Partner serwisu

To, co wpędza nas w problemy, może nas też wspierać w walce z nimi

Zaburzenia odżywiania to problem, który nie wybiera: nie interesuje go wiek, płeć, życiowe plany. Według badań przeprowadzonych przez National Association of Anorexia Nervosa and Associated Disorders problem może dotyczyć 2,4% kobiet na świecie. W Polsce dokładne badania na ten temat nie zostały przeprowadzone (źródło). Łatwo jednak zgadywać, że problem jest znacznie poważniejszy. Świadczą o tym rozpaczliwe artykuły pojawiające się czasem w prasie i stan leczenia psychiatrycznego dzieci i młodzieży w naszym kraju. Technologia, nasz ulubiony temat na Homodigital.pl, ma swoją jasną, ale też mroczną twarz. To ona wpędza w kompleksy nastolatki i ona ułatwia dostęp do nierzetelnej wiedzy. Ale to także dzięki niej możemy leczyć zaburzenia odżywiania skuteczniej. Niejednokrotnie podkreślaliśmy, że to nie sama technologia jest zła, a sposób, w jaki się jej używa. O tych dobrych i tych złych sposobach rozmawiam dziś z Anną Szostak, psycholożką, założycielką Centrum Terapii Zaburzeń Odżywiania.

O zaburzeniach odżywiania mówi się coraz więcej. W jaki sposób technologia może nas wpędzać w zaburzenia odżywiania?

To, co oglądasz na mediach społecznościowych oraz fakt, że algorytmy rekomendujące podpowiadają podobne treści, ma bardzo duży wpływ na wzrost liczby osób z zaburzeniami odżywiania.

Zobacz również:

Dlaczego? Przecież każdy z nas wie, co mu się podoba, a co nie. Widzimy na ulicach ludzi o różnych sylwetkach, dostrzegamy różnorodność…

Owszem, dla twojego mózgu to, co często oglądasz, staję się normą. Zachodzi habituacja i mózg przyzwyczaja się do pewnych widoków i schematów. Jednak kolejne pokolenia coraz mocniej wsiąkają w rzeczywistość online – już nie jest ona tylko dodatkiem do świata realnego. Staje się jego częścią. Dlatego, jeżeli to, co oglądasz, wydaje ci się normalne i jest jeszcze bardzo szeroko lajkowane, to przyjmujesz to jako pożądaną normę społeczną.

Wyobraź sobie, że wchodzisz na Instagrama. Przeglądasz profile, wpada ci w oko konto z modą, lajkujesz je. Na tym etapie nie myślisz o tym, że wszystkie dziewczyny na zdjęciach mają idealną albo wręcz nazbyt idealną budowę ciała. I gdy już polajkujesz taki profil, algorytm zaczyna podsuwać ci kolejne podobne treści.

Oglądając jeden z takich profili, którego nazwy nie podam, by nie promować niewłaściwych wzorców, zastanawiałam się, czy przedstawiane dziewczyny nie zostały poddane operacjom plastycznym albo obróbce graficznej. Ich talie były nieproporcjonalnie wąskie do całej sylwetki! Przetestowałam działanie algorytmu na sobie. Zostawiłam lajka i… nagle miałam zalew fotek dziewczyn o bardzo chudych taliach.

Wyobrażam sobie tę młodą dziewczynę lub chłopaka, lajkującą taki profil…

Jeżeli bardzo młoda osoba, która nie rozumie działania algorytmu, stanie się jego celem, będzie widzieć idealne sylwetki codziennie i w dodatku będą one miały bardzo dużo lajków, to zacznie sobie kodować, że pożądaną, właściwą, atrakcyjną figurą jest właśnie ta! Algorytmy Instagrama zamykają nas w pewnej bańce informacyjnej. Nie istnieje możliwość porównania, że istnieje jakaś inna bańka, w której ktoś wygląda zupełnie inaczej, zbiera równie dużo lajków i też jest super!

