniewalających dochodów, gdyż w 2018 r. na wystrzeleniu wszystkich rakiet Musk zarobił jedynie 2 mld $.
Czy prywatyzacja Marsa jest możliwa?
Jeśli ktoś chciałby kupić ziemię na Marsie lub innej planecie to nieoficjalnie jest to możliwe. Wiele stron internetowych, takich jak ta o bardzo oryginalnej nazwie – buy mars albo lunar embassy, proponuje taką opcję. Pamiętajmy jednak, że kupienie kawałka ziemi, który do nas nie należy (ani nota bene do żadnej z tych sprytnych firm), to chyba jednak wyrzucenie pieniędzy w błoto. Wpisu w księdze wieczystej żaden sąd na potwierdzenie transakcji nam nie wystawi.
Zachęcające ceny takiego zakupu wynoszą jedyne 500 $ za 80 000 m2. W 1967 r. został podpisany tzw. „Traktat o zasadach” . Traktat Londyn-Moskwa-Waszyngton określa działalność państw w ramach wykorzystywania i zarządzania przestrzenią kosmiczną. Traktat podpisało 96 krajów, w tym oficjalnie Chiny, Rosja a nawet Korea Północna, więc żadnych przekrętów nie będzie.
W traktacie możemy przeczytać, że żadne z państw nie może sobie przywłaszczyć żadnego ciała niebieskiego. Art. I Traktatu (…) „Outer space, including the moon and other celestial bodies, is not subject to national appropriation by claim of sovereignty, by means of use or occupation, or by any other means”.
A jeżeli jesteście zainteresowani tematem i szczegółami finansowymi lotów kosmicznych, to NASA daje nam możliwość, aby obejrzeć ich raport finansowy online.