Co więcej, jeśli nie tylko my, ale też nasze koleżanki lajkują podobne profile, to wszystkie będziemy miały na swoich tablicach to samo. I tym bardziej zdobędą potwierdzenie społeczne, że taki wygląd jest normalny. Skoro moje koleżanki też widzą taki wizerunek i on im się podoba, to musi tak być, że jest on tym najlepszym!

Gdyby dzieciaki szukały punktu odniesienia w świecie rzeczywistym, moglibyśmy zażegnać te problemy. Ale dzieci skalę porównawczą tego co jest normalne, co nie jest normalne, co jest pożądane, a co nie zdobywają w świecie wirtualnym.

Każdy z nas tkwi w jakiejś bańce informacyjnej. Jak się wyrwać z tej, która nam szkodzi? I czym ją zastąpić?

Proszę moje pacjentki i ich rodziców o zakończenie obserwacji wszystkich profili na Instagramie, które są o jedzeniu, odchudzaniu, zawierają wizerunek bardzo chudych osób. I w zamian tego zachęcam do polubienia profili neutralnych, a także ciałopozytywnych. Gdy to robią, nagle otwiera im się zupełnie inny świat! Co prawda wchodzą w inną bańkę – bo to też jest jakaś bańka – ale całkowicie dla nich nieznaną i mającą lepszy wpływ na postrzeganie ciała.

Czy to jedyne zagrożenie wynikające z mediów społecznościowych?

Niestety nie. Z rosnącą popularnością mediów społecznościowych wiąże się jeszcze jedno zagrożenie. Duża liczba artykułów wysokiej jakości poświęconych zdrowemu odżywianiu, czy to naukowych, czy popartych badaniami naukowymi, jest w formie tekstu. A tekst nie dociera do młodych ludzi. Współczesna młodzież jest bardzo imagologiczna. Oznacza to, że preferują treści obrazkowe i wideo. A kto je tworzy? Inni młodzi ludzie. Bo starsi nie chcą, uważają, że jest to nieprofesjonalne albo szukają innych wymówek. Wtedy się okazuje, że jedni młodzi ludzie tworzą treści dla innych młodych ludzi. A jakie jest ich doświadczenie? Na ogół żadne. Pozamykane w bańkach, w których funkcjonują. Istnieje więc duże ryzyko, że będą tworzyć treści bardzo płytkie albo nieprawdziwe, czasem jedno i drugie. Dzieciaki mogą przez to nie dostać wartościowych informacji o tym, czym są zaburzenia odżywiania. Albo dostać wykrzywione informacje, na przykład zaburzenia odżywiania bywają romantyzowane.

Młodzi nie będą chcieli czytać ściany tekstu na jakimś blogu. Dlatego musimy tworzyć dla nich podcasty, widea, rolki, rozmawiać z nimi. Bo nowoczesne technologie stanowią zagrożenie, ale dają też szansę w dotarciu do młodych umysłów.

A jak nowoczesne technologie wspierają pracę psychologa?

Najpopularniejszym technologicznym wsparciem pracy psychologa są aplikacje. Podkreślam jednak, że należy dokładnie weryfikować, z których się korzysta. To, że ktoś zrobił aplikację, którą podpisał jako self-care, psychologia, coaching – nic nie znaczy.

Ja w swojej profesjonalnej pracy korzystam z trzech aplikacji, które są silnie podparte sprawdzonymi i wypróbowanymi teoriami psychologicznymi.

Jakich?

Pierwsza z nich to Nałogometr. Nałogometr został stworzony przez Państwową Akademię Nauk na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród Polaków. Zachęcam do doczytania, jak ta aplikacja powstawała, bo to bardzo interesująca historia.

Nałogometr z założenia miał pomagać osobom, które są uzależnione od alkoholu i narkotyków, ale został rozwinięty o inne nałogi i zachowania, na przykład o kompulsywne objadanie. Dużą zaletą Nałogometru jest nieoczywistość pytań. Przykładowo: robisz ankietę dotyczącą poziomu lęku, jaki odczuwasz i jego wpływu na stany depresyjne. Zaznaczasz, ile straciłaś przez swój nałóg, co chcesz uzyskać itd. Następnie raz, dwa razy dziennie aplikacja prosi o wypełnienie pięciominutowej ankiety. W ten sposób mierzy twoje zachowania w ciągu dnia, kontroluje kiedy masz napady i tak dalej. Aplikacja w ten sposób się ciebie uczy i jest w stanie poinformować, że nadchodzi zagrożenie – na przykład będziesz miała napad albo czuła się gorzej.

Dzięki sztucznej inteligencji aplikacja szuka ciągów logicznych w twoich zachowaniach. Na przykład zawsze kiedy jesteś zmęczona lub dzieje się coś niedobrego, to w ciągu godziny zaczynasz jeść. To bardzo przydatna wiedza, ułatwiająca zrozumienie swoich zachowań i przeciwdziałanie im.

Mamy Nałogometr. Co dalej?

Druga aplikacja to Dziennik Potrzeb. Oparta jest na zasadach komunikacji bez przemocy. Wyręcza psychologa w zakładaniu z pacjentami dzienniczków nastrojów, spełnionych i niespełnionych potrzeb.

Dlaczego to jest potrzebne? Istnieje teoria, że to, jak się czujesz i co robisz, jest wynikiem spełnionych i niespełnionych potrzeb. Często nie masz świadomości, że właśnie coś robisz dlatego, że masz jakąś niespełnioną potrzebę. Przez lata musiałam uczyć pacjentów prowadzenia dzienniczka na papierze, wyjaśniać style notowania… To zabierało czas! Pacjenci mieli najpierw monitorować, to znaczy zapisywać, to co się zdarzyło. Na przykład: rozmawiałam z Sylwią i wydarzyło się coś, co mi się nie spodobało. I nagle poczułam… No właśnie, co?

Określanie emocji jest pierwszym momentem, z którym pacjenci sobie na ogół nie radzą. Istnieją podstawowe emocje: radość, smutek, złość, lęk, odraza. I dużo pacjentów nie umie w ogóle rozpoznać jakie emocje czuje! Więc gdy mieli notować, co czuli, mieli z tym problem.

Jak aplikacja ten problem rozwiązuje? Po zanotowaniu wydarzeń użytkownik otrzymuje listę emocji wraz z ich szczegółowym opisem. Aplikacja podpowiada możliwości, ale też wyjaśnia, czym dane emocje się charakteryzują. I, co wartościowe, dzieli emocje na grupy, by ułatwić zrozumienie siebie. Na przykład: użytkownik poczuł złość. Ale jaką złość? I tu aplikacja daje możliwości: frustracja, furia i inne. Albo gdy użytkownik poczuł smutek, aplikacja pomoże zdefiniować jego rodzaj. Czy to było przygnębienie, rozpacz, głęboki smutek? Każda z tych emocji jest wyraźnie rozpisana, a jeśli to nadal nie pomaga – użytkownik może odpowiedzieć na pytania pomocnicze, które mu ułatwią identyfikację.

Na kolejnym etapie zaznaczasz, jakie potrzeby zostały spełnione, a jakie nie. Można dodać swoje potrzeby. Jak się nie umie ich określić – tu także aplikacja potrafi pomóc w ich rozwiązaniu.

Na końcu użytkownik otrzymuje zestawienie z całego tygodnia i miesiąca potrzeb, które są najczęściej spełnione i najczęściej niespełnione.

Jeśli tylko pacjent jest zmotywowany i chce korzystać z tej aplikacji – praca rusza do przodu.

A ostatnia?

Ostatnia to potężna aplikacja: Eating Disorders. Niestety tylko po angielsku, ale jeśli ktoś zna ten język – naprawdę ułatwia pracę z pacjentem. Aplikacja funkcjonuje zarówno w wersji dla pacjenta, jak i dla terapeuty.

Pacjent może w niej notować na bieżąco, co jadł, co czuł w trakcie tego jedzenia, jak się zachowywał. Podobnie, jak w Dzienniku Potrzeb, ale w tej aplikacji skupiamy się wyłącznie na jedzeniu. Zadaniem pacjenta jest zanotować, co zjadł, ile zjadł, co wtedy myślał, jakie były jego zachowania przed jedzeniem i po jedzeniu. Może też zaznaczać spośród wielu opcji zachowania współtowarzyszące, na przykład restrykcje, wymioty, ćwiczenia, czy się okaleczał itd. Wybór jest naprawdę szeroki.

Eating Disorders przygotowuje potem zestawienia: jak się najczęściej czujesz, co się najczęściej dzieje itd. I pomaga te wszystkie emocje i wydarzenia logicznie uporządkować. Jest to duże wyręczenie dla pacjenta, który robił wszystko na piśmie.

To jednak nie koniec! Siła aplikacji tkwi w drugiej stronie: stronie terapeuty.

Opcja płatna umożliwia mi obserwację zachowań pacjenta na bieżąco, pomiędzy sesjami. Mogę mu nawet do tego zostawiać komentarze!

Czy to jest właściwe, że terapeuta dzięki technologii ma tak duży wpływ na codzienność pacjenta?

To jest kwestia sporna w świecie psychologów. Do tej pory nas uczono, że pomiędzy sesjami psycholog nie powinien mieć kontaktu z pacjentem. Uzależnianie od kontaktu uznawano za niewłaściwe, podkreślano rolę wyznaczania granic, by uniknąć sytuacji, w której na przykład pacjent ciągle do nas dzwoni. Ale są też inne szkoły, które wspierają to, by móc się skontaktować z terapeutą w dowolnym momencie i tutaj właśnie przydaje się Eating Disorders.

Ja w mojej pracy lubiłam zajrzeć do tego dziennika raz w tygodniu. Spojrzeć, co dzieje się u moich pacjentów. Gdy widziałam, że dzieje się bardzo źle, zostawiałam notatkę z pytaniem, czy życie tej osoby jest zagrożone lub, czy wymaga natychmiastowej pomocy. Z drugiej strony: mogłam zostawiać pochwały, że udało im się coś osiągnąć.

A co z popularnymi aplikacjami do odchudzania? Na Androidzie widzę ich wysyp. Działają? Przydają się?

Osobiście ich nie stosuję. Druzgocząca większość moich pacjentów już przez nie przeszła i efekty nie były dobre. Z ich powodu często fiksowali się na kaloriach albo unikali wpisywania jedzenia, jakby próbując oszukać technologię, która przecież nie może myśleć i ich oceniać. Teraz skupiamy się na aplikacjach do monitorowania swoich uczuć współtowarzyszących jedzeniu, niejedzeniu, objadaniu się i tak dalej. Nie mówię, że jest to prostsze!

Aplikacje do wpisywania kalorii i posiłków nie dotykają tematu zaburzeń odżywiania. One wyłącznie służą do monitorowania spożytego jedzenia. A zaburzenia odżywiania to wykorzystywanie posiłków do regulowania swoich emocji, dlatego bardziej skupiamy się w terapii na poznaniu swojej emocjonalności.

Czy istnieje jeszcze jakieś zastosowanie technologii, które zmienia pracę psychologa zajmującego się zaburzeniami odżywiania? A może dopiero marzysz o czymś, co pozytywnie wpłynęłoby na twoją pracę?

Gdybym posiadała drukarkę 3D, robiłabym za każdym razem odlew ciała danej osoby. Wiele osób cierpiących na zaburzenia odżywiania ma zniekształcony obraz własnego ciała. Gdyby mogli się od niego dosłownie zdystansować, dotknąć go i zobaczyć z każdej strony, mogliby realnie ocenić „ile ich tak naprawdę jest”.

Życzę ci, by przeczytał ten tekst ktoś, kto wprowadzi taką możliwość na rynek.  

Chcesz więcej tekstów o technologii, zdrowiu i odżywianiu? Dowiedz się, jak bardzo Polacy przytyli w czasie pandemii!

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Najnowsze wpisy naszych autorów Wszyscy autorzy
Przyszłość jest tutaj

Podaj swój adres email i odbieraj najświeższe informacje o nowych technologiach i nie tylko.

email-iconfacebooktwitteryoutubelinkedin instagram whatsup
Skip to content